Mimo że rok 2017 był całkiem obfity jeśli chodzi o naprawdę przyzwoite filmy, to niestety nie udało się nam obronić przed napływem produkcji, które albo okazały się rozczarowujące, albo przedstawiały mizerny poziom, albo najzwyczajniej w świecie nie wiedzieć czemu ujrzały światło dzienne. Udało nam się wyłonić 30 pozycji, które pasują do podanych wariantów. Oto 30 najgorszych filmów A.D. 2017 według redakcji Movies Room!
30. Pierwszy śnieg, reż. Tomas Alfredson
Na pierwszy ogień idzie adaptacja powieści słynnego norweskiego Mistrza kryminału, Jo Nesbo. Pierwszy śnieg na papierze obiecywał wiele: doborową obsadę, sprawną reżyserię, zdjęcia skąpane w skandynawskich krajobrazach oraz scenariusz oparty o materiał, który wydaje się idealny do przeniesienia na wielkie ekrany. Niestety, otrzymaliśmy kryminał, który nie angażuje, nudzi i marnuje potencjał świetnej powieści. Może gdyby nie doszło do skrócenia czasu zdjęciowego, otrzymalibyśmy naprawdę porządne filmidło? Tego już się nie dowiemy. (DD)
29. Jak dogryźć mafii, reż. Mark Cullen
Film z założenia miał być głupawy i lekki, wyszło jednak głupawo i ciężko. Ciężko do oglądania. Pełen wymuszonego humoru, niepotrzebnych scen (trudno nie lubić Bruce’a Willisa, ale niekoniecznie chcemy oglądać go nago) jest kolejną pozycją, której nie zapamiętacie. Jak przeczytać można na wielu forach internetowych, najlepiej w tym filmie zagrał piesek. I jest to trafne podsumowanie tego niewypału z wielkim Willisem w roli głównej. (AB)
28. Baywatch Słoneczny Patrol, reż. Seth Gordon
Bez obrazy dla Dwayne’a Johnsona i Zaca Efrona, ale od kilku lat większość filmów z nimi to spore niewypały. Dlaczego? Nędzny humor, ciężko sprecyzować jaki to gatunek (komedia czy sensacja), powielane stereotypy. W połowie tego filmu można było przewidzieć jego końcówkę. Baywatch Słoneczny Patrol ratują nieco przyjemne, wakacyjne ujęcia, ale powiedzmy sobie szczerze – dobry film powinien być kojarzony przede wszystkim z historią, którą opowiada… (KS)
27. American Assassin, reż. Michael Cuesta
American Beauty, American History X, American Hustle czy American Gangster. Nasz recenzent zabierając się za film Michaela Cuesty przypominał, że Amerykański w kinie bardzo dobrze się kojarzy. Do dobrego filmu nie wystarczy jednak chwytliwy przymiotnik. Potrzeba jeszcze emocji, akcji, napięcia i wielu innych składiowych. W teorii wydawało się że, że jest tu z czego lepić, niezła obsada z przeżywającym drugą młodość Michaelem Keatonem, chwytliwy temat i całkiem dobre zwiastuny. Na ekranie jednak nie wyszło już z tego nic. (ŁK)
26. Gwiazdy, reż. Jan Kidawa-Błoński
Gdy tylko usłyszałem o Gwiazdach, miałem ochotę wysłać butelkę whisky każdemu, kto w końcu zdecydował się coś takiego stworzyć. W końcu powstanie biografia na jaką kultowi piłkarze z przełomu lat 60. i 70. dostaną film na jaki zasługują. W dodatku w trailerze przygrywał Sen o Victorii, jedno z największych arcydzieł, jakie wydała na świat polska muzyka. Po seansie jednak zostały już tylko mieszane uczucia. Bo z jednej strony dalej się cieszę, że biografia Jana Banasia powstała. Z drugiej jednak to nie jest dobry film. To film któremu brakuje emocji, kierunku i postaci. Który ma zły scenariusz i w którym bohaterowie walczą o kobietę z drewna. Na mojej prywatnej liście jedno z większych rozczarowań. (ŁK)
25. Linia życia, reż. Niels Arden Oplev
Joel Schumacher wybitnym reżyserem nigdy nie był, a jego niedostatki dobrze widać było w Linii życia z 1990 roku, która mimo świetnego pomysłu była filmem dość przeciętnym. Dlatego też dziwnym dla mnie pomysłem było zabieranie się zań po raz drugi. Chociaż z drugiej strony, może to właśnie w celu wydobycia potencjału niewykorzystanego wcześniej powinno się robić remake’i czy rebooty. Nie tym jednak razem, bowiem Linia życia to film nudny, nie wnoszący nic do historii oraz stojący w dziwacznym rozkroku między teen movie a tanim horrorem. Świetna obsada i kolejny raz niewykorzystany potencjał. (ŁK)
24. Wielki mur, reż. Yimou Zhang
Kiczowaty i nudny film w którym Matt Damon wspina się na wyżyny dziadostwa, a widz zastanawia się, co on w tym filmie w ogóle robi. Ta chińsko-amerykańska produkcja opowiada o elitarnej chińskiej drużynie wojowników, która razem z przybyszami z Europy walczą z potworami, przekraczającymi Wielki Mur. Płaska, prosta fabuła, bolesna przewidywalność i dużo błędów wizualnych tworzą z Wielkiego Muru film dobry dla chłopców uwięzionych w ciele dorosłych mężczyzn, chociaż oczywiście takie filmy też są potrzebne. (AB)
23. Złe mamuśki 2: Jak przetrwać święta reż. Jon Lucas,Scott Moore
Żenada. Przede wszystkim dialogi, które w pierwotnym założeniu miały być śmieszne. Gdyby scenariusz był lepiej dopracowany, a humor bawił, film z pewnością nie pojawiłby się tutaj w rankingu. Produkcję ratują nieco postacie matek głównych bohaterek – zakręcone, ale przesympatyczne kobiety. Szkoda jednak, że wątki z tymi postaciami nie były jednak bardziej rozbudowane. Gdyby tak popracować w scenariuszu nad dialogami, kilkoma sytuacjami i bohaterami, wtedy rozmawialibyśmy w zupełnie inny sposób… (KS)
22. Mroczna wieża, reż. Nikolaj Arcel
Ekranizacja słynnej serii Stephena Kinga mimo swojego potencjału okazała się nudna, pozbawiona charakteru i, zwyczajnie, niegodna Waszej uwagi. Biorąc pod uwagę fakt, że Mroczna Wieża jest jednym z ulubionych dzieł samego autora, ciężko mi wyobrazić sobie jego rozczarowanie po obejrzeniu tej ekranizacji. Twórcy filmu upchnęli zbyt dużą ilość wątków w jeden krótki film i zabieg ten już od początku miał nikłe szanse na sukces. Niespójna fabuła, kiepski scenariusz, spłycone postaci. Nuda, nuda, jeszcze raz nuda. I przede wszystkim – wielkie rozczarowanie, któremu nie zapobiegł nawet Matthew Mcconaughey. (AB)
21. Ach śpij kochanie, reż. Krzysztof Lang
Władysław Mazurkiewicz znany pod pseudonimem Elegancki Morderca tudzież Piękny Władzio wedle tego, co piszą w internecie prawdopodobnie dopuścił się ponad 30 morderstw. Jego życiorys wygląda więc równie interesująco, co historia wampira z Zagłębia wzięta na tapet przez Macieja Pieprzycę w filmie Jestem Mordercą.Krzysztof Lang wraz ze scenarzystami nie wiedział jednak, jak dobrze nakręcić film o niesławnym Mazurkiewiczu i zaserwował nam adekwatne do tytułu usypiające dzieło, pełne papierowych postaci, ich niejasnych motywacji. Film ten stoi też w pokracznym rozkroku pomiędzy chęcią bycia kryminałem, teatrem telewizyjnym i tandetnym melodramatem, co niestety jeszcze bardziej go pogrąża. (DD)
20. Szatan kazał tańczyć, reż. Katarzyna Rosłaniec
Nowy film autorki Galerianek miał bardzo fajne plakaty. I na tym poprzestaniemy. Szatan kazał tańczyć to kolejny słaby film o skutkach narkotyków, który nie wniesie absolutnie nic do Waszego życia. Czuć przeintelektualizowanie, bałagan i brak spójności. Aktualne tematy, takie jak social media, imprezy i intensywne doznania są tu jakby nadjedzone przez mole. Ten film był jak próba sprzedania kliku maźnięć pędzlem jako abstrakcyjne arcydzieło, na której poznali się widzowie. Pomysł dobry, wykonanie słabe. Tak jak i gra aktorska, scenariusz oraz dialogi. (AB)
19. Notatnik śmierci, reż. Adam Wingard
Czy film produkcji Netflixa może być słaby? Jak się okazuje, ten tytuł jest najlepszym przykładem. W ręce Lighta trafia tajemniczy notatnik, z którego wychodzi potwór Ryuk i objaśnia mu działanie śmiercionośnego zeszytu. Zasada jest prosta – wystarczy wpisać imię i nazwisko oraz sposób śmierci ofiary. Fabuła może i byłaby ciekawa, gdyby nie jej kiczowate wykonanie. Miałam wrażenie, jakbym oglądała Straszny film, czyli komiczną imitację horrorów. Ten film w założeniu prawdopodobnie nie miał być tak kiczowaty? W Notatniku śmierci oprócz braku oryginalności w oczy razi aktorstwo – gra Margaret Qualley niestety wydawała się być sztuczna… (KS)
18. Co wiecie o swoich dziadkach?, reż. Sean Anders
Wydawać by się mogło, że Co wiecie o swoich dziadkach jest kontynuacją pewnej komedii z Robertem De Niro i Zackiem Efronem. Nic bardziej mylnego – w obawie przed niskim wynikiem filmu w salach kinowych dystrybutor postanowił zrobić biednego konsumenta w konia, gdyż jest to przecież kontynuacja filmu Tata kontra Tata. Niestety. bardzo nieudana pełna nieśmiesznych gagów, aspirująca do bycia świąteczną komedią, a będąca momentami bardzo niesmaczną i nie do końca nadającą się do oglądania przez młodych obywateli. Jakby tego było mało dystrybutor nie zostawił widzowi innego wyboru ścieżki dźwiękowej poza fantastycznym polskim dubbingiem. Nie ma zatem nic lepszego niż Mel Gibson mówiący głosem Krzysztofa Stelmaszyka, czy Piotr Fronczewski w roli wokalnego cameo Liama Nessona. Chapeau bas! (DD)
17. Chata, reż. Stuart Hazeldine
Miało być ciekawe kino religijne oparte na znakomitej powieści, wyszło coś maksymalnie bezpiecznego w formie i nijakiego w treści. Chata to film, który nie mówi nam nic poza frazesami z lekcji religii w podstawówce, a najważniejszy na papierze wątek przebaczenia ledwie tyka, nie mówiąc w jego temacie nic ciekawego. Mimo wszystko wiem że film ma całkiem sporo fanów i ludzi oceniających go bardzo pozytywnie, a jego recenzja była jedną z szerzej komentowanych na stronie w tym roku. Mnie jednak absolutnie nie przekonał. (ŁK)
16. xXx: Reaktywacja, reż. D.J.Caruso
Co to w ogóle było, to się do dzisiaj zastanawiam. Na xXx: Reaktywację poszedłem bez znajomości poprzednich części i w sumie dobrze, że nie zmarnowałem jeszcze więcej cennego czasu na ich nadrabianie, bowiem kontynuacja nie jest tego warta. Ta produkcja już od pierwszych minut wali absurdem, kiczem i próbą bycia kozackim akcyjniakiem. Ja rozumiem, że pewnie taki był zamysł twórców, a tony absurdu to znak rozpoznawczy serii, jednak inny cykl, w którym również gra Vin Diesel, wypada w tym aspekcie o klasę lepiej. Tu natomiast napakowano skośnookich gwiazdek, których nazwisk za Chiny nie jestem w stanie sobie przypomnieć, a wszystko po to, żeby jak najlepiej sprzedać film, wiadomo gdzie. Podczas seansu tego produktu kilka razy byłem bliski wyjścia z sali kinowej, a wiedzcie, że dotąd nigdy mi się to nie zdarzyło. (BT)
