najlepsze horrory ranking
najlepsze horrory ranking

Najlepsze horrory w historii! Ranking filmów grozy | TOP 50

Najlepsze horrory w historii – Strona 3

Kobieta-diabeł (1964)

Japończycy wiedzą jak robić horrory, Kobieta-diabeł jest jednym z wielu przykładów. Ten mocno niepokojący film dotyka tematykę ludzkiej potworności, w żadnym stopniu nie wstrzymując się przed pokazaniem drastycznych obrazów. Dzięki umiejętnemu wykorzystaniu pracy kamery i scenografii, film jest nie tylko piękny, ale też przerażający i klaustrofobiczny. W tym dziele Kaneto Shindo, akcja dzieje się w średniowiecznej Japonii, podczas krwawej wojny domowej. Dwie wieśniaczki, ukryte na bagnisku porosłym trzciną, mordują żołnierzy rozbitych wojsk i sprzedają ich wyposażenie na ryż. Nie pozostają jednak bezkarne. Mocna pozycja w rankingu ukazującym najlepsze horrory wszechczasów. (PLD)


Koszmar z ulicy Wiązów (1984)

Klasyczny slasher, którzy dał światu postać Freddy’ego Krugera, poparzonego demona o niewyparzonej gębie, w czarno-czerwonym sweterku, kapeluszu oraz rękawicy z ostrzami. Sukces horroru Wesa Cravena nie opiera się wyłącznie na wprowadzeniu nowego złoczyńcy czy połączeniu mściwego ducha i psychopaty, ale przez perfekcyjne wykorzystanie surrealistycznej stylistyki sennego koszmaru i akcję rozgrywającą się w snach bohaterów. (KS)


Krzyk (1996)

Wesa Cravena każdy szanujący się fan horroru znać i nabożnie czcić powinien. Twórca, który już w momencie kręcenia Krzyku miał status twórcy gatunkowi zasłużonego, w 1996 potwierdził swoją wielkość ostatecznie. Dlaczego? Bo Krzyk to film, który doskonale sprawdza się na dwa, wydawałoby się niekompatybilne ze sobą, sposoby. Jest to z jednej strony wyśmienita parodia… gatunku, który sam reprezentuje. Film pełen mrugnięć okiem i żartów „dla tych co kumają temat”. Większość bohaterów, to nastolatki namiętnie oglądajce horrory, które co i rusz wyśmiewają prawidła i schematy rządzące gatunkiem. Z drugiej strony, oglądając film Cravena, nawet przez chwilę nie mamy wątpliwości, że mamy do czynienia z dreszczowcem. Kolejne zbrodnie zaskakują, atmosfera napięcia narasta, a momenty eskalacji brutalności całość tylko podkręcają. Jeśli dodać do tego fakt, że Krzyk stanowi również społeczną satyrę na system szkolnictwa i krwiożerczość mediów to wiemy jedno. Mamy do czynienia, z dziełem spełnionym. (JL)


Lśnienie (1980)

Dla niektórych najlepsze dzieło Stanleya Kubricka, dla innych marna ekranizacja powieści Stephena Kinga, z którego sam pisarz do dziś nie jest zadowolony. Jednak niezależnie od opinii, dziś Lśnienie uznawane jest za klasykę gatunku grozy z jedną z najlepszych ról Jacka Nicholsona. Aktor wciela się tu w głowę rodziny Torrenceów, który podejmuje pracę zimowego stróża hotelu mieszczącego się wysoko w górach, z dala od cywilizacji. Jednak dłuższa izolacja źle na niego wpływa i zamienia życie jego rodziny w koszmar. Sztuką jest nakręcić film, który z każdym kolejnym seansem sprawi, że widz będzie odczuwać jeszcze większą grozę. Długie ujęcia i niepokojąca muzyka sprawiają, że widzowi włosy jeżą się na głowie, a świdrujący wzrok Nicholsona, pełnego obłędu, dodatkowo wywołuje wrażenie, że Jack zaraz nas zaatakuje. Film jest przemyślany i nakręcony do granic perfekcjonizmu. Ani jeden rekwizyt czy malunek nie są tu przypadkowe, dlatego też film jest pełen symboli, ale też niedomówień, przez co fani twórczości reżysera wykreowali teorię spiskową mówiącą o tym, że Kubrick umieścił w nim dowody wskazujące na to, że w hollywoodzkim studiu filmowym, nakręcił pierwsze lądowanie człowieka na Księżycu. (AC)


Martyrs: Skazani na strach (2008)

Teraz coś dla miłośników makabry. To naprawdę krwawa i brutalna historia młodej kobiety, która chce się zemścić na swoich oprawcach, którzy porwali ją i torturowali w dzieciństwie. Francja rządzi na horrorowej mapie świata, a Martyrs z 2008 roku jest na to dowodem. Twórcy filmu sprawdzają, gdzie może leżeć granica ludzkiego cierpienia, a krew pokazują bez najmniejszego przymrużenia oka. Do tego dochodzą poruszane w filmie wątki teologiczne, a festiwal przemocy porusza do głębi. Brutalność jest jedynie środkiem wyrazu, a wydźwięk całości jest niezwykle dojrzały i po prostu mądry. Amerykańskiego remake’u z 2015 roku nawet nie próbowałem ruszyć, żeby nie skalać pamięci o oryginale. Dajcie znać, czy dobrze zrobiłem. (PP)


Mgła (1980)

