Kino azjatyckie nabrało rumieńców i coraz więcej osób dostrzega niebywały potencjał i urok produkcji z dalekiego wschodu. Mowa tu oczywiście nie tylko o tytułach animowanych, które rząd dusz zdobyło już dawno temu, ale również o fabularnych. Jak grzyby po deszczu wyrastają produkcje eksportowane na zachód. Podobnym zainteresowaniem cieszą się zarówno oryginalne produkcje jak również ich „zamerykanizowane wersje”. Dopiero co oglądaliśmy remake Siedmiu Wspaniałych z Denzelem Washingtonem, a już czekamy na Ghost in the Shell ze Scarlett Johansson, a szpaler horrorów rodem z Azji wytworzył swój własny podgatunek.
Uzasadnionym staje się pytanie o początki i genezę azjatyckiej kinematografii, bo jest ona pełna intrygujących historii i nazwisk. Jak i kto zdobywał już nie tak dziki zachód?
Początkowo, kino azjatyckie, choć mogło się pochwalić przyzwoitym dorobkiem, nie wzbudzało większego zainteresowania. Przyglądając się przykładowo japońskiej kinematografii można zauważyć, że pierwsze filmy w kraju kwitnącej wiśni kręcono już pod koniec XIX wieku i choć przed drugą Wojną Światową Japonia produkowała ponad pięćset produkcji rocznie, to filmy te nie były znane światowej publiczności.
Spowodowane było dwoma czynnikami. Pierwszym była hermetyczność i kompletne zamknięcie się japońskiej kultury na wpływy zewnętrzne. Przedwojenne filmy prezentowały przedstawienia teatru kabuki, niezrozumiałe i nużące dla widza z zachodniego kręgu kulturowego. Drugim czynnikiem było fatalne wykonanie techniczne tych filmów. Montaż japońskich produkcji, delikatnie rzecz ujmując, był niechlujny nawet jak na ówczesne standardy. Trzeba mieć bowiem na uwadze, że w tamtych czasach montaż polegał na ręcznym cięciu i klejeniu taśmy filmowej.
Człowiekiem, który otworzył kinu japońskiemu drogę na światowe salony był Akira Kurosawa. Dokonał tego filmem Rashomon, który zdobył najwyższy laur w na festiwalu w Wenecji w 1951 roku. Była to opowieść o procesie sądowym toczącym się w sprawie zabójstwa. Unikatowe dzieło ukazywało subiektywność racji ofiary, mordercy, żony zabitego oraz przypadkowego świadka. Film w Europie wydawał się być bardzo egzotyczny, ale intrygujący. W ojczyźnie jednak przyjęto go chłodno. Konstrukcja fabuły oraz zabiegi reżyserskie tworzyły z Rashomona kino zupełnie odbiegające od tradycji kinematografii japońskiej.
https://www.youtube.com/watch?v=FUvq8_TparY
Zobacz również: Aktorska wersja sekwencji otwierającej Ghost in the Shell
Kurosawa i jego pokolenie reżyserów nie tylko przybliżyli kulturę japońską światu. Połączyli również niejako rozbite na dwa obozy ówczesne kino japońskie. W tamtejszej kinematografii charakterystyczną cechą było to, że albo tworzyła dzieła historyczne, nadal opierające się na teatrze kabuki, albo obrazy współczesne, skupiające się na psychice bohaterów. Kurosawa, chociażby w Siedmiu Samurajach próbował połączyć obie te cechy, ukazując wnętrza bohaterów osadzonych w historycznych momentach Japonii, uzależniając ich zachowanie od wydarzeń czy ich sytuacji materialnej. Siedmiu Samurajów jest filmem wyjątkowym z innego powodu. Film ośmielił się zedrzeć pewne sacrum z kasty samurajów, ukazując różne postawy tych wojowników, nie zawsze będące zgodne z romantycznymi wyobrażeniami. Choć nie robił tego z siłą późniejszego Harakiri Masakiego Kobayashiego, to jednak widok zataczającej się od alkoholu Kikuchio, granego przez niezapomnianego Toshiro Mifune, był zgoła odmienny od prawych i sprawiedliwych samurajów znanych z innych dzieł.
Sam Kurosawa był wielkim fascynatem kultury europejskiej, a przede wszystkim jej literatury. Nie ukrywał się z tym filmując swoje wersje szekspirowskiego Makbeta (Tron we Krwi), Na dnie Maksyma Gorkiego (Donzoko – Na dnie) oraz Idioty Fiodora Dostojewskiego (Hakuchi – Idiota). Takie „tłumaczenie” Europy na japoński okazało się być niesamowitym powiewem świeżości dla kinematografii pełnej teatru kabuki.
Dorobek filmowy Kurosawy w chwili jego śmierci wyniósł 32 wyreżyserowane filmy i ogromną liczbę scenariuszy (najnowszy film oparty na scenariuszu Kurosawy, to pochodząca z 2007 roku przeróbka klasycznego już Tsubaki Sanjuro). Na zachodzie powstały remake`i Siedmiu Samurajów (Siedmiu Wspaniałych – dwie wersje) oraz Straży przybocznej (Za garść dolarów, Ostatni Sprawiedliwy). Filmy Kurosawy stawały się inspiracją dla innych produkcji. Plotki głoszą, że pierwowzorem robotów C3PO i R2D2 z Gwiezdnych Wojen George`a Lucasa były postaci dwóch fajtłapowatych bandytów z Ukrytej Fortecy. Sam Lucas był wielkim wielbicielem i przyjacielem Kurosawy, wyprodukował wraz Francisem Fordem Coppolą Sobowtóra nakręconego przez japońskiego reżysera, gdy ten wpadł w kłopoty finansowe przy produkcji tego filmu. Planował również obsadzić Toshiro Mifune w roli Obi Wan Kenobiego, jednak aktor odmówił. Współpracą z japońskim mistrzem zaczęli się interesować młodzi (wówczas) reżyserowie amerykańscy – Steven Spielberg, Francis Ford Coppola i wspomniany George Lucas. Andrzej Wajda zwykł określać Kurosawę mianem „mistrza”.
https://www.youtube.com/watch?v=r-McmgQbee0
Zobacz również: Siedmiu Wspaniałych – pod ostrzałem
Kurosawie jako pierwszemu udało się przerzucić pomosty pomiędzy dwoma kręgami kulturowymi. Tworzył dzieła inteligentne, głębokie i poruszające. W latach sześćdziesiątych młodzi reżyserowie japońscy zarzucili mu jednak archaizowanie i estetyzowanie obrazu Japonii. Zaczęli więc tworzyć dzieła na przekór Kurosawie i niejako wymierzone w jego sposób myślenia o kinie. Odbiór jego filmów był zgoła inny w ojczyźnie niż na zachodzie. Na szczęście wizja Kurosawy na kino nie spowodowała w Japonii infamii tudzież ostracyzmu. Na szczęście wciąż tworzył, do samego końca. Wychował wiele pokoleń filmowców, prezentując światu Japonię, a Japonii świat.
Ilustracja wprowadzenia: openculture.com