15. Mumia, reż. Alex Kurtzman
Po zwiastunie Mumii nie spodziewałem się za wiele: typowy średniej jakości blockbuster, o którym zapomnę w ciągu kilkudziesięciu godzin po seansie. Film wypadł jednak gorzej w zestawieniu z moimi oczekiwaniami, gdyż jedyne, co oferuje, to biegającego Toma Cruise’a oraz worek dialogów w przeważającej części zawierającego jedynie kwestie ekspozycyjne. Mumia miała być wprowadzeniem do szumnie zapowiadanego Dark Universe, w którym kultowe, przyprawiające o gęsią skórkę postacie stałyby się Avengersami od studia Universal. Twórcy jednak nie odrobili porządnie zadania domowego i nie zauważyli, że tak się nie tworzy fundamentów pod poważne uniwersum. (DD)
14. Porady na zdrady, reż. Ryszard Zatorski
Kolejna perełka. Kinowa reklama parówek Berlinek wypchana po uszy taką sztucznością i przypadkowością, że aż cudowna. Porady na zdrady to film tak zły że aż dobry, w którym ilość absurdalnych scen jest wręcz urocza. To pozycja której główna bohaterka zostaje porzucona przez męża, w momencie gdy przymierza suknię ślubną. Nagle ten stwierdza (w dniu swego ślubu) że koniecznie musi iść do pracy, po czym idzie na spotkanie ze swoją kochanką. A dalej jest jeszcze bardziej grubo. Polecam, ale niekoniecznie na randkę i niekoniecznie za pieniądze. (ŁK)
13. Resident Evil: Ostatni rozdział, reż. Paul W.S. Anderson
Zarzynanie jakiejś znanej marki sequelizacją to nic nowego. W rzadko którym wypadku wychodzi to tak źle jak przy końcówce serii Resident Evil. Wspólnych cech z kultowymi grami Capcomu z epizodu na epizod seria miała coraz mniej, jednak przy okazji, już raczej nie do końca zamierzenie, produkty te z czasem coraz mniej miały wspólnego z filmami. A część tegoroczna jest najbardziej absurdalna, najgłupsza i nie bronią jej nawet sceny akcji. A to o tego typu filmie świadczy bardzo źle… (ŁK)
12. Wszystko albo nic, reż. Marta Ferencová
Czesko-polsko-słowacka Bridget Jones miała odnieść podobny sukces jak jej brytyjski pierwowzór. Co jednak poszło nie tak? Przede wszystkim brak oryginalności. Adaptacja powieści czeskiej pisarki powiela dobrze nam znane schematy, które są już po prostu nudne. Brak tu jakiegoś błysku fabularnego, zmiany toru akcji, który jednak poprawiłby odbiór produkcji. Polscy amanci kina czyli Paweł Deląg oraz Michał Żebrowski spisali się niestety średnio. Ścieżka dźwiękowa także była bardzo biedna, a chociaż to mogło wzbogacić ten film… Jedyny plus – niezła rola głównej aktorki Tatiany Pauhofovej. (KS)
11. Assassin’s Creed, reż. Justin Kurzel
Wobec filmowego Assasina od początku miałem obawy, jako że wiemy, jak zazwyczaj wypadają gry przeniesione na język filmu. Już sam zwiastun z muzyką Kanye Westa nie przypadł mi do gustu, a jak później się dowiedziałem, że w większej części produkcja skupiona będzie na przedstawieniu czasów teraźniejszych nad głową zapaliła mi się czerwona lampka. Powiedzmy sobie szczerze – w grach to właśnie podróże w przeszłość były największym atutem, a wątek Desmonda służył bardziej jako zapychacz bez którego seria Ubisoftu mogła spokojnie się obejść. Twórcy filmu obrali jednak złą drogę i niestety wyszli na tym, jak Zabłocki na mydle. (DD)
10. Ostatni smok świata, reż. Depoyan Manuk
