Thor: Love and Thunder
Thor: Love and Thunder

Co Thor: Love and Thunder robi źle?

Nie minęło zbyt wiele czasu od ostatniego filmu Marvela. Bowiem pomiędzy filmem Doctor Strange in the Multiverse of Madness a premierą Thor: Love and Thunder minęły zaledwie dwa miesiące. W międzyczasie dostajemy także kolejne odcinki serialu Ms Marvel. Czy zatem nie jest tego za dużo? Czy nowy film z kosmicznym wikingiem prezentuje się przynajmniej częściowo tak dobrze, jak to wygląda po zwiastunach?

Thor przez jakiś czas nie miał szczęścia do swoich filmów. O ile dobrze zaprezentował się w pierwszym solowym filmie, o tyle jego brwi wyglądały tam raczej kiepsko. W Avengersach już było lepiej. Raczej nie warto wspominać o drugiej solowej odsłonie, która na serwisie Rotten Tomatoes ma ocenę 66%. Ten film już wtedy był kiepski, a zestarzał się też nie najlepiej. W filmie Avengers: Czas Ultrona znów była poprawa. No a potem przyszedł film Thor Ragnarok. Reżyser Taika Waititi wprowadził w nim wiele świeżości jednocześnie robiąc z głównej postaci zwykłego głupka. Niektórym się to podobało, a innym nie. Nie da się jednak ukryć, że ten film dał postaci drugie życie. O Avengers Infinity War oraz Avengers Endgame chyba nawet nie trzeba wspominać. A jednak wspomnijmy. Tam Thor został przedstawiony już jako mądry mężczyzna zaprawiony w boju. No i przyszedł czas na najnowszą odsłonę. Premierę miał bowiem film Thor: Love and Thunder.

Zwiastuny zapowiadały się naprawdę dobrze. Mroczna historia z dobrą muzyką. Do tego świetna obsada aktorska, powrót znanych postaci i przedstawienie nowego złola, który za życiowy cel obrał sobie wybicie wszystkich bogów. Do tego już w zwiastunach mogliśmy zobaczyć Jane Foster wcielającą się w rolę Mighty Thor. Fani komiksów zaczęli snuć domysły, jak może prezentować się historia filmu. Jak to zwykle bywa przy Marvelu, machina marketingowa sama się nakręcała. Sam Marvel raczył nas od czasu do czasu zwiastunami, czy plakatami dodatkowo dodającymi pikanterii już nakręconym przypuszczeniom społeczności. Zapowiadało się, że film będzie klasyczną przygodą Thora z małymi twistami. Czy tak jednak faktycznie się stało? A może tym razem Thor nie zaskakuje niczym nowym i jest raczej wstawką pomiędzy kolejnymi większymi produkcjami Marvela?

Thor: Love and Thunder

fot. plakat filmu Thor: Love and Thunder

Zobacz także: QUIZ: Cytaty Thora! Rozpoznaj z jakich filmów pochodzą!

Zacznijmy może od plusów. Film jest nakręcony bardzo ładnie, a genialna obsada aktorska dała z siebie wszystko, aby jak najlepiej odegrać swoje postaci. Efekty wyglądają świetnie, a kolorystyka filmu przyciąga wzrok. Dźwiękowo też jest dobrze. Klasyczne utwory rockowe dodają emocji podczas bitew czy wstawek prezentujących lokacje. Niestety to by było na tyle, jeśli chodzi o plusy. Fabuła wydaje się być bardzo płytka, a motywacja i droga przemiany głównego przeciwnika są nakreślone zbyt szybko. Niestety znów dostajemy Thora, który jest po prostu głupkiem. Znów jest zagubiony i znów nie wie kim jest. Podczas walki nie zważa na innych i rzuca głupimi tekstami, które niby mają być mądre. Niestety sytuacje, w których je wypowiada, nie dodają im powagi. Wręcz przeciwnie. Cała historia na początku dzieje się zbyt szybko i wydaje się, jakby był to celowy zabieg, aby sprzedać więcej płyt z wyciętą zawartością.

W Thor: Love and Thunder główna postać po raz kolejny przechodzi drogę, którą już poznaliśmy wielokrotnie. Odinson jest zagubiony i nie wie kim jest. To już widzieliśmy w pierwszym Thorze i Ragnaroku. Jak na kogoś, kto żyje tysiące lat, bardzo często się chłopak gubi, no nie? Oczywiście podejmuje on heroiczne decyzje, dąży do dobrego zakończenia i stara się ocalić niewinne istoty przed utratą życia. Jest prawdziwym bohaterem, którego jedynym celem jest walka i ratowanie innych. Co prawda zmienia się to na koniec filmu. Pytanie jednak, czy to naprawdę się zmienia? A może dostaje on dodatkową motywację, aby nadal robić to samo? Ciężko stwierdzić. Niemniej jednak główną bolączką filmu jest nijakość głównego bohatera. Co prawda pojawia się parę twistów i ciekawych postaci, jednak nie ratuje to filmu. W pewnym momencie nawet okazuje się, że pewne znane nam już postaci są, jak to powiedziano jeszcze przed premierą filmu – tęczowe.

Thor: Love and Thunder

fot. plakat filmu Thor: Love and Thunder

Zobacz także: Nie tylko Thor! Kto był kim w nordyckiej mitologii i gdzie pojawia się w popkulturze?

Informacja ta nie wnosi do fabuły zupełnie nic nowego. Niemniej jednak nie jest także wprowadzona na siłę i nie psuje historii przedstawionych wcześniej, a nawet dodaje im pewnej głębi. Czy zatem Thor: Love and Thunder jest dobrym filmem? No nie jest najgorszy. Jednak Thor potrzebuje czegoś, co doda mu powagi. Mamy zabawne wstawki w postaci Korga czy Strażników Galaktyki pojawiających się na początku produkcji. Jednak Thor nie powinien być kreowany na głupka. Nie da się ukryć, że to najbardziej psuje odbiór z filmu. O ile pojedyncze żarty nie zepsułyby odbioru, o tyle śmianie się z głównej postaci nie wychodzi w tym przypadku najlepiej. Pozostaje mieć zatem nadzieję, że jeszcze zobaczymy kosmicznego wikinga i że tym razem już będzie to postać, która nie będzie musiała po raz kolejny szukać swojego ja.

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Przede wszystkim gracz i miłośnik kina. Zakochany w MARVELu, a najbardziej w Spider-Manie. Prowadzi swój kanał YouTube, streamuje na Twitchu, montuje filmy i zbiera figurki. Takie duże dziecko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?