Seria Thunderbolts z Marvel Now niniejszym dobiega końca. Jeśli jeszcze nie zrezygnowaliście z lektury, z pewnością wiecie już, że po początkowych problemach weszła wreszcie na właściwe tory, zapewniając przyjemną rozrywkę na przyzwoitym poziomie. Sprawdzamy, co wydarzyło się w tomie wieńczącym serię i czy zmiana scenarzystów wyszła historii na dobre.
Szeregi drużyny wykolejeńców zasilił niedawno Ghost Rider, co dodało akcji trochę dynamiki i kolorytu. Zespół nie zdąży jednak wyruszyć na kolejną misję w starym składzie, ponieważ w wyniku nieporozumienia odnośnie tego, co zrobić z pokonanym Doktorem Faustusem, Frank Castle zamierza się z niego wypisać. Ponieważ z Thunderbolts się nie odchodzi, ktoś bierze Punishera na celownik, dokonując nawet na niego zamachu bombowego. Pogromca jest jednak trudny do ubicia, staje więc naprzeciw drużyny generała Rossa.
Starcia Punishera z Hulkiem czy Ghost Riderem są krótkie, ale intensywne. Najbardziej emocjonalnie wypada oczywiście konfrontacja Franka z Elektrą. Oboje pozbawieni są przecież supermocy, dysponują jedynie siłą fizyczną i doskonałym wyszkoleniem w walce. Ich miłosna relacja dodaje tylko pikanterii całej sprawie. To jedyny nieco poważniejszy moment w tym albumie – pozostałe potyczki utrzymane są w raczej lekkim, humorystycznym tonie, ze sporą liczbą ocierających się o parodię gagów. Gościnnie wystąpi nieco mniej znany skład Avengers, jednak pasują do całości jak pięść do nosa. Podobnie jak obecna w jednym z zeszytów armia zombie.
Za scenariusz tej sześcioczęściowej opowieści odpowiadają Ben Acker i Ben Blacker, co zapewnia niejaką spójność prostego jak konstrukcja cepa scenariusza. Nieco większe rozwarstwienie widać w graficznej stronie komiksu, ponieważ rysownicy zmieniali się w zasadzie co dwa zeszyty. Wśród artystów ołówka znaleźli się Carlo Barberi, Gerardo Sandoval i Aaron Kim Jacinto, a także Matteo Lolli, któremu przyszło zilustrować ostatni, dodatkowy rozdział.
A właśnie. W Thunderbolts Annual #1 z 2013 roku drużyna (jeszcze w komplecie) dostaje zlecenie na samego… Doktora Strange’a. Mag sprawia, że kolejni ludzie stają się zbyt dobrzy, mili i uczynni, co zwiększa jego już i tak potężną moc, sprawiając, że może stać się niepowstrzymany. Aby stawić mu czoła, Thunderbolts będą musieli zebrać cały pakiet magicznych artefaktów i relikwii, również tych boskich. Pogoń za kolejnymi przedmiotami wypada całkiem udanie, aczkolwiek nie rewelacyjnie. Po jakimś czasie akcja po prostu się nudzi.
Ostatni tom serii, zatytułowany Punisher kontra Thunderbolts to opowieść wypełniona po brzegi nieustanną akcją i w zasadzie… niczym więcej. Uczciwie trzeba przyznać, że liczyłem po prostu na nieco lepsze zamknięcie tej opowieści, szczególnie po naprawdę udanym tomie czwartym. Niestety, finał pozostawia spory niedosyt i chociaż nie boli tak, jak lektura pierwszych tomów, to jednak miałoby się apetyt na więcej. No cóż, szkoda. Na otarcie łez zawsze zostają nam solowe przygody Deadpoola i Punishera, które wypadają po prostu o niebo lepiej.
Tytuł oryginalny: Thunderbolts vol.5: Punisher vs. The Thunderbolts
Scenariusz: Ben Acker, Ben Blacker
Rysunki: Carlo Barberi, Aaron Kim Jacinto, Gerardo Sandoval, Matteo Lolli
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 168
Ocena: 55/100