Imperium jako archetyp państwa kapitalistycznego? Rozważania po seansie Solo

Han Solo zawsze działa solo. Wie o tym każdy miłośnik uniwersum Gwiezdnych Wojen, a od niedawna także bankierzy i specjaliści od marketingu wytwórni Disneya. Okazało się bowiem, że w Solo niepokorny jest nie tylko tytułowy bohater, lecz również sam film, który najwidoczniej zupełnie wymknął się spod kontroli wszechmocnej (a przynajmniej do tego miana pretendującej) Myszce Miki.

I nie chodzi tu już wyłącznie o aspekt finansowy. Nie, produkcja Rona Howarda ma na swoim koncie znacznie większy wyczyn niż nadzwyczaj marny popyt i wynik sprzedażowy – udało jej się zjednoczyć większość krytyków, recenzentów i najzwyklejszych kinomanów w przekonaniu, że jest po prostu słabym filmem. Zważywszy na specyficzny status uniwersum, to zjawisko jednomyślności jest czymś na wskroś niecodziennym i łączy ze sobą ludzi kategorycznie odmawiających racji istnienia „nowemu” kanonowi oraz tych skorych do zaufania uszatemu właścicielowi marki. Jak jeden mąż rozliczają oni Solo za wszystkie grzechy, jakie popełniono przy jego realizacji, a które dotyczą głównie szablonowych rozwiązań scenariuszowych, namolnego kalkowania oryginalnej trylogii czy też iście prequelowej chemii między postaciami. Mówiąc w skrócie i jednocześnie ich słowami: „Solo to nic, czego wcześniej byśmy już nie widzieli”.

Fot. kadr z filmu Solo / Disney

Fot. kadr z filmu Solo / Disney

Ale czy aby na pewno? Udając się na seans po raz drugi i rozmyślając następnie na temat zawartych w filmie motywów, doszedłem do wniosku, że Solo coś jednak zmienił w stosunku do poprzednich produkcji z serii. I to wcale nie byle jakie „coś”. Tak, to jest ten moment, gdy na waszych słuchawkach powinien zagościć Marsz Imperialny, albowiem to właśnie Pierwsze Galaktyczne Imperium jest tym, czego ekspozycja w Solo znacząco odbiega od powszechnego i dotychczas obowiązującego przekonania.

Zobacz również:  Gwiezdne Wojny: Ostatni Jedi, czyli disneyowski Triumf woli

Jeśli przypomnimy sobie sposób, w jaki Imperium było opisywane na łamach oryginalnej trylogii, prequeli, a także poniekąd w nowej trylogii Disneya, to naszej wyobraźni ukaże się archetyp państwa totalitarnego. Jedno imperium, jedna galaktyka, jeden imperator – mniej więcej takie credo stanowiło punkt wyjścia dla rozumienia wszystkich działań podejmowanych przez Palpatine’a i spółkę. Pierwotny zamysł Lucasa funkcjonował zatem niezmiennie i niewzruszenie przez ponad 40 lat, bo też Imperium jako ucieleśnienie totalitarnej tyranii doskonale sprawdzało się w tym polaryzującym systemie dialektyki dobra ze złem. Przy całym swoim braku oryginalności, który obiektywnie rzutuje na ocenę całości, Solo zrywa jednak z czarno-białym obrazem konfliktu w galaktyce i proponuje przyjęcie nowych, bardziej odpowiednich dla czasów nam współczesnych archetypów. Klasyczne państwo totalitarne, przed którym ostrzegał Lucas i następnie jego kalifornijscy spadkobiercy, przestało bowiem istnieć, a zatem przestało stanowić jakiekolwiek zagrożenie dla człowieka (a przynajmniej dla człowieka tzw. Pierwszego Świata) i z tego powodu wypadło z obszaru jego zainteresowania. Nowe pokolenie, a więc pokolenie, które pragnie wychować na swe podobieństwo Disney, nie pamięta już piekła hitleryzmu i stalinizmu, a o Korei Północnej rozmawia jak o ludowej baśni. Z tego też powodu wrogiem, który jakkolwiek powinien przypominać współczesnemu widzowi realne niebezpieczeństwo, musi być coś z tej współczesności pochodzącego i dobrze widzowi znanego. Socjalliberalny dydaktyzm Gryzonia nie musiał oczywiście daleko szukać…

Fot. fragment okładki magazynu Empire

Fot. fragment okładki magazynu Empire

Kapitalizm. Rolę, pełnioną niegdyś względem własnych obywateli przez państwo totalitarne, dzisiaj, w świecie zglobalizowanym, przejmuje państwo kapitalistyczne, kierowane żądzą nieograniczonej konsumpcji i nieustannej kumulacji pieniądza, która pożera na swej drodze wszystkich niezdolnych do gry według jego zasad. Idąc tym niezwykle przewrotnym z racji pozycji, jaką posiada w tym świecie Disney, tropem, Ron Howard i jego współpracownicy przeobrazili dotychczas totalitarne ideowo Imperium w Imperium kapitałowe. Czy to znaczy, że w Solo mamy do czynienia z Imperium jako archetypem państwa kapitalistycznego? Owszem, co postaram się udowodnić na podstawie kilku przejrzystych symboli.

Redaktor

Najbardziej tajemniczy członek redakcji. Nikt nie wie, w jaki sposób dorwał status redaktora współprowadzącego dział publicystyki i prawej ręki rednacza. Ciągle poszukuje granic formy. Święta czwórca: Dziga Wiertow, Fritz Lang, Luis Bunuel i Stanley Kubrick.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Radek Folta pisze:

Najciekawsze spojrzenie na Solo, jakie znalazłem w necie.

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?