Hollywood składa hołd Davidowi Lynchowi |  David Lynch miał zrobić serial dla Netflix. To miał być jego ostatni projekt |  Greta Gerwig dopięła swego. Jej Opowieści z Narnii trafią do kin

Witajcie w kolejnym odcinku naszego cotygodniowego cyklu Premiery tygodnia. Dowiecie się z niego o premierach na serwisach takich jak Netflix, HBO Max i w kinach. Co ciekawego zobaczymy w naszych domostwach i w kinach?

(więcej…)

Jared Leto z pewnością jest intrygującą i ciekawą osobą. Ma na swoim koncie wiele sukcesów zarówno jako muzyk w zespole Thirty Seconds to Mars oraz jako aktor. Leto niejednokrotnie udowodnił, że jest niesamowicie utalentowany. Pojawił się w wielu istotnych projektach na przestrzeni kilku ostatnich dekad. Zdecydowanie jest jednym z czołowych aktorów metodycznych w Hollywood, który w pełni angażuje się w role, które odgrywa. Dzięki takiemu poświęceniu wykreował kilka naprawdę pamiętnych ról w swojej karierze. Postanowiliśmy wyróżnić dziesięć godnych polecenia produkcji, w których wystąpił. Oto najciekawsze filmy, w których pojawił się Jared Leto.

(więcej…)

Crunchyroll i Adult Swim nawiążą współpracę z Alcon Television Group, by wyprodukować i dystrybuować anime Blade Runner — Black Lotus. Seria ma czerpać inspirację z filmu Blade Runnera 2049.

Serwis Adult Swim będzie mieć prawa (za wyjątkiem Azji) do trzynastoodcinkowego anime, które zostanie wyemitowane w Toonami, natomiast Crunchyroll zajmie się jego dystrybucją. Za produkcję ma odpowiadać studio Sola Digital. Reżyserami będą z kolei Shinji Aramaki (Appleseed) i Kenji Kamiyama (Ghost in the Shell: Stand Alone Complex, Krew: Ostatni wampir). Każdy z odcinków ma trwać pół godziny.

Nie wiadomo też zbyt wiele na temat fabuły anime. Producenci potwierdzili jedynie, że akcja całej serii ma rozgrywać się w 2032 roku. Widzowie ujrzą kilka znajomych twarzy z uniwersum Blade Runnera. Do prac nad nowym tytułem animowanym odniósł się dyrektor kreatywny Adult Swim, Jason DeMarco, który zachwalał :

Po raz pierwszy obejrzałem Łowcę androidów a w 1982 roku mając zaledwie 11 lat. To jeden z tych filmów, które zdefiniowały moje życie. Móc dalej odkrywać to uniwersum, mając w dodatku tak utalentowanych ludzi na pokładzie, jest spełnieniem marzeń.

Zobacz również: Netflix powita kosmicznych kowbojów! Powstanie serial aktorski oparty na serii Cowboy Bebop!

Źródło: The Wrap / Ilustracja wprowadzenia: Materiały prasowe

Obsada Knives Out dość skrupulatnie ulega powiększeniu. Tym razem zasiliła ją znana przede wszystkim z Blade Runner 2049 Ana de Armas. Dołączy tym samym do m.in. Daniela Craiga, Chrisa Evansa czy Michaela Shannona.

Ana de Armas

kadr z filmu Blade Runner 2049

Zobacz również: Narcos: Meksyk – Przed wami zwiastun nowego sezonu!

Knives Out będzie historia kryminalną skupioną na zagadce pewnego morderstwa. Nie znamy szczegółów fabuły, jednak Craig zostanie detektywem mającym rozwikłać zagwozdkę. Nie wiadomo, kogo miałby zagrać Evans.

Rian Johnson będzie miał pełną swobodę działania, jako że będzie także scenarzystą produkcji. Zdjęcia mają rozpocząć się w listopadzie, co z kolei oznacza, że produkcja wyjdzie jakoś w przyszłym roku.

Źródło: Deadline / Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Blade Runner 2049

Harrison Ford negocjuje rolę w ekranizacji klasycznej powieści Jacka Londona Zew Krwi.

Ford ma zagrać poszukiwacza złota, Johna Thorntona, który zostaje właścicielem Bucka, mieszańca bernardyna i owczarka szkockiego. Człowiek i pies muszą stawić czoła licznym niebezpieczeństwom, stwarzanym zarówno przez dziką przyrodę, jak i złych ludzi.

Harrison Ford

Fot. Variety

Zobacz również: Zimna wojna przewyższyła w Polsce wynik Han Solo: Gwiezdne wojny – historie

Zdjęcia do filmu ruszają we wrześniu. Za kamerą stanie  Chris Sanders-autor Krudów, scenariusz napisał  Michael Green(Logan: Wolverine). Realizację zajmie się  20th Century Fox. Premierę zaplanowano na 25 grudnia 2019 roku.

Filmografię Forda zamykają Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy i Blade Runner 2049.

Źródło: Variety/ Ilustracja wprowadzenia: Variety

Nigdy nie byłam zwolenniczką tego typu przedsięwzięć. Pytanie na temat ulubionego filmu, serialu czy zespołu przyjmuję podobnie jak matka zapytana o ulubionego dziecko — czyli źle. I szczerze mówiąc nawet po przełamaniu się i zrobieniu listy filmów, które cokolwiek dla mnie znaczą, nadal nie wiem, który jest moim faworytem lub tak ważnym, że aż pokazałabym go mojemu dziecku. One po prostu… . I pewnie kilka z nich za jakiś czas się wyłamie, by dać miejsce innym, równie niezłym, ale zanim do tego dojdzie, właśnie tak prezentuje się lista filmów, które naprawdę lubię. Kolejność jest oczywiście przypadkowa!

Zobacz również:

Poznajmy się od filmowej strony #1 – Łukasz Kołakowski

Poznajmy się od filmowej strony #2 – Dominik Dudek

Poznajmy się od filmowej strony #3 – Krzysztof Wdowik

Poznajmy się od filmowej strony #4 – Szymon Góraj

Poznajmy się od filmowej strony #5 – Bartosz Tomaszewski

Poznajmy się od filmowej strony #6 – Angelika Borucka

Poznajmy się od filmowej strony #7 – Tomasz Małecki

 

Troja (2004), reż. Wolfgang Peterson

Troja

Kadr z filmu Troja

Fanką mitologii greckiej i wszystkiego, co z nią związane jestem już od dość dłuższego czasu i gdybym była wredna (ale nie jestem), to pewnie zanudziłabym was długim wywodem na temat znaczących różnic pomiędzy filmową Troją, a tą napisaną przez Homera. Oczywiście tego nie zrobię, bo kogo obchodzi kilka pominiętych/inaczej poprowadzonych wydarzeń, kiedy samego Achillesa gra Brad Pitt i wraz Ericem Banem (Hektorem) odgrywa jeden z najbardziej ikonicznych pojedynków. Sama końcówka filmu i ukazanie Achillesa jako niezdecydowanego, zagubionego króliczka już podobała mi się trochę mniej, ale za sam sposób poprowadzenia historii i jej ogólną świetność jestem w stanie przymknąć na to oko. 

Blade Runner 2049 (2017), reż. Denis Villeneuve

Blade Runner 2049

Kadr z filmu Blade Runner 2049

Czasami mam takie małe wrażenie, że chyba jako jedna z nielicznych osób na całym świecie wolę najnowszego Blade Runnera od tego sprzed 35 lat. Sama się sobie dziwię, bo po seansie Łowcy Androidów Ridleya Scotta raczej należałam do grona osób, które tę produkcję bardzo chwaliło. Trzeba przyznać, że Harrison Ford wykonał kawał dobrej roboty, a sam monolog wygłoszony przez Roy’a przeszedł chyba do historii kina Sci-Fi, ale po seansie Blade Runnera 2049 to właśnie jego scenariusz i piękne kadry bardziej mnie do siebie przekonały. Tak dobra produkcja powstaje raz na jakiś czas i innym twórcom będzie naprawdę ciężko ją pobić albo chociaż w jakimś stopniu jej dorównać.

Thor: Ragnarok (2017), reż. Taika Waititi 

Thor: Ragnarok

Kadr z filmu Thor: Ragnarok

Początkowo miałam tu wstawić ukochanego Zimowego Żołnierza, ale po entym seansie Ragnaroka stwierdziłam, że bezdyskusyjnie to właśnie on powinien się tu znaleźć. I bynajmniej nie chodzi o świetną fryzurę Thora, a sam sposób przedstawienia historii zawartej w filmie. Z daleka widać, jak bardzo Thor: Ragnarok różni się od innych produkcji z MCU i głównie dzięki swojej świetnie poprowadzonej inności jest jednym z najlepszych filmów Marvela. Naprawdę szkoda, że dopiero ostatnia część trylogii została stworzona przez Taikę.

Koszmar z Ulicy Wiązów (1984), reż. Wes Craven

Koszmar z Ulicy Wiązów

Kadr z filmu Koszmar z Ulicy Wiązów

Kiedy inne dzieci kładły się już spać już po dobranocce, mała Wiola siedziała z poduszką przyciśnięta do twarzy i wraz ze swoją starszą siostrą oglądała (chociaż w sumie bardziej zerkała na ekran) horrory do czasami naprawdę późnych godzin. Jednym z nich był właśnie Koszmar z Ulicy Wiązów ze straszliwym Freddim Kruegerem w roli głównej. Powiem szczerze, że jako dziecko średnio rozumiałam historię zawartą w filmie, a sam Freddy wydawał mi się zwykłym potworem, na widok którego zdecydowanie powinnam zasłonić twarz poduszką. Dopiero później zrozumiałam, jak ciekawą (i nadal przerażającą) postacią jest Krueger. Miło również było popatrzeć na młodego Johnny’ego Deppa, który akurat w tej produkcji zaliczył swój aktorski debiut. 

Zjawa (2015), reż. Alejandro González Iñárritu

Zjawa

Kadr z filmu Zjawa

Za każdym razem, gdy ktoś w moim otoczeniu powie Lepiej późno niż wcale, mam przed oczami Leonardo DiCaprio, leżącego gdzieś w lesie w starych łachmanach i atakowanego przez niedźwiedzia. Wreszcie, po tylu latach w branży aktorskiej zdobył upragnionego Oscara i to dzięki roli w naprawdę, ale to naprawdę dobrym filmie.  Owszem, Zjawa ma dość ciężki klimat, jest sporo krwi i trochę brutalności, ale te czynniki prędzej intrygują widza i przyciągają do siebie, a nie odpychają. No, przynajmniej ze mną tak było.

Sylvia Hoeks, którą mogliśmy nie tak dawno podziwiać w nowej odsłonie Blade Runner, może znaleźć się w obsadzie adaptacji znakomitej powieści graficznej Grega Rucki.

I to nie w byle epizodycznej roli. Grająca przeciwnika głównych bohaterów w Blade Runner 2049 Hoeks w produkcji Ridleya Scotta miałaby wcielić się w Tarę Chace, główną bohaterkę komiksów. Za królową i ojczyznę opowiada właśnie o tej członkini MI6, która wskutek zdrady ze strony innej agentki straciła cały swój zespół i została zdekonspirowana. Wskutek tych wydarzeń musi sama ukończyć misję.

Gwiazda Blade Runnera w Queen and Country

Fot. Materiały prasowe

Hoeks kilkakrotnie pokazała już, że potrafi wcielić się w wiele ról – od androida-zabójcy aż po femme fatale. Wydaje się więc, że taka decyzja miałaby sens.

Źródło: comicbookmovie.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Poruszająca scena w deszczu granego przez Hauera Roya Batty’ego to prawdziwa esencja arcydzieła SF z 1982 roku od Ridleya Scotta. Antagonista z Łowcy androidów nie omieszkał również podzielić się w wywiadzie swoją opinią na temat Blade Runnera 2049 – kontynuacji w wykonaniu Denisa Villeneuve’a:

Wygląda świetnie, ale mam wątpliwości czy ten film był w ogóle potrzebny. Po prostu sądzę, że jeśli coś jest piękne, powinno się to zostawić w spokoju i stworzyć następny film. Nie polegać na sukcesie sprzed 30 lat. Pod wieloma względami Łowca androidów nie był o replikantach, tylko o tym, co to znaczy być człowiekiem. Coś jak E.T. Ale nie jestem pewien, jakie pytanie zadano w drugim Blade Runnerze. Nie jest to historia stojąca na ciekawych postaciach, nie ma tam humoru, miłości, nie ma duszy. Możesz tam dostrzec hołd złożony oryginałowi, ale mi to nie wystarcza. Wiedziałem, że to nie będzie działało. Ale to nieważne, co myślę.

https://www.youtube.com/watch?v=NoAzpa1x7jU

Niezależnie od tego, jaka jest nasza opinia o tym widowisku, wydaje się jednak, że czyja jak czyja, ale opinia Hauera ma jednak nieco większe znaczenie, niż twierdzi sam zainteresowany.

Źródło: heroichollywood.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Blade Runner 2049 do swojego dorobku dołożył zwycięstwo nagrody Amerykańskiego Stowarzyszenia Operatorów Filmowych w kategorii najlepsze zdjęcia filmu kinowego. Roger Deakins, odpowiedzialny za stworzenie tych fenomenalnych ujęć, pokonał w walce o tytuł twórców zdjęć do Dunkierki, Czasu mroku, Mudbound i Kształtu wody. Poniżej możesz poznaćzwycięzców w innych kategoriach:

Serial stacji nieemitujących reklamy:
Adriano Goldman – The Crown odc. Smoke and Mirrors 

Serial stacji emitujących reklamy:
Boris Mojsovski- 12 małp odc. Thief 

Film telewizyjny, serial limitowany lub odcinek pilotowy serialu:
Mathias Herndl – Geniusz odc. 1 

Nagroda Spotlight:
Mart Taniel- November

Przypominając sobie znakomite zdjęcie Rogera Deakinsa, zobaczmy jeszcze raz zwiastun Blade Runnera 2049.

