Tak, dobrze czytacie – po pięciu opasłych tomiszczach pióra irlandzkiego scenarzysty i chwilowej przerwie na twórczość Gregga Hurwitza, Duane’a Swierczynskiego i Victora Gischlera, w Punisher Max tom 7 znów mamy do czynienia z dziełami Ennisa. Zebrane są tu aż cztery miniserie i dwa one-shoty, stworzone do spółki z takimi rysownikami jak Darick Robertson (Transmetropolitan, Chłopaki), Goran Parlov (znany z wcześniejszych tomów Punisher Max) czy Richard Corben (Hellboy, Hellblazer, Cage, Banner). Ale po kolei.
Album otwiera historia Born, która była w Polsce wydana już przez Mandragorę w 2004 roku. Ennis zabiera czytelnika na wycieczkę do Wietnamu, podczas której poznamy ostatni epizod Franka w armii USA i dowiemy się, co sprawiło, że dziś jest w stanie z zimną krwią pociągnąć za cyngiel patrząc wrogowi prosto w oczy. Nie będę zdradzał, co wydarzyło się w Valley Forge, ale lektura tej swoistej genezy jest obowiązkowa, szczególnie że groteskowo brutalne rysunki Daricka Robertsona tylko podkreślają grozę sytuacji i zachęcają do dalszej lektury. Jedno jest pewne – Pogromca będzie miał tu swoje własne Alamo.
Kolejna opowieść dużo obiecuje, ale nie do końca wywiązuje się z tych obietnic. Miniseria Barrakuda Max pozbawiona jest obecności Punishera, skupia się natomiast na jego odwiecznym wrogu, a przynajmniej jednym z nich. Niedorzecznie wielki i silny czarnoskóry gangster zostaje wysłany na kuriozalną misję upolowania narkotykowego barona, a właściwie dopilnowania, że zrobi to młodziutki, chory na hemofilię chuderlawy okularnik. Serio. Opowieść ta pełna jest przemocy i seksu, ale w gruncie rzeczy to ocierająca się o pastisz przeciętna komedia. Scenariuszowo wypada średnio, nawet Goran Parlov rysuje ją jakby bez serca. To niestety jeden ze słabszych momentów Punisher Max tom 7, ale z pewnością docenią ją fani niezniszczalnego Barrakudy.
Tygrys oraz Cela to jednozeszytowe opowieści, rysowane kolejno przez Johna Severina i Lewisa LaRosę. W pierwszej podobało mi się głównie nawiązanie do poezji Williama Blake, a konkretnie do wiersza The Tyger. To nie pierwszy raz, kiedy komiks Marvela mocno się do niego odnosi – przypomnijcie sobie chociażby kultowe Ostatnie łowy Kravena. Dostajemy też wgląd w dzieciństwo Franka, co jest nie lada gratką dla fanów tej postaci. Druga historia nie tylko świetnie wygląda, ale też trzyma w napięciu od początku do końca. Wyobraźcie sobie, co by się stało, gdyby Punisher trafił do więzienia i wziął na celownik celę, w której zamknięci są wpływowi bezwzględni mordercy i szaleńcy. Szczególnie, że ich czyny dotknęły Franka osobiście, zadając mu najmocniejszy cios, jaki kiedykolwiek przyjął.
Koniec również jest nie lada rozczarowaniem. Chociaż komiks ratują rysunki legendarnego Richarda Corbena, to jednak ostatnia przygoda Franka Castle’a nie umywa się do finalnych epizodów życia takiego Wolverine’a czy Hulka. A szkoda, bo wizja podstarzałego Punishera przemierzającego świat po nuklearnej zagładzie w poszukiwaniu tych, którzy doprowadzili do III Wojny Światowej i tragedii obejmującej cały glob był świetnym punktem wyjścia do znakomitej opowieści. Tym razem Ennis jednak poszedł po linii najmniejszego oporu, całość nie zapada więc w pamięć.
Nieco lepiej prezentuje się ostatnia historia. Pluton to stosunkowo nowa opowieść (powstała w latach 2017-2018) i dobrze widać po niej ewolucję stylu Gorana Parlova, szczególnie w zestawieniu z powstałą dekadę wcześniej miniserią o Barrakudzie. Ennis ponownie przenosi nas do Wietnamu, tym razem jednak przedstawia nam nie ostatnią, a pierwszą przygodę Franka i jego dziewicze zetknięcie z wojenną zawieruchą. Historia jest nieco przydługa i przegadana, ale scenarzysta w militarnych klimatach czuje się jak ryba w wodzie, koniec końców całość czyta się wręcz przyjemnie. Ennis stawia kilka ważnych pytań o cel wojny w Wietnamie i choć jego osobiste poglądy polityczne zostały tu dość mocno zaakcentowane, nie mam większych zarzutów do zamykającej potężne tomiszcze historii.
Podsumowując, Punisher Max tom 7 nie serwuje najlepszych epizodów z życia Punishera napisanych przez Gartha Ennisa. Po bardzo mocnym początku w postaci Born kolejne opowieści prezentują dość nierówny poziom, a naprawdę dobre historie przeplatając się z tymi słabszymi. Jednak Ennis nie schodzi przecież poniżej pewnego poziomu – jest ostro, brutalnie, dobitnie, ale też widać przerysowanie pewnych motywów. Kiedy Irlandczyk mówi o wojnie, robi to z pasją, nie po raz pierwszy zresztą. Teraz jednak czekam już na zapowiedziany ósmy tom, w którym pałeczkę scenarzysty przejmie Jason Aaron. Jeśli ktoś jest w stanie kontynuować opowieść z takim samym przytupem, to tylko on.
Tytuł oryginalny: Punisher MAX vol 7
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Darick Robertson, Goran Parlov, John Severin, Lewis LaRosa, Richard Corben
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 496
Ocena: 75/100