Co sprawia, że jedne produkcje wyświetlane są na festiwalach filmowych oraz zdobywają tam nagrody, a inne – czasem subiektywnie uznawane za ciekawsze – nie? Czy istnieje jakiś klucz, który pozwala wytypować, czy film ma szansę na osiągnięcie sukcesu i sięgnięcie po jakąś statuetkę? Czy da się zrobić taki obraz, by być pewnym zwycięstwa? Jakie elementy przybliżają twórców do uzyskania pożądanego wyniku, a które sprawiają, że okazja może wymknąć się z rąk? Spróbujmy to sprawdzić.
Ciężko zliczyć, ile festiwali filmowych odbywa się aktualnie na świecie. Nawet jeśli pod uwagę weźmiemy jedynie polskie wydarzenia, to z pewnością jednej osobie nie starczyłoby czasu, aby zjeździć je wszystkie. Oczywiście międzynarodowe festiwale można byłoby podzielić na te bardziej oraz nieco mniej prestiżowe. Dla nowicjusza zakwalifikowanie jego dzieła do sekcji konkursowej będzie nie lada wyróżnieniem niezależnie od wydarzenia, jednak dla bardziej doświadczonych jest to już rozgrywka niemalże taktyczna. Festiwale w Cannes, Locarno, Berlinie oraz Wenecji, gdzie odpowiednio zdobyć można jako najwyższe wyróżnienie – Złotą Palmę, Złotego Lamparta, Złotego Niedźwiedzia oraz Złotego Lwa, są chyba aktualnie najbardziej prestiżowymi przedsięwzięciami. Dodatkowo trzeba pamiętać, że tego rodzaju imprezy rządzą się swoimi prawami, a co więcej, nieco ze sobą konkurują – i tak przykładowo zarówno festiwal organizowany we Francji, jak i we Włoszech, zastrzega sobie, że prezentowane tam filmy nie mogą być wyświetlane nigdzie wcześniej. Prowadzi to do tego, że skoro oba pokazy muszą być premierą światową, to można zdecydować się tylko na jedno wydarzenie. Inaczej ma się rzecz przy zgłaszaniu filmu jako kandydata do nagrody Oscara (ze względu na dość komercyjny charakter przedsięwzięcia, pominę je w swoich rozważaniach) – tutaj organizator nakłada wymóg odbycia się premiery krajowej. Jak więc Powidoki Andrzeja Wajdy stały się polskim kandydatem do Oscara w kategorii „najlepszy film nieanglojęzyczny”, skoro premiera w Polsce zaplanowana jest dopiero na styczeń 2017 roku? Otóż, przez tydzień film był wyświetlany w jednym z warszawskich kin w godzinach porannych (bez specjalnej nagonki medialnej), więc wymóg został spełniony – komu udało się dowiedzieć o seansie i akurat nie miał innych zajęć, miał okazję zobaczyć Powidoki przez oficjalną premierą.
Wróćmy jednak do tematu – jaki film zapewni nam upragnioną chwałę i złotą nagrodę? Na samym początku należy zadbać o odpowiedni dobór państw produkujących obraz. Jeśli przyjrzymy się laureatom zwłaszcza Złotego Niedźwiedzia albo Złotego Lamparta, to zauważymy, że pochodzą oni z nieco „egzotycznych”, a na pewno odmiennych kulturowo miejsc. Iran, Chiny, Korea, Filipiny, nieco bliżej europejskich krajów – Rumunia, Bułgaria. Co sprawia, że tak pociągające są filmy powstające w tych regionach? Na pewno tematyka realizowanych tam produkcji – zawierają one wizję społeczeństwa oraz wydarzenia, które są dla nas czymś nietypowym, przy tym potrafią być jednocześnie uniwersalne i czytelne dla każdego odbiorcy na całym świecie. Za przykład może posłużyć zdobywca Złotej Palmy z 2007 roku 4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni – w filmie pojawia się problem aborcji, ale tak naprawdę jest to tylko pretekst do zaprezentowania portretu jednostki w komunistycznym, klaustrofobicznym społeczeństwie. Bliższy ostatnimi czasy temat podnosił francuski obraz Imigranci (nagrodzony w Cannes w 2015 roku) – jak sama nazwa wskazuje, była to opowieść o imigrantach, jednak przedstawiona w dość unikatowy sposób. W zamyśle reżysera okazywało się bowiem, że nawet po opuszczeniu niebezpiecznej ojczyzny, bohaterowie ponownie wpadali w pułapkę zagrożeń czyhających na nich w nowym miejscu zamieszkania. Irański film Rozstanie – zdobył Złotego Niedźwiedzia w 2011 roku – to historia kobiety pragnącej rozwodu, co negatywnie postrzegane jest przez społeczeństwo. Ale ponownie, fabuła nie skupia się tylko na tym, bowiem rozstanie jest jedynie pretekstem do snucia opowieści o relacjach między bohaterami i ogólnej kondycji lokalnej ludności. Innym irańskim laureatem festiwalu w Berlinie jest Taxi-Teheran z 2015 roku – gdzie spotkamy się z odkrywaniem ojczyzny reżysera w sposób absurdalny, choć jednocześnie nieco przerażający. Jafar Panahi mimo zakazu tworzenia filmów nałożonego przez władze irańskie, nie bał się stworzyć produkcji, która odsłaniała wszystkie ułomności systemu. Jednak nie zawsze trzeba zapędzać się tak daleko w poszukiwaniu ciekawego kręgu kulturowego – ponownie wróćmy na Bałkany. Bułgarski tegoroczny film Bez Boga zdobył Złotego Lamparta – czym sobie zasłużył? Ponownie na pierwszy rzut oka nasuwa się obraz społeczeństwa i stosunek jego do straszliwych rzeczy, na które pozwalają sobie bohaterowie produkcji Ralitzy Petrovej. Ludzka obojętność, bezuczuciowość, przyzwolenie na zło, śnieg i zimno – ponownie widz zmierzy się z obrazem niedającym nadziei na lepsze jutro. To nie przypadek – łatwiej wybić się na festiwalu z dramatem, aniżeli komedią. Potwierdzą to również wybory w Wenecji i Złoty Lew w 2014 roku dla produkcji Gołąb przysiadł na gałęzi i rozmyśla o istnieniu oraz przykładowo w 2008 roku dla amerykańskiego portretu zapaśnika utrzymanego w mało optymistycznym tonie – The Wrestler.
Czy to oznacza, że komedie w pościgu o statuetki są z góry skazane na niepowodzenie? Właściwie to i tak, i nie. Sięgnąć można po tegoroczny film Toni Erdmann (który jest swoją drogą niemieckim kandydatem do Oscara w kategorii „najlepszy film nieanglojęzyczny”) – znalazł się w konkursie głównym w Cannes, jednak z Francji wyjechał z Nagrodą Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej. Problem w tym, że obraz Maren Ade jest tak zabawny, jak i przygnębiający, więc ponownie odbiorcy przyjdzie zmierzyć się z niełatwymi rodzinnymi relacjami, poczuciem odrzucenia, czy wyobcowania. Pomimo, iż reżyserka potrafi operować humorem i utrzymywać uwagę widza przez niemalże trzy godziny, to z sali kinowej wychodzimy nieco „zmieszani”.
Sama wizualność wymienionych powyżej filmów opiera się na umiejętności skromnego operowania wszystkimi dostępnymi środkami. Przemyślany kolorystycznie obraz, rozstawienie postaci w kadrze, praca kamerą albo to, jaka pora roku powinna być tłem produkcji – wydaje się, że twórca przemyślał sobie niezwykle dokładnie. Przynajmniej oczekujemy, że większość zastosowanych przez reżysera zabiegów ma jakiś cel czy ukryte znaczenie – nie oszukujmy się jednak, że niekiedy sami nadinterpretujemy obraz tylko po to, aby nadać mu sens.
Powracając do pytania zadanego na początku rozważań – czy da się stworzyć film, który osiągnie sukces na festiwalach? Z pewnością są czynniki przybliżające nas do osiągnięcia celu, jednak nigdy nie ma się stu procentowej pewności, czy obraz przypadnie do gustu krytykom. Na marginesie można wtrącić, że animacje również nie dają zbyt wielkich szans na osiągnięcie sukcesu na tym polu (wyjątkiem potwierdzającym regułę może być Nagroda Specjalna oraz Wielka Nagroda Jury dla Anomalisy i jej twórców zdobyta w Wenecji). Widoczna jest zatem tendencja do wybierania produkcji, które pokazują społeczeństwo od środka wraz z jego największymi wadami. Zastanowić można by się było, czy nie warto dla pewnego przełamania wybrać filmu, który na zakończenie tchnąłby w widza trochę optymizmu i nadziei, bowiem statystycznie rzecz ujmując, festiwale gustują w pesymistycznych klimatach. Należy wszak pamiętać, że nagrodzony film ma większą szansę na szerszą dystrybucję, a ponadto zwiększa się prawdopodobieństwo, iż widz wybierze właśnie tę pozycję kinową.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe