Najlepsze horrory w historii – Strona 2
Film urzekł nie tylko Akademię Filmową, która nagordziła go trzema Oscarami w kategoriach za najlepszą charakteryzację, kostiumy oraz montaż dźwięku, ale również widzów na całym świecie. Historia opowiada o księciu Draculi, który wyrusza z Transylwanii do Londynu, by odnaleźć Minę, reinkarnację jego zmarłej żony Elizabeth. Nażeczony dziewczyny, Jonathan Harker, będzie musiał stawić czoła potworowi, by uratować swoją ukochaną. Ekranizacja książki Brama Stokera o istocie żywiącej się ludzką krwią w wykonaniu Francisa Forda Coppoli urzeka przede wszystkim od strony wizualnej, tworząc z niej upiorną baśń dla dorosłych. Coppola po raz kolejny w swoim obrazie uromantycznia postać, do której tak naprawdę przez cały seans powinniśmy odczuwać grozę. Mimo iż oglądamy horror, mimo atmosfery grozy trwającej przez cały film, jest to przede wszystkim opowieść o miłości – o utraconym uczuciu i próbie jego ponownego wskrzeszenia. Z kolei Gary Oldman swoją wspaniałą grą aktorską dodatkowo potęguje ten odbiór i sprawia, że chętnie do tego dzieła powracamy. (AC)
Dziecko Rosemary to prawdopodobnie najsłynniejszy film Polańskiego, który eksploruje jego największą artystyczną obsesję. Analizuje ludzką psychikę na poziomie, gdzie to co realne miesza się z tym co urojone (a może nadnaturalne?). Cały fenomenalny koncept filmu zasadza się na tym, że reżyser zestawia ze sobą sceny i sytuacje, które mogą być interpretowane na co najmniej dwa sposoby. Chociażby dziwaczny deser od sąsiadki, a potem tajemniczy sen z diabłem w roli głównej. Dla niektórych to będzie zwykły akt uprzejmości i równie zwykły koszmar. Jednak nie dla Rosemary (oraz części widzów przy okazji!). Dla niej to jednoznaczny znak opętania. Dalej, tajemniczych, ale wciąż niejednoznacznych symptomów jest więcej. Czy sąsiedzi są tylko ekscentryczni, czy może kryją złe zamiary? Czy mające się narodzić dziecko jest synem diabła? Ze sceny na scenę atmosfera niepewności się nakręca, kolejne sceny stawiają kolejne pytania o obsesję matki w ciąży. Najlepsze w tym wszystkim jest jednak to, że niemal zawsze seans w większym gronie kończy się podziałem na dwa obozy. Tych którzy przyjmują perspektywę Rosemary i tych uważających ją za wariatkę. (JL)
Tego filmu grozy nie mogło zabraknąć na liście, która przedstawia najlepsze horrory wszechczasów. Reżyser William Friedkin w nominowanym do Oscara w dziesięciu kategoriach, w tym najważniejszej – za najlepszy film – ukazał prawdziwą filmową potęgę egzorcyzmów i stanowi wzorzec z Sevres filmowych opętań. Zarazem przerażający film i traktat filozoficzno-teologiczny. Mamy tu pojedynek dobra ze złem zakończony niejednoznacznym finałem, interesujących bohaterów targanych wątpliwościami i kryzysem wiary, różne możliwości ścieżek interpretacyjnych oraz walory czysto rozrywkowe w postaci dobrze starzejących się praktycznych efektów specjalnych, słynnej charakteryzacji i wielu zapadających w pamięć kultowych scen. (KS)
Jeden z najlepszych filmów o egzorcyzmach i produkcja, po której będziesz bał się zasnąć. Historia oparta na prawdziwych wydarzeniach, które miały miejsce w Niemczech, w latach 70. ubiegłego wieku, zostaje przeniesiona do lat współczesnych w USA. Opowiada o księdzu oskarżonym o nieumyślne spowodowanie śmierci tytułowej studentki, w wyniku przeprowadzonych egzorcyzmów, a proces sądowy przeplata się z retrospekcjami ukazującymi historię opętanej. To nie tylko świetny straszak, ale również opowieść, starająca się zakwestionować poczytalność dziewczyny oraz katolickie zabobony. Efekty specjalne i gra aktorska Jennifer Carpenter sprawiają, że film jest niezwykle realistyczny, a niektóre sceny przez długi czas będą śniły się Wam po nocach. Scenariusz jest niezwykle oryginalny i do samego końca trzyma w napięciu. (AC)
I znów Francja, i znów festiwal niczym nieskrępowanej, naprawdę dostanie oddanej przemocy, w sam razu dla fanów torture porn. Kiedy grupka uciekających z Paryża złodziei trafia do motelu prowadzonego przez Neonazistów-kanibali, możemy spodziewać się hektolitrów krwi. Całość smakuje (!) zaskakująco dobrze, na pewno lepiej niż Hostel i jemu podobne dzieła. Gdzieś w tle majaczy społeczny komentarz na temat polityki, który może być aktualny nawet i dziś, kiedy do głosu powoli dochodzi skrajna prawica. Podobnie jak w Martyrs, wszystko jest tu śmiertelnie poważne. Trójca bezkompromisowych, współczesnych francuskich gore horrorów musiała znaleźć się na liście i właśnie to robi, wraz z Frontier(s). (PP)
