Jakkolwiek nie wydaje się to atrakcyjne, w grze wchodzimy w rolę niesłusznie (oczywiście) skazanych więźniów-uciekinierów, którzy postarają się ujść z życiem z tytułowego zamczyska. Czeka nas więc przygodowa podróż – w pojedynkę lub w grupie do czterech graczy. Nieczęsto się zdarza, że w podobne gry możemy grać samemu – uznaję to za duży plus – chociaż gramy wtedy dwiema postaciami. Niezaprzeczalną zaletą jest także dość szybki setup – w kilka minut jesteśmy już gotowi do rozgrywki, która z początku zajmuje jakieś 2-3 kwadranse, potem już wyraźnie mniej. Jednak wygrać wcale nie jest tak łatwo, jak mogłoby się wydawać.
Celem gry jest kończenie kart rozdziałów z tzw. talii zamku (jest ich 45, ale w każdej grze używamy tylko piętnastu losowych) przy jednoczesnym utrzymywaniu bohaterów przy życiu w środowisku pełnym pułapek i wyzwań. To ważne, ponieważ nikt z graczy nie może zginąć w trakcie rozgrywki – inaczej gra się po prostu kończy. Możemy wybierać spośród 6 postaci o dość nietypowych klasach (młynarz, szwaczka i kucharka anyone?) określonych parametrami takimi jak siła, przebiegłość i mądrość. Już instrukcja sugeruje, żeby dbać o dobrze zbalansowaną drużynę, warto więc, żeby wszyscy gracze nie stawiali na te same cechy. Do gry dołączono notesik i ołówki, ponieważ grający muszą odnotowywać zmiany w swoich punktach życia – zarówno ich spadek, jak i wzrost.
Gra stawia przed nami szereg wyzwań – najczęściej z kart rozdziałów dowiadujemy się co musimy zrobić lub osiągnąć. Czasem będzie to walka, innym razem rzut kośćmi. W przetrwaniu pomogą różnorodne przedmioty dobierane po otrzymaniu odpowiedniego polecenia lub po walce z wrogiem. Każdy gracz może nieść tylko dwa, chyba że mamy do czynienia z przedmiotami dwuręcznymi. Niektóre zużywają się po użyciu i trzeba je odrzucić, inne zostają w naszych rękach na dłużej. Dzięki przedmiotom możemy mieć większe szanse na ataki polegające na wyrzuceniu kośćmi odpowiednich symboli, ale i na obronę przed kontratakami. Nie da się więc ukryć, że zupełnie niczym w fabularnym role-playu, nasze powodzenie w dużej mierze zależeć będzie od szczęścia. Nie wszyscy lubią tego typu gry, ale na pewno dostarczają one sporo emocji.
Nie ukrywam, że cenię sobie gry nieprzesadnie skomplikowane, szybkie w przygotowaniu, nie posiadające miliona elementów i z instrukcją przypominającą objętością lekturę szkolną. Książeczka z zasadami gry Mroczny zamek to ledwie 12 stron, z czego tylko połowa to opis konkretnych zasad. I nawet jeśli cierpi na tym klimat (po kilku partyjkach teksty dotyczące fabuł zaczynamy zwyczajnie pomijać), to zyskujemy dość prostą grę, w którą możemy zagrać ze znajomymi nie przepadającymi za długim setupem i wprowadzeniem.
Mam nadzieję, że wydawca zdecyduje się na dodruk gry Mroczny zamek, najlepiej z dodatkami zapewniającymi więcej kart rozdziałów i przedmiotów, które z pewnością przydałyby się, aby urozmaicić rozgrywkę. Na ten moment największym mankamentem gry jest dość niska regrywalność, oraz stosunkowo płytka interakcja pomiędzy graczami – nasze wybory zbyt często wydają się oczywiste i nie mają jakiegoś gigantycznego wpływu na grę, co w połączeniu z ogromną losowością zależną od rzutu kośćmi może prowadzić do frustracji. Jednak ta mroczna czarno-biała przygoda ma w sobie coś ujmującego – klimat i prostotę. A są to wartości nie do przecenienia.