Jak sięgnąć pamięcią, wielki wkład w renesans kina superbohaterskiego miał Christopher Nolan i jego zupełnie nowa wizja Batmana. Wizja, która po klęskach Joela Schumachera przywróciła Mrocznego Rycerza do szerszej popkultury. Starczy powiedzieć, że po jego dziełach w kinie superhero Marvel ze swoim uniwersum szybko przejął pałeczkę w blockbusterach, do dziś stając się niepodzielnym hegemonem, jeśli chodzi o popularność i zyski. Druga część z nieodżałowanym Heathem Ledgerem do dziś zresztą przez wielu jest uważana za najlepszy film gatunku.
Przy zapytaniu o swoją superbohaterską trylogię Nolan w odpowiedzi podzielił się swoimi refleksjami na temat tempa tworzenia współczesnych blockbusterów i tym, jak wpływa to na proces produkcji. Przede wszystkim uważa, że filmowcom brakuje dziś czasu na ukazanie swojej wizji.
To przywilej i luksus, na który dziś twórców nie stać. Myślę, że [tworzenie trylogii Mrocznego Rycerza] to był ostatni raz, gdy ktokolwiek mógł powiedzieć studiu: „mogę zrobić kolejną część, ale zajmie mi to cztery lata.” Dziś jest zbyt duży nacisk na goniące terminy, by pozwolić na takie coś, choć przy etapie tworzenia bywało to ogromnym plusem. Mieliśmy przywilej i możliwość rozwijać się jako ludzie i jako twórcy, a potem zebrać się na nowo do kupy.
Z pewnością wiele w tym prawdy, szczególnie patrząc na niedopracowane, wynikłe z pośpiechu filmy należących do powstającego w straszliwych bólach uniwersum DC. Warte odnotowania jest również to, że Nolan tworzył inne dzieła pomiędzy poszczególnymi częściami rzeczonej trylogii. Okres przejściowy między Batmanem: Początek a Mrocznym Ryerzem dał nam Prestiż, zaś między Mrocznym Rycerzem a Mroczny Rycerz Powstaje – Incepcję. A przecież nie były to małe, robione na boku projekciki. Wyścig zbrojeń pomiędzy studiami jednak trwa i raczej nikt nie zwolni procesów produkcji kosztem mniejszych zysków.
Źródło: comicbookmovie.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe