TOP 10 najlepszych filmów w reżyserii Gusa Van Santa

Sześćdziesiąte trzecie urodziny świętuje dziś dwukrotnie nominowany do Oscara amerykański reżyser Gus Van Sant. To jeden z najbardziej fascynujących głosów we współczesnym kinie, a zarazem artysta nieprzywiązujący najmniejszej wagi do hollywoodzkich konwenansów. Van Sant, podobnie jak bohaterowie jego dzieł, jest odszczepieńcem, kręci filmy takimi, jakimi zobaczyć chcą je miłośnicy awangardy i minimalizmu – a więc rozmiłowani w kinie niezależnym outsiderzy. Na poniższej liście, skupiającej dziesiątkę najlepszych pozycji w filmografii artysty, nie znajdziecie kasowego „Buntownika z wyboru”, który choć poziomem wykonania nie odstaje znacznie od reszty tytułów reżysera, zdaje się odstawać od nich duchowo. Niecierpliwie wyczekując polskiej premiery ostatniego, kontrowersyjnego filmu Gusa Van Santa, „The Sea of Trees”, zapraszamy do lektury!

10. „Restless” (2011)

http://www.btlnews.com/wp-content/uploads/2011/09/LR-Restless-2.jpg

„Restless” przypomina po trosze komediodramat Hala Ashby’ego, „Harolda i Maude”. Oto zafascynowany pogrzebowym ceremoniałem nastolatek powoli zakochuje się w dziewczynie odliczającej swoje ostatnie dni pośród żywych. Mimo pewnych podobieństw do klasyku lat 70., obraz pozostaje jednak świeży, w pełni oryginalny. Duża w tym zasługa Jasona Lew i jego wiarygodnego, nietuzinkowego scenopisarstwa, lecz nade wszystko samego Van Santa. Skąpaną w jesiennej melancholii historię życia i śmierci reżyser postanowił przedstawić jako płomienny romans. Choć wzruszający, „Restless” nie jest łzawym melodramatem. Przeciwnie – do świata przedstawionego przemyca magiczny optymizm kina fantasy, a okazjonalnie zakrawa nawet na przewrotną komedię romantyczną. Lew i Van Sant spełnili swoją misję: film, zgodnie z tytułem, przypomina niespokojny sen – zresztą taki, z którego nie chcemy się wybudzić. Ciężko byłoby wskazać cieplejszy obraz miłości walczącej ze śmiercią.

9. „Zła noc” (1986)

http://emanuellevy.com/wp-content/uploads/2014/03/mala_noche_6_gus_van_sant.jpg

Pierwszy pełnometrażowy film Van Santa, a jednocześnie jedno z jego najszczerszych dzieł. Historia miłości, odrzucenia, nieprzytomnego pożądania, obsesji. „Mala Noche”, polskim widzom znana jako „Zła noc”, nie jest jednak celuloidową arią namiętności; co więcej, wyróżnia się wyjątkową beznamiętnością. Przyglądamy się klęsce głównego bohatera, który zatraca się w gorączkowym pragnieniu bycia kochanym. Grany przez Tima Streetera protagonista nie płonie żądzą, a żądaniem; wierzy, że może kupić miłość innego mężczyzny. Niezdolny do racjonalnego myślenia, pozostaje na pastwę wilków w owczej skórze. Walt Curtis to postać wspaniale dwuznaczna: absolutnie oddana obiektom swych niezdrowych westchnień, lecz zarazem traktująca mężczyzn jak obiekty seksualne, tyleż inteligentna, co naiwna. W „Złej nocy” po oczach bije surowy realizm oraz umiłowanie do outsiderów, mające stać się cechami typowymi dla twórczości reżysera. Olbrzymim atutem filmu są brudne, zurbanizowane zdjęcia autorstwa Johna J. Campbella.

8. „Narkotykowy kowboj” (1989)

http://www.bfi.org.uk/sites/bfi.org.uk/files/styles/full/public/image/drugstore-cowboy-1989-001-00m-vpp-burroughs-with-dillon.jpg?itok=msp6G4f6

„Narkotykowy kowboj” – spojrzenie na losy uzależnionych od narkotyków młodych Amerykanów – to zdaniem wielu najlepszy film Gusa Van Santa. Wiarygodny i przejmujący obraz najwięcej zawdzięcza swoim aktorom, mistrzowsko prowadzonym przez reżysera. Ogrom talentu przejawiają Matt Dillon i Heather Graham. Dla Graham rola skłóconej z życiem nastolatki okazała się przymiarką do genialnego występu w podobnym duchowo dramacie „Boogie Nights”. Dillon tworzy kreację pełną paradoksów – równie ambiwalentną jak Walt Curtis ze „Złej nocy”. Jego Bob Hughes robi co może, by wyrwać się ze szponów uzależnienia i znaleźć odkupienie, lecz nie tylko nie potrafi zerwać z nałogiem, ale i pogrąża się w nim coraz bardziej. „Narkotykowy kowboj” zachwyca również oprawą wizualną. Przestrzeń filmową przedstawiono w zróżnicowanych formatach Super 8 mm oraz 35 mm. Zabieg ten nadał filmowi cechy surrealizmu, ukazując świat widziany z perspektywy narkomana w karykaturalnym zniekształceniu.