https://www.youtube.com/watch?v=gCcx85zbxz4&t=3s

Zobacz również: Ridley Scott planuje sequel Blade Runnera 2049

Opis fabuły filmu: Minęło 30 lat od wydarzeń przedstawionych w filmie Łowca Androidów Ridleya Scotta. Wtedy w 2019 roku agent Rick Deckard (Harrison Ford) ścigał w Los Angeles zbuntowane androidy z serii Nexus 6. Teraz w 2049 roku do akcji wkracza nowy Blade Runner, czyli łowca – oficer K (Ryan Gosling). Niespodziewanie funkcjonariusz odkrywa spisek, który może zniszczyć pozostałości dawnego porządku i społeczeństwa. Żeby uratować i tak już zrujnowany świat, K musi poprosić o pomoc Deckarda. Problem w tym, że Rick ukrywa się od czasu, gdy w 2019 roku uciekł z Los Angeles…

Źródło: Filmweb/ Ilustracja wprowadzenia: moviepilot

Dave Bautista, znany głównie z roli Draxa w Strażnikach Galaktyki, prawie nie dostał roli Blade Runnerze 2049. Aktor usłyszał bowiem, że jest… za młody! Na wydaniu Blade Runnera 2049 w wersji Blu-ray reżyser, Denis Villeneuve oraz wspomniany Bautista opowiadają krótką anegdotkę na temat ich pierwszego spotkania.

Zobacz również: Ridley Scott planuje sequel Blade Runnera 2049

Dave był idealny do zagrania silnej i charyzmatycznej postaci, jednak mieliśmy z nim jeden problem – był za młody! – twierdzi reżyser.

Podczas całej swojej kariery w Hollywood często słyszałem, że jestem albo za duży, albo za stary. Gdy odrzucono mnie, bo mam za mało lat, nie wiedziałem co powiedzieć. Na szczęście odezwano się do mnie po castingu i zapytano, czy dałbym się ucharakteryzować. Zgodziłem się – wspomina Bautista.

Donald Mowat zajmował się charakteryzacją na planie filmu. To właśnie on przekształcił zawodnika MMA w starszego, doświadczonego przez los człowieka.

Słyszałem, że ludzie dziwili się, że Dave jest już tak stary. Wtedy wiedziałem, że osiągneliśmy sukces – opowiada z uśmiechem Denis.

źródło: Hollywood Reporter / ilustracja wprowadzenia: Kadr z Blade Runnera 2049

Ridley Scott myśli o nakręceniu sequela filmu Blade Runner 2049, który premierę miał kilka miesięcy temu. Reżyser pierwowzoru produkcji, filmu Łowca Androidów z 1982 roku, najwidoczniej nie zadowolił się rolą producenta wykonawczego, jaka przypadła mu w filmie Denisa Villeneuve. Ridley Scott zdaje się teraz pracować na zwiększonych obrotach biorąc pod uwagę liczbę projektów, za jakie w ostatnim czasie jest odpowiedzialny.

blade runner 2049

Zobacz również: Ridley Scott za sterami serii o czarodzieju Merlinie dla Disneya?!

Po ledwo zakończonych zdjęciach do filmu Obcy: Przymierze, rozpoczęły się prace nad obrazem Wszytskie pieniądze świata. Za ten ostatni film Scott został nominowany do Złotego Globu w katrgorii Najlepszy Reżyser. Kilka dni temu pisaliśmy także o rozmowach jakie reżyser prowadzi ze studiem Disney o zanagażowaniu go w stworzenie serii filmów o czarodzieju Merlinie określanych mianem The Merlin Saga. Czy jednak pod naporem takich obowiązków Ridley Scott wciśnie w grafik nowy projekt spod znaku Blade Runnera

Źródło: nme.com / Ilustracja wprowadzenia: Materiały prasowe

Rok 2017 był bardzo łaskawy dla twórców i ich dzieł, więc udało nam się wytypować trzydzieści filmów, obok których nie dało się przejść obojętnie. Są wśród nich zarówno głośne blocbustery, jak i filmy, które przeszły bez echa (choć nie powinny), oraz przedstawiciele takich platform, jak na przykład Netflix. Wraz z członkami redakcji Movies Room przygotowaliśmy dla Was zestawienie najciekawszych pozycji minionych dwunastu miesięcy. Nie było łatwo uporządkować filmy w odpowiedniej kolejności, jednak po długich dyskusjach wypracowaliśmy poniższy kompromis. Jakie filmy znalazłyby się w Waszym TOP 30? A w pierwszej trójce? Podzielcie się wrażeniami w komentarzach, a na razie życzymy przyjemnej lektury!


Sprawdź również:

Najlepsze filmy w historii

Najlepsze Horrory

Najlepsze komedie 

Najlepsze bajki i filmy dla dzieci


30. Spider-Man: Homecoming, reż. Jon Watts

spider man

Zobacz zwiastun!

W końcu dostaliśmy Spider-Mana, który wygląda jak nastolatek i zachowuje się jak takowy! Trzeba przyznać, że casting Marvelowi naprawdę się udał. Tom Holland świetnie odnalazł się w roli zagubionego nastolatka, który po prostu chce zostać kolejnym członkiem Avengers. Musi dowieść swojej wartości, mierząc się z niebezpiecznym Birdmanem, znaczy Vulturem, no… Michaelem Keatonem, który jest obłędny! W końcu niebanalny czarny charakter z ciekawymi motywacjami do tego, aby być złym, a jego interakcja z Peterem jest najjaśniejszym punktem filmu o naszym przyjaznym Spider-Manie z sąsiedztwa. (BS)


29. Atomic Blonde reż. David Leitch

atomic blonde

Zobacz zwiastun!

Okazuje się, że John Wick może być również kobietą! David Leitch – jeden z reżyserów pracujących przy pierwszej części o Babajadze stworzył swój własny film w podobnej stylistyce. Charlize Theron znowu udowadnia, że jest kolejną twardzielką w Hollywood. Najmocniejszą stroną filmu jest oczywiście kaskaderka oraz praktycznie każdy element od strony technicznej. Fabuła nie ma tu większego znaczenia, zalecam jedynie napawać się wyczynami Lorraine Broughton, która daje niezły wycisk swoim przeciwnikom najpierw na klatce schodowej, a potem w pościgu samochodowym, który został zrealizowany na jednym ujęciu! (BS)


28. Uciekaj!, reż. Jordan Peele

uciekaj

Zobacz zwiastun!

Odświeżone spojrzenie na problem rasizmu, ubrane w zupełnie nowe i nietypowe szaty przez reżysera – debiutanta, Jordana Peele. Uciekaj! to film pełen niespodzianek, trzymający w napięciu i niepokojący. Przede wszystkim jest to nietypowy horror, o jakim trudno będzie Wam zapomnieć. Młody, czarnoskóry chłopak wybiera się w odwiedziny do posiadłości rodziców swojej białej dziewczyny. Na miejscu spotyka go parę nieprzyjemnych niespodzianek i nic nie jest tym, czym się wydaje. Jeden z bardziej interesujących filmów roku, taki, który długo nie pozwoli Wam spokojnie zasnąć. (AB)


27. Klient, reż. Asghar Farhadi

klient

Zobacz zwiastun!

Co może się stać, gdy młode małżeństwo wprowadzi się do mieszkania po prostytutce? Klient odpowie Wam na to pytanie, zadziwi Was i zaintryguje. Wielokrotnie nagradzany, francusko-irański dramat zagłębia się w tajniki ludzkiej psychiki, magnetyzuje ciekawą narracją i scenariuszem z charakterem. Film jest mocny i niepokojący, opowiada o gniewie, zemście, bezradności i ludzkim cierpieniu. Na pewno nie da się przejść obok niego obojętnie i zdecydowanie zasłużył sobie na miejsce w naszym zestawieniu. (AB)


26. Toni  Erdmann, reż. Maren Ade

toni erdmann

Zobacz zwiastun!

Byłoby z nami coś nie tak, gdyby na naszej liście nie znalazła się ta niemiecka perełka. Toni Erdmann, określany gdzieniegdzie mianem najsmutniejszej komedii świata, to europejska produkcja, która została obsypana mnóstwem nagród i nominacji. To zdecydowanie nie jest film dla każdego – niemalże trzy godziny seansu może zniechęcić niejednego śmiałka, ale dla genialnych kreacji aktorskich oraz bardzo specyficznego klimatu, warto przynajmniej spróbować podejść do dzieła Maren Ade. Na początku roku zaczęto mówić o amerykańskim remake’u, w którym miałaby wystąpić Kristen Wiig i – uwaga – powracający z emerytury Jack Nicholson. Wciąż jednak nie są znane szczegóły produkcji. (KW)


25. Po tamtej stroniereż. Aki Kaurismäki

Zobacz zwiastun!

Po kolejną pozycję zapraszamy do Finlandii i najnowszego dziecka gwiazdy tamtejszej szkoły reżyserskiej, Aki Kaurismäkiego. Po tamtej stronie to historia mieszkańca Helsinek Wikströma i syryjskiego uchodźcy Khaleda, których drogi krzyżują się w dość nietypowy sposób. Jest to film pełen kontrastów, ciepła, grozy, współczucia, ale i  odrzucenia, nowoczesności i tradycji. Reżyser angażuje się w aktualny temat, jednak robi to w sposób zmuszający kilka razy podczas seansu spojrzeć, czy aby na pewno rok produkcji to 2017. Tylko po tej informacji oraz bardzo aktualnej tematyce podejmowanej przez to dzieło da się to poznać. Jeden z ciekawszych przedstawicieli europejskiego kina, jacy trafili w mijającym roku nad Wisłę oraz film, który jest przewrotnym i znakomitym komentarzem dotyczącym dzielącego wszystkich europejczyków kryzysu imigracyjnego. Klasa. (ŁK)


24. Strażnicy Galaktyki Vol. 2reż. James Gunn

Zobacz zwiastun!

Było trochę ambitniej, czas więc na kolejnego Marvela. Tego ukochanego przez wielu fanów, bo stanowiącego kontynuację perełki, jaką byli Strażnicy Galaktyki. Kontyuację ze wszech miar udaną, bowiem znowu oddaną do rąk zakochanego w swoim filmie Jamesa Gunna. Gość czuje bluesa, jeśli chodzi o swoich bohaterów, ale również fanów, dlatego w dwójce dostają oni dokładnie to, czego oczekują. Film naładowany kolorami, kapitalnymi dialogami, humorem, easter eggami i innymi dobrami. Film który albo się kocha, albo się kocha, bo innego stosunku do Groota, Star Lorda czy fantastycznego Michaela Rookera w roli Yondu mieć po prostu nie można. Dlatego choć to obraz mimo wszystko gorszy od oryginału, musi na tej liście być. W przeciwieństwie do innej gwiezdnej sagi, która powróciła w tym roku. (ŁK)


23. Milczenie, reż Martin Scorsese

Zobacz zwiastun!

Wielki Martin Scorsese nijednokrotnie udowadniał, że jeśli chodzi o podglądanie hedonistycznego życia przedstawicieli świata przestępczego, to nie ma sobie równych. Tym razem twórca Chłopców z ferajny, Kasyna oraz Taksówkarza wziął na swoje barki krzyż przedstawienia historii jezuickich misjonarzy głoszących Słowo Boże w na Dalekim Wschodzie. Dzieło to powstawało około 30 lat i bardzo dobrze, że ujrzało światło dzienne pod opieką doświadczonego i dojrzałego już reżysera. Milczenie jest bowiem produkcją, która porusza niezbyt wygodny temat prześladowania chrześcijan, a z którym Scorsese radzi sobie świetnie, serwując nam produkcję zmuszającą do myślenia i obok której na pewno nie można przejść obojętnie. Warto się zatem z Milczeniem zmierzyć. (DD)


22. Zabicie Świętego Jelenia, reż. Yorgos Lanthimos

the killing of a sacred deer review 820x490

Zobacz zwiastun!

Niezmiernie cieszę się, że najnowszy film Yorgosa Lanthimosa załapał się do naszego zestawienia. A jest tak z przynajmniej jednego powodu – Zabicie świętego jelenia sporo wycierpiało wskutek nieodpowiedniego nastawienia widzów. Znając możliwości duetu Lanthimos-Filippou wielu spodziewało się zapewne tak skomplikowanej struktury narracyjnej, jak tej znanej chociażby z Lobstera. Fakt, pod względem rozbudowania świata przedstawionego Zabicie odpada w przedbiegach, ale… zupełnie nie o to w nim chodziło. Grecki reżyser idzie tu bowiem w ślady Michaela Haneke i rozprawia się na ekranie z oczekiwaniami i przyzwyczajeniami odbiorców. Studium doczekał się tu „symbol”, jako pewnego rodzaju bożek, do którego widz składa swe modły. Fabularnie więc Lanthimos odchodzi od postmodernistycznego intertekstu na rzecz iście modernistycznego eksperymentu z formą. Tego typu zmiana frontu mogła niektórych zbić z tropu, ale hej! Jeśli to do was nie przemawia, to odmówicie cytatom stylistycznym z Kubricka? Śmiem wątpić. (TM)


21. Twój Vincentreż. Dorota Kobiela, Hugh Welchman

vincent

Zobacz zwiastun!

Przy tej pozycji, mam ochotę wstać i śpiewać nasz hymn narodowy. Oto prawdopodobnie pierwsza, polska (no, przy współpracy ze stroną brytyjską, co prawda), pełnometrażowa animacja, będąca przy tym udaną pod względem jakościowym! Więcej, to także pierwsza na świecie animacja stworzona techniką malarską. Loving Vincent robi wrażenie już w momencie, gdy się czyta o samym procesie produkcji; 6 lat, 125 malarzy i 65000 klatek filmu, będących jednocześnie obrazem olejnym. Fabularnie szybko staje się schematyczny, ale przez cały czas trwania seansu zachwyca warstwą audiowizualną. Cieszy nominacja do Oscara, ale ten prawdopodobnie zostanie zgarnięty przez inny tytuł, o którym jeszcze przeczytacie w tym zestawieniu. (KW)

Zobacz również: Najlepsze filmy 2016 roku!


 

20. Captain Fantastic, reż. Matt Ross

Znalezione obrazy dla zapytania captain fantastic

Zobacz zwiastun!

Lubię przychodzić na seans filmu, którego fabuła jest dla mnie jedną wielką niewiadomą. Tak było w przypadku Captain Fantastic, dzięki czemu były to jedne z najlepszych chwil spędzonych przeze mnie w kinie w minionym roku. Przez niecałe dwie godziny zżywamy się z filmową rodzinką fenomenalnego Viggo Mortensena i najzwyczajniej w świecie nie chce się nam z nią rozstawać. Mimo, iż zdajemy sobie sprawę z wad pozornie idealnego, nonkomformistycznego stylu życia prowadzonego przez rodzinę Bena, to jednak chciałoby się na dłużej zasiąść w cieple ich leśnego, domowego ogniska. Takie kino to się chwali. (DD)


19. Logan, reż. James Mangold

logan

Zobacz zwiastun!

Gdyby The Last of Us miałoby się doczekać kiedyś (nie daj Boże!) ekranizacji, twórcy mogliby spokojnie wzorować się na Loganie. Portret starego, zmęczonego życiem Wolverine’a został idealnie uchwycony w dziele Jamesa Mangolda. Logan to tak na dobrą sprawę teatr trójki głównych aktorów, szczególnie Patricka Stewarta i jego Profesora Xaviera. Szkoda, iż trzeci i ostatni solowy film o Loganie z Hugh Jackmanem, był jednocześnie jedyną dobrą produkcją traktującą o tej postaci. Bez dwóch zdań, moja ścisła czołówka filmów komiksowych. (KW)


18. Thor: Ragnarok, reż. Taika Waititi

Zobacz zwiastun!

SPOILER! To będzie ostatni film superhero (chyba że uwzględniacie jako superbohatera gościa, który zabija ołówkiem), jaki zobaczycie na tej liście. Oznacza to, że uznajemy Ragnaroka za najfajniejszą pozycję o facetach w kostiumach w tym roku. I słowa najfajniejszą nie użyłem tutaj bez przyczyny. Ta fajność objawia się tu w tak wielu rzeczach, że wielu bardziej rozrywkowych seansów nie uświadczycie wśród pozycji z tego rankingu. Tona rewelacyjnych postaci wchodzących w jeszcze lepsze interakcje (Thor-Loki, Thor-Hulk, Banner- Walkiria), mnóstwo znakomitego humoru, najbardziej odjechane i kolorowe sekwencje akcji w uniwersum i Immigrant song tworzą iście wyuchową i jedną z najlepszych w MCU mieszanek. Doskoczyć do tego poziomu funu nie będzie mieć łatwo nawet Infinity war, czy jak wolicie Wojna bez granic. (ŁK)


17. A Ghost Story reż. David Lowery

a ghost story

Zobacz zwiastun!

Jeśli ktoś oczekuje od najnowszego filmu Davida Lowery horroru, to niestety sromotnie się rozczaruje. A Ghost Story jest niezwykle piękną odyseją o nieuchronnym przemijaniu. Już na samym początku reżyser daje nam do zrozumienia, że na każdego z nas prędzej czy później przyjdzie pora – uśmierca on głównego bohatera granego przez Casey Afflecka. Film został zrealizowany w nietypowym formacie, a większość scen została nakręcona z samych mastershotów. Dlatego też 7-minutowe jedzenie sernika przez Rooney Mare robi wrażenie. (BS)


16. Wojna o Planetę Małp, reż. Matt Reeves

wojnaoplanetemalp

Zobacz zwiastun!

Kontynuacja Genezy Planety Małp i Ewolucji Planety Małp to jedna z ciekawszych produkcji science-fiction tego roku. Klasyczny blockbuster ale i kawał porządnego kina dla wielbicieli gatunku. Film opowiada o przygotowaniach ludzi i małp do wielkiej wojny, od której zależy ich przetrwanie. Jak na tego typu produkcję jest zaskakująco spokojnie i subtelnie. Ciężko nie zauważyć odniesień do słynnego Czasu Apokalipsy Coppoli, i dobrze. Film bardzo klimatyczny, wyróżnia się świetnymi efektami, stroną wizualną i grą aktorską. Kino rozrywkowe naprawdę wysokiej klasy. (AB)

Niezadowalające wyniki finansowe filmu Blade Runner 2049 reżyser pierwowzoru tłumaczy zbyt długim czasem trwania produkcji. Ridley Scott uważa, że miejscami akcja filmu Denisa Villeneuve bardzo się dłużyła, a skrócenie czasu jego trwania o 30 minut nie przyniosłoby żadnych negatywnych skutków dla spójności opowiadanej historii. Blade Runner 2049 trwał 163 minuty, a czas pierwotnej wersji wynosił aż 4 godziny. Film przyniósł na całym świecie 258 milionów dolarów zysku przy budżecie na poziomie 185 milionów. Mimo, że zakładano lepszy wynik światowego box offisu, film w zupełności zadowolił fanów, a wielu uważa go za lepszy niż Łowca Androidów z 1982 roku.

blade runner 2049

Zobacz również: Powstała (znowu) petycja o zamknięcie Rotten Tomatoes!

blade runner 2049

Opis: Trzydzieści lat po wydarzeniach z pierwszego filmu, nowy łowca androidów, Oficer K (Ryan Gosling), członek LAPD, odkrywa tajemnicę, która może pogrążyć ludzkość w chaosie. Odkrycie K rozpoczyna misję, jaką jest odnalezienie Ricka Deckarda (Harrison Ford), pierwszego łowcę, który zaginął trzydzieści lat temu.

Obsada: Ryan Gosling, Harrison Ford, Robin Wright, Dave Bautista, Ana de Armas, MacKenzie Davis, Carla Juri, Sylvia Hoeks, Jared Leto

Za reżyserię filmu odpowiada Denis Villeneuve. Autorami scenariusza są Hampton Fancher i Michael Green. Premiera filmu Blade Runner 2049 odbyła się 6 października 2017 roku.

Źródło: screenrant.com / Ilustracja wprowadzenia: Warner Bros. Pictures

Od premiery filmu minęło już prawie 3 miesiące, lada chwile film trafia do cyfrowej dystrybucji i każdy z nas będzie mieć szanse go obejrzeć ponownie. Musimy jeszcze trochę na to poczekać, ale za to dziś zaprezentowano nam materiał prezentujący, w jaki sposób powstawały efekty specjalne do tegorocznego Łowcy Androidów. Sprawdźcie sami poniżej.

Zobacz również: Denis Villeneuve spekuluje, czemu Blade Runner 2049 miał rozczarowujące wyniki finansowe

Opis: Trzydzieści lat po wydarzeniach z pierwszego filmu, nowy łowca androidów, Oficer K (Ryan Gosling), członek LAPD, odkrywa tajemnicę, która może pogrążyć ludzkość w chaosie. Odkrycie K rozpoczyna misję, jaką jest odnalezienie Ricka Deckarda (Harrison Ford), pierwszego łowcę, który zaginął trzydzieści lat temu.

Obsada: Ryan Gosling, Harrison Ford, Robin Wright, Dave Bautista, Ana de Armas, MacKenzie Davis, Carla Juri, Sylvia Hoeks, Jared Leto

Za reżyserię filmu odpowiada Denis Villeneuve. Autorami scenariusza są Hampton Fancher i Michael Green. Premiera filmu Łowca Androidów 2049 odbyła się 6 października 2017 roku.

Źródło: vimeo.com / Ilustracja wprowadzenia: Warner Bros. Pictures

Uwagi mentora lub jego obecność na planie kręcenia własnego filmu są bardzo często niezwykle ważne. Ale nie w przypadku pracy nad Blade Runnerem 2049, kiedy to Denis Villeneuve musiał pożegnać się z Ridley’em Scottem. Reżyser pierwowzoru zwyczajnie mu podczas powstawania produkcji przeszkadzał.

Kręciliśmy scenę, a on stanął za moimi plecami. Spytałem go o jego ulubionego reżysera. Odpowiedział, że najbardziej ceni Ingmara Bergmana i Kubricka. Odpowiedziałem, że też lubię Bergmana i spytałem co by zrobił, gdyby kręcił swój własny film, a Bergman stał za jego plecami. Zaśmiał się, ale zrozumiał aluzję.

Zobacz również: Denis Villeneuve broni obrazu kobiety w Blade Runner 2049

Denis Villeneuve stworzył Blade Runnera 2049 w swoim własnym stylu i chociaż film nie był sukcesem box offisu na miarę kultowego pierwowzoru, zdobył podziw fanów i pozytywne recenzje krytyków. Teraz reżyser pracuje nad Diuną, adaptacją opowiadania science-fiction. Zastrzega, że produkcja nie ma nic wspólnego z filmem Davida Lyncha z 1984 roku o tym samym tytule. Ridley Scott natomiast zajęty był przez wiele miesięcy pracą nad kontynuacją Obcego. Film Obcy: Przymierze miał w założeniu mieć dalsze kontynuacje, ale rozczarowujące wyniki finansowe produkcji stawiają powstanie ewentualnych sequeli pod znakiem zapytania.

Źródło: screenrant.com / Ilustracja wprowadzenia: Materiały prasowe

Uwaga: news zawiera krótki opis pewnych wątków z filmu Blade Runner 2049.

Ostatnio głównie mówi się o słabym wyniku finansowym sequela Łowcy androidów. Jednakże zdecydowanie nie każdy – pomimo niesamowicie pozytywnych recenzji – uważa Blade Runnera 2049 za dzieło bliskie ideału. Na przykład znajdzie się wielu krytyków, którzy zwrócą uwagę na, ich zdaniem, bardzo negatywny wizerunek kobiet. Sam Denis Villeneuve pozwolił sobie odnieść się do tych kwestii:

Jestem bardzo wrażliwy na to, jak portretuję kobiety w swoich filmach. To mój dziewiąty film, w sześciu z nich kobiety mają główne role. Pierwsza część Blade Runnera była bardzo surowa wobec kobiet, było to poniekąd związane z estetyką kina noir. Sam staram się nadać nieco głębi każdej postaci. Widzicie sami jak Joi, holograficzna postać, rozwija się w trakcie filmu.

Nawiązanie do tej postaci zapewne nie było przypadkowe. Do najardziej atakowanych scen była ta, gdy Joi zatrudniła prostytutkę z ulicy, na którą potem mogła nałożyć swój obraz specjalnie do kontaktu fizycznego z głównym bohaterem.

Czym jest kino? Kino jest obrazem społeczeństwa. Blade Runner nie jest tak naprawdę o jutrze; to historia dotycząca dzisiejszego świata. I przepraszam, ale świat nie jest życzliwy dla kobiet. Na tym polega sens amerykańskiego kina. Chcesz stworzyć idealny świat; chcesz stworzyć utopię, to dobrze – to marzenia o lepszym świecie, po to, by być rzecznikiem czegoś lepszego. Ale jeśli spojrzysz na dzisiejsze kino, eksploruje ono dzisiejsze ciemniejsze barwy. Łowca androidów był największym dystopijnym manifestem ostatniego półwiecza. Nadrobiłem pracę domową, więc tak, moje dzieło jest dystopijnym manifestem dzisiejszych czasów, który hiperbolizuje wszelkie ich gorsze strony. 

A czy Wy widzieliście w filmie Villeneuva treści tego typu, które były wedle Waszej opinii obraźliwe? A może jeszcze jakieś inne?

Źródło: comicbookmovie.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

 

Ostatnim tematem numer 1 (który zresztą jeszcze pewnie do końca nie zniknie) w kwestiach bilansu zysków i strat w box office są oczywiście kłopoty Ligi Sprawiedliwości Zacka Snydera. Wydaje mi się jednak, że znacznie większym powodem do zdziwienia są rozczarowujące rezultaty oglądalnościowe sequela kultowego Łowcy Androidów.

Spójrzmy na ten obrazek: ciekawa historia, która w dodatku potrafi zachwycić pod względem wizualnym, sprawdzony reżyser, znajdujący się ewidentnie na fali Ryan Gosling w głównej roli… można by tam wymieniać jeszcze trochę. Tylko co z tego, skoro wyniki finansowe mają prawo odstraszyć niejednego producenta filmowego przed zainwestowaniem w taki obraz w przyszłości. 249 milionów dolarów zarobionych na świecie sprawia, że w zestawieniu z kosztami poniesionymi podczas kręcenia twórcy będą stratni o 80 milionów dolarów. 

Denis Villeneuve sam nie kryje rozczarowania takim obrotem sprawy.

Wciąż to przetrawiam. Mieliśmy najlepsze recenzje od krytyków. Nigdy jeszcze nie widziałem filmu, który był witany w taki sposób. W tym samym czasie wyniki box office w Stanach Zjednoczonych były rozczarowujące, bo niestety koszty takie przedsięwzięcia są ogromne. Wciąż jeszcze zarobimy dużo pieniędzy, lecz niewystarczająco.

Jedyną chyba rzeczą, która może lekko osłodzić takie okoliczności, jest cofnięcie się w czasie i przypomnienie sobie, że arcydzieło Ridleya Scotta sprzed lat również dostawało baty, jeśli chodzi o wyniki oglądalności. A potem było inspiracją dla całej masy przyszłych dzieł SF, i to nie tylko z branży filmowej.

