Główny bohater jest postawiony w zupełnie nowej dla siebie sytuacji. W finale komiksu Waleczni stracił swe zdolności, lecz mikroskopijne nanity nie dają mu o nich zapomnieć. Lemire podszedł po swojemu do ogranego motywu demonów z przeszłości. Tu główny bohater musi nie tyle, ile je pokonać, a zaakceptować. Co równa się trochę z tolerancją noża w brzuchu. Walka z nimi odbywa się na dwóch płaszczyznach. Pierwsza ma miejsce w umyśle. Bloodshot a.k.a. Ray Garrison widzi postać Bloodsquirta, sadystyczną animowaną wersję jego samego oraz geomantkę Kay, która najwyraźniej znaczyła dla niego coś więcej. Owi „doradcy” urozmaicają” jego przygody i w pierwszych chwilach trudno odróżnić rzeczywistość od halucynacji. Drugie pole walki jest już bardziej tradycyjne. Nanity znalazły sobie nowych nosicieli, nie tak sprawnych w ich ujarzmianiu, jak Garrison, co ma swoje konsekwencje. I jak łatwo się domyślić, tylko on może ich unieszkodliwić.
Kilka słów na temat samego głównego bohatera. To osobnik posiadający czynnik gojący i wysokie zdolności bojowe z naciskiem na egzekucyjne. Do tego dochodzą kłopoty z pamięcią i własną tożsamością. Ma więc w sobie sporo cech Wolverine’a i Deadpoola i nierzadko spotkać można się z porównywaniem go do tych bohaterów. Szkopuł w tym, że jest to zestawienie bardzo uogólniające, ujmujące jedynie fragment wspomnianych postaci, poniekąd dla nich krzywdzące. Bloodshot to pełnoprawny, samodzielny bohater, z własnymi namiętnościami i w tej historii jest to doskonale widoczne.
Mico Suyan to artysta brutalnie realistyczny. Radzi sobie nie tylko, z co bardziej krwawymi scenami, ale też z ujęciem klimatu ciągłej ucieczki i pogoni. Przydrożne motele, zmęczeni agenci federalni i główny bohater, któremu po drodze uczy się żyć na nowo, a nawet znajduje miłość. W ostatnim zeszycie Bloodshot tom 1: Kolorado Suyana zastępuje Raul Allen na wstępie wrzucającym czytelnika w lekką psychodelię, kończąc zaś spokojniejszymi kadrami, nieco kojarzącymi mi się z pracami Davida Aji.
Postać Bloodshota jest świetnym projektem z wizualnej strony. Co prawda mógłby nosić ksywkę „Kapitan Japonia”, ale treść komiksu skutecznie przekonuje, że z samurajami łączy go tylko wprawne posługiwanie się bronią białą. Bohater zapada w pamięć i z miejsca wyróżnia wśród tabunów postaci fikcyjnych, choć nie gwarantuje, że fanatyczni badacze popkultury nie znajdą kogoś podobnego.
Wybranie Bloodshota jako pierwszej samodzielnej serii ze świata Valianta było dobrym ruchem wydawnictwa Kboom. Niemal nieśmiertelny były zabójca to postać nośna i uniwersalna, trafiająca w gusta szerokiej publiki, nie tylko tej komiksowej. Może dlatego zapowiedziano już ekranizację jego przygód z Vin Dieselem w roli głównej? Jeff Lemire zazwyczaj zapewnia świetne scenariusze i tu nie jest inaczej. Strzelaniny i przepychanki mają właściwe oparcie w treści, nie czyniąc z Garrisona tępego zabijaki.
Tytuł oryginalny: Bloodshot vol.1: Colorado
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Mico Suyan, Raul Allen, David Baron
Tłumaczenie: Adam Rzatkowski
Wydawca: Wydawnictwo KBOOM 2018
Liczba stron: 140
Ocena: 75/100