Co roku kina w Polsce jest w stanie przeorać kilka bądź nawet kilkanaście znakomitych animacji, filmy Pixara, Ghibli, Laika itd. Podziwiamy ich oprawę, walimy do kin z przyjemnością, chusteczkami i zachwytem. A wśród nich, za tę samą cenę, jaką trzeba zapłacić za bilet pojawia się potworek z Ukrainy. Twór którego wygląd każe zastanawiać się czy ktoś nie zafundował nam właśnie przejażdżki DeLoreanem gdzieś do połowy lat 90. (wtedy jednak zobaczymy Toy Story, które również wygląda jakieś 3 razy lepiej). Poza tym ma do bólu nie angażującą fabułę oraz i nudne postacie. Słowem, brak mu nawet pół argumentu, który powinien zwrócić ku niemu uwagę widza. (ŁK)
9. Baba Jaga, reż. Caradog W. James
Ranking jeszcze raz przegłosowywaliśmy, ale gdyby uwzględnić oceny recenzeckie i tylko nimi się kierować, Baba Jaga byłaby jeszcze wyżej. Rokrocznie w kinach oglądać możemy mnóstwo słabych i maksymalnie wtórnych horrorów, jednak staramy się szybko o nich zapomnieć i generalnie często się to udaje. Te, które dobiły do Top10 tego rankingu czymś jednak zapamiętaliśmy. Nasz recenzent pisał w plusach tej produkcji że trwała stosunkowo krótko, bowiem tylko 95 minut. Szybko się jednak zreflektował, bowiem minusy były takie, że mógł trwać 94, 93 czy mniej. Musiało więc boleć. (ŁK)
8. Piła: Dziedzictwo, reż. Michael Spierig, Peter Spierig
Czym się stała seria Piła po paru częściach, wszyscy wiemy. Jaki poziom prezentowała, też mamy świadomość. Żądni krwi widzowie nie omieszkali jednak wracać do kolejnych części, które urzekały rozczłonkowywaniem ofiar Jigsawa przez kolejne maszyny tortur. Najnowsza odsłona o podtytule Dziedzictwo w żaden sposób nie jest jednak w stanie kupić widza ani intrygą, ani ilością krwi, ani atrakcyjnością pułapek. Dodatkowo filozofia Johna Kramera przestaje tutaj trzymać się kupy i jest jednocześnie z odchodami zwyczajnie zmieszana. Film braci Spierig to po prostu nieudany skok na kasę pokroju wpadki bohatera Ala Pacino w kultowym Pieskim popołudniu. (DD)
7. Transformers: Ostatni Rycerz, reż. Michael Bay
Może zabrzmi to tradycyjnie, ale lubię poukładane filmy, szczególnie jeśli chodzi chodzi o produkcję akcji (i sci-fi). Zachwyt mogą budzić momentami zapierające dech w piersiach efekty specjalne, ale tracą one na wartości przy zwykłej, mało odkrywczej fabule, które ponadto towarzyszy chaos. Chaos, który niestety powoduje, że właściwie nie wiadomo w jakim celu powstał ten film. Dla fanów Transformersów ta produkcja musiała być prawdziwym bólem… Współczuję. (KS)
6. Rings, reż. F. Javier Gutiérrez
„Najpierw oglądasz. Potem umierasz„. Już samo lotne hasło czytane na polskich plakatach Rings jest doskonałą antyreklamą i powinno stanowić ostrzeżenie dla potencjalnego widza. Tak to właśnie jest z Rings – oglądasz i prawie, że umierasz. Tajemnicza kaseta, siedem dni, brzydka dziewczynka z telewizora i przepis na nieudany, nie odświeżony remake gotowy. Nad fabułą, drętwą grą aktorską i kompletnie płaskim scenariuszem już nawet nie ma co się rozwodzić. Wielbiciele słynnego horroru Nakaty, a później Verbinskiego po prostu powinni na nich poprzestać. (AB)
5. Ciemniejsza strona Greya, reż. James Foley
Wysokie miejsce, ale mój stosunek do tego dzieła raczej ciepły. Znaczy nie zrozumcie mnie źle, to fatalny film. Film który żeruje na popularności książkowej sagi. Film któremu cała, nakręcona dwa lata wcześniej pierwsza część była poprzednia tylko po to, żeby wrócić do statusu quo po pięciu minutach. Film, który ma jakiś tam drugi plan, ale z niego przez cały seans nie korzysta. Film, który daje nam dwie godziny dialogów z których nic nie wynika. A jednak seans przedpremierowy, na którym widziałem Greya, z całą salą żywiołowo reagującej publiczności był już przyjemny. Takie coś polecam, ale już samego dzieła Foleya raczej nie. (ŁK)
