Hollywood składa hołd Davidowi Lynchowi |  David Lynch miał zrobić serial dla Netflix. To miał być jego ostatni projekt |  Greta Gerwig dopięła swego. Jej Opowieści z Narnii trafią do kin

Kontynuujemy nasz cykl Poznajmy się growej strony. Nazywam się Miłosz i przedstawię Wam dziesięć gier które zajmują szczególne miejsce w moim growym sercu. Przyznam że łatwo nie było i wybranie tak małej liczby produkcji było naprawdę trudnym wyzwaniem. Dość już tych farmazonów, przejdźmy do tego co lubicie najbardziej, mianowicie gier. Poniżej znajdziecie listę moich ulubionych produkcji, kolejność przypadkowa.


Zobacz również:

TOP 20 – Najlepsze przygodówki w historii!

Poznajmy się od growej strony #6 – Mateusz Chrzczonowski

Kraina Indyków #1 – Pantsu Hunter, LoveChoice, Friday the 13th: Killer Puzzle

TOP 2019 – Najlepsze gry! Ranking aktualizowany!


Harvest Moon: Back to Nature

Zacznijmy od pierwszej gry którą jako pierwszą umieściłem w napędzie swojej nowej konsoli Playstation. Było to Harvest Moon: Back to Nature, czyli symulator w którym wcielamy się w młodego farmera, próbującego przemienić mała farmę w doskonale rozwinięte i przynoszące duże zyski gospodarstwo. Gra pochłonęła mnie do tego stopnia że połowę dnia spędzałem na graniu, natomiast drugą część doby spędzałem w bibliotece miejskiej w której dostęp do internetu pozwalał mi szukać przepisów na dania do gry, a także dowiedzieć się kilku cennych wskazówek. Produkcja była inspiracją do powstania znakomitego Stardew Valley, czyli indyka który czerpie z serii pełnymi garściami. Jeżeli ktokolwiek zapytałby mnie o grę dzieciństwa to zdecydowanie byłoby to Harvest Moon: Back to Nature.


Return of the Obra Dinn

Czas na moje osobiste odkrycie 2018 roku, mianowicie Return of the Obra Dinn. Za grę odpowiada Lucas Pope, czyli twórca Papers, Please. Nigdy nie pomyślałbym że można stworzyć taki majstersztyk w pojedynkę, ale jak widać jest to możliwe. Naszym zadaniem jest rozwiązanie zagadki Obra Dinn – statku który po morskiej podróży dobija do portu bez duszy na pokładzie. Co się stało z pasażerami i załogantami? Na to pytanie musimy znaleźć odpowiedz. Do dyspozycji mamy notes z listą osób, mapą statku, trasą oraz dwoma zdjęciami załogi. Prawdziwa magia zaczyna się kiedy do ręki weźmiemy zaczarowany artefakt w postaci zegarka, dzięki któremu można przywołać momenty śmierci osób, których ciała uda nam się odnaleźć. Wizualnie to majstersztyk w czystej postaci, natomiast udźwiękowienie to miód dla uszu, które z pewnością dorównuję najlepszym produkcjom kinowym. W to trzeba zagrać!


Seria Pro Evolution Soccer

https://www.youtube.com/watch?v=fK3_uf8FLHc

Piłka nożna jest ze mną od dziecka. Jedni twierdzą że to zwyczajnie nudny sport, natomiast dla mnie to coś więcej. Rozgrywki ligowe śledziłem już w telegazecie, kiedy dostęp do internetu i kablówek był praktycznie niemożliwy. Nie mogło wiec zabraknąć w tym zestawieniu gry piłkarskiej. Padło na pierwszą piłkę kopaną w jaką miałem okazje zagrać, czyli International Superstar Soccer Pro Evolution. Długo zastanawiałem się czy nie umieścić w tym miejscu gier z serii FIFA, lecz doszedłem do wniosku że to własnie produkcje od Konami wspominam najlepiej, a Pro Evolution Soccer 6 uważam za najlepszą grę piłkarską jaka kiedykolwiek powstała. Przesiadka na PC oraz namowy znajomych poskutkowały tym że dziś zagrywam się w FIFĘ, w której zdecydowanie łatwiej o przeciwnika w trybie online co jest dla mnie niezmiernie ważne. Nie zmienia to jednak faktu że obecność gry piłkarskiej na półce jest u mnie obowiązkowa, bez względu której.


Life is Strange

Uwielbiam gry w których historia opowiadana jest w sposób filmowy, a gameplay nie wymaga dużej interakcji. Life is Strange to kwintesencja tego gatunku. Historia Maxine „Max” Caulfield ma wszystko, począwszy od miłej dla oka oprawy graficznej, poprzez świetnie opowiedzianą opowieść, która została okraszona wspaniałą oprawą muzyczną, kończąc na ciekawej mechanice manipulacji czasem, która wprowadza do gatunku świeżość jakiej dotychczas brakowało. Ostatecznie otrzymaliśmy tytuł niebanalny, który na długo pozostaje w pamięci. Polecam serdecznie.


League of Legends

Gra która musiała trafić do tego zestawienia. Wbrew publicznej opinii, uważam że League of Legends to bardzo dobra produkcja, która oczywiście ma swoje wady m.in stały brak balansu. Ostatecznie jednak liczy się przyjemność z rozgrywki, którą gra w moim odczuciu dostarcza w satysfakcjonującym stopniu. Wspólnie ze znajomymi spędziłem setki godzin bawiąc się na Summoner’s Rift i pomimo długich przerw zawsze wracam do tego tytułu doskonale się przy tym bawiąc.


Wybranie gier, które zajmują ważne miejsce w naszym gamingowym życiu, jest bardzo, ale to bardzo trudne. Mimo wszystko po dłuższych debatach i wspominaniu starych czasów, udało mi się zebrać dziesięć tytułów, gdzie z każdą pozycją wiąże się wiele wspaniałych godzin. To właśnie przy tych grach ukształtowało się moje gamingowe ja.

Zapraszam więc do kolejnego artykułu z serii Poznajmy się growej serii, która wraca po dłuższej przerwie. Miejmy nadzieję, że tym razem poznany gusta kolejnych redaktorów – dodatkowo jest to idealny czas, gdyż szeregi redakcji zasiliła świeża krew, a każdy na pewno ma coś w tym temacie do powiedzenia. Tytuły są ułożone w kolejności alfabetycznej.


Zobacz również:

Przygodówki point and click to dziś gatunek wymarły?

Poznajmy się od growej strony #4 – Łukasz Kołakowski

Kraina Indyków #1 – Pantsu Hunter, LoveChoice, Friday the 13th: Killer Puzzle

Poznajmy się od growej strony #5 – Rafał Pilch


Larry 7: Miłość na Fali

Nie mogło na tej liście zabraknąć tytułu, który rozpoczął moją fascynację grami przygodowymi. To właśnie dzięki przygodom niegrzecznego Larry’ego poznałem ten gatunek. Każdy, kto grał w którąkolwiek część o nierozgarniętym podrywaczu w garniturze z lat 70., ten wie, że gra była zdecydowanie skierowana do dorosłych. Nie przeszkodziło to jednak, abym jeszcze w podstawówce zapoznał się z Larrym 7. Wtedy to była kultowa gra w kręgu moich znajomych, co niedużo odbiegało od ogólnej renomy tej marki w Polsce i na świecie. Siódemka w Polsce posiadała genialny dubbing, gdzie w Larry’ego wcielał się Jerzy Stuhr. Larry 7 to przede wszystkim świetny humor podszyty mocną nutą erotyki, gdzie prym wiódł pozbawiony wszelkich zahamowań Larry. Nie sposób było go nie lubić.


Limbo

Limbo to prawdziwa perełka wśród gier niezależnych. Gra była pierwszą produkcją studia Playdead. Wcielaliśmy się tu w bezimiennego chłopca, który przemierzał świat mroku, gdzie na każdym kroku mierzył się z niebezpieczeństwami. Gra jest przedstawicielem platformówek 2D, w której przemierzamy planszę z lewej do prawa. Główną zaletą produkcji jest oprawa audio-wizualna – obraz widzimy w biało-czarnych barwach, do tego ciągle towarzyszy nam muzyka podsycająca napięcie. Klimat wręcz wylewał się tu z ekranu. W Limbo śmierć przytrafiała się bohaterowi bardzo często, a przy kolejnych zgonach musieliśmy wyciągnąć wnioski i wymyślić, jak przejść dalej. Gra swoim mrocznym klimatem bardzo mocno utkwiła mojej w pamięci.


