Wspólne komiksowe przygody Batmana i Supermana doczekały się już czwartej odsłony. Tym razem największa para superbohaterów będzie musiała uporać się z konsekwencjami swoich międzywymiarowych podróży, co jak możecie się domyślać, doprowadzi do kolejnych komplikacji. Tak, tym razem oprócz naginania czasu i przestrzeni, w fabułę wmieszana zostanie także magia.
To, co z pewnością wyróżnia Zemstę na tle poprzednich tomów, to z pewnością nagromadzenie postaci, z jakim mamy do czynienia na kartach komisku. Już na samym początku nasi bohaterowie zetrą się z drużyną Maximums (trochę czasu mi zajęło dojście do tego, że nie chodzi o Maksymalne Mamuśki!), złożoną z dość stereotypowych osobników: prawego Żołnierza, buńczucznego i przekonanego o swojej potędze Wikinga czy innych, którzy mogą Wam wydać się dość znajomi. Nic dziwnego: owa drużyna powstała jako parodia Ultimates i New Avengers z pewnego konkurencyjnego wydawnictwa na literkę M! Czemu nasi bohaterowie staną naprzeciw nim? Odkryjcie sami.
To jednak nie koniec atrakcji, ponieważ dalej jest tylko zdziwniej i zdziwniej. Na scenę wkraczają Bizarro i Batzarro, czyli chore odbicia naszych protagonistów. Jeden mówi wszystko zupełnie odwrotnie, niż powinien, co doprowadza do wielu komicznych scen, ale i odbiera trochę przyjemności z lektury. Jednak obserwowanie, czy Batmanowi i Supermanowi uda się nawiązać jakąkolwiek współprace ze swoimi przeciwieństwami, ma magiczną moc przykucia do lektury tego tomu. Jakby tego było mało, będziemy mieli do czynienia aż z czterema (!) wersjami Supergirl i kilkoma wcieleniami Clarka i Bruce’a (w tym komunistyczny Superman i Batman Beyond!). Wspominałem coś o przeładowaniu postaciami?
Myślicie, że to koniec? Nic bardziej mylnego. Jeśli zastanawiacie się, kto odpowiada za cały ten bałagan, w Zemście otrzymacie odpowiedź. Nie zdradzę jej, ale sojusz dwóch największych antagonistów naszych bohaterów z pewnością wprowadzi niemałe zamieszanie i zaskoczy czytelników.
Ta obfitość bohaterów i antybohaterów czasami wymyka się twórcom spod kontroli, ale mamy tu przecież do czynienia z gwiazdą komiksu: scenarzystą Joephem Loebem (m.in. Batman: Długie Halloween, Batman: Hush, Catwoman: Rzymskie wakacje, Daredevil: Żółty) oraz z rysownikiem Edem McGuinessem, ze zdecydowanie mniejszym, ale widocznym dorobkiem.
Kreskówkowa forma graficzna może nie przypaść do gustu wszystkim czytelnikom, chociaż mi bardzo podoba się już od pierwszego tomu, zatytułowanego Wrogowie publiczni. To seria lekka, łatwa i przyjemna, ukierunkowana głównie na wybuchową akcję, jaskrawe kolory i zaskakujące, chociaż nie zawsze logiczne zwroty akcji. Wiem, że część z Was ma już przesyt takimi dynamicznymi historiami i poszukuje czegoś bardziej stonowanego i wyważonego, niemniej jednak jeśli nie przeszkadza Wam kolejna trykociarska nawalanka, Zemsta będzie niezłym wyborem.
Tytuł oryginalny: Superman/Batman: Vengeance
Scenariusz: Jeph Loeb
Rysunki: Ed McGuinness, Dexter Vines
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont 2016
Liczba stron: 144
Ocena: 70/100