Podobnie jak przy One Tree Hill – gdyby ktoś powiedział mi, że stanę się fanem serialu o czterech kurach domowych, mógłbym mu delikatnie mówiąc nie uwierzyć. Tymczasem przygody Susan, Lynette, Bree i pięknej Gabrielle mają absolutnie wszystko co potrzebne, by kompletnie uzależnić widza – zagadkę kryminalną, odpowiednią dozę dramaturgii, a także ogromną dawkę szalonego humoru: zarówno słownego, jak i sytuacyjnego. Są tu rozstania i powroty, dorastające dzieciaki, dramatyczne zgony i nieobliczalni sąsiedzi. Aż trudno uwierzyć, że tak dużo dzieje się przy z pozoru spokojnej Wisteria Lane. Ale chciałbym tam zamieszkać, chociażby po to by mieć szansę zobaczyć kiedyś opalającą się Gabrielle, czy Susan w samym ręczniku, stojącą przed zatrzaśniętymi drzwiami… Niech żyją Desperate Housewives! (PP)
Prześmiewczych kreskówek dla dorosłych trochę jest, że wspomnę chociażby Miasteczko South Park czy American Dad, ale żadna z nich nigdy nie przybliżyła się poziomem humoru do Family Guy’a. Stworzone przez Setha McFarlane’a dzieło utrzymuje się na antenie od 1999 roku i jest obrazoburczym komentarzem do współczesnej rzeczywistości, nie znającym absolutnie żadnych świętości. W krótkich skeczach dostaje się absolutnie wszystkim – Bogu, politykom, celebrytom. Każde istotne na świecie wydarzenie czy trend prędzej czy później trafi do tego serialu, by Peter Griffin z rodziną mogli je mniej lub bardziej bezpośrednio wyszydzić. Poziom abstrakcyjnego absurdu, graniczącego z głupotą, osiąga tu po prostu apogeum. Nawet członkowie ekipy Monty Pythona nie byli tak szaleni, jak scenarzyści Głowy rodziny. Pod płaszczykiem idiotyzmu można czasem odnaleźć nawet jakiś morał, ale nie oszukujmy się: wszyscy oglądamy Family Guy’a, żeby się śmiać. I śmiejemy się tak od blisko dwóch dekad, bo twórcom wciąż nie brakuje tematów, które można wziąć na tapet. (PP)
Zobacz również: TOP 50: Najlepsze filmy historyczne
Bijący rekordy popularności serial na podstawie powieści George’a R. R. Martina nie dobiegł jeszcze końca, ale nie mogło zabraknąć go w tym zestawieniu. Ciężko znaleźć przykład serialu, który byłby otoczony tak wielką machiną promocyjną, jak właśnie produkcja HBO. W teorii można powiedzieć, że zdecydowano się tu zagrać na najniższych instynktach. Niemal w każdym odcinku roi się od przemocy, seksu i walki o władzę. Dziś takich seriali nie brakuje, ale to Gra o Tron jako pierwsza stała się aż takim fenomenem. Kilku aktorom dała międzynarodową popularność, ponadto serial stał się najczęściej ściąganym programem telewizyjnym w historii, a ilość for fanowskich i teorii spiskowych dotyczących potencjalnego zakończenia w internecie jest całe mnóstwo. Największym problemem Gry o Tron jest jednak to, że ci, którzy z początku cieszyli się z niego najbardziej, czyli fani powieści Pieśń Lodu i Ognia, na podstawie której powstał serial, teraz są tym dziełem często najbardziej zirytowani. Nie brakuje głosów, że gdyby nie serial, saga książkowa już dawno zostałaby ukończona, tymczasem serial zdążył już dogonić materiał książkowy.(PS)
House of Cards jest pierwszą produkcją od Netflixa i zarazem fundamentem, na którym wybudowana została dzisiejsza popularność platformy. Witajcie w Waszyngtonie, stolicy nie tylko USA, ale też amerykańskich przekrętów, politycznych gier i znieprawionej dyplomacji. Naszym przewodnikiem po tym z pozoru eleganckim mieście jest Frank Underwood, kongresmen, który w akcie zemsty nie cofnie się przed niczym, aby osiągnąć zaplanowany cel – zdobycie władzy. Stajemy się zatem świadkami jego wspinania się po drabinie amerykańskiego elektoratu wedle starej zasady „po trupach do celu”. Frank w swojej drodze na prezydencki fotel z gracją prezentuje nam różnorodny wachlarz brudnych zagrań nierzadko łamiąc czwartą ścianę w przerwach między kolejnymi pionkami do zbicia. W jego poczynaniach pomaga mu równie bezlitosna i nieustępliwa, współczesna wersja Lady Makbet – Claire. Myślicie pewnie sobie, że polityczny serial pełen niezrozumiałego żargonu nie przypadnie Wam do gustu… Zmienicie zdanie, jak tylko po House of Cards sięgniecie. (DD)