Źródło: comicbookmovie.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

163 minuty – tyle trwał prawdopodobnie jeden z najdłuższych blockbusterów w historii. Blade Runner 2049, bo o nim oczywiście mowa, poza tym imponującym wynikiem czasowym, odznaczał się również niezwykle wyważonym tempem i kontestacją każdego filmowego kadru z osobna. Nic więc dziwnego, że dzieło Dennisa Villeneuve nie cieszy się zbyt wygórowanym wynikiem w box office… Ale mogło być znacznie gorzej. Mógł bowiem Villeneuve pójść śladami mistrzów kina niemego i przyklepać 4-godzinną, teatralną wręcz wersję Blade Runnera. A tak pierwotnie wyglądał final cut przygotowany przez montażystę Joe Walkera. W niedawnym wywiadzie dla portalu Provideo Coalition ujawnił on, że rzeczywiście tyle w oryginale trwał Blade Runner 2049, ale po dyskusji z reżyserem zdecydowano o skróceniu produkcji do „zaledwie” niecałych trzech godzin:

Film byłby podzielony na dwie części, a przerwa między nimi ujawniałaby pewne detale odnośnie historii. Wpierw K odkryłby swoje prawdziwe pochodzenie, a podział sugerowałby pewne przejście, pewną zmianę, jaka pod wpływem tego odkrycia w nim zaszła. I wtedy już mielibyśmy do czynienia z zupełnie inną opowieścią. […] Rozważaliśmy też pomysł nadania tytułu każdej z części, ale szybko z niego zrezygnowaliśmy. Jedyne co pozostało z tej naszej 4-godzinnej kompozycji, to coś w stylu punktu przełomowego, przebudzenia ze snu, które wpływa następnie na tempo rozwoju akcji. 

Blade Runner 2049 trailer breakdown 33

Wyobrażacie to sobie? Podział na akty, części, z przerwą na snack lunch i bankiet… Zostawiając jednak żarty na boku należy przyznać, że taki projekt sygnowany marką Hollywood, zasługiwałby na największy wyraz szacunku. Bo kto dzisiaj odważy się nakręcić 4 godziny wysokobudżetowej produkcji? I to takich zaplanowanych od początku do końca? No właśnie. Ten dodatkowy czas prawdopodobnie rozwiałby także wszelkie wątpliwości, odnośnie uproszczeń fabularnych stosowanych przez Dennisa Villeneuve, a o których więcej pisaliśmy w TYM miejscu. Niemniej jednak w pewnym momencie zapadła decyzja, a wersja, którą oglądamy w kinach jest wersją ostateczną. A reszty materiału prawdopodobnie więcej nie ujrzymy…

Źródło: indiewire.com / Ilustracja wprowadzenia: kadr z filmu Blade Runner 2049

The Girl in Spider’s Web to tytuł ekranizacji książki Co nas nie zabije Davida Lagercrantza. Czwarta część serii Millenium oznacza powrót popularnej i niezwykle oryginalnej postaci Lisbeth Salander oraz odważnego dziennikarza Mikaela Blomkvista. Sylvia Hoeks, aktorka znana z filmu Blade Runner 2049, wcieli się w postać … Camilli, diabelsko złej siostry Lisbeth. Ta część serii będzie dotyczyć sztucznej inteligencji oraz ataków hakerskich, z którymi walczyć będzie główna bohaterka.

blade runner 2049 trailer breakdown 25

Zobacz również: Pod Ostrzałem #31 – Blade Runner 2049

Premiera została zaplanowana na 19 października 2018 roku. Planowana jest także kolejna ekranizacja, 5 części Millenium. Reżyserem filmu został Fede Alvarez. Tym razem w rolę Lisbeth wcieli się Claire Foy. W ekranizacji pt. Dziewczyna z Tatuażem wystąpiła natomiast Rooney Mara wraz z Danielem Craigiem wcielającym się w rolę Blomkvista.

Źródło: comingsoon.net/ Ilustracja wprowadzenia: Denofgeek

Przed wami trzydziesta pierwsza odsłona naszej autorskiej serii Pod Ostrzałem! Tym razem na tapet bierzemy film Blade Runner 2049! Naszą recenzję znajdziecie, klikając TUTAJ – tymczasem zapraszamy was do zapoznania się z opiniami pozostałych członków redakcji Movies Room, którzy mieli już przyjemność (bądź nie) obejrzeć film Denisa Villeneuve’a. Nasze opinie i oceny uporządkowaliśmy w kolejności od najbardziej pozytywnych do mniej entuzjastycznych. W tekście mogą znaleźć się lekkie spoilery! Uwaga, zaczynamy!


Kamil Serafin – Dziennikarz

Ocenia na: 99/100

Chyba każdy ma w swojej głowie jakąś definicję arcydzieła. Kiedy ktoś pyta was, jaki powinien być perfekcyjny film, wyobrażacie sobie wasz ideał. Ja już nie muszę. Właśnie zobaczyłem go na ekranie kina. Blade Runner 2049 to najpiękniejsza pod każdym względem produkcja, jaką zobaczycie przez najbliższe lata. Scenariusz, zdjęcia (!!!), postacie, efekty specjalne… Nie przyczepię się do niczego. To jeden z nielicznych przykładów, gdy zawartość okazuje się tak dobra, jak jej opakowanie. Myślę o tym filmie budzącym olbrzymie emocje, ponownie odtwarzając jego soundtrack… i nie mogąc przeboleć faktu, że świat nie chce go oglądać. Może jeszcze nie jest na to gotowy?

Aleksandra Czekaj – Redaktor współprowadząca działu Z ostatniej chwili:

Ocenia na: 95/100

Blade Runner 2049 to idealny dowód na to, że kontynuacja potrafi być równie dobra, co oryginał. Dennis Villeneuve postarał się, aby jego film był spójny z dziełem Ridleya Scotta zarówno pod względem kompozycji, jak i muzyki, scenografii, postaci oraz klimatu. Akcja nowego Blade Runnera rozgrywa się tak samo wolno, jak w oryginale, abyśmy mogli podziwiać piękne zdjęcia miasta czy skażone pustkowia. Mamy tu więc nie tylko rewelacyjną scenografię, ale również piękne efekty specjalne i CGI, przy których Łotr 1 może się schować. Jednak to dzieło to nie tylko piękne widowisko wizualne, lecz również ciekawy scenariusz, postacie i bardzo dobre aktorstwo. Gosling niezwykle dobrze poradził sobie z trudnym zadaniem, jakie spadło na jego barki, Jared Leto znowu dał popis niezłego aktorstwa, Ana de Armas również zachwyca i gra wysublimowanie, dzięki czemu jej rola na pewno na dłużej zapadnie widzom w pamięci. Szkoda tylko, że Harrison Ford był na ekranie o wiele krócej, niż się tego spodziewałam. Niemniej jednak Villeneuve po raz kolejny dowodzi, że jest znakomitym reżyserem, a jego najnowsze dzieło w przyszłości będzie tak samo kultowe, jak oryginał.

Blade Runner 2049 Pod Ostrzałem 1

Kasia Gołębiewska – Stały współpracownik

Ocenia na: 95/100

Jestem świeżo po seansie i poszłabym jeszcze raz! Blade Runner 2049 to idealny film do oglądania w kinie – prawdziwa uczta dla oczu i uszu. Oprócz świetnych zdjęć i muzyki, spodobało mi się prowadzenie historii i sprytne nawiązanie do Łowcy Androidów z 1982 roku. Jest to jeden z tych filmów, które – będąc sequelem – są jednocześnie osobnym dziełem – oczywiście związek z pierwszym filmem istnieje, ale myślę, że choć znajomość pierwowzoru pomaga, to nie jest dla fabuły nowego Blade Runnera konieczna. Powiedzieć, że film eksploruje istotę człowieczeństwa, to powiedzieć niewiele – film Denisa Villeneuve to złożony obraz budzenia się świadomości i emocji w ciele androida i chęć bycia wyjątkowym w świecie masowo produkowanych “ludzkich” maszyn. Jest więc ambitnie, a zarazem rozrywkowo. Gdzieś słyszałam, że Blade Runner 2049 trwa zbyt długo. Zupełnie się z tym nie zgadzam – 2 godziny i 43 minut spędzone z filmem minęły mi bardzo szybko. Polecam!

