Głównym celem mojego tekstu było podkreślenie nieco mniej znanych zalet Conroya-Batmana, część czysto biograficzna od początku miała zatem o wiele mniejsze znaczenie. Nie zmienia to faktu, iż przynajmniej przekrojowe przedstawienie innych sfer życia tej barwnej postaci byłoby nie od rzeczy. Kevin Conroy przyszedł na świat 30 listopada 1955 roku w nowojorskim Westbury. W wieku lat 11 przeniósł się do Connecticut. Później, w 1973, uzyskał pełne stypendium, by studiować w Juilliard. Uczył się tam pod okiem aktora Johna Housemana. Znacznie ciekawszymi faktami jest jednak to, iż był w tej samej grupie, co Robin Williams i Kelsey Grammer (postronny widz może go znać z drugoplanowych ról w Transformers: Zagłada oraz Niezniszczalni 3). Kiedy w 1978 roku skończył Juilliard, ruszył w trasę z trupą teatralną The Acting Company, prowadzoną zresztą przez Housemana. Rok 1980 był dla niego rozpoczęciem przygody z telewizją. Conroy przeniósł się do Kaliforni, aby spróbować się w nowych rolach. Przez lata występował w takich operach mydlanych, takich jak Another World czy Search fo Tomorrow, miał również swoje epizody w Cheers, Matlocku, Murphie Brown, a nawet w słynnej Dynastii. Wystąpił w kilku filmach telewizyjnych, m.in. w Covenant. To wszystko nie znaczyło jednak, że porzucił na tamten okres zupełnie teatr. Związał się z Old Globe Theatre w San Diego, grając chociażby w adaptacjach sztuk Szekspira – Hamlecie (w roku 1984, na New York Shakespeare Festival, wystąpił w roli tytułowej) i Śnie nocy letniej.
Kevin Conroy jest nieodzownym filarem uniwersum DC. Może nie jest aż tak popularny, jak w równie wybitny sposób podkładający głos Jokerowi Mark Hamill, ale bez niego historie zamaskowanego mściciela byłyby o wiele uboższe. Nie bez powodu zresztą Hamill i Conroy przez lwią część fanów uważani są za jedynych prawdziwych odtwórców owych postaci. Osobiście nie mam zamiaru nawet próbować dowodzić, iż jestem na tym polu w jakimkolwiek stopniu obiektywny, od razu więc przyznam, że sam do tej znacznej grupy się zaliczam. Ta dwójka zdaje się jako jedyna w pełni uchwycić ducha tych indywiduów, dodając jeszcze coś od siebie, dzięki czemu nawet komiksy czyta się zupełnie inaczej, usłyszawszy ich w chociaż jednej kreskówce. Dlatego też prawdopodobnie zawsze uważać będę Conroya za jedyny prawdziwy głos Batmana – pozostalito ci, którzy w lepszy lub gorszy sposób się na pewien czas w niego wcielili. Zatem Wszystkiego Najlepszego, Kevinie!
Zobacz również: Marlon zwany pożądaniem – chimeryk, który zrewolucjonizował kino
A żeby zakończenie mojego artykułu nie było aż tak konwencjonalne, zamieszczam utwór będący próbką wokalnych umiejętności naszego jubilata, a jednocześnie dla wielu młodych widzów zachętą do sięgnięcia po utwory Raya Charlesa (poniższa piosenka jest bowiem coverem wielkiego muzyka):
https://www.youtube.com/watch?v=6nZXY1kkcdw
Jeżeli chcecie usłyszeć więcej kawałków zaśpiewanych przez Conroya, kliknijcie TUTAJ.
Cytaty i co niektóre materiały zaczerpnięte z esquire.com oraz realkevinconroy.com/ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe