Dałoby się przejść obok plakatu Dywizjonu 303 obojętnie. Ot, kompletnie nie wyróżniająca się z tłumu grafika promująca polską superprodukcję wojenną, czyli kolaż z wielkim napisem, wybuchami i znanymi twarzami. Uwagę przykuwa jednak jeden element. Na górze grafiki znaleziono miejsce na pewne niespotykane dotychczas ostrzeżenie dla widzów.
NIE POMYL FILMU
PRAWDZIWA HISTORIA DYWIZJONU 303 NA PODSTAWIE KSIĄŻKI ARKADEGO FIEDLERA DOPIERO OD 31 SIERPNIA W KINACH
Przekaz jest jasny. Tylko świnie siedzą w kinie na Hurricane przechrzczonym dla niepoznaki na 303. Bitwa o Anglię! Farbowane lisy chcą wybić się na polskim filmie i zabrać mu podstępem widownię. Kolejny nóż w plecy od Brytoli. Zupełnie jak podczas II Wojny Światowej.
Skąd ten niecodzienny przekaz i marketingowa wojenka? Otóż na początku czerwca okazało się, że w sierpniu w naszych kinach pojawią się dwa filmy o słynnej eskadrze polskich lotników i to w odstępie dwóch tygodni. Jako pierwszy termin 31 sierpnia zaklepał polski Dywizjon 303, który ze względu na różnorakie komplikacje produkcyjne i po kilkukrotnym przekładaniu premiery trafia do kin dopiero w 2018 roku. Niespodziewanie, tydzień po tej informacji Kino Świat ogłosił, że brytyjsko-polski 303. Bitwa o Anglię z Iwanem Rheonem i Marcinem Dorocińskim zagości na rodzimych ekranach 17 sierpnia.
Zobacz również: Piotr Adamczyk wystąpi w serialowym remake’u Imienia Róży
Sytuacja bliźniaczych filmów to sprawa znana z rynku amerykańskiego, ale na naszym podwórku rzecz nawet rzadsza niż awans polskiej drużyny piłkarskiej do Ligi Mistrzów. Czy bliska odległość dat premier sprawi, że brytyjski i polski obraz odbiorą sobie wzajemnie widzów? Bardzo możliwe. Czy nie interesujący się kinem widz uzna, że to jeden i ten sam film? Niech będzie, że też możliwe. Dotychczasowe plakaty wykazują w końcu pewne podobieństwo. Najwyraźniej w siedzibie dystrybutora Mówi Serwis uznano, że trzeba temu zapobiec i się jakoś na siłę wyróżnić. Innego wytłumaczenia dla takiej formy promocji nie znajduję. Rozgłos i odzew też jest, ale chyba nie taki jakiego się spodziewano.
Nie ukrywam, że po cichu kibicuje obu produkcjom. W końcu brakuje w Polsce dobrego kina wojennego. Po obejrzeniu zwiastunów i poznaniu budżetów obu obrazów rozum podpowiada, że samozwańczo obwołującym się superprodukcjami filmom daleko do perfekcji, ale serce cieszy się, że takie filmy zaczynają powstawać, anuż może przyjemnie zaskoczą. A co tam, nawet jak będą średnie, to niech osiągną i dobrą frekwencję. Jednak sugerowanie, że widzowie to idioci, którzy nie potrafią odróżnić filmów, a do tego trzeba im wskazywać palcem, na który obraz mają iść, no, to się za mojego żywota jeszcze nie wydarzyło. Tak jakby dystrybutor nie brał pod uwagę, że widzowie może będą chcieli obejrzeć zarówno 303. Bitwa o Anglię, jak i Dywizjon 303.
Zobacz również: Kevin Spacey został wycięty z kolejnego filmu
A oba filmy opowiadają przecież o tej samej ważnej części polskiej historii. Polskim asom przestworzy należy się dobry, wysokobudżetowy film z efektami specjalnymi. Los sprawił, że pojawią się prawie w tym samym czasie. Niestety zamiast zdecydować się na uczciwy pojedynek i przyciągnięcie widzów jakością, to jedna ze stron stawia na jakieś nieczyste zagrywki i rości sobie prawa do przekazywania jedynej słusznej prawdy i wersji historii. Jest to o tyle ciekawe, że opóźnienie Dywizjonu 303 wynikło przecież z tego, że pierwotny dystrybutor zrezygnował z niego za „niezgodność realizowanego filmu ze scenariuszem i prawdą historyczną”, a synowie Arkadego Fiedlera również mieli zaprzestać wspierania projektu. To ostatnie się najwyraźniej zmieniło, gdyż publicznie rekomendacji filmowi udziela Marek Fiedler.
Sprawdziłem sobie również, jak na plakat zareagowały inne portale oraz blogi filmowe. Dominują głosy negatywne i szydercze, a jedynym pozytywnym odzewem w towarzystwie wykazał się portal naEkranie, który uznał plakat za zabawny. Nie inaczej jest w komentarzach na profilu Dywizjonu 303 w serwisie Facebook.
A mi pozostaje jedynie wierzyć, że dystrybutor filmu Dywizjon 303 zreflektuje się i usunie tę żółtą plamę wstydu z plakatu.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe
Nie rozumiem, czemu synowie Fiedlera mają udzielać poparcia lub nie, przecież nie oni napisali książkę!!!
Pewnie jako spadkobiercy książkowej schedy, która miała być zekranizowana. Taki chwyt promocyjny, magia nazwiska zapewne.