Seria Torpedo została już wprawdzie w Polsce opublikowana niecałą dekadę temu za sprawą wydawnictwa Taurus, jednak Non Stop Comics serwuje fanom tytułowej postaci kompletne, zbiorcze wydanie czarno-białych przygód niepokornego cyngla, które od lat 80-tych ukazywały się w rozmaitych magazynach, takich jak Creepy czy Totem el comix. Miłym dodatkiem jest recenzowany przez nas na początku grudnia komiks Torpedo 1972, czyli kontynuacja losów naszego ukochanego antybohatera. Sprawdzamy, czemu postać Luci Torellego wciąż cieszy się tak dużą popularnością.
USA, lata 30-te, czasy prohibicji i gangsterów, którzy zdobywają wpływy i rozwijają swoje przestępcze imperia oraz wyrabiają sobie złą sławę. Jednym z nich jest cyngiel do wynajęcia, który jeszcze jako mały chłopiec poznał smak krwi, zbrodni i seksu. Torelli nie jest może najmądrzejszym człowiekiem świata, ma za to ciężką rękę, szalone pomysły i jest niezwykle skuteczny, dlatego cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem zleceniodawców. A że pieniądz to dla niego główna siła napędowa, z przyjemnością przyjmuje kolejne fuchy.
Torpedo 1936 potraktować można jako zbiór prawie nie połączonych ze sobą spraw i „akcji”, z których najkrótsze liczą po ok. 8 stron, a najdłuższe nieco ponad 50. Na ich łamach Torelli będzie odbijał zakładników, mordował wyznaczone cele, rabował i gwałcił, a przy okazji rzucał suche, ale skądinąd zabawne teksty. Generalnie Luca to jeden z tych nieprzyjemnych typów, których kochamy, chociaż sami nie wiemy dlaczego. Szczególnie, że „z buta” traktuje nie tylko innych gangsterów czy skorumpowanych gliniarzy, ale również prawie wszystkie napotkane kobiety. Inna sprawa, że zdecydowana większość z nich nie zasługuje na nic lepszego – taki właśnie zgniły, zepsuty świat konstruuje Enrique Sánchez Abulí. Jeśli czytaliście Sin City Franka Millera, wiecie o co mi chodzi, chociaż Torpedo cechuje o wiele większy realizm.
Większość bohaterów, którzy przewijają się przez kolejne historie, to charakterystyczne typy, chociaż nie radzę się do nich przyzwyczajać, ponieważ większość zobaczymy tylko raz, z wiadomych powodów. Na pewno jednak zapadną nam w pamięć, a to za sprawą rysunków Jordi Berneta, którego realistyczny, chociaż charakterystyczny styl pełen wyrazistych detali umila lekturę tej dwukilogramowej cegły. Ponad 700 stron nie przygniata (chyba że spadnie na głowę z półki), wręcz przeciwnie – po lekturze wciąż czuje się niedosyt.
Jeśli lubicie pełnokrwiste opowieści noir, a czarno-biała kreska w waszej opinii tylko podkreśla ten klimat, Torpedo 1936 to księga dla Was. Jeśli czytaliście Torpedo 1972, a nie znacie początków kariery Torellego, powinniście zainwestować w to obszerne tomiszcze. W świecie wykreowanym przez Abulí i Berneta nie ma miejsca na sentymenty, skrupuły czy ceregiele, ale jeśli przyjrzymy się uważnie, od czasu do czasu natkniemy się i na pozytywny pierwiastek. Nawet jeśli będzie nim tylko ulotne wspomnienie o matce czy chwila uniesienia w ramionach seksownej kobiety o obfitym biuście.
Scenariusz: Enrique Sánchez Abulí
Rysunki: Jordi Bernet
Tłumaczenie: Jakub Jankowski
Wydawca: Non Stop Comics 2017
Liczba stron: 720
Ocena: 85/100