Tom otwiera trzyczęściowa opowieść „Cruel Summer”, narysowana do scenariusza Palmiottiego przez Paula Chadwicka (Y-Ostatni z mężczyzn). Deadpool otrzymuje w niej zlecenie od pewnego działającego pod przykrywką policjanta i ma zlikwidować kilku mafiozów w zamian za znaczną sumę pieniędzy. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, szczególnie że w pobliżu naszego bohatera kręci się piękna tatuażystka, mająca zadatki na perfekcyjną femme fatale. Serce opowieści bije w rytm dobrego kryminału – całość jest spójna i porywająca, można więc śmiało zaliczyć ją na plus.
Erotyczny posmak fundują nam kolejne zeszyty Deadpool Classic tom 7, w których Deadpool zamiast w czaszki wrogów, skutecznie trafia w serca pięknych i ponętnych kobiet. Miłosne podboje idą naszemu zżeranemu przez raka antybohaterowi tak dobrze, że czytelnik zaczyna wręcz coś podejrzewać. I ma rację, bowiem na Wilsona dybie znana mu z przeszłości postać – niejaka Copycat, postać zaborcza, ale i na swój sposób tragiczna.
A skoro już przy seksownych postaciach kobiecych jesteśmy, na scenę wkraczają też dwie blond siostry bliźniaczki – Grace Mercy i Mary Mercy. Posługujące się nożami psychopatki również znajdą się na celowniku Deadpoola. Będzie brutalnie, seksownie, zabawnie i dramatycznie, czyli tak, jak lubię. Opowieść tę ilustruje Michael Lopez, rysownik nieznany polskiej publiczności, wespół z Anthonym Williamsem oraz Darickiem Robertsonem, ilustratorem kultowego już Transmetropolitan czy Chłopaków, których serialową ekranizację mogliśmy niedawno oglądać na Amazonie. Już więc wiecie, że warstwa graficzna to mocny element całości.
W jubileuszowym, 50 zeszycie, również zawartym w albumie Deadpool Classic tom 7, dochodzi także do debiutu sidekicka Wade’a Wilsona, bo przecież każdy szanujący się superbohater powinien mieć młodocianego pomocnika. Christopher Cassera czyli Kid Deadpool, zwany też Pool Boyem (czyścicielem basenów?), nie utrzymał się długo w uniwersum Marvela, ale z pewnością jest godną odnotowania ciekawostką i kolejnym elementem humorystycznym – jak prawie wszystko w tej serii.
Potem mamy danie główne, czyli utarczkę Deadpoola z inną ikoną uniwersum Marvela – samym Punisherem. Jeśli pamiętacie run Gartha Ennisa w Punisher vol. 5, z rysunkami nieodżałowanego Steve’a Dillona, wiecie być może, że Jimmy Palmiotti nakładał w nim kolory. W Deadpool Classic tom 7 wykorzystał postacie i wątki z tego runu, aby zestawić Pogromcę z Wilsonem.
Sama potyczka marvelowskich gigantów wypada przyzwoicie – to niezła historia kryminalna, ale nie spodziewajcie się fajerwerków. Fabuła jest głównie pretekstem do pokazania relacji między postaciami, która została całkiem dobrze nakreślona, chociaż nie jest to chemia jak między Deadpoolem i Spider-Manem lub Wolverine’em czy między Daredevilem a Punisherem. Opowieść ta opowieść to koncert kolejnego nieznanego u nas rysownika, jednak z oddaniem dynamicznej akcji Georges Jeanty radzi sobie całkiem nieźle. To o tyle ważne, że artysta ten będzie miał duży udział w kolejnych zeszytach.
Album Deadpool Classic tom 7 zamyka w gruncie rzeczy smutna i dramatyczna opowieść, chociaż udanie wymieszana z humorem, a Palmiottiego zastępuje na moment Buddy Scalera. To udane zwieńczenie tomu, który trzyma dość równy poziom, a żadna z historii nie odstaje specjalnie jakością od reszty. Warto jednak zauważyć, że komiks ten stoi w dość dużym rozkroku pomiędzy sposobem opowiadania historii charakterystycznym dla lat 90-tych, a narracją przyjętą w nowym millennium (komiksy z tego tomu ukazywały się w latach 2000 – 2001).
Dla czytelnika oznacza to miejscami trudności z ogarnięciem chaotycznego słowotoku i okazjonalnym rzuceniem się w niczym nieskrępowany wir akcji. Dla mnie epizod Palmiottiego jest jak najbardziej pozytywnym zaskoczeniem i może nie jest to poziom, jaki scenarzysta prezentuje obecnie, to jednak przygody Deadpoola czyta mi się teraz lepiej, niż jeszcze kilka tomów temu.
Tytuł oryginalny: Deadpool Classic vol 7
Scenariusz: Jimmy Palmiotti, Buddy Scalera
Rysunki: Paul Chadwick, Michael Lopez, Anthony Williams, Darick Robertson, Georges Jeanty Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 272
Ocena: 80/100