Drugi odcinek szóstego sezonu Gry o Tron obfitował w szokujące wydarzenia. W końcu dowiedzieliśmy się, jaki los spotkał Jona Snowa. Drugim bohaterem epizodu, Home, okazał się Ramsey Bolton, który zadał śmiertelny cios swojemu ojcu Roose’owi. Wydarzenie to nie miało jeszcze miejsca w książkach autorstwa Martina. Ramsey zaatakował Lorda Boltona, po narodzinach jego drugiego syna, który teoretycznie był prawowitym spadkobiercą i mógłby zaszkodzić przyszłości bękarta.
Jak wiadomo, Gra o Tron już zasłynęła z tego, że żaden bohater serialu nie może czuć się bezpieczny. Mimo to, każda kolejna śmierć jest jeszcze bardziej szokująca niż poprzednia. Wielu fanów chciało takiego losu dla Roose’a Boltona, który przyczynił się do śmierci Starków podczas Krwawych Godów. Michael McElhatton, odtwórca roli Boltona, zapytany właśnie o to odpowiedział:
Zdecydowanie ta śmierć ich zadowoli. Myślę, że wielu ludzi będzie bardzo szczęśliwych. Oczywiście, że tak!
Zobacz również: Kit Harington o drugim odcinku Gry o Tron! [Spoilery]
Aktor podkreślił, że nie sposób było spodziewać się takiego obrotu spraw. Prawdopodobnie, gdyby zamiast chłopca urodziła się dziewczynka, jego bohater nadal by żył:
Podczas zdjęć podjęliśmy decyzję, że moja śmierć musi nastąpić pod wpływem chwili. I tą chwilą był moment przekazania informacji o urodzeniu chłopca. Być może, gdyby była to dziewczynka, nadal bym żył, bo pozycja Ramseya nie byłaby zagrożona. Myślę, że on tego nie planował, po prostu jego psychopatyczna natura przejęła nad nim kontrolę. To, co robi zdecydowanie szokuje, bo pomimo ich skomplikowanej relacji Ramsey na swój sposób kochał ojca.
źródło: tvline.com / ilustracja wprowadzenia: HBO