Najlepsze filmy i największe rozczarowania 2019 według redakcji Movies Room

Nadeszła chwila, w której i my wszystko podsumujemy. Mogliście już na naszych łamach przeczytać topkę Tomka Rewersa, naszego redaktora naczelnego, teraz przyszedł czas na resztę redakcji, która w pocie czoła w 2019 roku pracowała, aby dostarczać Wam ciekawych treści na portalu. Każdy z nas wybrał trzy filmy, które najbardziej spodobały mu się wśród polskich premier ubiegłego roku a także trzy największe rozczarowania, przy okazji krótko wyróżniając kilka innych pozycji. Wyszło następująco:

Krzysztof Wdowik – zastępca Naczelnego

Najlepsze filmy

  • Parasite
  • Le Mans ‘66
  • Vice

Największe rozczarowania

  • Pewnego razu… w Hollywood
  • Glass
  • To: Rozdział 2

Pozytywne wyróżnienia: Spider-Man: Daleko od domu, Diablo: Wyścig o wszystko, Heavy Trip, Zabawa w pochowanego, Zombieland 2, (Nie)znajomi, El Camino, Joker, Klaus, Green Book

Znudziły mnie już podsumowania, ale jako że Pan Redaktor Kołakowski nalegał, nalegał i nalegał… i nalegał, to trza coś napisać. Ja już od jakiegoś czasu (a dokładniej od feralnej recki Diablo: Wyścig o wszystko… że też nie zacytowali mnie na wydaniu DVD…) zajmuję się bardziej grami, tak też kilka zaległości filmowych z 2019 roku niestety mam, że wspomnę tu chociażby o Lighthouse czy Historii Małżeńskiej

Z tego co widziałem natomiast, bezapelacyjnie wygrywa Parasite. Wsiąkłem w kino koreańskie bezpowrotnie i wam też polecam to uczynić. Następnie dwa do bólu amerykańskie filmy – Vice oraz Le Mans ‘66. Ale ja lubię tę amerykańskość, uwielbiam Bale’a i oba filmy świetnie wpisały się w me gusta. I tak, dalej nie rozumiem, jakim cudem Bale przegrał z Malikiem na zeszłorocznych Oscarach… Z pozytywnych wyróżnień na pewno trzeba wspomnieć o Klausie (najlepsza animacja zeszłego roku, bez dwóch zdań), Spider-Manie (cóż za wakacyjny blockbuster!) i El Camino (Vince Gilligan to pieprzony geniusz). O Jokerze nie wspomnę, bo nasze redakcyjne dyskusje obrzydziły mi już cokolwiek związanego z tym tytułem, ekhm.

Pewnego razu… w Hollywood aktorsko jest wybitny. Fabularnie uważam, że to trochę film o niczym. Wyszedłem z seansu i w sumie nic z niego ciekawego nie wyciągnąłem. Glass mnie wkurzył, bo sam nie wiedział czym był. Raz alternatywą dla filmów superhero, raz autoparodią. I nie przebaczę Shyamalanowi, że kiedy w końcu Bruce Willis zaczął chcieć grać, to schował go w celi na pół filmu. To 2 natomiast było po prostu głupie, więcej tam komedii niżeli horroru. A, dla ciekawskich, czemu tu nie ma Star Warsów – nie było to dla mnie rozczarowaniem, że film zabił tę sagę, tylko spodziewanym tokiem zdarzeń po wspaniałym The Last Jedi.

Matt Damon i Christian Bale w filmie Le Mans '66 / fot. materiały prasowe

Matt Damon i Christian Bale w filmie Le Mans ’66 / fot. materiały prasowe

Łukasz Kołakowski – redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Najlepsze filmy roku:

  • Parasite
  • Toy Story 4
  • Diego

Największe rozczarowania:

  • Gwiezdne wojny: Skywalker. Odrodzenie
  • To: Rozdział 2
  • Król lew

Pozytywne wyróżnienia: Na noże, Historia małżeńska, Midsommar. W biały dzień, Rocketman, Boże ciało, Green book, Irlandczyk

