The Wicked + The Divine tom 2: Fandemonium – recenzja komiksu

Nikt nie wątpi w epokowość Strażników czy Powrotu Mrocznego Rycerza. Rzadko zdarza się też negatywna krytyka takich pozycji jak 100 naboi czy Transmetropolitan. Są jednak tytuły, co do których pojawiają się spory wśród fanów komiksu. Do takich zalicza się seria Kierona Gillena i Jamie’go McKelvie The Wicked + The Divine.

Historia opowiadająca o bogach we współczesnym świecie i łączy w sobie młodzieńczy bunt i wszelkie rozkosze z nim związane, a także pradawne podania i tabloidową jaskrawość. Taki oto amalgamat to rzecz, obok której nie da się przejść obojętnie – można go albo kochać, albo nienawidzić.

Strona komiksu The Wicked + The Divine tom 2: Fandemonium

Zakończenie pierwszego tomu jasno wskazywało, iż Laura nie jest zwykłą śmiertelniczką. Dziewczyna jednak na przypływ boskich mocy najwyraźniej musi zaczekać, bowiem mimo usilnych prób wyzwolenia cudownego potencjału, nic się nie dzieje. Przez to też liczba jej irytujących zachowań wzrasta, ale czy większość nastolatków swoimi rebeliami nie wyzwala właśnie czystego, nieskazitelnego gniewu, szczególnie u osób, które zaznały wątpliwej radości dorosłego życia? Dziewczyna zdaje się też nie pojmować, w jakie kłopoty się wpakowała przychodząc na koncert Amaterasu, który stał się dla niej bramą do boskiego środowiska.

Fandemonium nie byłoby tak ciekawe, gdyby nie pojawienie się nowych bóstw. Pierwszą z boskich istot jest Isztar, bogini, obecnie w męskim ciele, wyraźnie inspirowana Prince’em i posiadająca nawet charakterystyczną dla tegoż artysty, pełną przepychu charyzmę. Kolejny bóg, Dionizos, daleki jest od stereotypu rubasznego brodacza z nieodłącznym antałkiem wina, choć klimaty bachanaliów są mu nadal bliskie. Ku utrapieniu głównej bohaterki pojawia się też pewna bogini, a nawet cała trójca, związana z mitologią nordycką. Na szczęście los i boskie łaski wkrótce sowicie wynagrodzą jej katusze. Jednak czy nagroda nie okaże się potępieniem?

Strona komiksu The Wicked + The Divine tom 2: Fandemonium

Dobry komiks poznaję po tym, iż zapamiętuje go na nieco dłużej, a The Wicked + The Divine wyryło się w mej pamięci wyraźnymi znakami. To też skłoniło mnie do pewnej refleksji. Bogowie z mitów to istoty z rzadka okazujące rozsądek i łaskę. Nawet w Starym Testamencie samemu Bogu brakuje miejscami jedynie karabinu maszynowego do obrazu sfiksowanego masowego mordercy. Nie ma się więc co dziwić, iż panteon Gillena, naznaczony gwiazdorstwem, to banda rozpuszczonych i niepanujących nad swym ego istot. I myślę, że właśnie to jest największym powodem polaryzacji między czytelnikami. Większość ludzi nie przepada za oderwanymi od rzeczywistości celebrytami, a gdy dodamy do tego pierwiastek nadludzki, otrzymujemy dość wymagającą mieszankę. Ostatecznie, czyż kanoniczne wybryki Lokiego nie przypominały skandali z pierwszych stron magazynów plotkarskich, a romanse Zeusa nie kojarzą się ze skokami w bok niektórych gwiazd?

Prace Jamie’go McKelvie chwaliłem już przy okazji pierwszego tomu, a i tutaj nie zamierzam zmieniać zdania o jego fenomenie. Pomysłowo i dynamicznie wpasowuje się on bowiem w koncepcję nowoczesnych, celebryckich wręcz bóstw. Sceny związane z Dionizosem i charakterystyczne dla serii odliczanie, czy przemiany śmiertelników w istoty boskie to coś, co czerpie z najlepszych źródeł i pokazuje, że ma szansę na uzyskanie statusu pewnego wzorca. Wisienką na torcie jest opis pokoju Laury, czyli pomieszczenia, które w życiu człowieka w wieku nastoletnim jest jego odbiciem i małą twierdzą. McKelvie nadal wykazuje pomysłowość w projektowaniu kolejnych bóstw, nawiązując przy tym do wielkich nazwisk świata showbiznesu.

Strona komiksu The Wicked + The Divine tom 2: Fandemonium

The Wicked + The Divine tom 2: Fandemonium jest komiksem, który nie trafi do każdego. Nawet jeżeli kochasz uwspółcześnionych bogów, to wizja Gillena może nieco zaskoczyć. Scenarzysta nie boi się śmiałych eksperymentów, jakże jednak różnych od baśniowo- mitologicznych wizji Neila Gaimana. Gillen idzie zdecydowanie w stronę wielkiego widowiska, ogromnego show ze wspaniałymi, lecz irytującymi bohaterami, których los obdarzył sławą, ale i przekleństwem. Takie spojrzenie na niegdysiejszych bogów trafia do mnie w pełni, szczególnie gdy ilustruje je ktoś o talencie i technice Jamie’go McKelvie. Czekam na trzeci tom i liczę też, że Mucha Comics zdecyduje się na publikację serii pobocznych, ukazujących wcześniejsze wcielenia bogów.


Okładka komiksu The Wicked + The Divine tom 2: Fandemonium

Tytuł oryginalny: The Wicked + The Divine Vol 2: Fandemonium

Scenariusz: Kieron Gillen

Rysunki: Jamie McKelvie

Tłumaczenie: Piotr Czarnota

Wydawca: Mucha Comics 2018

Liczba stron: 192

Ocena: 85/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?