Ostatnim tematem numer 1 (który zresztą jeszcze pewnie do końca nie zniknie) w kwestiach bilansu zysków i strat w box office są oczywiście kłopoty Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera. Wydaje mi się jednak, że znacznie większym powodem do zdziwienia są rozczarowujące rezultaty oglądalnościowe sequela kultowego Łowcy Androidów.
Spójrzmy na ten obrazek: ciekawa historia, która w dodatku potrafi zachwycić pod względem wizualnym, sprawdzony reżyser, znajdujący się ewidentnie na fali Ryan Gosling w głównej roli… można by tam wymieniać jeszcze trochę. Tylko co z tego, skoro wyniki finansowe mają prawo odstraszyć niejednego producenta filmowego przed zainwestowaniem w taki obraz w przyszłości. 249 milionów dolarów zarobionych na świecie sprawia, że w zestawieniu z kosztami poniesionymi podczas kręcenia twórcy będą stratni o 80 milionów dolarów.
Denis Villeneuve sam nie kryje rozczarowania takim obrotem sprawy.
Wciąż to przetrawiam. Mieliśmy najlepsze recenzje od krytyków. Nigdy jeszcze nie widziałem filmu, który był witany w taki sposób. W tym samym czasie wyniki box office w Stanach Zjednoczonych były rozczarowujące, bo niestety koszty takie przedsięwzięcia są ogromne. Wciąż jeszcze zarobimy dużo pieniędzy, lecz niewystarczająco.
Jedyną chyba rzeczą, która może lekko osłodzić takie okoliczności, jest cofnięcie się w czasie i przypomnienie sobie, że arcydzieło Ridleya Scotta sprzed lat również dostawało baty, jeśli chodzi o wyniki oglądalności. A potem było inspiracją dla całej masy przyszłych dzieł SF, i to nie tylko z branży filmowej.
Źródło: comicbookmovie.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe