W drugim tomie Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości Granta Morrisona czeka na nas kilka niespodzianek, w tym debiuty zupełnie nowych postaci, a także gościnny występ pewnej ekstrawaganckiej drużyny, którą polscy czytelnicy mieli okazję poznać w sześciu zeszytach serii Wild C.A.T.S., wydanych przez TM-Semic w latach 1997-1998. Dla tych nieco starszych czytelników, może to być więc nostalgiczna podróż do przeszłości.
Zanim jednak barwna drużyna pojawi się na kartach, JLA będzie musiała zmierzyć się z niejakim Prometeuszem, który ma wyjątkowo specyficzny sposób na doprowadzenie do konfrontacji. Ten wymyślony przez Morrisona osobnik dysponuje dramatyczną, patologiczną przeszłością, ciekawym strojem i nowoczesną technologią, a finał związanej z nim historii będzie sporym zaskoczeniem.
Sam gościnny występ jednego z ikonicznych teamów Image Comics (a później WildStorm) wypada nieco gorzej, aczkolwiek wciąż przykuwa uwagę. Ich wejście na scenę zwiastuje trochę bezmózgiej nawalanki, ale jest przynajmniej dynamicznie i kolorowo, czyli tak jak powinno być w typowym komiksie superbohaterskim.
Daniem głównym tomu drugiego jest jednak działalność Gangu Niesprawiedliwości (Injustice Gang), prowadzonego przez samego Lexa Luthora. Anty-drużyna posiada w swoich szeregach ciekawe indywidua, z Jokerem na czele, więc Liga na pewno będzie miała pełne ręce roboty. Tym razem pojedynek będzie miał nieco inny wymiar, który bardziej pozwoli się wykazać Bruce’owi Wayne’owi, potentatowi z Gotham. A to jeszcze nie koniec, wszak na swoje 5 minut czeka jeszcze superzłoczyńca – Darkseid.
Od strony graficznej drugi tom trzyma poziom pierwszego, jeśli więc odpowiadały Wam monumentalne postacie napakowanych herosów i miejscami tanie efekciarstwo, tym razem również nie będziecie zawiedzeni. Gusta czytelników zmieniały się na przestrzeni ostatnich 20 lat, więc nie wszystkim może odpowiadać styl rysowników JLA z Howardem Porterem na czele, ale za to w moim odczuciu historie z końca lat 90. są o wiele bardziej wciągające, niż te znane obecnie z New 52 czy Marvel Now.
Niektóre pomysły Morrisona graniczą z szaleństwem (gotowi na wycieczkę do umysłu Jokera?), chociaż trzeba przyznać, że to właśnie jego koncepcje znacząco poprawiły swojego czasu wyniki sprzedaży serii. Mamy tu sporo podróży w czasie i przestrzeni, a także zmian w obsadzie, nawet jeśli są tymczasowe. Wielbiciele kosmicznych wojaży z pewnością pokochają cykl (o ile jeszcze go nie znają), chociaż niektóre wydarzenia z pewnością uniosą czytelniczą brew. Skoro już wspomniałem o odchodzących i dochodzących członkach Ligi: w drugim tomie pojawia się między innymi Aztec, a także Steel, znany doskonale z Reign of the Supermen. Z pewnością pamiętacie tego czarnoskórego bohatera z wydanych w Polsce komiksów z Supermanem.
Podsumowując, drugi tom Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości Morrisona to wciąż kawał przyjemnej lektury, pełen zwrotów akcji, humoru i szalonych wątków. Nie wszystkim przypadnie do gustu, szczególnie że z nawet największym i najbardziej spektakularnym zagrożeniem członkowie JLA radzą sobie bez większych problemów, przez co atmosferę grozy naprawdę ciężko tu zbudować.
Na ponad 300 stronach zamkniętych w twardej oprawie znajdziecie 3 historie. Szkoda tylko, że wydawca skopał sprawę rysunku na grzbiecie, przez co mini-panorama, która mogła powstać po ustawieniu na półce kompletu tomów, będzie miała odrobine zdublowane fragmenty. Na odpowiedź na pytanie czy błąd się powtórzy, trzeba będzie jeszcze trochę poczekać: premiera trzeciego tomu dopiero we wrześniu.