Jack Reacher powraca, a tym samym Tom Cruise po raz drugi wciela się w byłego majora Żandarmerii Wojskowej Armii Stanów Zjednoczonych! Czy kolejne spotkanie z tym charyzmatycznym, acz tajemniczym i zamkniętym w sobie bohaterem, to dobry film? Na to pytanie postaram się odpowiedzieć poniżej.
Nigdy nie wracaj to sequel nietypowy, do obejrzenia którego wcale nie potrzebujemy znajomości części pierwszej – Jednym strzałem. Akcja rozpoczyna się w momencie gdy major Susan Turner (Cobie Smulders), kierująca tą samą jednostką dochodzeniową, której przed laty przewodził Reacher, zostaje aresztowana pod zarzutem szpiegostwa, a jej podwładni w nieznanych okolicznościach tracą życie. Wtem pojawia się nasz główny bohater i postanawia oczyścić dobre imię major Turner, a przy okazji uchronić ją od śmierci z rąk niezidentyfikowanych zamachowców.
Jak to zgrabnie ujął sam reżyser, w przypadku książek opowiadających historię Reachera chronologia nie ma znaczenia. Dzięki temu czytelnik, czy też w tym przypadku widz, nie ma problemu z wsiąknięciem w świat przedstawiany w filmie. Reacher to postać tajemnicza, budząca fascynacje i pozostawiająca więcej znaków zapytania, niż odpowiedzi. To również ten typ bohatera, który z kamienną twarzą rozlicza się z przeciwnikami, a w relacji oko w oko ciężko go rozgryźć. Nie emanuje emocjami, raczej trzyma je na wodzy i dusi w sobie, od czasu do czasu zawadiacko się uśmiechając. Jednak gdy już wybuchnie, to biada tym, którzy stoją po przeciwnej stronie barykady. Tom Cruise w tej roli wypada bardzo przekonująco i potrafi zaskarbić sobie sympatię widza.
Zobacz również: Nowy początek – ostateczny zwiastun oraz plakat filmu!
W Nigdy nie wracaj otrzymujemy wątek, jakiego brak w poprzedniej części. Mam tu na myśli ojcostwo, domniemane, ale jednak. Reacher miota się z myślami, z jednej strony próbuje ochronić swoją potencjalną córkę, z drugiej jednak wykazuje się niebywałą surowością i próbą kontroli swej podopiecznej. Ta oczywiście jak na nastolatkę lubi się buntować i przysparzać niezaplanowanych kłopotów, irytując przy tym widza swoim zachowaniem. Nie wypada jednak zdradzać, jak zakończy się ten wątek, ale zapewniam, że los bohaterów nie pozostanie wam obojętny.
Nigdy nie wracaj to kino sensacyjne w stylu lat 90. Nieśpieszne prowadzenie akcji, wprowadzanie widza w historię, poznawanie coraz to nowszych wątków, to tylko kilka elementów budowania napięcia. Warto zwrócić uwagę na dobrze dopasowaną ścieżkę dźwiękową, która w zależności od wydarzeń na ekranie jest odpowiednio dynamiczna, bądź stonowana. Podobać mogą się też zdjęcia, przyjemne dla oka ujęcia i brak trzęsącej się kamery, co jest w mojej opinii bolączką sporej ilości filmów akcji ostatnich lat. Do plusów zaliczyć też można choreografie walk, szczególnie tych wręcz. Mogą nieco przypominać te, z których słynie seria o Jasonie Bournie. Jack Reacher tłucze bowiem przeciwników po pyskach nie gorzej, niż bohater Matta Damona.
Zobacz również: Ja, Daniel Blake – recenzja filmu nagrodzonego Złotą Palmą w Cannes
Edwardowi Zwickowi udało się nakręcić naprawdę dobry film sensacyjny, w starym stylu, do czego z resztą sami twórcy się przyznają, a nawet chwalą. Niestety nie każdemu może przypaść on do gustu. W dobie nafaszerowanych efektami specjalnymi produkcji, Nigdy nie wracaj wyróżnia się surowością, poważniejszym klimatem i nieśpiesznie prowadzoną akcją. Fani Jamesa Bonda czy Mission Impossible mogą poczuć się zawiedzeni, natomiast te osoby, którym do gustu przypadł ostatni Bourne albo John Wick, poczują się jak w domu.
Ilustracja wprowadzenia: mat. prasowe