Kina studyjne mają w sobie “to coś”. Do multipleksów chodzą wszyscy. W studyjnym obejrzysz mało znany film, a w multipleksie trafisz na film, którego fabułę opowiedzieli ci znajomi lub Internet. Do kina studyjnego wchodzisz jak do świątyni sztuki filmowej, a do multipleksu jak do centrum handlowego. Wymieniać tak można w nieskończoność, ale jak opowiedzieć sobie na pytanie, które męczy i zastanawia wielu fanów filmów. Kiedy dobrym wyborem będzie multipleks, a kiedy kino studyjne? Odpowiedź oczywiście nie jest taka prosta jak mogłoby się wydawać. Nie jest to wyłącznie kwestia gustu, ale często też repertuaru, który w jednym wypadku jest dość skromny, a w drugim obszerny.
KASOWY HIT CZY NIEKOMERCYJNY FILM?
Gdy zdecydujemy się wybrać na film, który aktualnie jest “na czasie” najlepiej udać się do multipleksu. Jest duża szansa, że nasze kino studyjne będzie mieć ten film również w repertuarze, ale jednak lepiej w tym wypadku postawić na multipleks. Zupełnie inaczej ogląda się duży przebój w studyjnym, a inaczej w komercyjnym. Pomimo, że to ten sam film, bardziej będziecie zadowoleni w multipleksie, bo jednak w technologii przebija kino studyjne. Multipleks oferuje dość duży i obszerny repertuar, znajdziemy filmy każdego gatunku od komedii, przez horrory i filmy animowane, aż do historycznych, albo przyrodniczych. Jak jeszcze dodamy do tego co piątkowe premiery, to w rezultacie dostajemy pokaźną całkiem liczbę filmów.
Natomiast w kinach studyjnych spotkamy wiele filmów niszowych, które zostały stworzone dla “idei”, a nie “dla pieniędzy”. Nie uciekajcie przed nimi, te filmy nie zawsze są ciężkie i skomplikowane. Warto wejść zobaczyć jak tam jest. Zacznie się początkowo od jednego filmu, później kolejnego i wszystko skończy się na cotygodniowej tradycji chodzenia do kina studyjnego. Dużym plusem kin studyjnych jest możliwość obejrzenia filmów “starych”, których nie ma już w multipleksach i nie będzie, ale też tam możemy zobaczyć światowe hity w oryginalnej wersji, bez lektora czy dubbingu. W małych kinach studyjnych czasami możemy zobaczyć filmy, albo udać się na pokaz zdjęć lokalnych twórców.
POCZEKAJ, KUPIĘ JESZCZE POPCORN
Dla mnie zawsze dużym minusem multipleksów jest ogólna zgoda na wniesienie popcornu, coli, albo “przemycenie” cheeseburgera z McDonald’sa. Jedzenie w kinie nie byłoby złe, gdyby nie przeszkadzało innym oglądającym. 2 – 3 godziny to nie wieczność i chyba nikt przez ten czas nie umrze z głodu. W kinach studyjnych na szczęście tego unikniemy, czasem, ktoś odważniejszy, wniesie kawę, czy inny napój na salę. Picie kawy jest niczym w porównaniu z otwieraniem kolejnej paczki chipsów, czy krzykiem, gdy komuś sos z nachosów wyląduje przypadkiem na spodnie.
CZAS NA REKLAMY
Nie znam chyba osoby, która nie narzekałby na reklamy w multipleksach. Są, były i niestety będą. Ci, bardziej ogarnięci w miejscowych multipleksach bardzo dobrze wiedzą o której przyjść na film, aby nie zasnąć na reklamach, bo czas waha się między 20, a 40 minutami. Długo? W kinie studyjnym również czekają nas reklamy, ale 2-3 i są to głównie zapowiedzi zbliżających się filmów. Wszystko po to, aby zaprosić widzów na kolejny film, ale też poczekać, aż wszyscy spokojnie zajmą miejsca i będą gotowi by delektować się seansem.
MAGIA KINA
Wchodząc do multipleksu pierwsze przytłacza nas kolejka do kasy, potem uderza zapach popcornu, a następnie słyszymy krzyki dzieci. Podchodzimy do kasy kupujemy bilet i w samotności czekamy na film. Jesteśmy całkowicie anonimowi, żaden nieznajomy człowiek do nas nie podejdzie, bo po co skoro czekamy na dwugodzinną rozrywkę bez refleksji i zastanowienia. Wchodzimy do dużej sali siadamy w wygodnym fotelu i czekamy na film po 30 minutowym seansie reklam. Idealny dźwięk duża sala, duży komfort. Nic bardziej mylnego. Jeśli przyjdziemy do kina w porach, gdy wszyscy akurat muszą iść do kina to o ciszy i spokoju możemy zapomnieć. Po chwili spokoju wywołanej wstępem filmu później następują pielgrzymki do toalety, korzystając z okazji, koleżanki, traficie same do toalety i żadnego trolla nie spotkacie. Obiecuję. Musicie kiedyś spróbować.
Zupełnie co innego jest, gdy pojawimy się w multipleksie w godzinach, gdy większość osób pracuje. Czasem trafi się sala na której będziemy sami, a czasem otoczeni garstką ludzi. Idealne warunki by delektować się filmem. Wspaniały dźwięk, duży ekran, wtedy w 100% czujemy, że oglądamy wielki hit. Jesteśmy skupieni na nim i nic wokół nie jest w stanie nam przeszkodzić, ani nas oderwać od seansu.
A wejście do studyjnego to zupełnie inna bajka. Cisza wokół jakby nikogo nie było. Sala dla 20 osób, prawie wszystkie miejsca zajęte. Siadam obok kobiety w średnim wieku, z którą parokrotnie spotkałam się w tym kinie, a po seansie wymieniłam kilka uwag. Delektuje się filmem w małym gronie, a po nim mam czas wymienić się spostrzeżeniami z ludźmi, których znam głównie pod względem filmowych upodobań. To widzimy się za tydzień.
Zobacz również: 5 historii, które chcielibyśmy zobaczyć zamiast filmu o początkach Jokera
DODATKOWE ATRAKCJE I CENY
Multipleksy przyciągają ludzi promocjami, zniżkami i karnetami. Dwa bilety w cenie dwóch, bilet za 10 zł. Ostatnio dużym powodzeniem cieszy się Cinema City i karta Unlimited z którą przez cały rok będziemy mogli obejrzeć niezliczoną liczbę filmów. A miesięczna opłata jest podobna do ceny dwóch biletów normalnych. Również w ofercie są pokazy przedpremierowe i sale VIP. Całkiem pokaźna oferta.
Kina studyjne w tym aspekcie przebijają multipleksy. Zniżki, filmy po 5 złotych, karty stałego klienta. Co kino to inna zasada, ale cel podobny. A ponadto: grupy dyskusyjne. Moje ulubione. Po obejrzeniu filmu miło jest porozmawiać z kimś na jego temat, poznać opinie nt. fabuły, reżyserii czy gry aktorskiej. A później umówić się na kolejny film.
Niestety nie da się jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jedni wolą hałas, popcorn, a inni mały ekran i klimat. Wszystko ma swoje plusy i minusy, ale i tak lepiej obejrzeć film w kinie i być na nim skupionym w 100%, a nie na ekranie telewizora, gdzie wszystko nas rozprasza, a w czasie filmu przypominamy sobie o wszystkim co mamy zrobić. Nasz wybór głownie to kwestia przyzwyczajenia, ale uważam, że jednym i drugim należy dać szansę, a nie skupiać się tylko na jednym.
Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe