O co tu chodzi? Ja lubię nazywać Ubongo szalonym Tetrisem, jako że zadaniem graczy jest układanie tekturowych klocków na planszy w taki sposób, by przykryć ją całą zanim zrobi to przeciwnik. Jedyna różnica jest taka, że klocki nie znikają po ułożeniu rzędu. W Ubongo Duo obaj gracze dostają zestaw dziewięciu dwustronnych plansz – jedna strona jest łatwiejsza, druga trudniejsza. Na każdej stronie znajduje się 20 zadań, łatwo więc policzyć, że na gracza czeka 360 kombinacji do rozpracowania. Na planszy widnieje pole, które można zapełnić na 20 różnych sposobów. Za pomocą dwudziestoramiennej kostki gracze losują zestaw klocków (taki sam dla obu uczestników zabawy), którym będą zasłaniać planszę. Bierzemy klocki w dłoń i… czas, start!
Brzmi prosto, prawda? O ile jedna strona plansz, nakazująca używanie czterech klocków jest faktycznie nieco łatwiejsza i zdarza się, że łamigłówkę można rozwiązać w miarę szybko, o tyle już druga, na której wykorzystać trzeba aż pięć klocków, potrafi rozgrzać umysł do czerwoności. Sukces zależy tutaj od wyobraźni przestrzennej, ale i trzeba mieć trochę szczęścia, aby jak najszybciej trafić właściwy układ. Z moich obserwacji wynika, że z grą bardzo dobrze radzą sobie dzieci, szczególnie te bardziej zawzięte i kreatywne. Ale i dorośli bawią się świetnie, przynajmniej do momentu, kiedy nie natrafią na z pozoru nierozwiązywalną łamigłówkę, nad którą ślęczeć będą i pół godziny. Aż nie przyjdzie ktoś, kto z doskoku rozwiąże ją w minutę.
Rozgrywka jest banalnie prosta do objaśnienia, co czyni Ubongo Duo świetną grą na imprezy i rodzinne spotkania, szczególnie w gronie osób, które nie lubią skomplikowanych instrukcji i długiego setupu. Rozgrywka trwa przez pięć rund, ale oczywiście można ją sobie dowolnie modyfikować. Ponieważ gracze rozwiązują tę samą łamigłówkę i dysponują identycznym zestawem klocków, zabawa przypomina starcie dwóch intelektów i generuje przyjemne napięcie, bo chociaż nie ma tu klepsydry wyznaczającej czas, to presję wywołuje przeciwnik, który w każdej chwili może pierwszy skończyć zadanie.
A skąd nazwa Ubongo? Ten dziwny wyraz trzeba wykrzyknąć, kiedy rozwiąże się zagadkę! Szczególnie w większym gronie rodzi to zabawne sytuacje, kiedy gracze finiszują praktycznie w tym samym momencie i sukces zależy już tylko od szybkiego aparatu gębowego. Kiedy już znudzi Wam się gra na klasycznych zasadach, zawsze możecie wprowadzić utrudnienia, które opisuje przejrzysta, ledwie czterostronicowa instrukcja. W praktyce są one jednak tylko utrudnieniem dla wygrywającej strony, co z jednej strony jest słabe, z drugiej jednak umożliwia zabawę graczowi ewidentnie radzącemu sobie gorzej. Co ciekawe, Ubongo Duo umożliwia też grę… jednej osobie. Wystarczy włączyć zegar i spróbować rozwiązać w kwadrans jak największą liczbę zagadek. Nie jest to może tak ekscytujące jak zabawa we dwoje, ale gwarantuje szybki relaks, niczym układanie pasjansa.
Podsumowując, Ubongo Duo to szybka i łatwa do opanowania gra-łamigłówka, która jednak może stanowić niemałe wyzwanie. Dwuosobowe pojedynki mogą być udanym pomysłem na wspólne spędzenie wieczoru, ale oczywiście osoby, które nie mają predyspozycji do przestrzenno-logicznych zabaw nie będą się zbyt dobrze bawić, chociaż jest też szansa, że złapią bakcyla i zechcą się odegrać. Ubongo jest już bestsellerem, nic więc dziwnego, że wciąż dostajemy nowe edycje i modyfikacje. Jeśli do tej pory nie mieliście okazji wypróbować tej gry, wariant dwuosobowy będzie do tego świetną okazją.