W ostatni piątek listopada do chińskich kin trafiła animacja Coco. Było to o tyle zaskakujące, że zgodnie z cenzorską praktyką produkcja, w której występują duchy jest automatycznie w Chinach zakazywana. Z Państwa Środka nadeszła zadziwiająca wiadomość przedstawiająca kulisy dopuszczenia filmu Pixara do wyświetlania w miejscowych kinach.
Zgodnie z oficjalnymi zarządzeniami nie dopuszcza się, by chińscy widzowie mogli oglądać filmy, w których pojawiają się duchy lub nadnaturalne elementy. Zgodnie z cenzorską wykładnią treści takie są zakazane, gdyż sugerowanie, że na świecie istnieją moce, których Partia Komunistyczna nie jest w stanie kontrolować może obniżyć wiarę w przodowniczą rolę tejże. Urzędnicy intstytucji SAPPRFT mają moc, aby z danej produkcji konkretne sceny usunąć lub po prostu zakazać wyświetlania całości. Ten drugi los spotkał między innymi Frankensteina, Piratów z Karaibów: Skrzynię umarlaka czy Crimson Peak: Wzgórze krwi. Nieoczekiwanie Coco, którego akcja rozgrywa się w zaświatach i roi się w nim od duchów, przeszedł przez urząd cenzorski bez szwanku i został dopuszczony dla chińskiej widowni bez żadnych zmian.
Zobacz również: Okręt strachu – recenzja chińskiej odpowiedzi na Piłę │Fest Makabra 2
Oficjalne wyjaśnienie takiej decyzji nie zostało ujawnione, natomiast w chińskim internecie krąży niepotwierdzony i niezwykle pozytywny opis kulis tego wydarzenia. Otóż chińscy cenzorzy byli zdecydowani bezwględnie zastosować przepisy i zakazać wyświetlania filmu w kinach, lecz wtedy do akcji wkroczyła magia kina. Przedstawiona w Coco historia miała do tego stopnia skruszyć twarde jak głaz serca chińskich cenzorów, że ci postanowili złamać własne zasady i w ramach wyjątku dopuścili produkcję o duchach na duże ekrany. Największe wrażenie na urzędnikach miało zrobić ciepło opowieści oraz zakończenie, które poruszyło niektórych do łez.
Z informacji tej zadowoleni byli również widzowie oraz kina. Film trafił do chińskich kin 24 listopada, i był w ostatnim czasie najchętniej oglądaną produkcją w Państwie Środka.
Źródło: forbes.com / ilustracja wprowadzenia: Pixar