To nowy tryb gry, który zobaczymy w zbliżającej się odsłonie serii Battlefield. Stanowi rozwinięcie Operacji znanych z poprzedniej części. Tym razem rozgrywkę podzielono na cztery dni i zawsze przechodzimy do następnego. To, jak pójdzie nam danego dnia, ma wpływ na następny. Dzień czwarty jest opcjonalny i dojdzie do niego w przypadku, gdy zwycięzca dnia trzeciego nie jest oczywisty. Każdy dzień ma inne cele i będą one losowo wybierane za każdym razem. Ostatni czwarty jest unikatowy – rozgrywka za każdym razem będzie się odbywać w trybie Last Man Standing. W grze nie ma odrodzeń i wygrywa ta strona, której żołnierze przeżyją dłużej.
Kolejne poważne zmiany dotyczą samych postaci i broni, którymi grami. Jeżeli dawno, dawno temu graliście w Battlefield Heroes, to nowy model rozwoju wyda wam się znajomy. To, co się nie zmieniło, to sam podział na klasy. Nadal są to: szturmowiec, medyk, wsparcie i zwiadowca. Tym, co się zmieniło, jest sposób ich tworzenia i rozwoju. We wcześniejszych wersjach gry mieliśmy możliwość tworzenia zestawów. Kombinacji klasy żołnierza, broni i gadżetów. Samo nabijanie poziomu odbywało się na klasie, niezależnie od tego, którym zestawem graliśmy. Teraz nabijamy poziom na konkretnej postaci, co pozwala na odblokowanie unikatowych umiejętności. Przy tworzeniu żołnierza będziemy mogli wybrać jego płeć, twarz, barwy wojenne, ubrania i inne akcesoria.
Podobny system stworzono dla broni. Każda broń będzie miała od pięciu do siedmiu slotów na akcesoria wizualne. Możliwe będzie dodanie na przykład liści na lufę i żłobień na kolbę. Tak samo jak w przypadku żołnierza, tak i tu, doświadczenie będziemy nabijać na konkretnych broniach z naszego arsenału. Zmiany wizualne nie będą miały wpływu na zachowanie broni, za to specjalizacje już tak.
Bronie i postacie to nie koniec. Ten sam system dotyczy pojazdów. Dodatkowo będą się one różnić w zależności od tego, jaką nacją walczymy – jeden zespół może mieć wolne czołgi ze sporym pancerzem i działem, a drugi lekkie, szybkie czołgi pozwalające na błyskawiczne przemieszczanie się z jednej strony mapy na drugą.
Kolejne wielkie zmiany dotyczą fizyki. Battlefield od dawna znany jest z bardzo dobrego modelu zniszczeń. Teraz podkręcono go na następny poziom. Budynki teraz będą się zawalały etapowo i w zależności od tego w jaki sposób zostaną zniszczone. To samo dotyczy się okien. Jeżeli zostaną wysadzone od zewnątrz, szkło znajdziemy w środku i na odwrót, gdy od wewnątrz. Tak samo kule będą przechodzić przez cienkie ściany.
Budynki to nie wszystko. Postacie teraz też mają swoją własną, zaawansowaną fizykę. Pozycja każdej kończyny, torsu i głowy jest synchronizowana na serwer. Związane jest to z zmienionymi mechanizmami podnoszenia rannych graczy. Teraz każdy może reanimować kompana, niestety nie przywróci mu punktów życia do 100%. Tylko medyk może to zrobić, a przy tym zrobi to szybciej. Sama animacja reanimacji zajmuje czas i w jej trakcie jesteśmy bezbronni. Dlatego wprowadzono mechanizm zaciągania poległego żołnierza w bezpieczniejsze miejsce.
Synchronizacja części ciała wykorzystywana jest także w jego zupełnie nowej fizyce. Teraz postacie mogą się sturlać ze schodów, czy zostać odrzucone przez wybuch. Kolejna nowość to możliwość przejścia z leżenia na brzuchu do leżenia na plecach i strzelania czy przesuwania się w tej pozycji. Dodatkowo dodano możliwość „biegania” w kuckach. I na koniec najfajniejsze — będzie można złapać i odrzucić granat lub wysadzić go w powietrzu.
W tym momencie wszyscy się zastanawiamy, dlaczego EA nie pokazało tego wszystkiego w zwiastunie.
Okazuje się jednak, że każda z tych zmian jest widoczna, tylko sam zwiastun jest tak napakowany akcją, że nie wiadomo na czym się skupić. Jeśli weźmiecie więc pod uwagę to, co przeczytaliście i znów zerkniecie na film, zobaczycie większość z tych nowych możliwości.
W Battlefield V zagramy już 19 października 2018 na PC, Xbox One i PlayStation 4.
Źródło: EA / Ilustracja wprowadzenia i zdjęcia: materiały prasowe, EA