Bloodshot tom 1: Kolorado – recenzja komiksu

Bohater, za którym ciągnie się mroczna przeszłość to zawsze wysokooktanowe paliwo. Nie czas na wyliczanie gatunków, w jakich się pojawia się ten motyw, bo jest naprawdę uniwersalny. Zapewne dlatego, że cienie przeszłości mogą przybieraćżne kształty i ograniczenia, może nałożyć sobie tylko autor. Bloodshot tom 1: Kolorado to historia człowieka z wieloma grzechami na karku, mającego jednak szansę a odkupienie.

Strona komiksu Bloodshot tom 1: Kolorado

Główny bohater jest postawiony w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. W finale komiksu Waleczni stracił swe zdolności, lecz mikroskopijne nanity nie dają mu o nich zapomnieć. Lemire podszedł po swojemu do ogranego motywu demonów z przeszłości. Tu główny bohater musi nie tyle, ile je pokonać, a zaakceptować. Co równa się trochę z tolerancją noża w brzuchu. Walka z nimi odbywa się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza ma miejsce w umyśle. Bloodshot a.k.a. Ray Garrison widzi postać Bloodsquirta, sadystyczną animowaną wersję jego samego oraz geomantkę Kay, która najwyraźniej znaczyła dla niego coś więcej. Owi „doradcy” urozmaicają” jego przygody i w pierwszych chwilach trudno odróżnić rzeczywistość od halucynacji. Drugie pole walki jest już bardziej tradycyjne. Nanity znalazły sobie nowych nosicieli, nie tak sprawnych w ich ujarzmianiu, jak Garrison, co ma swoje konsekwencje. I jak łatwo się domyślić, tylko on może ich unieszkodliwić.

Kilka słów na temat samego głównego bohatera. To osobnik posiadający czynnik gojący i wysokie zdolności bojowe z naciskiem na egzekucyjne. Do tego dochodzą kłopoty z pamięcią i własną tożsamością. Ma więc w sobie sporo cech Wolverine’a i Deadpoola i nierzadko spotkać można się z porównywaniem go do tych bohaterów. Szkopuł w tym, że jest to zestawienie bardzo uogólniające, ujmujące jedynie fragment wspomnianych postaci, poniekąd dla nich krzywdzące. Bloodshot to pełnoprawny, samodzielny bohater, z własnymi namiętnościami i w tej historii jest to doskonale widoczne.

Strona komiksu Bloodshot tom 1: Kolorado

Mico Suyan to artysta brutalnie realistyczny. Radzi sobie nie tylko, z co bardziej krwawymi scenami, ale też z ujęciem klimatu ciągłej ucieczki i pogoni. Przydrożne motele, zmęczeni agenci federalni i główny bohater, któremu po drodze uczy się żyć na nowo, a nawet znajduje miłość. W ostatnim zeszycie Bloodshot tom 1: Kolorado Suyana zastępuje Raul Allen na wstępie wrzucającym czytelnika w lekką psychodelię, kończąc zaś spokojniejszymi kadrami, nieco kojarzącymi mi się z pracami Davida Aji.

Postać Bloodshota jest świetnym projektem z wizualnej strony. Co prawda mógłby nosić ksywkę „Kapitan Japonia”, ale treść komiksu skutecznie przekonuje, że z samurajami łączy go tylko wprawne posługiwanie się bronią białą. Bohater zapada w pamięć i z miejsca wyróżnia wśród tabunów postaci fikcyjnych, choć nie gwarantuje, że fanatyczni badacze popkultury nie znajdą kogoś podobnego.

Strona komiksu Bloodshot tom 1: Kolorado

Wybranie Bloodshota jako pierwszej samodzielnej serii ze świata Valianta było dobrym ruchem wydawnictwa Kboom. Niemal nieśmiertelny były zabójca to postać nośna i uniwersalna, trafiająca w gusta szerokiej publiki, nie tylko tej komiksowej. Może dlatego zapowiedziano już ekranizację jego przygód z Vin Dieselem w roli głównej? Jeff Lemire zazwyczaj zapewnia świetne scenariusze i tu nie jest inaczej. Strzelaniny i przepychanki mają właściwe oparcie w treści, nie czyniąc z Garrisona tępego zabijaki.


Okładka komiksu Bloodshot tom 1: Kolorado

Tytuł oryginalny: Bloodshot vol.1: Colorado
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Mico Suyan, Raul Allen, David Baron
Tłumaczenie: Adam Rzatkowski
Wydawca: Wydawnictwo KBOOM 2018
Liczba stron: 140
Ocena: 75/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?