Mass Effect – trylogia

Kosmiczna przygoda Komandora Sheparda jest jedną z najbardziej epickich historii, jaką dał nam przemysł growy. Za produkcję Mass Effecta odpowiada dobrze znane studio BioWare, które w latach 2007 – 2012 przeżywało swoje lata świetności. Trylogia zafundowana nam przez twórców z Kanady zajmuje szczególne miejsce w moim gamingowym życiu, gdyż tę niezwykłą historię poznawałem jako jedne z pierwszych, gdy w końcu miałem komputer sprostający wymaganiom najnowszym produkcji. Nigdy nie zapomnę 10-godzinnych sesji podczas przechodzenia drugiej części. Mass Effect to przede wszystkim fabuła zakrojona na skalę wcześniej niespotykaną. Poznawaliśmy tam też całe mnóstwo arcyciekawych postaci, których charaktery pamięta się do dziś. To seria, do której jeszcze nieraz wrócę.


Need for Speed: Most Wanted (2005)

Jeśli chodzi o gry wyścigowe, to było mi dane grać w kilka tytułów z różnych marek. Jedak żadna nie zapadła mi w pamięć, jak niezwykle grywalny Need for Speed: Most Wanted. Model jazdy był typowy dla serii Need for Speed, czyli gaz do dechy i na co komu hamulec. Zaawansowanej fizyki tu nie doświadczyliśmy, jednak liczyła się przyjemność z beztroskiej jazdy na pełnej prędkości. Braliśmy udział w nielegalnych wyścigach, pokonywaliśmy coraz to silniejszych przeciwników oraz wspinaliśmy się szczyt listy, aby w końcu zmierzyć z naszym głównym rywalem – Razorem. Ile to razy przechodziło się grę, a mimo to nigdy się nie nudziło – magia.


Ori and the Blind Forest

Ori and the Blind Forest to gra, która szczególnie skradła moje serduszko. Wszystko za sprawą obłędnej muzyki, a także przepięknej oprawy graficznej. Od gry po prostu nie można oderwać oczu, a soundtrack regularnie rozbrzmiewa u mnie w głośnikach. Wystarczy włączyć pierwszy z brzega utwór, aby od razu się zakochać. Co jeszcze bardziej podnosi moją fascynację Ori, jest fakt, że za grę odpowiada małe, niezależne studio, a przy wyborze stylistyki gry wzorowano się na legendarnym japońskim studiu Ghibli. Tutaj wręcz czuć emocje włożone przez twórców w produkcję. Aż muszę jeszcze raz włączyć soundtrack i zanurzyć się w tym niezwykłym klimacie.

Swoje przygody z grami rozpoczynałem jeszcze przed podstawówką, kiedy to komputery na wsi zaczęły pojawiać się nie tylko w domach wójta i sołtysa. Od tamtego momentu jestem wierny jedynej słusznej platformie (no dobra, nie umiem po prostu w pady), dlatego też w poniższym zestawieniu nie znajdziecie pozycji typowo konsolowych. Czeka nas mała wyprawa w czasie, do produkcji, których być może niektórzy już nie pamiętają.

To nie ma tak, że dobrze albo że nie dobrze, tak jak nie ma tak, że wybierzesz najlepsze gry z najlepszych, więc kolejność pozycji nie odgrywa tutaj znaczenia. Wszystkie są świetne.


Zobacz również:

Poznajmy się od growej strony #4 – Łukasz Kołakowski

Poznajmy się od growej strony #3 – Paweł Gościniak

Poznajmy się od growej strony #2 – Krzysztof Wdowik

Poznajmy się od growej strony #1 — Jan Tracz


Age of Empires II

Zacznijmy zestawienie od jednego z pierwszych klasyków, które uruchomiłem na moim komputerze. Age of Empires II swego czasu posiadał każdy dzieciak na osiedlu, dlatego też i ja musiałem zaopatrzyć się w swoją kopię. Tutaj przyznam się bez bicia, w grę przegrałem kilkanaście godzin, a kampanii dla jednego gracza nie ruszyłem nawet palcem. Wszystko sprowadzało się do rozgrywek sieciowych ze znajomymi i tworzenia map, które mogły stawić nam niecodzienne wyzwania. Ot dziecięca wyobraźnia stworzyła krainę wypełnioną wieżyczkami i tylko jednego mnicha (tak, tego wolololo) aby stawić im czoła, lub wyścig na koniach po porzuconą armię w oddali mapy! Myślicie, że Ensemble Studios by na coś tak genialnego wpadło?

Fot. mat. prasowe


Call of Duty: United Ofensive

Przejdźmy teraz do gry, od której tak naprawdę rozpoczęła się moja przygoda z poważnym multiplayerem. Pierwsza odsłona Call of Duty, ze świetnym dodatkiem United Offensive, na zawsze pozostanie głęboko w moim sercu. To właśnie za sprawą tej produkcji zacząłem odkrywać tajniki rozgrywki sieciowej i przestałem udawać, że mam zepsuty mikrofon! Dzięki temu poznałem kilku świetnych ludzi, których tak naprawdę nigdy nie widziałem na oczy, i z którymi spędziłem sporo godzin w rozgrywce. Multiplayer, w tej wiekowej już produkcji, nie był zbytnio rozbudowany. Brakowało jakichkolwiek statystyk, osiągnięć i rzeczy do odblokowania dla konta, jednak grało się świetnie. Jedyną personalizacją był wybór nicku, który, uwaga, mógł być kolorowy <3.  W tym przypadku urzekła mnie również kampania dla jednego gracza, będąca dla mojego dziecięcego jeszcze mózgu, dziełem absolutnie idealnym, przez co przeszedłem ją wielokrotnie. Szkoda, że Activision pobłądziło i raczej z taką formą Call of Duty już nigdy nie będziemy mieli do czynienia.

Fot. screen z gry


Battlefield: Bad Company 2

Ajjjjjj… Cóż to była, i w sumie dalej jest, gdyż serwery jeszcze żyją, za produkcja! Przez wielu ta odsłona Battlefielda jest uważana za szczytowy okres całej serii. Oczywiście nie zdziwię was, jeżeli powiem, że ja własnie do tych ludzi się zaliczam. Bad Company 2 miała w sobie to coś. Świetnie wykonane mapy, dobry gameplay, niezbyt skomplikowany, ale dobrze rozwinięty system progresacji, wciągająca kampania. Wszysto to opakowane w przepiękną, jak na tamten czas, grafiką. Czego cieć więcej? Oczywiście nie mogę tutaj pominąć świetnego dodatku – Vietnam, w który również się zagrywałem niemiłosiernie. Być może już niedługo usłyszymy o Bad Company 3 od DICE i Electronic Arts, jednak patrząc na to, co Activision zrobiło z Call of Duty: WWII, to chciałbym krzyknąć: ręce precz!

Fot. mat. prasowe


Total War: Shogun II

W serię Total War zagrywam się od czasów premiery Medival II. Wszystkie kolejne odsłony były dla mnie szczególne, jednak Shogun II stanowi zdecydowanie dotychczasowego faworyta. Sama produkcja stanowiła ogromny przełom w całej serii. Wreszcie postawiono na trochę bardziej żywą kolorystykę, zatroszczono się o względy graficzne i tchnięto życie w mapę, po której poruszamy nasze armie. Wszystko to sprawiło, że Shogun II stał się szczególną dla mnie grą, do której jeszcze często powracam. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał tutaj o multiplayerze, który zdecydowanie wyglądał najlepiej ze wszystkich Total Warów. Tworzenie własnego generała, którego można było rozwijać i zdobywanie Japonii wraz z rodziną, będącą swoistego rodzaju klanem, czy tam gildią, jak kto woli było dla mnie świetną rozgrywką! Szkoda, że tak szybko jak pomysł się narodził, tak szybko upadł.

Fot. mat. prasowe


Zostań na chwilę i posłuchaj. Gram od kiedy pamiętam, a właściwie od czasu pierwszego uruchomienia Medal of Honor: Allied Assault. W większość gier wprowadził mnie starszy brat, resztę pokazywali znajomi. Dzieciństwo było czasem łączenia podwórka z PCtem. Ci sami ludzie offline i online, tylko inna rozrywka. Praktycznie każda pozycja w tym zestawieniu jest mocno nostalgiczna, a do wielu tytułów wracam co kilka lat. Przypominam sobie, jak to było za pierwszym razem: kumpel coś wspominał o nowej, fantastycznej grze, ja słuchałem, a potem kupowałem (no dobra, brat kupował). Wkręcałem się i ogrywałem kolejne tytuły, długimi godzinami, dzięki czemu powstała ta lista.


Zobacz również:

Poznajmy się od growej strony #1 — Jan Tracz

Poznajmy się od growej strony #2 – Krzysztof Wdowik

Ulubione polskie gry redakcji Movies Room

TOP 2018 – Najlepsze Gry 2018 Roku! Ranking aktualizowany!


