Sean Murphy to uznany i utalentowany rysownik, ale i scenarzysta. Pracował między innymi ze Scottem Snyderem przy serii Przebudzenie i z Markiem Millarem przy Chrononautach. Batman – Biały Rycerz to jego samodzielne dzieło i muszę przyznać, że sam pomysł, chociaż w gruncie rzeczy dość prosty, stanowi jedno z ciekawszych spojrzeń na mitologię Batmana. To swoista zabawa konwencją, wywracająca wszystko co znamy do góry nogami.
Wyobraźmy sobie taką sytuację: władze Gotham, policja i wielu obywateli miasta nagle obracają się przeciw Mrocznemu Rycerzowi. Już nieraz było o to nietrudno, ale tym razem powody są stosunkowo sensowne i wyraziście nakreślone. Ot Batman zaczyna działać chaotycznie, traci nad sobą kontrolę, a jego wyczyny w walce ze zbrodnią kosztują miasto miliony dolarów. Najbardziej zaskakuje jednak fakt, że w tym samym czasie popularność zaczyna zdobywać… Joker. A właściwie Jack Napier, bo białolicy arcyłotr poddaje się kuracji farmakologicznej i zrzuca płaszcz króla zbrodni na rzecz stania się stosunkowo normalnym człowiekiem. Genialnym i przebiegłym, ale normalnym.
Rozumiecie, jak przewrotna jest to sytuacja? Batman staje się wrogiem publicznym numer jeden, a dawny Joker potencjalnym kandydatem na burmistrza, który ma w sumie całkiem sensowną wizję uratowania Gotham przed falą zbrodni i przed Mrocznym Rycerzem, którego aktualnie oskarża się o całe zło. Napier staje się dla miasta nową wizją i nadzieją. Tytułowym Białym Rycerzem w lśniącej zbroi, który ma plan jak rozwiązać problem, jakim jest Gacek. Abstrakcja, ale niezwykle intrygująca.
Jak można się jednak domyślić, szaleństwo nie wypuści Jokera tak łatwo ze swoich szponów. Kiedy znów zaczyna dochodzić do głosu, a miastu grozi prawdziwe niebezpieczeństwo, Harley Quinn wmanewrowuje Napiera, aby poprosić o pomoc swojego największego wroga. Kooperacja Batmana z Jokerem doprowadzi oczywiście do szeroko zakrojonego starcia, w którym udział weźmie Neo-Joker (druga wersja Harley Quinn), a także antagoniści tacy jak Bane, Killer Croc, Clayface, Mad Hatter czy Mr. Freeze z zupełnie nową genezą.
Batman – Biały Rycerz to tzw. elseworld, czyli historia nie powiązana z główną linią fabularną serii Batman czy Detective Comics. I trzeba przyznać, że pod względem koncepcji to jedna z najciekawszych alternatywnych opowieści, z jakimi mieliśmy ostatnio do czynienia. Rysunki Seana Murphy’ego świetnie współgrają z jego scenariuszem, ale tak to już się dzieje w przypadku dzieł jednego artysty. Kreska jest pełna charakterystycznych detali, ostra i wyrazista, ale miejscami stonowana, a chłodne kolory niezwykłego Matta Hollingswortha doskonale ją uzupełniają.
W Batman – Biały Rycerz czuć wolność twórczą, jaką autor mógł zaprezentować czytelnikom w projekcie tego typu – bez obciążeń i konieczności zgrania wszystkiego z innymi tytułami. Sean Murphy sięgnął po takie kamienie milowe jak napaść Jokera na Jasona Todda czy narodziny Jokera, pozmieniał niektóre fakty po swojemu (ale nie robiąc nie wiadomo jakiej rewolucji), a także sięgnął po kilka smaczków dla czytelników, pokazując na przykład liczne wersje Batmobilu, jakimi obdarzyła nas komiksowa i filmowa popkultura.
Batman – Biały Rycerz jest najlepszym dowodem na to, że jeśli da się odpowiednim twórcom trochę swobody artystycznej, możemy otrzymać w zamian coś świeżego, oryginalnego i bawiącego się wyświechtanymi schematami. Owszem, dzieło Murphy’ego zawiera nieco infantylnych i naciąganych rozwiązań, a także miejscami popada w chaotyczną nawalankę, ale całościowo mamy do czynienia z naprawdę dobrą, odświeżającą lekturą. Jeśli tak miałaby wyglądać linia DC Black Label to ja w to wchodzę.
Tytuł oryginalny: Batman: The White Knight
Scenariusz: Sean Murphy
Rysunki: Sean Murphy
Tłumaczenie: Maria Lengren
Wydawca: Egmont 2019
Liczba stron: 232
Ocena: 85/100