Nie martwcie się tym, że zawarte w albumie odcinki powinny nosić numerki 17-20, ponieważ podobnie jak w przypadku poprzedniego tomu, znajomość wcześniejszych przygód nie jest wymagana, żeby cieszyć się lekturą. Owszem, niektóre postaci z dalszych planów powracają w następnych „odcinkach”, ale są to występy epizodyczne. Każdy zeszyt to oddzielna, zamknięta przygoda.
Album Clifton tom 2 otwiera historia Matoutou-falaise, osadzona na Martynice, karaibskiej wyspie pozostającej pod kontrolą Francji. Egzotyczna Martynika to świetne miejsce na wakacje, ale jak możemy się domyślać, Cliftonowi nie będzie dane odpocząć. Pierwsza opowieść, pisana jeszcze przez De Groota, to typowa historia szpiegowska w stylu Jamesa Bonda – mamy tu śledztwo, szpiegów, pojedynki, pościgi, odzyskiwanie tajemniczych dokumentów i gdzieniegdzie również elementy humorystyczne. Dialogów nie ma zbyt wiele, przez co całość czyta się bardzo szybko. To odmiana od przepakowanych dialogami kolejnych zeszytów.
Klan McGregorów zaprowadzi Cliftona do malowniczo położonego zamku w szkockich górach, gdzie będzie musiał rozwiązać zagadkę kradzieży drogocennych klejnotów. Wszystkie ślady wskazują na jednego z członków rodziny, ale jak to w kryminałach bywa, sprawa wydaje się mieć drugie dno. Clifton podejmie się zadania, chociaż nie będzie łatwo, szczególnie gdy po piętach depta mu… pies nienawidzący Anglików.
Clifton tom 2 to także Śmiertelny sezon, serwujący kolejną zagadkę kryminalną, w wyniku której w zamachach ginie czterech uśpionych agentów, którzy kiedyś współpracowali z kontrwywiadem. Nasz bohater oczywiście podejmie temat, ale nie będzie sam – w śledztwie pomoże mu czarnowłosa piękność, której wdziękom oczywiście Harold z przyjemnością ulegnie. Panna Stone pojawi się zresztą w kolejnym, ostatnim zawartym tu zeszycie.
Na zakończenie albumu mamy historię, którą czytało mi się najlepiej. Pocałunek kobry po brzegi wypełniony jest dobrym humorem i faktycznie to właśnie tutaj najbardziej odczuwalny jest unikatowy klimat serii. Oczywiście akcja, kryminalna zagadka i pojedynek z niezwykle groźnym zabójcą jest i tutaj, ale najwięcej śmiałem się właśnie podczas lektury ostatniej odsłony przygód Harold w tym albumie. Pocałunek kobry najlepiej oddaje założenia serii przygód o Cliftonie, czyli udane połączenie dobrego humoru z wartką sensacyjną akcją. Dodajcie do tego świetną kreskę Bedu, która z numeru na numer ewoluowała i stawała się jeszcze bardziej wyrazista i charakterystyczna i macie bardzo przyjemny komiks.
Przygody detektywa z wydatnym wąsem potrafią dostarczyć nieco rozrywki, chociaż polecam czytać je w pewnych odstępach – pochłanianie wszystkich naraz może owocować delikatnych znużeniem. A jak już przy kręceniu nosem jesteśmy, to pomimo dobrego wydania i powiększonego formatu wydawca mógł zdecydować się na numer na grzbiecie tomu – niestety Clifton tom 2 za bardzo przypomina swojego poprzednika (również okładką), przez co o pomyłkę nietrudno.
Clifton tom 2 to przyjemna, przyzwoita lektura, która cieszy głównie świetną kreską Bedu , ale i na pewno nie zraża fabułą, zwłaszcza przyjmowaną w rozsądnych dawkach. Jeśli lubicie kryminalno-humorystyczne komiksy w wydaniu frankofońskim, to polubicie Cliftona, ze wszystkimi jego wadami, nerwami, napadami gniewu i wiecznym pechem.
Tytuł oryginalny: Clifton Vol. 5
Scenariusz: Bob de Groot, Bedu
Rysunki: Bedu
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Wydawca: Egmont 2018
Liczba stron: 208
Ocena: 75/100