7. „Gerry” (2002)

http://offscreen.com/images/made/images/articles/_resized/00-Gerry-lyingdown-crop_1000_420_90_c1.jpg

Powodów, dla których przodującą rolę w „Gerrym” powierzono Caseyowi Affleckowi, może być wiele, a jednym z nich z pewnością jest samo nazwisko aktora. Gwoli uściślenia: sławniejszy brat Caseya, Ben, wystąpił we wcześniejszym filmie Van Santa, „Buntowniku z wyboru”. Ben Affleck nie jest najzdolniejszym aktorzyną i bardziej „Buntownikowi” zaszkodził, niż mu pomógł, osłabiając nieco ogólną kondycję obrazu. Casey, dla odmiany, posiada duże pokłady talentu – tak dramatycznego, jak i komediowego, co udowodnił w wielu swoich filmach. „Gerry” jest jednym z nich. Film poniósłby fiasko, gdyby nie obsadzono w nim błyskotliwych aktorów. To jedno z najbardziej minimalistycznych dzieł w dorobku reżysera i prawdopodobnie we współczesnym kinie artystycznym. Znakomitą część projektu stanowią długie, często wyzbyte z dialogów ujęcia zacisznych pustyń. Kamera niespiesznie fotografuje otaczającą przyrodę, nadając kadrom naturalistyczny charakter. Rozmowy między bohaterami, także naturalne, opierają się z kolei na sztuce improwizacji w wykonaniu Afflecka i partnerującego mu Matta Damona. Obaj wykonawcy spisują się na medal, mówiąc wiarygodnie i bezpretensjonalnie, a ich gra aktorska pozostaje adekwatna do poziomu dialogowej improwizacji. Poza kunsztem aktorów uwagę zwraca, oczywiście, reżyseria Van Santa. „Gerry” czaruje minimalnym użyciem środków wyrazu, cichym introwertyzmem, który wzbudza jak najbardziej ekstrawertyczne uczucia.

6. „Psychol” (1998)

http://screenrobot.com/wp-content/uploads/2014/04/psycho-vince-vaughn.jpg

Wielu z Was obecność remake’u „Psychozy” w zestawieniu typu „the best of” uzna za kiepski dowcip. A jednak „Psychol” Gusa Van Santa, choć ogólnym poziomem wykonania ustępuje filmowemu pierwowzorowi, to ustępuje mu w nieznacznym tylko stopniu. Projekt utonął w morzu niepochlebnych recenzji, mimo iż wcale na to nie zasłużył. Uwagę przykuwa konsekwencja, z jaką Van Sant odnosi się do „Psychozy”. Fakt, że reżyser nakręcił „Psychola” jako drobiazgowe odwzorowanie thrillera Hitchcocka, nie jest wystarczającym powodem, by okrzykiwać jego film plagiatem. „Psychol” to hołd złożony przez kinematograficznego geniusza innemu geniuszowi, pomnik postawiony jednemu z najlepszych dreszczowców w historii X muzy. Film nie tylko wygląda równie dostojnie jak jego prototyp, ale i jest wzbogacony o garść wspaniale surrealistycznych, arthouse’owych scen, które zapierają dech w piersi. Bardziej konserwatywni fani Hitchcocka obwołują obraz Van Santa materialistyczną zbrodnią. Jeśli „Psychol” ma być nazywany jakimkolwiek wykroczeniem, to niech pozostanie przewiną uczynioną z miłości – miłości do kina. „Tę zbrodnię popełniono z czystej pasji, nie na rzecz jakiegokolwiek zysku”, jak powiedział jeden z bohaterów „Psychozy”.

5. „Szukając siebie” (2000)

http://www.liveforfilm.com/wp-content/uploads/2017/02/finding-forrester.jpg

Niedaleki kuzyn „Buntownika z wyboru”, bardzo do niego podobny, lecz z barwniejszą parą bohaterów pierwszoplanowych. Obsadzeni w rolach głównych Sean Connery i Rob Brown wcielają się w postaci wyalienowanego pisarza oraz koszykarza z ambicjami literackimi. Ich gra aktorska to pokaz wirtuozerii. Między weteranem kina z pięćdziesięcioletnim doświadczeniem zawodowym a szesnastoletnim debiutantem nie dostrzegamy ani barier pokoleniowych, ani dysharmonii w interpretacji scenariusza. Aktorzy działają w komitywie, wspólnie kreując jedną z bardziej fascynujących ekranowych par minionych lat.