O takich filmach ciężko opowiadać z perspektywy dzisiejszej. A jednak próbujemy! Niemal stuletni już Gabinet doktora Caligari jako pełnoprawny film grozy dziś już się nie obroni. Jeśli jednak zawiesimy niewiarę, poznamy kontekst i w jakimś stopniu wkręcimy w klimat filmu Wiene’a to dość szybko zrozumiemy, że trzeba oddać królowi co królewskie. Obraz powstał, kiedy kino jeszcze raczkowało. Przyjmując tę perspektywę widać jak wiele motywów, które Gabinet… do kina wprowadził, w kinie grozy pokochało i wykorzystuje do dziś. Tak jest chociażby z postacią samego Caligari – ogarniętego obsesją naukowca-manipulatora, który czyni zło z przyczyn trudnych do zrozumienia przez innych. Takich elementów można tu wyłapać więcej. Wprowadzenie postaci zabójcy-naśladowcy, nadanie śledztwu motywacji prywatnych czy przerażający szpital psychiatryczny to niektóre z nich. Ale Gabinet doktora Caligari warto rozpatrzeć nie tylko „historycznie”. Kilka elementów może intrygować do dziś. Tak jest chociażby z ręcznie rysowaną, celowo odrealnioną scenografią, która nadaje atmosfery surrealizmu i bierze historię w pewien nawias. Warto również nie zapominać o wciąż nieźle broniącym się twist-offie na koniec. (JL)
Dzieło szwedzkiego reżysera Ingmara Bergmana to otwarty na interpretacje horror, zawierający wiele obrazów, które będą nawiedzać widza nie tylko podczas seansu. Dotyka wątków funkcjonowania artystów w społeczeństwie oraz trudnych relacji osób w związku. Opowiada o malarzu, który podczas spędzania wakacji ze swoją żoną zaczyna doświadczać tajemniczych wizji i halucynacji, co zaczyna komplikować ich relacje. (PLD)
Kiedy słyszymy trzy nazwiska: John Carpenter, Jamie-Lee Curtis i Michael Myers wszystko staje się jasne, a rekomendacje zbędne. W Halloween znajdziemy wszystkie elementy, które tygrysy lubią najbardziej. Ucieczka z psychiatryka? JEST! Tajemniczy zabójca w creepy masce? Odhaczony! Nieświadome zagrożenia, rozpiszczane nastolatki z amerykańskich przedmieść? Również są na miejscu aby ponieść rychłą śmierć! I choć brzmi to trochę jakby za robienie horroru wziął się niekwestiowany dziś król oryginalności – Michael Bay – to uwierzcie (oczywiście Ci co widzieli już to wiedzą) sprawdza się to wyśmienicie. Carpenter miał estetykę horroru w żyłach. Wiedział, że nie oryginalnością scenariusza jeży się widzom włosy na plecach, a atmosferą zagrożenia i klimatem. I to właśnie robi. Długo wprowadza atmosferę zagrożenia, straszy nieznanym. Czy wspominałem już o kultowym motywie muzycznym? Nie? No to jest jeszcze ten słynny, skomponowany przez Carpentera pianinkowy motyw. Niby katowany w koło przez pół filmu, ale… no też się sprawdza. (JL)
Do zestawienia przedstawiającego najlepsze horrory w historii trafia też adaptacja książki Falling Angel opowiada o prywatnym detektywie postawionym przed najtrudniejszą sprawą w jego karierze- zaginięcie gwiazdy popu. Z pozoru zadanie brzmi banalnie, jednak wszystkie osoby posiadające informacje giną w niewyjaśnionych okolicznościach, a w całą sprawę zdaje się być zamieszana sekta. Ten spektakularny horror świeci pod względem scenariusza, gry aktorskiej, reżyserii i kinematografii. Idealny montaż, fascynująca fabuła trzymająca naszą uwagę przez każdą sekundę filmu oraz perfekcyjny występ Mickeya Rourke w roli głównej sprawiają, że ten film z pewnością zasługuje na uwagę. (PLD)
Napisany i nakręcony przez Clive’a Barkera Hellraiser – Wysłannik piekieł dał początek jednej z najbardziej charakterystycznych postaci w historii kina grozy. Pinhead, przywódca pokręconych do granic możliwości Cenobitów, ma apetyt na ludzkie dusze, uwielbia sadomasochizm i jest demonicznym wcieleniem zła. Prawda, że fajnie? Dorzućcie do tego naprawdę obleśne, praktyczne efekty specjalne i mamy hit, do którego chce się wracać. Szkoda tylko, że produkcja doczekała się ośmiu sequelu (dziewiąty w przygotowaniu), które stopniowo zaniżały loty. Niemniej jednak, pierwsza część do ponadczasowy klasyk, którego nie wypada nie znać. (PP)
chuje! nie ma 50 horrorów!
Brawo ty.
Shity
W tym roku było kilka fajnych premier, np. świeżutki „Doktor Sen”, czy też „Midsommar. W biały dzień”. Z nieco starszych polecam „Uciekaj”.