Uncanny X-Men tom 5: Mutant Omega – recenzja komiksu

Kim jest mutant klasy Omega? To ktoś wykraczający poza skalę, o potędze znacznie większej niż połączone siły superzespołów. Do takich zalicza się między innymi Apocalypse’a i Quentina Quire’a, którzy jednak panują nad swymi umiejętnościami i są w jakimś stopniu przewidywalni. Tytułowy Mutant Omega, Matthew Malloy, nie spełnia ani jednego z tych kryteriów, na dodatek zdaje się mieć nieco zakompleksioną osobowość, co daje nam najczystszą mieszankę wybuchową. Jego ujawnienie zbiega się z odczytaniem testamentu Xaviera, który o nim wspomina, bardziej jednak w formie ostrzeżenia, niż pośmiertnej informacji. Profesor X bowiem, przy całej swej telepatycznej potędze, nie był w stanie opanować mocy Malloya, a teraz w obliczu rozbicia środowiska mutanckiego zadanie spacyfikowania go wydaje się wręcz niemożliwe.

 Strona komiksu Uncanny X-Men tom 5: Mutant Omega

Konfrontacja z potężnym przedstawicielem homo superior znów podnosi temat potencjalnego niebezpieczeństwa, jakie mogą stanowić mutanci. Udział zjednoczonych sił S.H.I.E.L.D., Avengers i X-Men tylko potwierdza skalę zjawiska, a samo zachowanie chłopaka obdarzonego potężną mocą nie wróży pokojowego rozwiązania sprawy. Tym bardziej, że każda próba opanowania sytuacji rozgrzewa tylko napiętą atmosferę, choćby przez próby pertraktacji z udziałem Summersa i Magneto, w których swój udział pragną mieć siły państwowe. A powszechnie wiadomym faktem jest, że często tam, gdzie państwo stara się siłowo wtrącać, tam dzieje się tylko źle.

Uncanny Avengers to cykl mocno rozwijający postać starszego Scotta Summersa. Proces jego wewnętrznej zmiany był dokładnie odwrotny od tego, przez który przeszedł Wolverine. Logan z zabijaki stał się dyrektorem szkoły, który mimo nieokrzesania dawał sobie dobrze radę na stanowisku pryncypała placówki uczelnianej. Scott z kolei z nafaszerowanego pacyfistycznymi ideałami stał się zdecydowanym obrońcą swej rasy, po drodze mordując swego mentora Charlesa Xaviera. Wciąż jednak brakowało mi silniejszego nacisku na tę postać. Dopiero ten tom faktycznie pokazał, że harcerzyka Scotta nie zastąpił ekstremista Scott, a mutant z jasną wizją pozycji i przyszłości swego gatunku, która jednak może nie spodobać się co bardziej konserwatywnym homo sapiens.

 Strona komiksu Uncanny X-Men tom 5: Mutant Omega

Motyw podróży w czasie jest niezwykle bliski X- Men. Poczynając od Czasów minionej przyszłości, poprzez wszelkie mniej lub bardziej inwazyjne działania na delikatnej materii czasoprzestrzeni. Tutaj również nie obywa się bez małej ingerencji, która przyprawiłaby o zawrót głowy pewnego użytkownika dość niezwykłego DeLoreana. Aby nie atakować spoilerami, powiem jedynie, że udział w tym ma pewna młodociana mutantka nieźle radząca sobie z łamaniem czasu i osobnik, który długi czas był w centrum zainteresowania całego środowiska homo superior.

Chris Bachalo to rysownik, którego nie nazwałbym realistą, lecz jego technika dobrze współgra z klimatami różnorakich grup mutantów. Ci młodzi, których los rzucił pomiędzy weteranów, nie wyglądają na skrępowanych obecnością legend, a co więcej, sami otrzymują swoje miejsce. Współpracownikiem Bachalo jest Kris Anko, artysta o bardziej wyrazistej kresce, mający wiele ciekawych pomysłów na ukazanie bohaterów, w szczególności Cyclopsa. W tym okresie Scott prezentuje się bodajże najlepiej z całej swej historii, bez stroju z czepkiem na głowie czy z absurdalnie dużą ilością kieszonek i sakw, faktycznie wyglądając jak lider mniejszości walczącej o swe prawa. Podsumowując więc – Mutant Omega prezentuje się dobrze, jak przystało na tę serię, bez większych rewolucji, ale też bez katorżniczego brnięcia przez nieudane plansze.

Strona komiksu Uncanny X-Men tom 5: Mutant Omega

Piąty tom Uncanny X-Men spełni oczekiwania fanów Marvela, a w szczególności tych stawiających mutantów ponad superbohaterami. Klasyczna akcja w stylu grup spod znaku X wyróżnienia bohatera, który w ostatnich latach mocno wyewoluował. Bendis pozwolił sobie też na odważną konfrontację, której byłem ciekaw od początku Marvel NOW!, graniczącej w mej wyobraźni z historiami What If?. W środowisku komiksowym panuje przekonanie, że z egmontowskiego Marvel NOW! godne polecenia są jedynie tytuły na miarę Thora Gromowładnego czy Moon Knighta. Wartość wymienionych serii jest niepodważalna, ale opowieści nieco bliższe klasycznemu schematowi superbohaterskiemu, jak cykle Bendisa czy Hickmana, również powinny znaleźć się na półce, wcale nie wstydząc się sąsiedztwa nieco ambitniejszych pozycji. Co więcej, ten kto oczekuje po komiksie po prostu dobrej rozrywki na miarę filmowego uniwersum, która jednak oprócz akcji niesie też treść, śmiało może sięgać po tytuły związane z supergrupami Marvela. Takie jak powyżej omawiany komiks.


Okładka komiksu Uncanny X-Men tom 5: Mutant Omega

Tytuł oryginalny: Uncanny X-Men Vol 5: The Omega Mutant

Scenariusz: Brian Michael Bendis

Rysunki: Chris Bachalo, Kris Anka

Tłumaczenie: Kamil Śmiałkowski

Wydawca: Egmont 2018

Liczba stron: 132

Ocena: 80/100

Dziennikarz, felietonista. Miłośnik klasyki SF, komiksów i muzyki minionych bezpowrotnie dekad.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?