Ekranizacje komiksów o superbohaterach to w ostatnich latach najchętniej oglądane produkcje kinowe. Nie oznacza to jednak, że każda z tego typu produkcji stoi na odpowiednio wysokim poziomie. Warto przypomnieć sobie chociażby reboot Fantastycznej Czwórki, ostatnie dwa tytuły wchodzące w skład DC Extended Universe – Batman v Superman i Legion Samobójców, czy co najwyżej niezły Czas Ultrona od Marvela. Tego typu filmów w ostatnich latach powstaje mnóstwo. Postanowiliśmy więc spojrzeć w przeszłość i sprawdzić, jakie sequele filmów o superbohaterach były bliżej lub dalej zagoszczenia na ekranach kin. Kolejność na liście jest przypadkowa i w żadnym wypadku nie została uformowana według upodobań autora.
Pamiętacie film o przygodach zielonego olbrzyma, który gościł na ekranach naszych kin w 2003 roku? Tak się składa, że reżyser planował nakręcić kontynuację przygód Bruce’a Bannera, w którego wcielał się Eric Bana. Jednakże słaby wynik finansowy jedynki i zawiłości związane z prawami do postaci pogrzebały plany przyszłego reżysera Życia Pi. Producentem sequela miał zostać niesławny Avi Arad, a za scenariusz miał odpowiadać James Schamus.
Według scenarzysty film miał skupiać się w dużej mierze na demonach, które prześladują Bruce’a Bannera, a sam Hulk miał pojawić się w swojej szarej formie, tak jak oryginalnie w komiksie. Jako główni złoczyńcy na ekranach mieli zagościć The Leader oraz The Abomination.
Film miał trafić do kin w 2005 roku, jednak Universal zbyt długo zwlekało z jego realizacją. W międzyczasie Marvel uformował swoje własne studio filmowe – Marvel Studios – i zaczął tworzyć filmowy świat, którym obecnie zachwycają się miliony widzów na całym świecie. Do przerobienia scenariusza zatrudniono Zaka Penna, który pierwotnie miał stworzyć historie, nawiązującą do filmu Lee. Jednakże w międzyczasie Marvel zmienił zdanie i definitywnie odcięto się od wersji reżysera chińskiego pochodzenia.
Po latach James Schamus postanowił wypowiedzieć się na temat niezrealizowanego projektu. Stwierdził tajemniczo, że miał ciekawy pomysł oparty na aspektach promieniotwórczości z domieszką polityki i ochrony naturalnych rezerwatów przyrody na terenie USA. Z projektu nic nie wyszło, a Hulk 2 przerodził się w Incredible Hulk.
Po tym, jak Batman Forever zgarnął blisko 330 milionów dolarów, Joel Schumacher miał ponownie zająć się przygodami Mrocznego Rycerza. Takie plany miało Warner Bros. zanim światło dzienne ujrzał nieszczęsny Batman i Robin, w którym wytwórnia pokładała duże nadzieje. Włodarze studia byli tak pewni sukcesu, że jeszcze przed premierą zamówili scenariusze na pięć kolejnych filmów o Batmanie.
Kilka miesięcy temu Warner Bros. tworzyło dwanaście filmów. To dużo i Bob Daly i Terry Semel poprosili o wgląd do szczegółów naszej produkcji. Każdy z reżyserów musiał przygotować urywki filmu i Bob z Terrym po obejrzeniu naszego fragmentu, postanowili zamówić kolejny scenariusz filmu o Batmanie. – tak w 1997 roku sytuację opisał Schumacher.
Za scenariusz filmu miał odpowiadać Mark Protesevich. Ten sam, który napisał Jestem Legendą i Thora. W Batman Triumphant miało pojawić się kilku złoczyńców – Egghead, Szalony Kapelusznik, King Tut oraz ten główny – Strach na wróble. Schumacher miał powrócić jako reżyser, a wraz z nim w głównych rolach George Clooney, Chris O’Donnell i Alicia Silverstone. Tak wyglądała sytuacja na 5 miesięcy przed wypuszczeniem do kin filmu Batman i Robin. Batman Triumphant miał na ekranach zagościć w połowie 1999 roku.
Prócz Stracha na wróble jako głównego złoczyńcy w filmie miała pojawić się też inna ikoniczna już postać. Mowa tu o Harley Quinn w roli córki Jokera, która postanawia zemścić się na Batmanie za śmierć swojego ojca. W małych rolach na ekranie mieli pojawić się również Kobieta Kot, Pingwin, Człowiek zagadka, Dwie twarze i w scenie halucynacji wywołanych przez głównego złoczyńcę – sam Joker. Po latach Schumacher ujawnił, że prowadził rozmowy z Nicholasem Cage’em, aby ten wcielił się w Jonathana Crane’a aka. Strach na wróble.
Błagałem wytwórnię o możliwość zekranizowania Powrotu Mrocznego Rycerza, jednak oni woleli film dla całej rodziny i sprzedaż kolorowych zabawek.
Pewne plotki sugerowały, że Schumacher wyda komiks bazujący na scenariuszu niezrealizowanego filmu, jednak później reżyser zaprzeczył tym informacjom.
To jeden z tych jeszcze w miarę świeżych projektów, którym nie dane było trafić jako pełnoprawny produkt na ekrany kin. Po tym jak Spider-Man 3 zebrał serię kiepskich opinii krytyków (będąc przy tym wciąż najbardziej kasowym filmem o Człowieku-Pająku) Sony postanowiło dać Samowi Raimi’emu jeszcze jedną szansę. W planach były w sumie aż dwa filmy o Pajączku, które pierwotnie miały być kręcone jednocześnie, jednak szybko zrezygnowano z tego pomysłu. W swoich rolach natomiast mieli powrócić Tobey Maguire i Kirsten Dunst jako Peter Parker i Mary Jane Watson.
Nad scenariuszem czwartego filmu pracowało łącznie trzech scenarzystów. Pierwszym był James Vanderbilt (który ostatecznie odpowiadał za Niesamowitego Spider-Mana), poprawki do jego tekstu wprowadzał David Lindsay-Abaire (późniejszy scenarzysta filmu Oz wielki i potężny), a na koniec ostateczną wersją miał zająć się Gary Ross (Pleasantville i Niepokonany Seabiscuit).
Premiera filmu zaplanowana była na 6 maja 2011 roku, a do projektu próbowano ściągnąć Johna Malkovica, który to miałby wcielić się w postać Vultura (w przyszłym roku w tej roli zobaczymy prawdopodobnie Michaela Keatona). Co ciekawe, Raimi chciał tego złoczyńcę wykorzystać już w trzeciej części przygód o Spider-Manie, jednak Sony wręcz wymusiło na nim wprowadzenia do fabuły postaci Venoma. W „czwórce” miała też pojawić się Black Cat, a w tej roli mielibyśmy podziwiać Anne Hathaway (która ostatecznie wylądowała jako Kobieta Kot w Mroczny Rycerz Powstaje Nolana). Wszystko szło po dobrej myśli, dopóki Raimi nie zaczął tracić zaufania do studia, które coraz głośniej zaczęło mówić o zrobieniu rebootu serii.
W 2013 roku Raimi zdradził, że to było chyba jedno z najbardziej niedramatycznych rozstań w jego karierze.
Mieliśmy wyznaczony termin, a ja nie byłem w stanie go dotrzymać i jednocześnie utrzymać wystarczająco wysokiego poziomu scenariusza. Byłem bardzo niezadowolony ze Spider-Mana 3 i chciałem zrobić kolejną część, która zebrałaby wysokie noty. Chciałem najlepszego Spider-Mana, jakiego byłbym w stanie zrobić. Poszedłem więc do Sony i powiedziałem im, że nie chcę robić filmu, który wiem, że nie będzie świetną historią, i że odpuszczam ten projekt. Kazałem im robić ten ich reboot, o którym i tak od dłuższego czasu mówili i który prędzej czy później powstanie, bez względu na to, jaki będzie mój film.
Wiadomo też, że zanim Raimi porzucił swój projekt, Sony potajemnie zatrudniło Vanderbilta do napisania nie tylko Spider-Mana 5, ale też Spider-Mana 6. Jak potoczyła się tak historia, dobrze wiemy. W 2012 roku na ekranach kin zagościł Niesamowity Spider-Man, a dwa lata później jego kontynuacja, która zebrała fatalne noty i okazała się kasowym niewypałem. Zaowocowało to współpracą Sony z Disneyem, czego efektem było pojawienie się Petera Parkera w Kapitanie Ameryce: Wojnie bohaterów, a w przyszłym roku w solowym Spider-Man: Homecoming.
Mamy tu sytuację analogiczną do Hulka 2, który przerodził się w zupełnie inny film. Podobna historia spotkała sequel filmu The Punisher. Kontynuacja przygód Franka Castle, w którą przez długi czas zaangażowany był odtwórca tytułowej roli Thomas Jane, nie doszła do skutku. Zamiast niej otrzymaliśmy Punisher: War Zone.
Jeszcze zanim w 2014 roku na ekrany kin wszedł The Punisher, rozpoczęły się prace nad jego kontynuacją, za którą ponownie odpowiedzilny będzie duet Thomas Jane i Jonathan Hensleigh. W okresie premiery pierwszego filmu Jane zdradził, że w planach są dwa kolejne filmy, a w jednym z nich pojawi się znany przeciwnik Franka Castle – Jigsaw.
To szalony typ, którego twarz została wprost zmasakrowana przez Punishera. Udało się go pozszywać, ale jest cały pokryty bliznami i jego ciało wygląda jak układanka z fragmentów skóry.
Nawet po tym, jak The Punisher nie okazał się być kasowym sukcesem, studio nadal planowało kontynuację. Thomas Jane zdradził, że zdjęcia miały odbyć się w Południowej Afryce, bądź Australii, a budżet znów miał oscylować w kwocie 33 milionów dolarów.
Według mnie druga część skupi się na moralności mojego bohatera. Będą go dręczyć wyrzuty sumienia, za to, co zrobił. Jest bardzo blisko przekroczenia granicy i stania się tym złym. Musi zdecydować, co jest dla niego ważniejsze. Te aspekty naprawdę mnie interesują. Gdzie leży granica pomiędzy dobrem, a złem w tym akcie wymierzania sprawiedliwości.
Aktor zdradził również, w jakim momencie miałaby rozpocząć się kontynuacja. Otóż akcja sequela rozpoczęłaby się kilka minut po zakończeniu jedynki. Miałby to być bardzo brutalny film i Jane twierdzi, że to wręcz musi być produkcja emanująca przemocą. Nie ma tu bowiem miejsca na branie zakładników.
Jednakże film znajdował się przez lata w fazie pre-produkcji. W międzyczasie powstało kilka wersji scenariusza, a stanowisko reżysera zajmowali m.in. Hensleigh, John Dahl czy Walter Hill. Doszło więc do momentu, w którym główna gwiazda produkcji powiedziała dość.
To, czego nie chcę robić, to marnowanie kolejnych miesięcy mojego życia, kręcąc się wokół filmu, w który przestałem wierzyć.
Ostatecznie w 2012 roku Thomas Jane jako Frank Castle pojawił się na ekranie w krótkometrażówce Dirty Laundry.
Zanim Joel Schumacher zabrał się za filmy o Batmanie, pojawił się promyk nadziei na to, że trzeciego Batmana stworzy ponownie Tim Burton, a w tytułowej roli powróci Michael Keaton. Po tym jak w 1989 roku Batman odniósł sukces, jego sequel w trybie natychmiastowym dostał zielone światło na realizację. Kontynuacja nie okazała się już takim hitem jak poprzednik, więc siłą rzeczy studio zaczęło mieć wątpliwości co do kontynuowania serii w takiej formie.
Pamiętam, że chodził nam po głowie pomysł zrobienia kolejnego filmu. Poszedłem na spotkanie do Warner Bros.. Oświadczyłem im, że mogę się tego podjąć. A oni mi odpowiedzieli “Tim, nie chciałbyś zrobić teraz jakiegoś mniejszego filmu? Czegoś, co będzie bardziej twoim autorskim projektem?”. Po półgodzinnym spotkaniu wypaliłem do nich “Wy wcale nie chcecie, żebym robił kolejnego Batmana”. Oni na to, że “Nie, nie, nie! Tim to nie tak”. Lecz ja znałem ich zbyt dobrze i na tym skończyła się nasza rozmowa.
Burton w swoim trzecim Batmanie chciał, aby przeciwnikiem tytułowego bohatera był Człowiek Zagadka. Reżyser planował również wprowadzenie do historii totalnie odmiennej wersji Robina. W 2003 roku reżyser późniejszych części, Joel Schumacher zdradził, że Burton chciał pokazać w filmie ciemnoskórego Robina. Jednak nie patrząc już na rasę, nie był pewny czy to jeszcze byłby Robin. Pomimo tego, że w Batman Forever pojawił się i Człowiek Zagadka i Robin, to raczej nie był to żaden z pomysłów Burtona.
Po latach Burton doszedł do wniosku, że wytwórnia nie chciała jego powrotu na stanowisku reżysera z jednego istotnego powodu. Jego poprzednie filmu nie były przeznaczone na seanse dla całej rodziny. Co za tym idzie, ciężko było zarobić na zabawkach przeznaczonych dla dzieci.
Myślę, że zawiodłem McDonald’s. Po drugim filmie pytali mnie co to za czarna maź wydobywa się z gęby Pingwina. Przecież oni nie mogli sprzedać zestawów Happy Meal z czymś takim! Tak zareagowali na Batman Returns. Chociaż zauważyłem, że mniej więcej połowa osób uważa drugi film za lżejszy, a połowa za mroczniejszy. Myślę, że dla wytwórni te dwa filmy były po prostu zbyt dziwaczne. Chcieli czegoś bardziej skierowanego do dzieciaków. Innymi słowy, nie było sensu, żebym robił kolejną część.
Odkładając na bok opinię fanów o Superman: Powrót, film okazał się być produktem satysfakcjonującym pod względem zarobków. Nie dziwne więc, że zaczęto rozmawiać na temat potencjalnego sequela. Tylko, że reżyserowi bliżej było w tamtym okresie do stworzenia mniej komercyjnego filmu.
Nie mam nic, prócz kilku pomysłów. Wiem, że istnieją pewne wątki, które nie zostały do końca rozwiązane i to tyczy się też relacji między bohaterami, w tym rozterek miłosnych głównego bohatera. On ma teraz swoją siedzibę, a to dałoby okazję do wprowadzenia nowego, większego zagrożenia.
W 2006 roku na San Diego Comic-Con Singer zdradził, że planował rozpocząć zdjęcia do filmu w 2008 roku, a premiera miałaby nastąpić rok później. Już wtedy miał w głowie podwaliny pod fabułę, która mogłaby nawiązywać do Gniewu Khana, który był bardzo dobrze ocenianą częścią Star Treka. Jeśli chodzi o głównego złoczyńcę, to mógłby nim zostać inny obywatel planety Krypton, bądź Brainiac. Potencjalnym tytułem sequela był… Man of Steel, czyli oficjalny tytuł filmu, za który odpowiadał już Zack Snyder.
Po latach wypłynęły pewne fakty dotyczące potencjalnej historii przedstawionej w sequelu. Otóż na jej wpływ miałby mieć odłamki z planety Krypton, które uformowałby coś na wzór satelity, unoszącej się nad Ziemią. Superman miałby zbadać ten obiekt i robić to, co zwykle robi Superman, cokolwiek miałoby to oznaczać. Inna wersja mówi o pojawieniu się osobnika z planety Krypton, którym następnie miałby okazać się nie kto inny, jak Brainiac, z którym walkę musiałby stoczyć Kal El. W finałowej bitwie ten złoczyńca miałby przenieść swoją świadomość do ciała syna Clarka Kenta i Lois Lane. Końcówka filmu miałaby mieć chrześcijański wydźwięk, bowiem Superman miałby poświęcić swojego syna, aby uratować naszą planetę.
Singer miotał się odnośnie tożsamości głównego złoczyńcy, bowiem raz miałby być nim wspomniany Brainiac, a innym razem Darkseid, którego prędzej czy później zobaczymy w DC Extended Universe. A co doprowadziło to porzucenia prac nad sequelem? Singer twierdzi, że nie była to wina ani jego, ani wytwórni. Tak po prostu się stało.
Fantastyczna Czwórka wypuszczona w ubiegłym roku do kin, to jedna z tych produkcji, które zostały zmiażdżone przez krytyków i widzów. Okazuje się, że zanim zdecydowano się na reset serii, istniała szansa na powstanie trzeciej części przygód Reeda Richardsa i spółki. W swoich rolach mieli powrócić Ioan Gruffudd, Jessica Alba, Chris Evans i Michael Chiklis, a nawet Julian McMahon jako Dr. Doom. Koniec końców nie stworzono nawet pełnego scenariusza, bowiem reżyser Tim Story i scenarzysta Don Payne, chcieli iść w dwóch różnych kierunkach.
Reżyser chciał wprowadzić do fabuły postać Black Panther, w którego wcielić miałby się Djimon Hounsou. Scenarzysta natomiast miał plany na pójście w kierunku kosmicznej części świata Marvela. Deklarował swoją sympatię do Inhumans, Skrulli, Puppet Mastera oraz Annihilusa, uważając ich za najciekawszych potencjalnych przeciwników dla tytułowej grupy bohaterów.
Jednym z głównych powodów, blokujących ewentualne powstanie tego filmu, były prawa autorskie do poszczególnych postaci. Nawet dzisiaj czasem ciężko się połapać, która postać może pojawić się w filmach produkowanych przez Marvel Studios, a która przez 20th Century Fox.
Ilustracja wprowadzenia: Materiały prasowe