W dniu setnej rocznicy powstania małego rybackiego miasteczka pojawia się tajemnicza mgła, która niesie ze sobą zemstę i śmierć. Brzmi banalnie, jednak to, co stworzył Carpenter, do dziś wzbudza ogromny szacunek u fanów kina grozy. Reżyser kieruje się w filmie zasadą, że najbardziej przeraża to, czego nie widać i trafił w dziesiątkę. Zamiast przerażających potworów mamy tu ledwo dostrzegalne zarysy postaci w gęstej, białej mgle, które niezwykle mocno wpływają na wyobraźnię widza. Carpenter nie spieszy się z opowiedzeniem historii. Powoli buduje napięcie oraz mroczną, niepokojącą atmosferę z doskonałą muzyką w tle. Sposób ukazania scen z godziny duchów, z narracją dziennikarki radiowej, które przeplatają się z serią niewytłumaczalnych zjawisk w miasteczku, jak i finał opowiadanej historii, są nie tylko unikalną estetyką reżysera, ale również ucztą dla oczu, które potrafią docenić prawdziwe arcydzieło filmowe. (AC)


Martwe Zło

Ta pozycja zasługuje na to, aby każdy we własnym zakresie zdecydował, która część Martwego Zła czy też jego remake, tutaj umieścić. Jedni są zakochani w pierwszym filmie Sama Raimiego z 1981 roku, inni w Martwym Źle 2, który jest jeszcze bardziej szalony niż oryginał, ma lepiej rozbudowaną fabułę i z jeszcze większym impetem ketchup leje się na wszystkie strony. Inni kochają Armię Ciemności, z niezapomnianą walką w studni, armią kościotrupów maszerujących na wojnę, czy kultową sceną w młynie, w której Ash obcina sobie rękę. I wreszcie mamy świetnie wykonany remake z 2013 roku, któremu może i brak uroku, czarnego humoru i szaleństwa z oryginału, ale za to potrafi przerazić widza, potrafi być obrzydliwy i jest istnym hołdem dla oryginału, w którym Alvarez zostawił pełno smaczków dla fanów oryginału. Tym bardziej pozostawiamy Wam wolną rękę w wyborze, gdyż oprócz Armii Ciemności, będącej bezpośrednią kontynuacją Martwego Zła 2, w której obserwujemy, jak Ash przenosi się do średniowiecza i chcąc wrócić do swojego świata musi wyruszyć po księgę umarłych, to w pozostałych filmach, trzon historii pozostaje niezmienny. Nastolatki przyjeżdżają do domku w lesie, gdzie odnajdują przeklętą księgę. Dla żartów czytają z niej dziwny tekst i niechcący przywołują zło. (AC)


Nawiedzony Dom (1963)

Pierwsza ekranizacja powieści Shirley Jackson, idealna dla osób lubiących stare horrory. To subtelna, lecz mroczna opowieść o naukowcu i dwóch kobietach, przybywających do opuszczonej posiadłości, która rzekomo jest nawiedzona. Początkowo niewinny eksperyment, który miał potwierdzić istnienie zjawisk paranormalnych, przeradza się koszmar. W filmie wykreowana została niezwykła tajemniczość i niepokojąca atmosfera, które sprawiają, że z dużą dozą niepewności oglądamy dalsze sceny horroru, zastanawiając się, czy rzeczywiście dom jest nawiedzony, czy może to wszystko dzieje się tylko w głowach bohaterów? (AC)


Noc żywych trupów (1968)

Oto produkcja, której nie mogłoby zabraknąć na liście tego typu. Prawdziwy kultowy klasyk, prekursor i inspiracja dla innych filmów- w reżyserii George’a A. Romero. Ten film w latach 60-tych zredefiniował gatunek horrorów, dając widzom solidną porcję strachu, nie tracąc przy tym na innych elementach filmu, takich jak scenariusz i klimat. Noc żywych trupów tworzony był w trudnych czasach dla amerykańskiego społeczeństwa, a te trudności zostały przeniesione na ekran w postaci błyskotliwego komentarzu społecznego, nie jest to tylko niskobudżetowy horror klasy B.  Absolutnie każdy powinien odhaczyć sobie ten klasyk z listy filmów do obejrzenia. (PLD)


 Noroi (2005)

Tak powinno się tworzyć filmy w konwencji found footage. Noroi to jeden z lepszych horrorów dokumentalizowanych i zdecydowanie obowiązkowa pozycja dla fanów azjatyckiego kina grozy. Niesamowicie realistyczny i świetnie zagrany. Mamy tu od początku do końca świetnie zachowany klimat, wolno rozgrywającą się historię, której towarzyszy odpowiednio budowane napięcie oraz małomiasteczkowe zabobony, które bardzo szybko wpływają na wyobraźnię widza. Bohaterem produkcji jest japoński dziennikarz, który bada na pozór niepowiązane ze sobą zjawiska paranormalne. Jednak gdy ludzie zaczynają umierać w niewyjaśnionych okolicznościach, mężczyzna odkrywa, że wydarzenia te związane są z legendą pradawnego demona. (AC)

Redaktor

Miłośniczka kina nowej przygody, komedii i filmów gangsterskich. Zakochana w miłosnej trylogii Linklatera, La La Land, Ostatnim Mohikaninie, Szklanej pułapce i Drive. Najlepsze seriale? Przyjaciele, Młody Papież, The Wire, Buffy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

chuje! nie ma 50 horrorów!

Ktoś pisze:

Brawo ty.

fajny pisze:

W tym roku było kilka fajnych premier, np. świeżutki „Doktor Sen”, czy też „Midsommar. W biały dzień”. Z nieco starszych polecam „Uciekaj”.

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?