#WSZYSTKOGRA – recenzja

Polski musical – nie są to słowa, które sprawiają, że serce bije mi szybciej. Raczej wręcz przeciwnie, szybko nabieram podejrzeń, że taki film nie może się udać, że będzie pełen kiczu, marnych piosenek i żenady. Nie jestem do końca pewien, co dokładnie sprawiło, że #Wszystkogra Agnieszki Glińskiej wprawiło mnie w tak dobry nastrój, jednak call me crazy, ale na jej produkcji bawiłem się o wiele lepiej niż na Batman v Superman: Świt sprawiedliwości Zacka Snydera.

Tak naprawdę największy problem mam z opowiedzeniem Wam, nawet w kilku zdaniach, o czym był ten film. Jest tu Zosia, która ma wyjechać do Anglii na staż, są jej mama i babcia, które ciągle się sprzeczają i starają się ukryć przed dziewczyną fakt, że wkrótce mogą stracić dom. Jest też Staszek Borucki, niby piłkarz, ale głównie celebryta, który włóczy się po kolejnych imprezach.

Zobacz również: Pakt – zdjęcia z planu 2. sezonu z Borysem Szycem

O co w tym dokładnie chodzi, nie mam pojęcia. Podejrzewam, że nie wiedzą tego do końca nawet twórcy filmu – najzwyczajniej w świecie nie ma tu scenariusza. Liczba pytań dotyczących kolejnych scen jest doprawdy niezliczona, na czele z samym zakończeniem i rozwiązaniem rzeczonej sprawy domu, dookoła którego wszystko się kręci. Konia z rzędem temu, kto zrozumie, co tam się wydarzyło. Na braku historii cierpią dramaturgia i narracja, Wszystkogra to raczej zlepek scen, które następują po sobie bez większego ładu i składu, będąc głównie pretekstem do śpiewania kolejnych piosenek.

Podejrzewam, że większość z Was wraca właśnie do wstępu tej recenzji i zachodzi w głowę, czemu napisałem, że produkcja Agnieszki Glińskiej mi się podobała. Okazuje się bowiem, że brak scenariusza w niczym zupełnie nie przeszkadza. Film ma w sobie bowiem, przynajmniej ja go tak odbierałem, pewien ujmujący urok – coś, co sprawiało, że niemal bez przerwy uśmiechałem się od ucha do ucha. Jest tu sporo zabawnych scen, jest też trochę śmiesznych, w złym tego słowa znaczeniu. Co ciekawe, nawet w przypadku tych drugich, gdy granica absurdu lub kiczu była wyraźnie przekraczana, nie miałem ochoty na szyderstwa, tylko przyzwalające kiwnięcie głową.

Może wynika to z wielu znanych i lubianych przeze mnie piosenek, które aktorzy śpiewają i bardzo dobrze i w połączeniu z dynamiczną, całkiem przyjemną dla oka choreografią tańca. Najlepsze są chyba Ale w koło jest wesoło Perfectu i Warszawa T.Love, każdy jednak powinien tu znaleźć coś dla siebie. Może wynika to ze znakomitej żeńskiej obsady. Stanisława Celińska jako babcia i Kinga Preiss są po prostu fenomenalne. Kroku dzielnie dotrzymują im trzy przesympatyczne dziewczyny – Zosia (Eliza Rycembel), Basia (Irena Melcer) i Wanda (Karolina Czarnecka). Mają one doskonałą chemię, dzięki czemu tworzą tercet przypominający energetyczne tornado, któremu warto dać się porwać. I tak samo jest z całym filmem – idąc na #Wszystkogra należy wyłączyć myślenie i poddać się jego urokowi. Bo nawet jeśli nie wiemy, o co chodzi i co ma się udać postaciom, to jednak bardzo chcemy, żeby im się rzeczywiście udało.

Za seans dziękujemy: 

ilustracji wprowadzenia: materiały prasowe

Przede wszystkim redaktor serwisu warszawa.ngo.pl. Do tego dziennikarz piszący o filmach i serialach dla wielu portali internetowych. Wszystkie recenzje można znaleźć na fanpage'u Cisza na planie. W ten sposób można się też ze mną skontaktować ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zarejestruj się, jeśli nie masz konta Nie pamiętasz hasła?