Funny Games to jeden z tych filmów, który nawet najbardziej zaprawionych w boju widzów może doprowadzić do nerwicy. Zrywa z konwencjonalną narracją na rzecz osobliwego eksperymentu. Dzięki łamaniu czwartej ściany bohaterowie tego dramatycznego przedstawienia zwracają się bezpośrednio do widzów i pytają ich o oczekiwania względem fabuły. Największy twist eksploduje gdzieś w połowie, a finał opowieści to już czysta konsternacja i wściekłość. Fabuła? Dwóch niepozornych młodych mężczyzn pod pozorem pożyczenia jajek od swoich nowych sąsiadów urządza im w wakacyjnym domostwie prawdziwe piekło. Haneke dokładnie 10 lat po premierze swojego dzieła pokazał światu wersję amerykańską z udziałem Michaela Pitta, Tima Rotha i Naomi Watts. (DS)
Adaptacja rewelacyjnej i rewolucyjnej w swym założeniu książki Chucka Palahniuka. Zmęczony codziennością bezimienny mężczyzna (Edward Norton) razem ze świeżo poznanym w samolocie znajomym zakłada nielegalny klub walk, w którym można do woli się wyżyć. W klubie panują pewne zasady, których członkowie jednak nie przestrzegają, przez co społeczność zaczyna się powiększać i przeradzać w coś na kształt sekty. To zdecydowanie jeden z najbardziej kultowych filmów końca lat 90-tych, w którym finałowy twist wywraca do góry nogami całą fabułę. Co ciekawe w filmie są pewne wskazówki, które wskazują na finałowy zabieg, lecz ja sam dostrzegłem je dopiero może za trzecim seansem… Jak to się mówi? Lektura obowiązkowa! (DS)
Mieszanka wybornego kina kostiumowego, fantasy i kryminału. Film porównywany do Prestiżu Christophera Nolana ma jednak w sobie nieco większą dawkę romantyczności. Tytułowy iluzjonista, Eisenheim (Edward Norton) dokona wielu sztuczek magicznych tylko po to by zdobyć miłość pięknej, pochodzącej z arystokracji kobiety (Jessica Biel). Rzecz w tym, że magik narazi się detektywowi, który zrobi wszystko by zdemaskować jego niecne uczynki (w tej roli Paul Giamatti). Oczywiście finał filmu to też jedna wielka magiczna sztuczka, która solidnie Was zaskoczy! (DS)
Jeżeli widzieliście Vanilla Sky z Tomem Cruisem, a przeoczyliście europejski pierwowzór, lepiej natychmiast nadróbcie zaległości. Tym razem niekoniecznie dlatego, że Otwórz oczy musi Wam się bardziej spodobać (remake Camerona Crowe’a mimo wszystko stawia na nieco inną, także ciekawą wizję, polepszając choćby kwestie techniczne, zaś Amenabar funkcjonuje tam także jako scenarzysta). Po prostu jest to bardziej surowa wersja historii o człowieku, którego wystawne życie uległo totalnemu przewartościowaniu. W głównej roli zobaczymy świetnego Eduardo Noriegę, zaś jego ukochaną gra niezmiennie Penelope Cruz. Świetna, nieoczywista historia z szokującym zakończeniem. (AB)
Romantyczna i pełna tajemnic historia muzyka, który wraca do zdrowia po tym, jak został ranny w strzelaninie. Poznaje piękną kobietę, a wokół niego zaczynają się dziać dziwne rzeczy… Opowieść przedstawiona w Lulu na moście wciąga i fascynuje, a końcówka jest jedną z bardziej szokujących, jakie do tej pory widziałam. Obowiązkowa pozycja w naszym zestawieniu najbardziej zaskakujących zakończeń filmowych! (AB)
To jeden z tych filmów, który baaaardzo wyrolował widzów. Sprzedawany był jako rasowy horror, a okazał się wyborną czarną komedią czerpiącą garściami z dokonań największych twórców filmów grozy w historii. Zaczyna się niczym tandetny horrorek z cyklu „grupka archetypowych bohaterów trafia do opuszczonej, na milion procent nawiedzonej chatki”. Rzecz w tym, że film ma drugie, trzecie, czwarte, a nawet dziesiąte popkulturalne dno i najwięcej przyjemności będą z niego czerpać widzowie, który na filmach grozy zjedli zęby. To rewelacyjny i bardzo samoświadomy film, niestety niezrozumiany przez większość widzów w naszym kraju. Ja bawiłem się wybornie i serdecznie polecam! (DS)
Anglojęzyczny film hiszpańskiego reżysera . Świetna rola Nicole Kidman, która wiecznie żyje w półmroku przez chorobę dzieci. Psychologiczna gra, trochę szaleństwa, wszystko w pięknej oprawie wizualnej i muzycznej. Historia zaledwie kilku aktorów, na terenie jednego domu, którą dobrze jest obejrzeć kilka razy. Końcówka nie do zapomnienia. (AB)
Michael Douglas i Sean Penn w wybornym thrillerze, w którym już od samego początku nie wiadomo o co dokładnie toczy się tytułowa gra. Główny bohater, Nicholas Van Orton, w dniu swoich 48 urodzin zostaje wciągnięty w tajemniczą zabawę, która nabiera coraz bardziej morderczych kształtów. Nie ma od niej ucieczki, sfrustrowany mężczyzna musi ją po prostu ukończyć, albo pożegna się z życiem. Doskonale pamiętam jakie wrażenie wywarł na mnie finał całej rozgrywki, pokazując, że dreszczowce można „ugryźć” z zupełnie innej strony. (DS)
Kto jak kto, ale David Fincher zna się na swojej robocie i potrafi zaserwować takie zakończenie, że widz jeszcze długo po seansie nie może się otrząsnąć. Siedem to historia o poszukiwaniach mordercy, który odwołuje się w swoich zbrodniach do biblijnych 7 grzechów głównych. Gdyby film był schematem, otrzymalibyśmy piękne zakończenie, w którym detektywi łapią bezproblemowo zabójcę i wszyscy będą żyli długo i szczęśliwie. Tak tutaj nie będzie, a finał Siedem przypomina emocjonalny horror… (KS)
Malcolm długo dochodzi do siebie po wypadku, a kiedy staje na własnych nogach zauważa, że jego życie boleśnie się zmieniło. Żona traktuje go jak powietrze, wieczorami płacze oglądając wideo z ich wesela, zasypia sama, a czasem widuje się z kimś trzecim. Od małżeńskich kłopotów Malcolm ucieka w pracę. Trafia do niego nowy pacjent, zamknięty w sobie, szukający schronienia w kościele ośmioletni Cole Sear. Cole wyjawia mu swój sekret: widzi wokół siebie duchy umarłych. Zakończenie dla wielu widzów było ogromnym zaskoczeniem… (MC)
Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Siedem