Nikt jednak nie trzymał swych rodaków za twarz tak jak Józef Stalin. Postać złowroga, kładąca się cieniem na historii XX wieku, ale i będąca niewyczerpanym materiałem badawczym zarówno dla historyków, jak i twórców kultury. Śmierć Stalina scenariusza Fabiena Nury’ego została też zekranizowana i jakiś czas temu mogliśmy oglądać ją w rodzimych kinach.
Cieszy mnie, że wydawnictwo Non Stop Comics wydało równie doskonały pierwowzór. Tom otwiera pewna sytuacja związaną ze Stalinem. Oto wódz narodu, usłyszawszy jeden z koncertów Mozarta w Radiu Moskwa, zapragnął mieć jego nagranie. Sęk w tym, że występ grany był na żywo, bez jakichkolwiek urządzeń rejestrujących. W przypadku innego człowieka, można byłoby mu oznajmić, iż nastąpiła taka sytuacja, uniemożliwiająca dostarczenie nagrania. W przypadku słynącego z bezwzględności Stalina, taka opcja nie wchodziła jednak w grę. Wysiłkiem całej orkiestry i radiowców udało się odtworzyć koncert i dostarczyć go gensekowi. Ta sytuacja jasno pokazuje, że autorzy nie zamierzają napisać popkulturowego dziełka, ukazującego Dżugaszwilego jako arcyłotra. Był on bowiem o wiele gorszy, niż większość fikcyjnych złoczyńców, a realizm jego niechlubnych dokonań wręcz poraża.
A zatem… Stalin umiera. Człowiek, który wydawał się być nieśmiertelny, w śmierci okazuje się równy z tymi, których sam na nią skazywał. Ale co teraz? To pytanie kotłuje się w głowach jego zauszników – Berii, Chruszczowa, Żukowa i kilku innych, którzy ostali się u jego boku do samego końca, samemu uniknąwszy podobnego losu z jego rozkazu. Ciężko jest nam sobie wyobrazić, jakie warunki panowały w otoczeniu Wujka Joe. Nie od dziś wiadomo, że im wyżej zajdzie się w systemie totalitarnym, tym efektowniej można spaść. Intrygi rodzące się między dawnymi zausznikami tytułowej postaci są więc zrozumiałe. Stary niedźwiedź umarł i nie wiadomo co dalej. Czy przyjdzie ktoś jeszcze gorszy, a może uda się w końcu stworzyć prawdziwy socjalizm, bez konieczności ręcznego regulowania jego mechanizmów za pomocą knuta i karabinu.
Podczas lektury naszła mnie pewna refleksja. Czy można podchodzić z humorem, niechby i tak ciekawie przedstawionym, jak tu, do postaci pokroju Stalina? Czy to zjawisko za parę lat nie zasłoni całego zła, jakiego dokonał? Już teraz zanika pewne tabu na temat jego czy Hitlera. A czy mówi wam coś imię Napoleon? Francuski cesarz swego czasu przemaszerował ze swoją armią przez całą Europę i choć nie dokonywał ludobójstw na skalę ZSRR i III Rzeszy, to ówcześni długo nie mogli pozbierać się po ofensywie Małego Kaprala. Dziś zaś jest twarzą francuskiego hipermarketu i często ukazywany jest jako śmieszny kurdupel z militarystycznymi aspiracjami. Historia bowiem łagodnie traktuje swych bohaterów i antybohaterów, a ludzie mają słabą pamięć. Śmierć Stalina na szczęście nie czyni z tyrana miłego wujaszka, jakim swego czasu wydawał się Amerykanom.
Z przygotowaniami i intrygami, związanymi z pochówkiem krwawego wodza, kontrastują różne aspekty rzeczywistości sowieckiej Rosji. Śmierć Generalissimusa nie oznacza całkowitego końca terroru, o czym boleśnie przekonuje się wielu jego poddanych. Śmierć co prawda przynosi pewną odwilż, ale Zimna Wojna nadal trwa, a obozy pracy w odległej Syberii wciąż przyjmują nowych więźniów, z kolei służby bezpieczeństwa bynajmniej nie głuchną na wrogów ustroju.
Kreska dla niektórych może wydać się nadto artystyczna, zbyt lekka i frywolna wobec patosu tematyki. Prawda jest jednak taka, że posępna stylistyka przeszkodziłaby w uzyskaniu pełnego efektu, jaki przyniosła epatująca czarnym humorem narracja. Śmierć Stalina nie jest bowiem wiernym sprawozdaniem historycznym, lecz interpretacją realnych wydarzeń. Thierry Robin miejscami czerpie ze wzorców socrealistycznych, szczególnie jeśli chodzi o kształt i akcję kadrów. W głowie utkwił mi wymowny kadr, układający się w sowiecką gwiazdę i sama ceremonia pogrzebu, oficjalna i pełna szacunku, jakby zamiast krwawego tyrana chowano męża stanu. Niemałe wrażenie robi też wydanie w sporym formacie i dominująca na krasnej niczym gwiazdy Kremla okładce sylwetka Józefa Wissarionowicza Stalina, który nawet po zabarwionej nieco gorzkim humorem lekturze budzi swym złowrogim majestatem respekt, w negatywnym sensie rzecz jasna.
Śmierć Stalina to jedna z najważniejszych pozycji Non Stop Comics. Nie umniejszam tu innym tytułom, lecz żaden nie był tak odważny i ambitny, jak ten. Duch genseka na długo będzie unosił się nad państwami byłego Związku Radzieckiego i Rosją. Najbardziej przerażające jest to, że nawet współcześni Rosjanie w wielu przypadkach bardziej podziwiają, niż potępiają swego niegdysiejszego przywódcę. Film na podstawie omawianego komiksu nie był wyświetlany w Rosji, a nawet jeśli premiera miałaby tam miejsce, zapewne nie zostałby przyjęty pochlebnie. Wśród zgiełku komiksów o różnorakiej tematyce warto sięgnąć po ten opisujący kulisy ostatniej drogi naprawdę istniejącego i o wiele mniej szlachetnego Człowieka ze Stali.
Tytuł oryginalny: La Mort De Staline
Scenariusz: Fabien Nury
Rysunki: Thierry Robin
Tłumaczenie: Wojciech Birek
Wydawca: Non Stop Comics 2018
Liczba stron: 144
Ocena: 90/100