Na pierwszy rzut oka: Lethal Weapon – telewizyjny remake Zabójczej broni

Są takie uniwersalne schematy w kinie, które można powielać w nieskończoność, a i tak zawsze będą mniej lub bardziej atrakcyjne dla widza. Jednym z nich jest chociażby duet dwóch niedopasowanych do siebie policjantów, którzy muszą razem współpracować przy rozwiązywaniu najdziwniejszych zagadek kryminalnych. Formułę te można było w samych ostatnich miesiącach zaobserwować chociażby w Skiptrace czy Agencie i pół. Prócz tego najczęściej kojarzy się ją z takimi seriami jak Godziny szczytu czy Zabójcza broń. Ten pierwszy tytuł doczekał się już serialowej przeróbki, czas więc na drugą pozycję.

Zobacz również: Luke Cage – recenzja 1. sezonu superbohaterskiego serialu Netflixa i Marvela

Bezmyślne odgrzewanie gotowego pomysłu to bezwstydna droga na skróty. Nie trzeba kusić widzów czymś nowym, bo ci z nostalgii do oryginału i tak przyjdą. Nie było twórczego pomysłu na jakiś ciekawy duet policjantów, więc odgrzebano klasyk. Nie ma w tym nic chwalebnego i właściwie z góry można się domyślić, jak wyszedł telewizyjny remake.

lethal weapon, serial, zabojcza bron

Dość wiernie odtworzono postaci Gibsona i Glovera, szalonego gliniarza od Mela odgrywa jakiś nieznany aktor. Daje dobre zastępstwo, ale nie aż takie, by po dwóch odcinkach uczyć się jego nazwiska. W sumie robi dokładnie to samo co 29 lat wcześniej wyczyniał kinowy Martin Riggs. Tragedia rodzinna spowodowała, że gliniarz nie dba już tak o swoje życie i notorycznie decyduje się na lekomyślne akcje. Te z kolei przyprawiają o szybsze bicie serca jego partnera, Rogera Murtaugha, statecznego policjanta, który niedawno przeżył zawał serca i teoretycznie teraz marzy o domowych pieleszach i zawodowej sielance, lecz gdzieś w głębi duszy wymierzanie sprawiedliwości bandziorom daje mu największe poczucie spełnienia. Akurat zastępstwo dla Danny’ego Glovera znaleziono naprawdę porządne. Damon Wayans wystąpił przecież w kultowym Ostatnim skaucie i choć tu przydzielono mu odmienną rolę, to i bez wariowania na ekranie ogląda się go przyjemnie. Casting wypadł naprawdę przyzwoicie, ale ostatecznie, to po prostu gorsze wersje tych oryginalnych i nic tego w moim zatwardziałym serduszku nie zmieni, nawet po mimo faktu, że nie jestem wielkim zwolennikiem Zabójczej broni. Na drugim planie cudownie wygląda aktorka, która wydaje się za popularna na taki mierny serial. Jordana Brewster, bo o niej tu mowa, póki co służy do atrakcyjnego wykładania ekspozycji, ale wciąż gdzieś tli się nadzieja, że może odegra ona ciekawą rolę w kolejnych odcinkach.

Tym nie mniej jednak największą bolączkę stanowi cała reszta. Serial oczywiście ma się opierać na dynamice głównego duetu i ona mniej więcej działa. Jednakże każdy odcinek to też „niesamowita” sprawa kryminalna, którą trzeba rozwiązać w 45 minut. Tego typu seriale w dobie nowoczesnej telewizji działają niestety coraz gorzej, zwłaszcza że twórcy również potraktowali warstwę kryminalną po macoszemu. Praktycznie każda postać poznana w trakcie śledztwa okazuje się być powiązana ze sprawą. Rozwiązanie zawiera niesamowite zbiegi okoliczności, a detektywi bardziej w przypływie cudownego olśnienia, a nie na drodze logicznej dedukcji przechodzą do kolejnych etapów dochodzenia. Taka formuła pasuje do pełnometrażowych filmów, a obecnie w serialu już raczej nuży.

lethal weapon, zabojcza bron, serial

Stąd czy warto sięgnąć po telewizyjne Lethal Weapon? Pilot wypada do bólu przeciętnie. To mniej zabawna, ale bardziej na bogato (jak na serialowe standardy) zrealizowana wersja Rush Hour. To typowa pułapka pierwszego epizodu. Swego czasu Almost Human rozpoczął się jeszcze bardziej widowiskowo, ale kolejne epizody nie utrzymały trendu wybuchów i dużej ilości efektów specjalnych. Drugi odcinek Lethal Weapon tak samo pokazuje, że twórcy nie kręcą swojego remake’u za jakąś nieziemską kasę.

Zobacz również: recenzja Rush Hour – serialowej wersji Godzin szczytu!

Obecnie hurtowo przerabia się kinowe hity na mały ekran i co raz bardziej zamiast jakiegoś dzieła sztuki przypomina to po prostu taśmowo realizowany produkt. Nie jest tak bardzo źle, jeśli ktoś lubi policjantów i rozwiązywanie zagadek kryminalnych, no to trafił w odpowiednie miejsce. Gdybym nie znał serialowych Godzin szczytu i oryginalnej Zabójczej broni, to nawet bym się jarał tym tytułem, a tak jeśli chodzi o ten typ produkcji wciąż bardziej polecam Nasha Bridgesa czy wspomniany wyżej Almost Human, który miał o wiele lepszą obsadę i ciekawszy pomysł, ale niestety został za szybko skasowany. Ogólnie nie widać, aby ktokolwiek włożył tu serce lub miał koncept na nowatorskie przedstawienie tematu, jak miało to miejsce chociażby przy Hannibalu. Proste połączenie akcji i humoru, niby nie boli, ale na dłuższą metę nuży. Nie przewiduję więcej niż dwóch sezonów tej produkcji.  

Dziennikarz

Miłośnik prawdziwego kina, a nie tych artystycznych bzdur.
Jeśli masz ciekawy temat do opisania, pisz tutaj - [email protected]

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?