Warcraft III

Zdecydowanie najlepsze dzieło Blizzard. Nie jest mi łatwo opisać słowami coś, w co gram od 8 roku życia i nadal sprawia mi mnóstwo frajdy. Potęgą Warcraft III nie jest singleplayer i jego kampania, chociaż jest fantastycznie zbudowana. Ciągle przypominam sobie słynne teksty Arthasa. To nie RTS, a multiplayer jest sercem produkcji. Edytor map Warcraft III sprawia, że można w tej grze robić wszystko: RTS, RPG, karcianki, FPS, TPS, zombie, roleplay, tower defense, wyścigi – co tylko można sobie wymarzyć. Moderzy ciągle robią coś nowego i nie dają grze umrzeć. Szkoda, że salon gier w Starcraft II nie wykorzystuje pełni swojego potencjału, ale to nie szkodzi. Nadal kontynuujemy z bratem tradycję grania w mapy, które znamy od lat.

Warcraft III

Fot. Materiały prasowe

Diablo II

W dowód wdzięczności za przeczytanie tego artykułu będe dla ciebie za darmo identyfikował przedmioty. Diablo II, czyli mój osobisty król hack’n’slash, chociaż Path of Exile śmiało może z nim konkurować. Kolejna produkcja Blizzard, która skradła moje serce i czas. Również co jakiś czas wracam uratować Deckarda Caina z Tristram, pokonać Mroczną Trójcę i wejść na krowi level. Bardzo przyjemny klimat, wspaniały rozwój postaci, a także ich różnorodność. Kto przy tworzeniu nowego bohatera nie został na chwilę i nie posłuchał wewnętrznego głosu, który mówił: Kim ja mam teraz grać?, niech pierwszy rzuci kamieniem. Trzy słowa opisujące te grę: grind, rush, grind.

Diablo II

Fot. Screenshot z gry Diablo II

Gothic I, II, III

Kiedy Ty czytasz ten artykuł, ja znowu ogrywam Gothic I. Wiem, jestem heretykiem, bo stawiam trójkę na równi dwóch pierwszych części. Pomimo fatalnej optymalizacji, małych głów i dziwnej fabuły, Gothic III przypadł mi do gustu. Jedynkę kocham za toporną mechanikę walki, wspaniałe dialogi i przechodzenie przez chatę Kyle’a. Dwójkę uwielbiam za to, że zacząłem od niej przygodę z sagą, a także za Łowców Smoków i wieżę Xardasa, która za młodu przyprawiała mnie o ciarki. Zapomniałem o najważniejszym – lewo, lewo, lewo, prawo (cholera, trzeba zacząć od początku). Lewo, lewo, lewo, prawo…

Gothic II

Fot. Materiały prasowe

Call of Duty II

Wspominałem o Medal of Honor: Allied Assault, ale z gier wojennych to Call of Duty II trzymam na półce w honorowym miejscu. Kampania to masa frajdy, szczególnie rosyjska – strach i samotne chodzenie rurociągami, kończące się umieraniem za każdym razem, gdy stanęło się w złym miejscu. Do tego wysadzanie budynku nazistów i szarże z kamratami przy fantastycznej muzyce. Brawa dla Call of Duty: World at War za podtrzymanie klimatu dwójki w kampanii. CoD II kupił mnie też multiplayerem, który był naprawdę przyjemnie zrobiony i wymagał umiejętności, dlatego swoje początki wspominam bardzo krwawo (moja krew lała się często).

Call of Duty II

Fot. Materiały prasowe

Heroes of Might and Magic III

Jeszcze jedna tura i idę spać albo Jeszcze jedna tura i kończymy chłopaki. Kocham i nadal gram z bratem czy znajomymi. Kiedy jakiś czas temu ożył multiplayer i zauważyłem tam setki graczy online, skusiłem się na granie rozgrywek rankingowych. Za każdym razem ubolewam nad problemem decyzyjnym niczym w Diablo II pt. Kim mam grać?. Pojawia się często, dlatego wybieranie kości zamiast zamku to dla mnie zbawienie. HoMM III nauczył mnie, że nieważne jak łatwo idzie Ci na początku – wszystko sprowadza się do final battle, ew. armageddonu.

Heroes of Might and Magic III

Fot. Screenshot z gry Heroes of Might and Magic III

Nigdy za wielkiego gamera się nie uważałem. Tym bardziej za znawcę w tej dziedzinie. Nie spodziewałem się także, że rozpocznę cykl personalnych wyborów odnośnie ulubionych gier. Od dawna praktycznie nic nie przeszedłem, ale wspomnieniami wracam do moich ulubionych tytułów. Oto w pełni subiektywna lista gracza za dychę. Zapraszam!


Zobacz również:

TOP 2018 – Najlepsze Gry 2018 Roku! Ranking aktualizowany!

TOP 20 – Najstraszniejsze gry ostatnich lat!

TOP 20 – Najlepsze gry z zombie!


10. Fifa 17 (2016)

Gra sportowa

materiały prasowe

Ranking rozpoczyna wszystkim znana seria gier sportowych. Wybrałem siedemnastkę, ponieważ to w tę edycję naparzam od dwóch lat i wciąż bawię się wyśmienicie. Odkrywanie mechanik Fify sprawiało mi masę frajdy, jak również pokonywanie kumpli na imprezach. Był to też (dla mnie) ogromny przeskok, jeśli chodzi o jakość wykonania — ostatnia wersja, z jaką miałem okazję się zmierzyć, to ta z 2008 roku. Siedemnastkę polecam wszystkim, gdyż jest cholernie dobrze zbalansowana. No i rzecz jasna wywołuje uśmiech na twarzy.


9. Borderlands 2  (2012)

Strzelanie

Screen z gry Borderlands 2/materiały prasowe

Zastanawiam się, czego w tej grze nie ma. Jest masa wybuchów, rzezi i strzelania. Są zróżnicowane mapy, przeciwnicy, masa broni do zebrania i wypróbowania. Rzecz jasna druga część posiada też genialny post apokaliptyczny klimat i naprawdę ciekawy świat. Twórcy nawet postarali się o zróżnicowane i  nieco dziwaczne postaci. Sama fabuła trzyma bardzo wysoki poziom, a humor potrafi nieźle zniszczyć człowieka. Jednak najważniejszym punktem tej gierki okazuje się Handsome Jack. Najlepszy villain, jaki powstał, gość po prostu zaskakuje do samego końca i zadziwia swą charyzmą i tekstami. Polecam zaopatrzyć się w wersję GOTY. Dodatek Tiny Tina’s Assault on Dragon Keep to absolutny must-have. Sprawdźcie sami dlaczego.


8. Saints Row 3 (2011)

Gra komputerowa

Screen z gry Saints Row 3

Nie wiem jak wam polecić tę grę. Sposobów jest kilka. Pierwszy z nich polega na tym, że mówię o możliwości zabijania przeciwników z ogromnego różowego dildo. Nie powinienem o tym wspominać, bo może jakiś dzieciak to czyta. No to spróbujmy z drugim: bohaterowie są wspaniałymi osobowościami, które używają przekleństw zamiast przecinków. Trzeci: możecie zabijać maskotki, walczyć z wielkim różowym kotem przebranym za profesora, mordować na całego, bawić się w wybory moralne i zabijać wkurzających olbrzymów. Ups, wymieniłem wszystkie…


7. Heavy Rain (2010)

Norman Jayden

Screen z gry Heavy Rain

Wkraczamy na rejony emocjonalnej miazgi. Czwórka protagonistów próbująca rozwikłać zagadkę porwania chłopca jednego z nich. Klimat podchodzący pod Noir XXI wieku. Wybory wpływające na rozgrywkę, tu wszystko ma znaczenie. Ten padający deszcz zabijający jakąkolwiek chęć do życia. Tutaj ciągle się coś dzieje, a ciekawość wzrasta i wzrasta. Końcowy suspens również robi wrażenie. Do tego wybitny soundtrack, który pięknie wpisuje się w kompozycję gry. Heavy Rain przeszedłem ze cztery razy i zawsze coś działo się inaczej.


6. Heroes of Might and Magic V (2006)

Gra Strategiczna

Screen z gry Heroes of Might and Magic V

Dostaję pytanie: Dlaczego wybrałeś piątą część zamiast trzeciej?

Odpowiadam: Kocham rozgrywkę w tej grze, jak i fakt, że wszystko tutaj jest takie śliczne w 3D. Bardziej pochodzą mi jednostki, magia, bohaterowie z poszczególnych nacji/ras. O dziwo, fabuła trzyma jakiś tam poziom. No i uwielbiam muzykę w tej grze. Czy rozbudowę miast, ich zjawiskowość robi wrażenie nawet po 12 latach.

Tak jak mówiłem, argumenty nie są ambitne.