Wielu uważa ten serial za bardziej współczesną wersję Przyjaciół, złośliwi posądzają nawet twórców o mały plagiacik… Grupa znajomych, spotykających się na co dzień w knajpce? Brzmi znajomo? Nawet jeśli, to nie szkodzi. Serial to ciepła i przezabawna, bystra opowieść o przyjaźni i miłości, która tak samo jak Przyjaciele będzie bawić widzów latami i będzie oglądana raz za razem. „Legend…wait for it…dary!” Barney’a Stinsona przeszło już do historii, nie wspominając o „when I’m sad, I stop being sad and be awesome instead„. Historia „poznawania matki” jest opowiadana przez bohatera opowieści, Teda Mosby’ego swoim dzieciom. Zabiera mu to co prawda dziewięć sezonów, ale czasu spędzonego nad tym serialem nikt nie pożałuje. (AB)
Jeśli jest w świecie kina i telewizji jest coś pewnego to to, że jeśli Steven Spielberg oraz Tom Hanks wezmą się za produkcję wojenną, będzie to coś wielkiego. Po sukcesie Szeregowca Ryana, panowie wraz z HBO stworzyli pełne rozmachu 10-odcinkowe arcydzieło, bezpardonowo uderzające widza realizmem i brutalnością II wojny światowej. Jego bohaterami są zwykli obywatele postanawiający ruszyć na front. Z kolejnymi epizodami jesteśmy świadkami poważnych zmian jakie zachodzą w ich psychice. Wrażenia widza potęgują zdjęcia kręcone z ręki, dynamiczna praca kamery, przez co sami możemy poczuć się jednymi z Kompanii. Doskonałym dopełnieniem makabrycznych obrazów stały się wywiady ze starszymi już weteranami, które pojawiają się na początku każdego epizodu. Kompania Braci jest ostatecznie wspaniałym miniserialem stworzonym z niebywałym rozmachem, pozostającym w pamięci na długo. (DD)
Zapewne spodziewaliście się tej pozycji na liście równie mocno, co hiszpańskie inkwizycji. I słusznie, bo piątka brytyjskich megakomików (John Cleese, Terry Jones, Graham Chapman, Eric Idle oraz Michael Palin) to bezapelacyjna światowa czołówka na liście największych inteligentnych „rozśmieszaczy” (a żeby hiszpańska inkwizycja nie dobrała mi się do skóry dodam, że krąży fama, iż nie znajdziecie większych śmiałków w tej dziedzinie). Groteska, kultowe teksty i skecze, a przede wszystkim kwintesencja brytyjskiego humoru. Tego wszystkiego i jeszcze więcej można się spodziewać po Latającym Cyrku Monthy Pythona. (PS)
Zobacz również: Legion – recenzja 1. sezonu
Jako redaktor prowadzący tego działu, nie mogłem wprost nie wcisnąć jednego z moich ukochanych faworytów. To w praktyce serial psychologiczno-fantastyczny na podstawie komiksu z domieszką przeróżnych konwencji. Legion jest zasadniczo złożeniem tego, co najbardziej lubię w tego typu widowiskach: genialna muzyka, popisowe aktorstwo (w Gościu już coś zaiskrzyło, ale dopiero po tej roli pokochałem Dana Stevensa), złożona fabuła, która nie traktuje widza jak idioty i kompletnie pokręcona, schizoidalna fabuła. Z całym szacunkiem do seriali superhero Netflixa – pommo mojej szczerej sympatii do prawie każdego z nich (za wyjątkiem Iron Fista), pod względem złożoności, wywoływanych emocji i jakości w realizacji żaden z nich obok Legionu nawet nie stał. (SG)
Chcecie dowiedzieć się, jak rozwijała się branża reklamowa oraz zmieniało amerykańskie społeczeństwo? Mad Men da wam to wszystko. Główny bohater serialu, Don Draper (Jon Hamm), to typowy antybohater – jest oschły, egoistyczny, momentami nawet tchórzliwy, a swoje całe życie buduje na kłamstwie. Dlatego tak dobrze odnalazł się w świecie reklamy. Mad Men został osadzony w momencie wielkich zmian: kobiety oraz Afroamerykanie zaczynają dochodzić do głosu. Znaczącym elementem produkcji AMC jest oczywiście moda, która też zmieniła się na przestrzeni tych kilku lat. Mad Men imponuje przede wszystkim aktorsko (dziwi, że Jon Hamm musiał czekać do ostatniego sezonu na nagrodę Emmy). Mamy tutaj świetną Elisabeth Moss, January Jones, Christinę Hendricks. Zestawiając powyższe z talentem Matthew Wienera otrzymujemy coś niepowtarzalnego. (KJ)
Mentalista, czyli przygody pracującego dla policji Patricka Jane’a to serialowe arcydzieło kryminalne. Uroczy Simon Baker (grający głównego bohatera) pomaga policji rozwiązać zagadki tajemniczych morderstw z pomocą swojego niezwykłego daru dedukcji. Patrick Jane jest postacią wyjątkowo ekscentryczną, jednak bije na głowę irytującego Detektywa Monka bo po prostu nie da się go nie polubić. Wśród wielu podobnych produkcji Mentalista wyróżnia się polotem i lekkością, doskonałymi pomysłami na nawiązanie akcji, świetną grą aktorską i humorem. (AB)
TRAGICZNE zestawienie!!!
Nie ma w nim ani Dextera ani Bundych, które są lepsze od 90% tutaj podanych…
Dexter jest tak nudny, że jak ktoś dotrze dalej niż poza 3-4 sezony to bije pokłony.