Aquaman przez lata postrzegany był jako osobnik, którego naczelnymi supermocami jest komunikacja z rybami i pływanie pod wodą. Jego przemiana nastąpiła dopiero w okresie The New 52! za sprawą Geoffa Johnsa i Ivana Reisa, choć przebłyski w sposobie ukazywania herosa z głębin pojawiały się już chociażby w komiksie Sprawiedliwość. Odrodzenie przenosi go na kolejny poziom, nie tylko zrywając z fałszywymi obrazami na jego temat, ale i pozwalając mu wskoczyć na nowe płaszczyzny.
Po wydarzeniach z Tronu Atlantydy ludzie z powierzchni przestali ufać swym podwodnym sąsiadom. To, co mogłoby być dla nich egzotyczne, stało się obce i nieprzewidywalne – motyw ten, z racji podobieństwa Namora i Aquamana, pojawiał się również w Marvelu, ale to Dan Abnett ukazuje go znacznie lepiej. O ile Namor jest typem chwiejnym i prędkim do bitki nawet ze swymi towarzyszami, o tyle Arthur to postać budząca większe zaufanie, może nawet nieco naiwna i dobroduszna w porównaniu z zaciętym Sub-Marinerem. Abnett ma więc większe pole do popisu – zamiast oczywistych rozwiązań, rozbudowuje ten wątek.
Miejscami scenarzyści nieco nachalnie starają się ukazać fakt, iż Aquaman to ktoś zupełnie nowy. Nie oddzielają delikatnie negatywnych stereotypów na temat tej postaci, a wyrywają je z korzeniami, zastępując pięknie przystrzyżonym modelem herosa na miarę Supermana czy Kapitana Ameryki. Czy im się to udaje? Jak najbardziej. Wyjaśnienia kilku kwestii są aż nader zauważalne, lecz czasem trzeba powiedzieć coś wprost, bez mętnych sugestii.
Silnie podkreślony zostaje wątek polityczny, wszak Arthur Curry to nie tylko superbohater, ale i monarcha. Dodać należy, że monarcha oświecony, świadomy tego, że współpraca między lądem a jego królestwem jest nie tyle wskazana, ile konieczna. Wzajemna nieufność co chwile jednak daje się we znaki, a osobnicy pokroju Czarnej Manty przyczyniają się do rozogniania waśni. Dzięki dobrze prowadzonej przez Dana Abnetta narracji nie dostajemy kolejnej historyjki heros vs zła opresyjna władza, a dość dobrze przemyślaną intrygę polityczną – oczywiście na nieco mniejszym stopniu skomplikowania, niż atomowy pat z udziałem Dr Manhattana.
Obok wielkiej polityki przychodzi też czas na życie miłosne. Podobnie jak Green Arrow i Black Canary, tak i Aquaman i Mera coraz bardziej mają się ku sobie. Dla przypomnienia – po resecie uniwersum nie byli oni małżeństwem, a ich relacje początkowo nie sposobiły się ku temu – Odrodzenie było dla wydawnictwa wspaniałą okazją, by wrócić do kilku wątków z przeszłości, zwłaszcza zapomnianych relacji między poszczególnymi herosami.
Utonięcie zalewa nas falą rysowników, nie powodując jednak niebezpiecznego zachłyśnięcia rozbieżnością technik ich rysunków. Pierwsze, co da się zauważyć to fakt, iż Aquaman przeszedł subtelny lifting. Nie jest to surowy, kojarzący się bardziej z Asgardem niż Atlantydą wygląd w stylu filmowej wersji postaci, a wyostrzony komiksowy szablon znany od lat – artyści zmienili kilka detali stroju, takich jak stylizowana na kolczugę górną część. Patrząc na okładki, można jedynie żałować, że Brad Walker nie uczestniczył bardziej w procesie tworzenia rysunków, ale Scot Eaton i spółka serwują miłą dla oka oprawę graficzną, choć nie rzucającą na kolana.
Seria Aquaman cieszy się wysokimi ocenami fanów i nie bez powodu – Arthur Curry dostaje ogromną szansę na wyrównanie tempa z faworyzowaną Trójcą i wykorzystuje ją. Gdy Odrodzenie ruszało, byłem pewien, że liczącymi się i przodującymi seriami będą te związane z panami z Metropolis i Gotham. Serie związane Green Lanternem i Aquamanem nieco zweryfikowały to przekonanie, a nawet więcej – przechyliły szalę na ich korzyść, Pierwszy tom Aquamana jest lekturą stworzoną na pohybel wszelakim krytykom króla Atlantydy, pokazującą, że jest on kimś niesamowicie ciekawym. Brawa dla Dana Abnetta, umiejącego niemal dosłownie wydobyć z głębin pogardzaną przez wielu postać, dając jej szansę na prawdziwe odrodzenie.
Tytuł oryginalny: Aquaman Vol 1: The Drowning
Scenariusz: Dan Abnett
Rysunki: Andrew Hennessy, Bradley Walker, Scot Eaton, Phillipe Briones
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 156
Ocena: 80/100