4. „Za wszelką cenę” (1995)

https://i2.wp.com/www.polarimagazine.com/wp-content/uploads/2012/09/To-Die-For1.jpg

Długie nogi Nicole Kidman, porywająca rola drugoplanowa Joaquina Phoeniksa, inteligentny scenariusz – powodów, dla których „To Die For” trzeba zobaczyć, jest wiele. Ten satyryczny komediodramat, historia drogi zdeprawowanej dziennikarki do sławy, smaga jankeską kulturę z sadomasochistyczną przyjemnością. Groteska skupia się głównie wokół obsesji Amerykanów na punkcie telewizji i żądzy rozgłosu. Spojrzeniu Van Santa na podjęty temat nie brakuje ani dramatyzmu, ani poczucia humoru, a morały płynące z jego filmu pozostają aktualne po dziś dzień. Kidman, poza zgrabnymi nogami, pokazała też kawał talentu, rzucając świat kina na kolana. Dziwi fakt odrzucenia obrazu z selekcji Festiwalu w Cannes w 1995 roku.

3. „Obywatel Milk” (2008)

http://1.fwcdn.pl/ph/52/40/465240/120362.1.jpg

Nominowany do ośmiu Oscarów film biograficzny, który w mgnieniu oka urósł do rangi klasyku kina LGBT. Sean Penn, w typowym dla siebie stylu, nie tylko stworzył kreację Harveya Milka, ale i Milkiem się stał. Jako pierwszy otwarcie homoseksualny polityk i aktywista społeczny Penn wzrusza, hipnotyzuje, uwodzi. Widz staje się niewolnikiem aktora, uważnie przygląda się choreografii jego ciała, słucha i analizuje każde padające z jego ust słowo. Nie tylko dlatego, że znany z występu w „Rzece tajemnic” Penn to najszlachetniejszy przedstawiciel aktorskiego Olimpu. Sylwetka Penna stała się miejscem zmartwychwstania Harveya Milka, a przestrzeń kadru – polem jego szczytnej, pośmiertnej walki o prawa mniejszości seksualnych. „Obywatel Milk” nie jest najbardziej osobistym filmem Gusa Van Santa, bo i nie został przez niego napisany. Mimo to, jak na ironię, z życiorysem artysty wiąże się w wielu aspektach. Reżyserię Van Santa cechuje tęgość emocjonalna oraz niezwykle silny przekaz. „Milk” to kino zaangażowane i angażujące.

2. „Słoń” (2003)

https://i.ytimg.com/vi/PcZJjINpZwc/maxresdefault.jpg

Druga po „Gerrym” odsłona „Trylogii Śmierci” Van Santa. Tłem przedstawionych w filmie wydarzeń była głośna strzelanina w Columbine High School w Kolorado. Zabójstwa kolejnych niewinnych postaci mrożą krew w żyłach. Poznajemy kilka godzin z życia bohaterów, przyglądamy się ich codziennym czynnościom, ich szkolnej monotonii. Niespodziewanie nastolatki zaczynają ginąć w dramatycznych okolicznościach. Reżyser nijak nie przygotowuje nas na te sceny; wrzuca nas na głębokie wody kolejnej amerykańskiej masakry. Choć można odnieść inne wrażenie, „Słoń” nie stanowi krytyki powszechnego dostępu do broni palnej w USA. To sugestywny i nieszablonowy portret grupy nastolatków – tych najprzeciętniejszych, jak i bardziej niezwykłych, ciut zbyt ekscentrycznych. Minimalizm filmu bije na głowę subtelność jakiejkolwiek innej pozycji w filmografii Van Santa. Statyczne, kamienne ujęcia potrafią trwać tu po kilka minut, a ruch kamery najczęściej ogranicza się do leniwego podążania za bohaterami. Wydarzenia powoli prowadzące do szokującego finału przepojone są natomiast elektryzującym napięciem. Świadomie czy nie, Van Sant nakręcił film, który postawić można obok najwyższej klasy thrillerów. Jego projekt dreszczowcem jednak nie jest. To wstrząsający i stonowany zarazem dramat, który nie zadaje sobie nawet trudu odpowiedzi na cisnące się na usta, ważkie pytania. Bo niektóre tragedie powinno się przemilczeć.

1. „Moje własne Idaho” (1991)

http://res.cloudinary.com/sagacity/image/upload/c_crop/c_limit,w_1080/v1396781886/my-own-private-idaho_ohltjp.jpg

Skromny, niskobudżetowy film artystyczny, który przeszedł do historii kina. Nie zarobił wiele, jak również nie został uhonorowany najbardziej prestiżowymi nagrodami; mimo to wśród miłośników śmiałej celuloidowej awangardy uchodzi za niedościgniony majstersztyk. Van Sant wyczarował w tym ekscytującym filmie niesamowity świat, w którym o miłość i szczęście walczy się do utraty tchu, nie bacząc na przeciwności losu. Jego intymny scenariusz, luźno oparty na utworach Szekspira, jest pełen poezji, którą aktorzy (m. in. bezbłędni River Pheonix i Keanu Reeves) cytują z żarem w oczach. „Moje własne Idaho”, zachwycający miks kina drogi, filmu psychologicznego oraz kuriozalnego, przygodowego dramatu, to bez wątpienia największe osiągnięcie w długiej filmografii reżysera, jedno z arcydzieł kinematografii.

Stały współpracownik

Autor bloga HisNameIsDeath.wordpress.com

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?