Lektura Bad Mommy to moja pierwsza styczność z twórczością Tarryn Fisher, pięknej autorki skądinąd znanej trylogii Mimo, w skład której wchodzą powieści Mimo moich win, Mimo twoich łez i Mimo naszych kłamstw. Książki urodzonej w Johannesburgu (RPA) pisarki dopiero od niedawna podbijają polski rynek, a ja sprawdzam, czy mamy do czynienia z fenomenem literackim, czy może kolejną przeciętną książką, jakich wiele.
O Bad Mommy należy przede wszystkim powiedzieć, że jest to powieść psychologiczna. Niewiele tu akcji jako takiej, najważniejsze są wychodzące na pierwszy plan przemyślenia trojga bohaterów i ich różne punkty widzenia na te same sprawy. Narracja podzielona została zresztą na trzy części, więc do głosu w swoim czasie dojdzie każdy z nich. Na przestrzeni kilkudziesięciu stosunkowo krótkich rozdziałów wejdziemy do umysłów Fig, Dariusa i Jolene. Ci ostatni są małżeństwem, tylko z pozoru szczęśliwym i bezkonfliktowym. Fig z kolei ma osobowość paranoiczną, pogłębioną przez tragedię, którą doświadczyła, a mianowicie – poronienie.
Szczęście rodzinne Dariusa i Jolene, reprezentowane przez piękny dom i jeszcze piękniejszą córeczkę Mercy, staje się obiektem niezdrowej fascynacji i obsesji Fig. Zazdrosna kobieta próbuje stopniowo przejąć życie Jolene i każdego dnia sama utwierdza się w przekonaniu, że zarówno Darius, jak i Mercy powinni należeć do niej. Kobieta stopniowo zbliża się do rodziny, aby coraz intensywniej wchodzić w jej życie z buciorami. Zaczyna się niewinnie: ta sama fryzura, perfumy, kolor tapety. Z czasem jednak zależna osobowość Fig jeszcze mocniej będzie chciała zamienić się w osobowość Jolene.
W książkach jednak rzadko wszystko jest tym, na co wygląda, a Tarryn Fisher zadbała o kilka niespodzianek. Wchodząc po kolei w głowy trójki bohaterów, autorka może w perfekcyjny sposób przedstawiać różne punkty widzenia i odkrywać przed czytelnikami kolejne tajemnice. A tych nie brakuje, bo nawet z pozoru ci normalni bohaterowie mogą skrywać swoje mroczne sekrety i mieć coś za uszami.
Zła mama to powieść niepokojąca, chociaż nieco inna niż te, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Przypominając sobie dreszczowce pokroju Sublokatorki, zawsze mamy przed oczami gwałt i zbrodnię, pistolet czy nóż, ale w książce tak naprawdę niewiele się dzieje. I może to jest właśnie najbardziej przerażające, bo czy podobna sytuacja nie mogłaby się zdarzyć każdemu z nas? Czy jesteśmy przekonani, że gdzieś w naszym otoczeniu nie czyha ktoś, kto chętnie wszedłby w nasze buty i zamieniłby się na nasz dom, pracę, rodzinę?
Fisher umiejętnie kreuje bohaterów, chociaż w kilku miejscach bardzo zgrzytnęły mi dialogi. Nie jestem do końca pewien, czy to wina autorki, przekładu czy redakcji, ale w parę momentów wdziera się słowny chaos i nie do końca wiadomo, o co chodzi. Zaburza to przeważnie przyzwoicie prowadzoną narrację i jest jedną z najpoważniejszych wad książki, chociaż nie jedyną. Nie podobał mi się też sposób, w jaki Darius ujawnił żonie swoje przypadłości, ale w obawie przed spoilerami nie będę wdawał się w szczegóły dotyczące fabuły.
Mimo powyższych uwag, lekturę Bad Mommy polecam, ponieważ wydarzenia opowiadane przez osoby nie do końca normalne zazwyczaj podobają mi się w książkach, filmach czy serialach (że wspomnę chociażby uwielbianego przez czytelników i widzów Dextera). Fig może nie ma aż tak morderczych skłonności, ale swoje za uszami jednak ma. Szkoda tylko, że książce zabrakło nieco bardziej wyrazistego i dramatycznego zakończenia – za ciekawy pomysł na tej płaszczyźnie być może przyznałbym oczko wyżej.
Tarryn Fisher
„Bad Mommy. Zła mama”
Wydawca : SQN 2017
Tłumaczenie : Agnieszka Brodzik
Stron : 320
Ocena: 70/100