Lubicie strzelanki, prawda? Zapewne ta sama myśl wpadła do głowy twórcom filmu Hardcore Henry. Mamy rok 2016, technologia idzie naprzód jak szalona, zmienia się więc i gatunek filmowy. Twórcy coraz częściej eksperymentują. Prześcigają się w tym, by ukazać swoją pracę w jak najoryginalniejszy sposób. Takiego zadania podjął się Ilya Naishuller – muzyk, debiutujący reżyser i scenarzysta filmu Hardcore Henry’ego. Czy mu się udało? Czy Hardcore Henry to kino akcji 2.0, czy zmarnowany potencjał? O tym poniżej.
Zobacz również: Hardcore Henry – polski zwiastun i plakat filmu!
Ok, ale od początku. O czym ten film w ogóle jest? Można śmiało stwierdzić, że wcielamy się w głównego bohatera. Nie wiemy kim on jest, jak ma na imię i dlaczego leży na stole operacyjnym. Pojawia się bardzo atrakcyjna blondynka, która twierdzi, iż jest żoną bohatera. Po jej krótkim monologu rozpoczyna się konkretna akcja. Pierwsze strzały, kopniaki i wybuchy. Ok, już wiemy, że bohaterem jest niejaki Henry. Wraz z nim uchodzimy ledwo z życiem, lecz nasza domniemana ukochana zostaje porwana. Pojawiają się kolejni przeciwnicy, których likwidujemy z nibywałą łatwością i wtedy do bohatera dociera myśl – Jestem maszyną do zabijania?!. Wtem z nienacka pojawia się Jimmy (Sharlto Copley), który po chwili ginie. Potem pojawia się kolejny typ, który też okazuje się być kolejny Jimmym, który – nie zgadniecie – ginie. Pewnie pomyślicie – Ale o co chodzi? Też tak miałem i do pewnego momentu pozostawałem w tej błogiej nieświadomości. Aha, w międzyczasie na Henry’ego poluje niejaki Akan, żywcem wyjęty z teledysków grupy Combichrist. Do czego zmierzam? Do tego, że scenariusz Hardcore Henry’ego to misz masz, jakich mało i po pewnym czasie odchodzi w zapomnienie. Po seansie takie określenia jak mózg rozj*bany nie powinny być zdziwieniem.
A jak to się wszystko prezentuje pod względem technicznym? Tutaj bywa różnie i duże znaczenie będzie miało wasze podejście do tematu i subiektywne upodobania. Jak już wiecie, cały film oglądamy bezpośrednio z oczu głównego bohatera. Niesie to za sobą pewne korzyści, jak i wady. Do tych pierwszych na pewno zaliczyć można widowiskowość. Widz czuje się jakby został rzucony w sam środek akcji. W filmie nie brakuje strzelanin, walk wręcz czy masy wybuchów. Ogląda się to naprawdę dobrze, jednak do czasu. Tutaj przejść możemy do wad. Po pewnym czasie seans może Was po prostu zmęczyć. Kamera lata bowiem jak szalona, często gubiąc ostrość obrazu. Moje oczy w pewnym momencie wołały o pomoc. Henry bowiem jest mocno sponiewierany przez przeciwników. Z drugiej jednak strony przecież o to w tym wszystkim chodzi. Mamy wczuć się w bohatera. Poczuć tą adrenalinę i kule świszczące nad głową.
https://www.youtube.com/watch?v=bWckmcAvqTM
Jeśli dobrze pamiętam, to budżet produkcji oscylował w granicach 2 mln dolarów. Za takie pieniądze nie powinniśmy oczekiwać cudów na ekranie. Jenak uspokoję Was. Jest całkiem dobrze. Wprawdzie większość wybuchów wyglądaja sztucznie, za to popisy kaskaderskie robią wrażenie. Nie mogę się oprzeć jednak wrażeniu, że Hardcore Henry to produkcja fanowska na mocnych dopalaczach. I zapewne dużo w tym prawdy. Niemniej jednak doceniam zaangażowanie ekipy i ich pomysłowość. Mieli zasoby mniejsze, niż odcinek niejednego amerykańskiego serialu i wykorzystali to naprawdę dobrze. Na ekranie szaleje (dosłownie!) Sharlto Copley, a nie jest to byle kto, tylko rozpoznawalny na świecie aktor. On również jest w mojej ocenie główną atrakcja tej produkcji.
Zobacz również: Zobacz, jak kręcono niesamowity film Hardcore Henry!
Czy Hardcore Henry to film dla każdego? Zdecydowanie nie. Fani shooterów pokroju Call of Duty czy Battlefielda podczas seansu poczują się jak w domu. Osoby lubujące się w kinie bardziej stonowanych, dostaną mocnego, odrzucającego kopniaka i im film prawdopodobnie się nie spodoba. Jednakże bądźmy szczerzy, większość z nas sprawdza przed seansem chociaż jeden zwiastun filmu, więc wie na co się pisze. Dla mnie film Ilya Naishullera to forma eksperymentu i zbadania opinii widzów. To prawdopodobnie pierwszy film nakręcony w całości kamerami GoPro, z perspektywy głównego bohatera. Czy chciałbym aby kino szło w tym kierunku? To już temat na obszerną dyskusję.
Za seans dziękujemy: