Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Andrzej Pilipiukiem, autorem książki Faceci w gumofilcach, czyli dziesiątego tomu o Jakubie Wędrowyczu, a także twórcą cykli opowiadań, serii Kuzynki i Oko Jelenia, archeologiem, społecznikiem i samozwańczym Wielkim Grafomanem.
Tomasz Drozdowski (TD): W postaci Wędrowycza zawsze zastanawiało mnie jedno. Z jednej strony jest on szorstkim i krzepkim pijaczyną w zaawansowanym wieku, ale z drugiej kilkukrotnie zasugerowałeś, że pod uszanką kryje się umysł postaci znacznie większej. Czy zobaczymy jeszcze pokaz mocy godny jego legendy?
Andrzej Pilipiuk (AP): Wydaje mi się, że Jakub, gdy zachodzi paląca potrzeba, umie ruszyć głową i to nawet na trzeźwo, ale z jakiegoś powodu bardzo tego nie lubi. Na co dzień niechętnie używa szarych komórek, od myślenia ma Semena.
Co więcej, posiada rozległą wiedzę, choć daleką od ścieżek oficjalnej nauki. Myślę, że w kolejnych tomach jeszcze nie raz nas zaskoczy. Muszę mu tylko wymyślić odpowiednie wyzwania.
TD: Czy planujesz coś solowego dla kozaka Semena lub którejś w postaci z okolic Wojsławic? Policjantów, Bardaków, czy nawet mieszkańców Dębinki?
AP: Ewentualnie jakieś solowe opowiadanie – jak to, w którym poznaliśmy sekret długowieczności Semena. Pojedynczy tekst nie naruszy konwencji. Ale gdyby pojawiło się ich więcej, byłby już chyba dysonans. Eksploruję spokojnie stworzony świat, trochę go poszerzam, rozwijam – czasem pokuszę się o delikatną rozbudowę postaci pobocznych.
TD: Jak na prowincji odbierany jest Wędrowycz, ? zwłaszcza Zwłaszcza takiej, gdzie pod lokalnymi sklepikami przesiadują persony wędrowyczopodobne?
AP: W samych Wojsławicach moja proza przyjęta została początkowo dość sceptycznie. Miejscowi dobrze znali moją rodzinę, mnie raczej słabo kojarzono. Zalegitymizowałem się pracami regionalistycznymi. Wydałem album o zabytkach miasteczka, potem drugi o naszym kościele. Obecnie wraz z kuzynem budujemy niewielkie muzeum, które w zamyśle stanowić będzie uzupełnienie ekspozycji w muzeum gminnym.
Ergo: staram się, by w rodzinnych stronach postrzegano mnie inaczej niż przez pryzmat opowiadań. Na rok 2025 planuję kolejną poważną monografię naszej osady – album około 300 stron, pełen zdjęć archiwalnych, skanów ciekawych dokumentów etc.
Zarazem władze gminy patrzą raczej przychylnie na to, że nasza osada została rozsławiona na kartach prozy. Dni Jakuba Wędrowycza przyciągają coraz to nowych uczestników.
TD: Zauważyłem, że w Facetach w gumofilcach Wędrowyczowi zdarza się nie być na czasie, co w kilku sytuacjach zdaje się go ograniczać. Czy czytelnicy mają powody do niepokoju?
AP: Nie mają żadnych powodów do niepokoju. Jakub sobie poradzi zawsze, nawet w zmieniającym się burzliwie świecie.
TD: W zbiorach twoich opowiadań stworzyłeś dwóch innych wyrazistych bohaterów – Roberta Storma i doktora Skórzewskiego. Czy panowie natkną się kiedyś na wojsławickiego herosa?
AP: Jest jedna scena, w której Jakub próbuje wynająć Roberta Storma do pewnych poszukiwań. Rober Storm ma zegarek, który kiedyś był własnością doktora Skórzewskiego. Puszczam czasem oko do uważnego czytelnika. Zaznaczyłem, że jest to jedno uniwersum, ale nie przewiduję bliższych interakcji między tą trójką. Te trzy postaci obracają się w zupełnie różnych kręgach, opowiadania o nich mają zupełnie odmienny klimat. Zderzenie ich w jednym tekście raczej nie jest dobrym pomysłem.
TD: A jak z postaciami z szerzej rozumianej popkultury, nie tylko rodzimej? Wędrowycz kontra Batman? Predator? Lub inna dowolna ikona kultury masowej?
AP: Czasem robię sobie delikatnie jaja. Jakub używa różdżki, którą zabrał „gnojkowi w okularach i z blizną na czole”. W innym tekście wspominam, że pił z predatorem Predatorem i porównywali swoje kolekcje czaszek. Macki w galarecie, którymi częstował Semena należały do czegoś, co siedziało w studni i mówiło, że nazywa cię Cthulhu… Nawiązywałem też do „Z Aarchiwum X” i temu podobnych. Takie wstawki są dobre jako przysłowiowy kwiatek do kożucha, drobny ozdobnik tekstu, budujący, a może tylko podkręcający klimat. Nie jest to surowiec na poważniejszą fabułę.
TD: Skoro mowa o Jakubie, to nie mogę nie zapytać o Bardaków. Czy znienawidzona przez niego familia spróbuje się go ostatecznie pozbyć? Pomijając oczywiście wyczyn Izydora w finale ostatniego tomu…
AP: Na pewno podejmą jeszcze szereg prób – pomysłowych, malowniczych, kuriozalnych, ale raczej z góry skazanych na niepowodzenie… Starcia Jakuba z Bardakami zrytualizowały się, przypominają sceny z bodącymi się jeleniami… Będą rany, będą kontuzje, ale raczej bez trupów.
Bardacy są trochę przerysowani, to banda typowych drobnych wiejskich cwaniaczków uważających się za biznesmenów. Zarazem są jednak od Jakuba trochę cwańsi. On podorał im miedze i powiększył areał, ale to oni ciągną z tego pola dotacje unijne. To oni potrafią się zorganizować, coś stworzyć, zbudować, zarobić pieniądze…
Jakub, powołując się na rozkaz swojego dziadka, przeszkadza im, podkłada świnię, psuje interesy. Szczerze powiedziawszy – jego działania są kompletnie bezsensowne – ale takie sobie wymyślił hobby na jesień życia. Idiotyczne, jak wiele podobnych konfliktów w prawdziwych wsiach, w prawdziwym życiu…
TD: Zdarzało się, że postaci folgujące pewnym nałogom były cenzurowane. Nie boisz się, że napędzany samogonem Wędrowycz wzbudzi oburzenie społeczników wojujących o trzeźwość w narodzie?
AP: Chwilowo, jak mi się zadaje, nie ma niebezpieczeństwa – postać jej jest na tyle przerysowana, że dla każdego jest jasne, że to chlanie to tylko element groteskowego sztafażu tych opowiadań. Bimber jest dla Wędrowycza czymś w rodzaju wiedźmińskich eliksirów. Pomaga przechylić zwycięstwo na właściwą stronę.
W przyszłości – kto wie? Przemiany społeczne są coraz szybsze, dziwniejsze i ciężko dopatrzyć się w nich logiki. Żyjemy w szalonym świecie. Stare wydania książek Astrid Lindgren są wycofywane z bibliotek i niszczone. Rowling oberwało się nawet nie za transfobię, a za transsceptycyzm. Polityczna poprawność orze kulturę jak sowiecki traktor. Trudno powiedzieć jak dalej potoczą się losy używek. Palenie papierosów jest coraz ostrzej rugowane z przestrzeni publicznej, za granicą już dziś okalecza się stare filmy – wycinając takie sceny… Zarazem kolejne kraje legalizują palenie marihuany.Wyobrażam sobie wdrożenie inżynierii społecznej, która zacznie rugować na poziomie kultury życia codziennego zacznie rugować picie alkoholu czy jedzenie mięsa…
TD: Wędrowycz wyszedł już poza książkowe karty, choćby do komiksu czy gry planszowej. Ja jednak marzę o animacji lub nawet serialu aktorskim. Gdyby do tego doszło, kogo obsadziłbyś w głównych rolach?
AP: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Niewiele oglądam filmów, współczesna polska kinematografia w ogóle mi się nie podoba. Od lat nie oglądam telewizji. Nawet nie znam nazwisk współczesnych aktorów. Z Semenem zawsze kojarzył mi się śp. p.Jan Kobuszewski. wprawdzie Wprawdzie już nie żyje, ale techniki komputerowe idą do przodu…
TD: Jakub jest postacią silnie osadzoną w polskich realiach, co narzuca pewne lokalne ograniczenia, Myślisz, że mógłby on wybić się ponad to i zrobić karierę w USA czy Japonii?