Ależ ten 2019 był dobry. W końcu tworząc taką topkę i podsumowanie miałem ogrom zagwozdek, a jeśli będę miał tak co roku, w swoim filmowym świecie będę szczęśliwym człowiekiem. Dlatego więc, choć do ostatnich chwil zastanawiałem się, co zakreślić tu na zielono, a w końcu padło na rzeczy najbardziej personalne. Bo Diego to film o piłkarzu, jednym z największych, a piłka to przecież mój drugi narkotyk. A jeśli jeden z najciekawszych piłkarskich życiorysów w historii spotkał jednego z najwybitniejszych dokumentalistów, musiało się to skończyć bombą. Toy story 4 obstawiałem od samego początku, witając rok poprzedni, bo przecież to bezpośredni sequel jednego z trzech najlepszych jak dla mnie filmów dekady. No i Pixar pokazał, że jeśli bierze się za zabawkową serię jest bezbłędny i nawet po nieco słabszych (choć wciąż dobrych) kontynuacjach Iniemamocnych i Gdzie jest nemo dał radę. Czwarta część zabawek była filmem po stokroć wartym czekania kolejną dekadę. Najlepsze było jednak Parasite, które wygrywa mój ranking i powinno wygrywać wszystkie nagrody świata, ale o tym będę miał okazję powiedzieć nieco więcej w personalnym artykule.

Rozczarowanie główne nosi jedno logo i jest nim logo Disneya. Przepraszam, ale jest mi troszeczkę smutno, że takie filmy, jakie w tym roku to studio wypuszczało przyniosło im rekordowe wpływy. W zalewie znakomitych rzeczy chodzenie na bezczelnie jadącego na nostalgii Króla Lwa czy bezduszny korpofilm, który zgubił wagę czterdziestoletniej sagi sprawia, że naprawdę można się załamać.  Bo może wszyscy w końcu wpadną na to, że po co robić coś dobrego, skoro zarabia właśnie to. Na koniec To: Rodział 2, choć zastanawiałem się miedzy nim a Jokerem, to chyba jednak ten rozwleczony i przydługi średniak po znakomitej jedynce zawiódł mnie bardziej.

Kadr z filmu Diego / fot. materiały prasowe

Kadr z filmu Diego / fot. materiały prasowe

Radek Folta – redaktor, król festiwali

Najlepsze filmy

  • Portret kobiety w ogniu
  • Historia małżeńska
  • Parasite

Największe rozczarowania

  • Rambo: ostatnia krew
  • Król lew
  • Truposze nie umierają

Wyróżnienia: Lighthouse, Midsommar: w biały dzień, Na noże, Złodziejaszki, Faworyta, Toy Story 4, To my, Boże Ciało.

Kolejny rok, który udowadnia, że najciekawsze filmy premiery mają na festiwalach filmowych. Moja ścisła trójka to połączenie Cannes i Wenecji. Cieszy mnie również renesans artystycznych horrorów, bo na mojej liście wyróżnionych znalazły się aż dwa (a nawet trzy, licząc odjechany film Roberta Eggersa). Choć może nie udało mi się wepchnąć do „dychy” żadnego dokumentu, takie tytuły jak Amazing Grace: Aretha Franklin, Free Solo: Ekstremalna wspinaczka i Diego są doskonałe.  Najbliższą galę Oscarową powinien zdominować Netflix. Platforma streamingowa z roku na rok rośnie w siłę i jeżeli Irlandczyk i Historia małżeńska nie zgarną kilkunastu nominacji, będę szczerze zawiedziony.

Kiedyś miałem kota, o imieniu Rambo – naprawdę! Dobrze, że już go nie ma na świecie, bo byłoby mi wstyd. Zamknięcie (?) historii amerykańskiego weterana wojny w Wietnamie to rasistowski, pełen idiotyzmów i złych efektów specjalnych paw, a nie film.

Król lew był kreskówką mojego dzieciństwa, a jego fotorealistyczna wersja jest dziwną hybrydą serialu dokumentalnego BBC i sitcomu Ed – koń, który mówi.

Zombie indie komedia Jarmuscha to nie jest film zły, ale w porównaniu jak wspaniałe wyglądał ten film na papierze, realizacja była naprawdę dużym zawodem.

Kadr z filmu Portrait of a Lady on Fire / fot. materiały prasowe

Kadr z filmu Portret kobiety w ogniu / fot. materiały prasowe

 

Redaktor prowadzący działu recenzji filmowych

Od 2015 w Movies Room, od 2018 odpowiedzialny za działalność działu recenzji filmowych. Uwielbia Wesele Smarzowskiego, animacje Pixara i Breaking Bad. A, no i zawsze kiedy warto, broni polskiego kina.

Kontakt pod [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?