Po rewelacyjnym debiucie w Lęku pierwotnym mieliśmy okazję zobaczyć Nortona w roli Alana Isaacmana, prawnika Larry’ego Flynta. Isaacman to postać autentyczna, osobnik ten bronił niesławnego wydawcę magazynu erotycznego Hustler. Jest to bardzo ciekawa kreacja drugoplanowa, bohater niniejszego artykułu pokazał się w pełnej krasie dopiero przy okazji Więźnia nienawiści. Jeśli lubicie filmy biograficzne, a Froman z takowych słynie, to koniecznie sięgnijcie po ten film, zwłaszcza, że Norton partneruje tutaj równie świetnemu Woody’emu Harrelsonowi w roli tytułowej.
Adaptacja powieści o tym samym tytule z roku 1925. On jest w niej zakochany, ona wzięła go za męża z rozsądku i by przestać być pod wpływami matki. Norton gra tutaj bardzo poczciwego, pracowitego bakteriologa, który wraz żoną (Naomi Watts) przeprowadza się do Szanghaju. Małżonka szybko angażuje się w romans z żonatym mężczyzną, a główny bohater zgadza się na rozwód pod warunkami, które nie zostaną spełnione. Sprawi to, że dalej będą się ze sobą użerać, ale dzięki temu odkryją prawdę o uczuciach jakim darzą się naprawdę. Edward w melodramacie wypada bardzo przekonująco, nawet jeśli nie przepadacie za tym filmowym gatunkiem to serdecznie polecam zerknąć.
Nie jest to film tylko dla fanów pokera i hazardu. Dzięki pełnokrwistym kreacjom Nortona i Damona napięcie nie spada ani przez chwilę. Edward wciela się w przyjaciela głównego bohatera (Damon), który jest dłużny potężne pieniądze ludziom, którym się zwykle dłużnym być nie chce. Wciąga z powrotem w hazardowy ciąg swojego kumpla, a że jest przebiegły i „śliski” to jednocześnie budzi niechęć, ale i sympatię przez swój niecny charakterek. Fajnie kiedy Norton gra cwaniaków, pasuje do takich ról jak ulał.
Edward u Wesa Andersona gra mistrza skautów Randy’ego Warda, bardzo prostolinijnego i poważnego przywódcę zwiadowców (harcerzy). Jego Randy jest gorliwy i optymistyczny, w takim wydaniu aktora nie widujemy zbyt często. W baśniowym świecie nietuzinkowego reżysera jednak wszystko jest możliwe, podobnie nieszablonową kreację stworzył Norton w Grand Budapest Hotel. Gdyby go w tamtym filmie było nieco więcej z pewnością załapałby się do tego zestawienia.
Norton jako Eisenheim czuje się jak ryba w wodzie. Jego iluzjonista jest charyzmatyczny, tajemniczy, ale też świetnie zagrał uczucie do kobiety z wyższych sfer (w tej roli Jessica Biel). Elektryzująca relację Norton tworzy też z Paulem Giamattim, który wciela się w próbującego go zdemaskować inspektora. Film ten ukazał się w tym samym roku co Prestiż Nolana, ale moim zdaniem to dzieła nieporównywalne i ujmujące iluzję, czy to ekranową, czy „magiczną” w zupełnie inny sposób. A Nortonowi zdecydowanie należą się owacje na stojąco.
Monolog Monty’ego Brogmana przed lustrem jest już absolutnie kultowy, Norton pokazuje w tej jednej scenie tyle emocji i warsztatowej dyscypliny. Ta jedna scena oczywiście filmu nie czyni, ale jest charakterystyczna dla twórczości Spike’a Lee, który od lat słynie ze świetnych społecznych dramatów. Film przedstawia ostatnie 24 godziny dilera narkotyków, który stara pogodzić się z tym, że nie zobaczy świata zewnętrznego przez najbliższych 7 lat. Norton sportretował przestępcę „z ludzką twarzą”, przyznam, współczułem Monty’emu, a jego przemyślenia obijały mi się po głowie, przez długi, długi czas.
Norton portretuje w Birdmanie aktora teatralnego, z którym bardzo ciężko się współpracuje. Ma o sobie bardzo wysokie mniemanie, jest ekscentryczny, i generalnie to udowadnia, że w tym szaleństwie jest metoda. Edward i Michael Keaton znakomicie się w tym słodko-gorzkim obrazie uzupełniają, ich występy ogląda się niczym zapis jakiegoś szalonego przedstawienia teatralnego. Nic dziwnego, że wpadła mu za tą kreację nominacja do Oscara. Zdecydowanie najlepszy występ bohatera artykułu ostatnich lat.
Dramaty sądowe rządzą się swoimi prawami. Początkowo Lęk pierwotny zapowiada się na klasyczny przykład tego gatunku, lecz w pewnym momencie zmienia się w pełnokrwisty thriller właśnie dzięki Nortonowi, który w tym dziele właściwie debiutuje. Jego Aaron Stampler jest oskarżony o zamordowanie miejscowego arcybiskupa, w obrońcę chłopaka wciela się Richard Gere. Gra Nortona utrzymuje widza w ciągłej niepewności aż do samego, zaskakującego finału. Rola Edwarda jest klasyfikowana jako drugoplanowa, ale zdecydowanie aktor swoim występem „kradnie” film.
Oglądanie Nortona z obłędem w oczach to czysta przyjemność. Jego Derek Vinyard to postać, która przechodzi bardzo konsekwentną ewolucję w trakcie trwania fabuły. Vinyard jest przedstawiany jako rasistowski, przerażający i gwałtowny neonazista. Zostaje wysłany do więzienia po brutalnym zabiciu dwóch mężczyzn w ramach wojny gangów (niesławna scena z krawężnikiem). Życie udziela mu kilku brutalnych lekcji, po przemianie próbuje naprostować swojego młodszego brata, lecz jego czyny z przeszłości mają tragiczne konsekwencje. Pierwszoplanowa kreacja Nortona, za którą zdecydowanie powinien dostać Oscara (wygrał Roberto Benigni za Życie jest piękne).
Rewelacyjna adaptacja kontrowersyjnej powieści Chucka Palahniuka zaowocowała kultowym już duetem Norton-Pitt. Bezimienny narrator opowieści to zmęczony konsumpcyjnym stylem życia przeciętny pracownik biurowy, który wraz z poznanym w samolocie mężczyzną zakłada nielegalny klub walki. Norton znakomicie oddał emocje targające bohaterem, jego walkę z samym sobą, szczególnie w finałowej sekwencji. Po dziś dzień ta kreacja uchodzi za sztandarową w dorobku aktora, mam szczerą nadzieję, że holywoodzcy „spece” nie wpadną na pomysł remake’u filmu z inną obsadą, bowiem „Jack” jest tylko jeden!
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe