Jedną z przyczyn, dla których ekranizacje gier komputerowych mają w środowisku kinomanów niezbyt pochlebną opinię, jest zabieranie się przez ich twórców za mało filmowe materiały. Przez to oglądamy filmy takie jak Need for Speed, czyli adaptację wyścigów ulicznych bez fabuły, czy Super Mario Bros. o zbierającym monety hydrauliku. Na horyzoncie jest nawet Tetris, z którego zrobienie filmu wydaje się planem równie karkołomnym, co ekranizowanie książki telefonicznej. Przed nieco łatwiejszym, ale jednak wciąż trudnym zadaniem stali twórcy Angry Birds Film, którego bazą jest megapopularna gra o strzelaniu z procy do świń. Z tego dziwnego pomysłu powstał równie dziwny twór, który najlepszy jest wtedy, gdy niefilmowy tytuł ekranizuje wiernie.
Wydaje się, iż film ten powstał o co najmniej dwa lata za późno, gdy ptaki nie są już tak popularne. Największy boom na produkcję firmy Rovio Entertainment jest już za nami, toteż animacja trafi pewnie do dużo mniejszej liczby odbiorców niż miałaby szansę jakiś czas temu, kiedy to w Angry Birds grali wszyscy i na wszystkim.
Zobacz również: Ratchet i Clank – recenzja ekranizacji popularnej gry
Głównym bohaterem jest tutaj ptak Czerwony. Film rozpoczyna scena, w której widzimy jak wybucha, nie panując nad swoimi emocjami. Wydarzenia te powodują, iż zostaje skazany przez ptasi sąd na najwyższą karę, jaką są lekcje panowania nad gniewem. Nie może się tam jednak odnaleźć dokładnie tak samo, jak w ptasim świecie, w którym przyszło mu żyć. Jak można się jednak domyśleć, w momencie pojawienia się zagrożenia, będzie on jedynym rozsądnie myślącym.
Właśnie taka jest cała fabuła tego filmu. Tutaj żadnego z ptaków zupełnie nie dziwi fakt, że nagle na ich wyspę przybył statek pełen zielonych wieprzowinek, a jedynego mądrego nikt nie słucha, co prowadzi do katastrofy. I choć dalsze opowiadanie mogłoby zostać najeżone spoilerami, to raczej lwia cześć widzów będzie w stanie przewidywać, co wydarzy się w tej pełnej klisz historii. Fabuła zwyczajnie nudzi przez większą część seansu.
Zobacz również: TOP30 – Najlepsze animacje w historii kina!
Drugim problemem jest tu humor. Jeśli miałbym scharakteryzować jednym słowem, jak twórcy Angry Birds Film starają się rozśmieszyć widza, użyłbym określenia nachalny. Tu w większości scen są o trzy gagi za dużo, nawet jeśli na początku jesteśmy w stanie się zaśmiać, to mina szybko rzednie. Najlepiej obrazuje to moment, kiedy nasz waleczny protagonista wraz z dwoma kompanami odnajduje Mocarnego Orła, czyli wielkiego i dzielnego ptaka, który ma chronić wyspę. Pierwsza ich reakcja na jego widok jest zabawna, jednak potem zaczynają stroić kolejne głupie miny, które sprawiają, że urok sceny gdzieś znika. To rozśmieszanie na siłę jest w stanie zepsuć także historię, ponieważ zbędne gagi wprowadzają niepotrzebne zastoje w i tak niezbyt skomplikowanej fabule.
Śmieszne są jednak te żarty, które chcą trafić do widza bardziej subtelnie i nie od razu rzucają się w oczy. Na świńskim statku można odnaleźć książkę zatytułowaną Fifty Shades of Green, na wyspie baner przedstawiający świnie reklamującą slipy marki Calvin Swine (swine to z angielskiego wieprz), a najlepsza jest scena, w której przygrywa pamiętne Never Gonna Give You Up Ricka Astley’a. Klasyczny utwór pojawia się w takim momencie, że spokojnie byłby w stanie załapać się do TEGO rankingu. Oprócz tego możemy usłyszeć m.in. Limp Bizkit. Reszta soundtracku to już raczej wariacje na temat głównego motywu gier z serii.
Zobacz również: Internauci odkryli drugie dno w filmie Angry Birds?
Wszystko, co najlepsze, to druga część filmu, którą można określić wierną ekranizacją Angry Birds. Napad na świńską wyspę, proca i strzelające z niej samymi sobą ptaki. Każdy z nich ma jakąś specjalną umiejętność, akcja robi się ciekawa, nie ma mowy o chwili nudy, a na ekranie panuje czysty fun. Co prawda jeszcze lepiej można byłoby się bawić, gdyby fabuła zainteresowała nas postaciami i nie przynudziła wcześniej, ale dobre i to.
Angry Birds Film spełnia jednak dobrze podstawową funkcję, zadowoli najmłodszych. Film miałem okazję zobaczyć na sali kinowej w dużej części wypełnionej dziećmi, które z prostego humoru i ładnych kolorowych postaci (po stronie wizualnej widać 73-milionowy budżet), były jak najbardziej usatysfakcjonowane. Jeśli oczekiwać bezstresowej rozrywki dla najmłodszych, jest dobrze, co sprawia, że film pewnie będzie w stanie swoje zarobić. Starsi kinomani mogą sprawdzić, choć bardziej polecałbym chyba powrót do Zwierzogrodu, albo zaczekanie na Pixara, którego tegoroczna pozycja tuż tuż.
ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe