Ostateczna rozgrywka, czyli siódmy tom runu Scotta Snydera i Grega Capullo, zakończył się w dramatyczny sposób i aby nie spoilerować nadmiernie nadmienię tylko, że potyczkę Jokera i Batmana sfinalizował impas, w wyniku którego obaj chwilowo są niedysponowani. W pewnym sensie. A jako że na stanowisku Batmana panuje wakat, a jak wiadomo, Gotham potrzebuje obrońcy, miasto szybko znajduje zastępcę. Tym razem nie jest to jednak ani Dick Grayson, ani Jean Paul Valley, a ktoś, komu bohaterskie czyny nie są obce, ale trykoty – jak najbardziej. Wybór pada bowiem na komisarza Jima Gordona.
Dla wielu czytelników był to szok. Jakim cudem palący jak smok krótkowidz po czterdziestcema dorównać wyćwiczonemu i doświadczonemu w superbohaterskim rzemiośle Bruce’owi Wayne’owi ? A takim, z pomocą którego Tony Stark radził sobie w walce z Hulkiem czy Thorem. Odpowiedni kostium, gwarantujący, że nawet największe zakapiory będą dostawać bęcki. Pancerz nowego Batmana nie jest jednak w typie tych, które stosował Wayne, chociażby w Mieście Sów czy Ostatecznej rozgrywce. Jest bardziej podobny do tych pojawiających się na kartach japońskich mang. Smukły, przypominający raczej autonomicznego robota, aniżeli kostium. Posiada też charakterystyczne „uszy”, od razu rzucające się w oczy, przez co zyskał on wśród fanów nazwę Bat-bunny. A jaki jest więc charakter służby Gordona jako Batmana? Komisarz GCPD działa z błogosławieństwem i wsparciem włodarzy miasta. Lecz czy rolę Człowieka-Nietoperza może pełnić człowiek pozornie nienadający się do tej roli, a do tego pod czyjąś kuratelą?
Tymczasem w dzielnicy Narrows pojawiają się istoty obdarzone niesamowitymi zdolnościami, lecz o zapędach nader złowieszczych. Nowy Batman stawia im czoła, lecz już w pierwszym starciu traci znakomicie się prezentującą Bat-ciężarówkę. Pokazuje to, że sporo treningów jeszcze przed nim. Głównym antagonistą nowego Batmana jest jednak niejaki Mr Bloom. Osobnik enigmatyczny i przerażający, niedziałający bezpośrednio, a poprzez innych gangsterów, którym nadaje nadnaturalne zdolności poprzez stworzone przez siebie nasiona Sieje w ten sposób chaos w mieście, jednocześnie odwracając uwagę policyjnego Batmana od siebie samego.
Brak oryginalnego Mrocznego Rycerza nie oznacza braku Bruce’a Wayne’a. Scott Snyder nie odważył się na ukatrupienie miliardera, lecz Wayne to obecnie postać zupełnie inna niż dotychczas. Najlepiej oddaje to fakt, jak potraktował ikoniczne trofea Batmana oraz jego stosunek do etapu w swoim życiu, gdy patrolował miasto w pelerynie. Broda zdobiąca twarz, chęć niesienia charytatywnej pomocy i ukochana zdają się rekompensować siniaki i urazy nabywane regularnie w walce o dobro Gotham.
Rysownikiem serii w większości pozostaje Greg Capullo. Wspomniany wygląd zbroi Batmana to godne pochwały osiągnięcie. Palmę pierwszeństwa kradnie jednak Mr Bloom – złoczyńca kojarzący się nieco fizjonomią ze Slendermanem, posiadający zamiast twarzy coś, co przypomina drapieżną roślinę, a także nie lada zdolności. Jednak wracając do Batmana – Gordon nie porusza się wyłącznie w pancerzu. Częściej spotkać go można w kostiumie, który co prawda pozbawiony jest peleryny, ale ma w sobie pewną dynamikę. Nieco rozczarować może jednak fakt, iż muskulatura Gordona nie do końca jest wytworem ćwiczeń i diety. Ale cóż poradzić, jeśli naprędce potrzebuje się herosa, a bardziej odpowiedni kandydaci się nie zgładzają?
Oprócz głównej fabuły, w tomie Waga superciężka pojawia się zeszyt cofający nas w przeszłość. Wówczas to oryginalny Batman trafia na ślady złoczyńcy rezydującego w dzielnicy Narrows, a konkretniej w pozostałościach ruin powstałych po Roku Zerowym. Nietrudno więc domyślić się, o kogo chodzi, lecz wtedy czas Mr Blooma był odległą przyszłością. Zeszyt ten ilustruje jak zawsze bezbłędny i klimatyczny Jock.
Ósmy tom Batmana oferuje wiele nowego. Nowy Batman to nowe realia w Gotham. Gordon, mimo policyjnego doświadczenia i serca wojownika musi się jeszcze sporo nauczyć, jeśli chce dorównać swemu poprzednikowi. Tym bardziej, że za przeciwnika ma kogoś na poziomie Mr Blooma – osobnika nieodgadnionego i stosującego metody wymagające od Gordona nie lada umiejętności detektywistycznych. Siłą tego komiksu jest właśnie to mozolne wspinanie się na szczyt, którym dla Jima jest godne zastąpienie Bruce’a. Jestem pewien, że każdy fan uniwersum Batmana będzie chciał się przekonać, czy mu się to uda.
Tytuł oryginalny: Batman: Superheavy
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Greg Capullo
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont 2017
Liczba stron: 156
Ocena: 80/100