Król powrócił. Mój ulubiony bohater komiksowy, czyli Spider-Man, wygonił ze swojego ciała umysł Otto Octaviusa i wreszcie może cieszyć się pełnoprawnym powrotem do życia. Tytułowe Szczęście Parkera nie trwa jednak długo, ponieważ Peter będzie musiał stawić czoła konsekwencjom ostatnich czynów, dokonanych przez swojego odwiecznego adwersarza. Jak wiemy, Dr Octopus narobił sobie wrogów, chociażby w postaci upokorzonej Black Cat czy Avengersów, których podejrzenia wzbudził swoim zachowaniem. Nie wspominając już o rewolucji w życiu prywatnym, jak chociażby plan oświadczenia się Annie Marii Marconi.
Peter musi odnaleźć się w nowej sytuacji: w jego mieszkaniu znajduje się koleżanka z pracy, z którą teoretycznie był w związku, ale przecież tak naprawdę jej nie kocha. Stał się też doktorem i właścicielem wielkiej korporacji. Tymczasem w mieście aktywizuje się Electro, który ma coraz większe problemy z opanowaniem swojej mocy, a także Felicia Hardy, która pałą żądzą zemsty względem Pajęczaka. Antagoniści połączą swoje siły, by napsuć krwi Spider-Manowi i stworzyć nowy gang.
Kolejnym, niezwykle ważnym, rozpoczętym tu wątkiem jest geneza niejakiej Silk. Tom otwiera jednostronicowy retcon, w którym widzimy, jak pająk, który ugryzł Petera, zaraz potem ukąsił jeszcze kogoś – młodą dziewczynę. Zyskała ona moce przewyższające nawet te, którymi dysponuje Parker: ma mocniejszy pajęczy zmysł, jest szybsza, a także potrafi wytworzyć lepszą sieć. A ponieważ z wielką mocą idzie w parze wielka odpowiedzialność, niesforną dziewczynę wziął pod opiekę znany nam doskonale, tajemniczy Ezekiel, po czym zamknął w bunkrze, by uratować świat, przed przybyciem… Morluna! Wygląda na to, że Silk zagości w życiu Parkera na dłużej, szczególnie, że przyciągają ich do siebie pierwotne instynkty. Będzie gorąco!
Jeśli macie lekkie uczucie deja vu, to nic dziwnego. Wydarzenia opisane w tomie Szczęście Parkera nawiązują nie tylko do genezy głównego bohatera, ale także do jednego z najjaśniejszych rozdziałów w jego historii: opowieści Powrót do domu i zeszytów pisanych przez J. Michaela Straczynskiego. Scenarzysta Dan Slott z przyjemnością zanurza się w te fakty, dodając od siebie kilka nowych, a robi to w charakterystyczny dla siebie sposób. Klimat tej opowieści jest raczej lekki i radosny, szczególnie że Spidey znów może pozwolić sobie na śmieszkowanie i rzucanie żarcikami na prawo i lewo, co wprawia w osłupienie wszystkich, którzy spotkali Superior Spider-Mana. Cieszę się, że Slott potrafił tak łatwo przestawić się i zupełnie zmienić sposób prowadzenia narracji, a przede wszystkim dialogów. Można śmiało rzec, że powrócił stary dobry Spider.
Zmiany nie czuć natomiast w rysunkach, za które wciąż odpowiada Humberto Ramos. Chociaż lubię styl tego ilustratora, trudno ukrywać, że zbyt często zdarzają mu się anatomiczne kiksy. Poza tym jest kolorowo, wręcz pstrokato, co w zasadzie pasuje do przygód Spider-Mana. Współgra to z fabułą, dając naprawdę przyjemny efekt końcowy.
Amazing Spider-Man – Szczęście Parkera to po prostu dobra historia, pełna humoru, akcji i wszystkiego tego, za co przygody Pajęczaka kochają miliony osób na całym świecie. Lektura jest lekka i przyjemna, zarówno dla nowych czytelników, jak i starych wyjadaczy, chociaż przed sięgnięciem po ten album polecam mimo wszystko zapoznać się z serią Superior Spider-Man. Może nie jest to obligatoryjne, ale sporo szczegółów i nawiązań po prostu umknie, nieco psując wrażenia. Mnie pozostaje cieszyć się z nowych przygód ulubionego bohatera, jednocześnie wciąż rzucając kolejną błagalną prośbę w kierunku Egmontu, by w Klasyce Marvela postawili na starsze przygody Petera Parkera – najlepiej z lat 80. i 90., a także na zasłużony run Straczynskiego.
Tytuł oryginalny: The Amazing Spider-Man vol 1: The Parker Luck
Scenariusz: Dan Slott
Rysunki: Humberto Ramos
Tłumaczenie: Piotr Cholewa
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 144
Ocena: 85/100