4. Botoks, reż. Patryk Vega
Na samą myśl o tym filmie dostaję raka. Gdy słyszę, że ktoś wypowiada jego tytuł, chowam się gdzie się da i sprawdzam, czy zza rogu nie wyskoczy na mnie Marcinek Opałka i nie spuści mi wpierd*olu, bo się obejjrzałem w prawo, a nie w lewo. Ten “film” to stan umysłu. To zbiór scenek zlepionych ze sobą starą gumą do żucia, odklejoną spod ławki gimnazjalisty, który pisał scenariusz tego czegoś. Patryk Vega, zwany polskim Nolanem, powinien przynajmniej na jakiś czas porzucić kino i przemyśleć swoje życie. Najbardziej bolesne w tym całym absurdzie zwanym “Botoks” jest to, że to scierwo się tak dobrze sprzedało i Vega ma hajs na zrobienie kolejnych produkcji, do których scenariusz napisało życie. (BT)
3. Emotki. Film, reż Tony Leondis
Większośc z nas używa emotikonek w sms-ach lub na różnych czatach. Nic więc dziwnego, że postanowiono o nich zrobić animowany film, który skierowany jest głównie do młodszych widzów. Ta historia mogłaby mieć kilka morałów – pokazać, do czego prowadzi nowoczesna komunikacja, ukazać uzależnienia od telefonu, wskazać na nowe emocje. A co dostajemy w tej animacji? Właściwie brak wyraźnego sensu produkcji, mało zabawne rozwiązania będące często kiczowate i nuda. W porównaniu chociażby do tegorocznego hitu Coco, ta animacja to po prostu biedna opowieść o …niczym. (KS)
2. Na układy nie ma rady, reż. Christoph Rurka
Żegnamy kolejny dobry rok polskiego kina, rok w którym wyszło kilka naprawdę znakomitych filmów, którym nie odmówimy miejsca w rankingu odwrotnym, omawiającym najlepsze produkcje, jakie trafiły do kin w 2017. A jednak tutaj, dwa najwyższe miejsca przyznajemy rodzimy produkcjom. Bo niestety są jeszcze w Polskiej kinematografii ludzie, którzy za cenę normalnego biletu do kin potrafią sprzedawać Na układy nie ma rady. To nie jest kolejna głupawa komedyjka, z której nielogiczności i nieporadności się śmiejesz, to twór męczący, obraźliwy, jadący na kretyńskich stereotypach i fatalnej realizacji. Mam słabość do złych filmów, lubię je oglądać w kinie dla tzw. beki, jednak ten sprawił, że opuściłem salę zwyczajnie zły. Długo myślałem że nie będzie dla niego konkurencji w tym rankingu, jednak parę miesięcy później przyszedł… (ŁK)
1. Totem, reż. Jakub Charon
Pierwsze co zrobiłem po powrocie do domu i seansie tego dzieła, to wzięcie do ręki słownika języka polskiego i sprawdzenie w nim definicji słowa film.Stwierdziłem że średnio się zgadza, ale mimo wszystko w kinach to coś było, trzeba było zapłacić za bilet jak na każdy inny seans, tak więc można spokojnie umieścić go na czele tego rankingu. Wiele więcej pisać nie będę, bo to wyjaśnianie, łagodnie ujmując, dlaczego odchody śmierdzą. W skrócie brak jakiejkolwiek fabuły, fatalne aktorstwo, tragiczny scenariusz. Ale najgorsze były kwestie techniczne. Tego nie było słychać i nie dało się na to patrzeć. Dlatego właśnie na tym seansie przeżyłem największe męczarnie. (ŁK)
Ranking sporządzili:
Agnieszka Bar
Dominik Dudek
Łukasz Kołakowski
Katarzyna Skrzynecka
Bartosz Tomaszewski