AP: Wydaje mi się to kompletnie niemożliwe. Inny humor, inna mentalność, inne konteksty kulturowe. Przede wszystkim – Polacy mimo pomówień o ksenofobię są bardzo otwarci na obce kultury. Czytamy prozę z różnych krajów, oglądamy filmy wielu różnych kinematografii. Amerykanie to kulturowi rasiści – są mocno zamknięci w anglosaskiej bańce – niewiele do niej przenika. Nawet jak coś ich zainteresuje, – raczej kupują licencje i kręcą własne wersje zagranicznych filmów.
Podobnie jest z Europą zachodniąZachodnią. Polska to dla nich wyłącznie rynek zbytu. Przebiły się pojedyncze nazwiska i raczej nikt mieszkający nad Wisłą nie zrobi kariery publikując tam.
Moja proza była drukowana w Czechach i spotkała się tam generalnie z dobrym przyjęciem. Ale już na Ukrainie pierwszy tom Jakuba zrobił klapę.
TD: Co z kobietami Jakuba? Czy jakakolwiek niewiasta byłaby w stanie zrobić z bimbrownika i hulaki przykładnego obywatela?
AP: Raczej nie. W jednym opowiadaniu wyjaśniłem co się stało z żona żoną Jakuba. I chwilowo wystarczy. To proza typowo męska, fabuła dziejąca się w męskim towarzystwie i męskim świecie.
TD: Czy twoim zdaniem Jakuba można nazwać superbohaterem? Wszak chroni niewinnych lepiej niż przebierańcy w rajtuzach, ma zaufanego kompana i nawet własne, prowincjonalne Gotham.
AP: Zetknąłem się z opiniami, że to jedyny rdzennie polski superbohater. Coś może być na rzeczy. Przede wszystkim wydaje mi się, że nie ma u nas większego zapotrzebowania na podobne postaci. Popkultura w USA wyhodowała superbohaterów na pęczki. Kiedyś Zorro, potem Superman, wspomniany wyżej Batman, Robocop… Co pokolenie kolejni reżyserzy mierzą się z mitami i kręcą nowe filmy. Rysownicy rysują nowe komiksy. Pojawiają się nowe odczytania, biografie bohaterów rozbudowują się. Nowi aktorzy wcielają się w postaci, dodając nową głębię. Eksploruje się na nowo watki poboczne. Obudowuje fabularnie bohaterów drugo i trzecio planowych. To wszystko niby popkultura – a jednak na poważnie. I stoi za tym ogromny przemysł. Nam jakoś trudno poważnie traktować przebierańców w trykotach. Nie nasze klimaty? Nie nasz kod kulturowy?
Jakub się na krajowym rynku przebił, zapełnił lukę – tyle, że na wesoło. I jest tylko jeden. Nie przetarłem ścieżki. Nikt nie poszedł w moje ślady, ani na sposób humorystyczny ani na poważnie. Nikt chyba nawet nie próbował.
W ogóle w naszej fantastyce rozpaczliwie brak bohaterów, którzy zostają z nami na dłużej. Pilot Pirx Stanisława Lema, Owen Yates Eugeniusza Dębskiego, Wiedźmin Andrzeja Sapkowskiego, Kotołak Ksin Konrada T. Lewandowskiego. Z nowszych produkcji Ariwald z Wybrzeża Jacka Piekary. Na tym tle wypadam całkiem nieźle – dziesięć tomów Wędrowycza, a gdyby zebrać historie o Robercie Stormie i doktorze Skórzewskim, byłyby kolejne 4 książki. Wykroiłem dla siebie spory kawał tego tortu.
TD: Które z przygód Jakuba uważasz za najlepsze?
AP: Z reguły najnowsze – cały czas uczę się tego rzemiosła. Wydaje mi się, że tom X wysoko zawiesił poprzeczkę. Nie będzie łatwo napisać tom XI.
TD: Możesz zdradzić, co czeka Jakuba w przyszłości?
AP: Jeśli utrzymam dotychczasowe tempo pracy i nie zawiedzie mnie wyobraźnia, to kolejne 10 tomów przygód, które napiszę w latach 2023-2048. Nie wiem, czy mi się to uda. To od strony fabularnej proste opowieści, oparte na schemacie prostym jak konstrukcja cepa. Fabuła wszystkich jest podobna – chlanie, przemoc, buractwo, wieśniactwo, niewybredne dowcipasy, a w antraktach ratowanie ludzkości, albo tylko rodzinnej gminy… Będzie bardzo ciężko napisać kolejne 150 tekstów wciąż o tym samym i to tak, by zainteresować czytelników. Ale zamierzam spróbować.
TD: Dziękujemy za rozmowę!