Deckard Cain
Deckard Cain

Poznajmy się od growej strony #3 – Paweł Gościniak

Grand Theft Auto: San Andreas

All we had to do was follow the damn train CJ! Pociąg udawało mi się ogarniać średnio za trzecim podejściem. GTA: San Andreas spodobało mi się z powodu klimatu, szczególnie w początkowej fazie gry, jednak muzyka nie przebije Flash FM z GTA: Vice City. Po jakimś czasie weszło skakanie na kangaroo, latanie jetpackiem i spawnowanie miliona latających samochodów. Nie dało się nudzić. Kiedy odkryłem multiplayer, byłem zachwycony. Dałem się wkręcić na dobre kilka lat w serwery roleplay i byłem chyba każdym, kim się dało, ale wiadomo – najczęściej gangsterem.

Grand Theft Auto: San Andreas

Fot. Materiały prasowe

Fallout: New Vegas

Do dziś nie wiem, czy świadomie za pierwszym podejściem wprowadziłem dyktaturę do Vegas. Przyznam się, że za młodu nie miałem okazji zagrać w pierwsze dwie części, ale mam zamiar kiedyś do nich podejść. Fallout: New Vegas ma naprawdę cudowną muzykę, wciągający klimat i przyjemny system walki. Jak to ja w RPG, za pierwszym razem poszedłem w retorykę, co okazało się przydatne, bo nawet nie musiałem walczyć z legatem cesarskim. To sprawiło, że uznałem rozwój postaci za fenomenalny. Oczywiście, trzeba też wspomnieć o fabule. Przekonała mnie możliwością wyboru różnych ścieżek. Pamiętajcie, tylko jedna jest właściwa – Pan Tak.

Fallout: New Vegas

Fot. Materiały prasowe

Life is Strange

Uwielbiam efekt motyla i wszystko co z nim związane. Life is Strange była moją prywatną grą 2015 roku. Przechodziłem ją razem z przyjacielem i każdy epizod pozostawiał wiele pytań. Ile teorii można wymyślić między dwoma epizodami, coś niesamowitego! Postacie, fabuła, kreacja lokacji, podróże w czasie – to wszystko złożyło się na moją miłość do tej produkcji. Bardzo ciepło wspominam pierwszą część, ale prequel odpuściłem po pierwszym epizodzie. Zabrakło mu magii poprzedniczki. Jeżeli znacie inne gry, seriale, ksiażki, cokolwiek o teorii chaosu i efekcie motyla, piszcie śmiało.

Life is Strange

Fot. Screenshot z gry Life is Strange

Counter Strike

CS 1.6 to przesiadywanie nocami z kumplami na prehistorycznym Ventrillo, kiedy to Teamspeak nie był jeszcze taki popularny. To setki godzin nauki strzelania i mnóstwo przekleństw. To też kopalnia radochy z obserwowania progresu swojego czy też ekipy. Mógłbym podpiąć pod ten punkt też CS:GO, ale to 1.6 zapamiętałem jako granie dla przyjemności, niekoniecznie dla rang i lootu. Poza matchmakingami w tzw. systemie MR12, ciepło wspominam też wszelkie deathruny, prison breaki i hide 'n’ seeki.

Counter Strike

Fot. Screenshot z gry Counter Strike

Tibia

Kiedy czas mam to gram, a czas ciągle mam… Tibia to król osiedli, po prostu. Każdy mój znajomy w nią grał – lepiej czy gorzej, rzadziej lub częściej, ale każdy. Ten dinozaur nadal się trzyma, choć nie tak dobrze jak jeszcze kilka lat temu. Dlaczego to moje ukochane MMO? Ze względu na okrutne PVP i możliwość śmierci w każdym momencie. Pozornie prosty system walki z innymi graczami okazuje się całkiem skomplikowany i wymaga sporo refleksu. Jeden zły przycisk kończy się śmiercią i utratą ekwipunku (chyba, że jesteś szczęśliwcem, który ma AoL’a). Podobnie jak w Diablo II: grind, rush, grind.

Tibia

Fot. Screenshot z gry Tibia

RPG wszelkiej maści

Prywatnie kreuję się na fana, króla i wyznawcę RPG, ale w mojej nostalgicznej dziesiątce żaden się nie pojawił. Ten akapit jest hołdem dla Baldur’s Gate’ów, Dragon Age I, Divinity: Original Sin, Planescape: Torment, TES: Morrowind i Oblivion, Wiedźminów i wszystkiego, co darzę szacunkiem, a o czym zapomniałem.

Ilustracja wprowadzająca: Screenshot z gry Diablo III

Stały współpracownik

Mam ogromne źrenice, a w poprzednim wcieleniu byłem Chińczykiem. Uwielbiam Lema i wszelkie książki skłaniające do refleksji. Twin Peaks to mój ulubiony serial. Na co dzień jestem ojcem chrzestnym, maniakiem kultur i języków obcych oraz podróżnikiem (jeszcze bez busa).

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?