Gdy słyszę o ślubach wśród superbohaterów, pierwsze, co przychodzi mi na myśl, to legendarna już ceremonia Reeda i Sue Richardsów. Nieco ckliwa, miejscami wręcz lukrowana, ale pokazująca herosów z innej strony, tej bardziej społecznej, w momencie gdy zrzeszają się z innej okazji, niż kryzys. W Marvelu ślubów było już sporo i nikt nie powinien być zaskoczony, że przed ołtarzem staje kolejna postać. Sęk w tym, że to Deadpool, a w jego przypadku coś, co u innych przebiega w miarę stabilnie, staje się esencją chaosu.
W poprzednim tomie, w atmosferze potyczki z samym Drakulą, bohater poznał demoniczną i piękna Shiklah. Królowa potworów zauważyła w najemniku coś, czego nie dostrzegłby nikt o zdrowych zmysłach i pokochała go za to. W efekcie para postanowiła zalegalizować swój związek. Sama ceremonia nie była czymś szczególnie dziwnym, biorąc poprawkę na specyficzną naturę młodej pary. Zebrało się na niej spore stadko postaci Marvela – po odmowie ze strony kilku herosów, sakramentu udzielał im Nightcrawler, a u boku młodych stali między innymi Kapitan Ameryka i Wolverine. Lecz gdzieś w oddali majaczy widmo dawnego wroga, posiadającego wiedzę o bliskich Pyskatego Najemnika.
Szybko okazuje się, że Wilson nie jest żółtodziobem w kwestii zawierania małżeństw. Dobrowolnych, świadomych i tych bardziej służbowych, wszystkich jednak w równym stopniu dziwacznych. Za opisanie ich wziął się ogromny zespół scenarzystów i rysowników, wśród których znalazły się takie nazwiska jak Mark Waid czy Jimmy Palmiotti. Otrzymujemy więc wiele krótkich historii, prezentujących co najmniej przyzwoity poziom.
Narracja i kreska nie są więc stałymi elementami, lecz każda zmiana jest godna uwagi i nie hańbi tak zacnych okoliczności. Jest jednak coś, co warto szczególnie wyróżnić – okładka tomu autorstwa Scotta Koblisha. Rysownik umieścił na niej ponad dwie setki postaci. Wśród nich, oprócz członków Avengers, F4 czy X- Men, pojawiają się takie postaci, jak Devil Dinosaur czy Fin Fang Foom. Ale to nie jedyny atut szóstego tomu Deadpoola. Twórcy przyzwyczaili nas już do dobrego poziomu rysunków, ale najlepsze z nich, to te stylizowane na oldschoolowe. Jednolite kolory, rastry i duża ilość tuszu – coś, na co wielu narzeka w dziełach sprzed dekad, w nowym wydaniu jest interesujące i przykuwa uwagę.
Oprócz sercowych perypetii najemnika, w szóstym tomie znajdziemy historię, w której przychodzi mu się zmierzyć z samym Adolfem Hitlerem (!). Wódz III Rzeszy zdobywa bowiem wehikuł czasu i z jego pomocą dąży do uśmiercenia Nicka Fury’ego, co w oczywisty sposób wpłynęłoby na teraźniejszość. Sam zamysł wydaje się absurdalny, a konfrontacja Deadpoola z Fuhrerem, który dziś stał się bardziej postacią popkultury, niż jednym z największych zbrodniarzy XX wieku, gwarantuje sporą dawkę pokręconego humoru w historii w stylu Kung Fury.
Ostatnia historia stawia na drodze Deadpoola kogoś nieco do niego podobnego – te same zdolności regeneracji, ta sama mentalność i ekscentryczny styl bycia. Los sprawia, że obaj stają się sobie niesamowicie bliscy- dualizm duszy ujęto w sposób groteskowy, zabawny, lecz ostatecznie – dosyć smutny. Gościnnie wystąpią Luke Cage i Thor w niecodziennej konkurencji.
Deadpool się żeni to kolejny udany tom serii Posehna i Duggana w Marvel NOW!. Autorzy nadal sprawnie łączą coraz to nowe szalone pomysły z nieco poważniejszymi motywami, które z tomu na tom przybierają mroczniejsze barwy. Pojawiają się też motywy klasyczne dla narracji autorów- nielinearna fabuła, przeskakiwanie w czasie i powiązania z klasycznymi historiami i bohaterami Marvela. Rysownicy zaś serwują kilka miłych smaczków, tu nawiązujących do twórczości Tarantino i Beatlesów. Nie rozpisując się nadto – Deadpoola nigdy za dużo i obok klasycznej serii wydawanej przez Egmont, warto zaopatrywać się również w nowszą odsłonę jego przygód.
Tytuł oryginalny: Deadpool, Vol. 5: Wedding of Deadpool
Scenariusz: Fabian Nicieza, Daniel Way, Joe Kelly, Mark Waid, Brian Posehn, Gerry Duggan
Rysunki: Scott Koblish, Evan Shaner
Tłumaczenie: Oskar Rogowski
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 168
Ocena: 85/100