Thunderbolts tom 3: Nieskończoność – recenzja komiksu
Thunderbolts to drużyna złożona z szemranych typów, którzy do obowiązującego prawa podchodzą raczej wybiórczo. Trzeci tom wspólnych przygód Punishera, Deadpoola, Elektry, Red Hulka i Agenta Venoma łączy się także z eventem rozgrywanym na łamach kilku tytułów z Marvel Now – Nieskończonością. Sprawdzamy, co nowego u naszych ulubionych antybohaterów i czy lektura najnowszego albumu jest niezbędna, aby lepiej zrozumieć wydarzenie powiązane z Thanosem i Budowniczymi.
Na początku dowiemy się, w jakich okolicznościach w szeregach oddziału znalazła się potężna Mercy. Lepiej także poznamy ją samą i jej niecodzienne moce. Muszę przyznać, że pomysł, iż może ona natychmiastowo zabić tylko osoby pragnące śmierci, wydaje mi się więcej niż intrygujący. Minus jest taki, że nawet Red Hulk nie jest w stanie zapanować nad tym indywiduum.
Niedługo potem drużyna dochodzi do wniosku, że czas zacząć wykonywać misje zlecone przez jej poszczególnych członków. W drodze losowania jako pierwszy wybrany zostaje Punisher, który natychmiast zabiera cały oddział do Nowego Yorku, aby zlikwidować tajemniczą mafijną rodzinę, pełniącą rolę szarej eminencji dla wszystkich innych w mieście. Szykuje się więc bombowe starcie z całym szeregiem uzbrojonych po zęby gangsterów i to w czasie, kiedy na Wielkie Jabłko spada kosmiczna inwazja. Najeźdźcy nie będą mieli lekko, kiedy trafią na Thunderbolts. Szczególnie że przeszkodzą Deadpoolowi w realizacji nadrzędnego celu – skonsumowaniu pizzy.
Odkąd stery scenariusza całkowicie przejął Charles Soule, serię Thunderbolts czyta mi się po prostu przyjemniej. Nieskończoność nie tylko wypada dużo lepiej od Czerwonego postrachu, ale spodobała mi się nawet bardziej niż Bez pardonu. Nawet pomimo tego, że wydarzenia niespecjalnie łączą się z głównym eventem, warto docenić fakt osadzenia przynajmniej fragmentu fabuły właśnie w okolicznościach najazdu obcej floty kosmicznej. Całość jest lekkostrawna, szybko się czyta i bywa nawet zabawna.
Niestety, nadal nie można powiedzieć dobrego słowa o koszmarnej warstwie graficznej, do której naprawdę trudno się przyzwyczaić. Phil Noto i Jefte Palo wciąż rysują koślawo, kwadratowo i bez szczegółów. Ciężko mi wyobrazić sobie amatorów tego typu kreski – może i koresponduje ona z karykaturalnymi wydarzeniami, ale obcowanie z nią to żadna przyjemność. Nieco lepiej wypadają prace Gabriela Hernandeza Walty w zeszycie poświęconym Czerwonemu Liderowi – fabuła prezentuje się tutaj raczej naiwnie, ale być może uda jej się zaskoczyć niektórych czytelników. Zapowiada też całkiem interesujące wydarzenia w przyszłości.
Podsumowując, Thunderbolts – Nieskończoność to zdecydowanie najlepszy tom serii, chociaż do ideału oczywiście trochę mu brakuje. Z drugiej strony, „bohaterowie” nie są tu przecież idealni, bo gdyby byli, byłoby niezwykle nudno. Świętoszkowatych drużyn mamy wszak pod dostatkiem. Jeśli kolejne albumy utrzymają ten poziom, będę zadowolony. I cieszę się, że nie zrezygnowałem z serii po słabiutkim drugim tomie.
Tytuł oryginalny: Thunderbolts vol.3: Infinity
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Phil Noto, Gabriel Hernandez Walta, Jefte Palo
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2016
Liczba stron: 156
Ocena: 70/100