Dominik Dudek – Redaktor

Ocenia na: 92/100

Na wstępie zaznaczę, że ani nie jestem fanem pierwszego Blade Runnera, ani miłośnikiem gatunku sci-fi. Zapoznając się jednak z pierwszym zwiastunem oraz mając na uwadze fakt, że kontynuacja leży w rękach Denisa Villeneuve’a, który kupił mnie swoimi wcześniejszymi dokonaniami, czułem, że będzie dobrze. Okazało się jednak, że jest jeszcze lepiej. Blade Runner 2049 to nie tylko bowiem godny spadkobierca Łowcy Androidów, ale też wspaniałe arcydzieło mogące służyć jako niezależny utwór. Jest filmem wspaniałym pod wieloma względami: wciągającej fabuły, fantastycznego cyberpunkowego klimatu, perfekcyjnych zdjęć i operowania światłem, a także wbijającej w fotel muzyki. W większości kategorii technicznych na tegorocznym rozdaniu Oscarów nie będzie miał sobie równych. Życzę mu również całej masy innych nagród, bo na nie po prostu zasługuje. Patrząc jednak na wynik tej produkcji w box offisie, trzeba ze smutkiem i żalem stwierdzić, że widownia nie jest jednak godna obcowania z tak olśniewającą kinematograficzną perłą.

Blade Runner 2049 Pod Ostrzałem 5

Mateusz Dąbrowski – Stały współpracownik

Ocenia na: 92/100

Mój film roku 2017. Jeden z najładniejszych i najlepszych filmów ostatniej dekady. Nie kopiuje Łowcy Androidów, a raczej rozszerza jego świat. Każdy z kadrów można by było oprawić w ramkę i powiesić na ścianie. Film wciąż ukazuje różnice pomiędzy człowiekiem a androidem, lecz tym razem gra toczy się o wiele większą stawkę. Pomimo długości filmu, ogląda się to znakomicie. Mnóstwo pytań, gęsty klimat i świetne dopasowany soundtrack. Może i ma jakieś minusy w postaci dialogów i fabuły, gdzie niekiedy stawka jest większa niż życie. Pytanie tylko, kogo to obchodzi? Mnie na pewno nie i wkrótce wybieram się na Blade Runnera 2049 ponownie. Tym razem do kina IMAX!

Bartosz Tomaszewski – Redaktor prowadzący działu Recenzje

Ocenia na: 91/100

To wielki film jest. Dziękuję

Blade Runner 2049 Pod Ostrzałem 3

Katarzyna Janicka – Redaktor współprowadząca dział Recenzje

Ocenia na: 90/100

Moja ocena nie będzie odbiegać od reszty redakcji. Blade Runner 2049 zachwycił mnie przede wszystkim znakomitymi zdjęciami oraz kolorami, jak również muzyką, która pięknie współgrała z wydarzeniami na ekranie. Siedząc w kinie, nie chciałam, żeby seans się zakończył – także film wcale nie jest za długi. Denis Villenueve stworzył prawdziwe dzieło sztuki, które w sposób bardzo bezpośredni pokazuje, jak nawet w najbardziej bezdusznej istocie mogą pojawić się jakiekolwiek emocje i to w świecie, gdzie nie są pożądane. Gosling wypada znakomicie, stopniowo budując postać i z biegiem czasu ukazując budzące się w nim uczucia. Blade Runner 2049 to obraz, który po prostu fascynuje.

Łukasz Kołakowski – Dziennikarz

Ocenia na: 90/100

Blade Runner 2049 nie był moim szczytem oczekiwanych filmów tego roku, ale stanowczo mogę o nim powiedzieć jako o czubie najlepszych filmów w tym roku – a to chyba ważniejsze. Powodem tego stanu rzeczy jest głównie reżyser, Dennis Villeneuve, i jego kontrola nad każdym aspektem filmu oraz wszystkimi ekranowymi wydarzeniami. Tu po prostu widać, jak pewny jakości tego filmu był kanadyjski twórca. Dobrze wiedział również, czym prawdopodobnie skończyłoby się robienie filmu bazującego na tych samych atutach, co oryginał, dlatego poszedł w nieco inną stronę. Dał nam Blade Runnera naszych czasów, czyli film nieco bardziej przystępny od oryginału, ale jednak równie intrygujący i wciągający. Film, który na pewno wspomnimy w podsumowaniach 2017 roku.

Blade Runner 2049 Pod Ostrzałem 7

Katarzyna Skrzynecka – Stały współpracownik

Ocenia na: 90/100

Blade Runner 2049 to zbiór pięknych ujęć, które zapierają dech w piersiach. Kolory grają tu także swoją indywidualną rolę. To, co mnie jeszcze zachwyciło, to z pewnością idealnie dobrana muzyka mistrza Hansa Zimmera, która harmonizuje z obrazem. Wraz z postacią graną przez Goslinga poszukujemy rozwiązania zagadki tajemniczej skrzyni. I tutaj twórcy zasługują na uznania – celowo skierowali widza na poboczne drogi, aby na końcu poznać zaskakujący sekret skrzyni, a przy tym też kilku postaci. Idee będące sensem filmu zostają przeniesione w kilku sprytnie “ukrytych” dialogach, próbując właściwie odpowiedzieć na pytanie, kim jest człowiek w świecie przyszłości. A co z Harrisonem Fordem? Całkiem udany powrót, ale i tak przez cały czas uwagę przykuwa Gosling. Tajemnicza atmosfera, magiczne ujęcia, wspaniała muzyka i odpowiednia obsada – to właśnie przepis na udaną kontynuację pierwszej części.

Tomasz Drozdowski – Stały współpracownik

Ocenia na: 90/100

Gdy zobaczyłem pierwsze wzmianki o kontynuacji Blade Runnera, poczułem ukłucie niepokoju – czyżby kolejna legenda doczekać się miała haniebnego bękarta? Kolejne zwiastuny i krótkometrażowe filmy nieco zmniejszały to uczucie, ale mimo to – obawa została. Po seansie mogę stwierdzić, że był to strach na wyrost. Blade Runner 2049 to film godny swego poprzednika. W erze widowiskowych, nasyconych akcją blockbusterów jest wytchnieniem, swoistą ostoją artyzmu, skupienia na głębi postaci i filozoficznych wątkach. Odtwórca głównej roli, Ryan Gosling, spisał się doskonale, jednak palmę pierwszeństwa pod względem kunsztu aktorskiego odebrała mu zjawiskowa Anna de Armas, będącą ucieleśnieniem motta korporacji Tyrell. Fabuła rozwijana jest niespiesznie, Villaneuve dawkuje nam szczegóły powoli, momentami zwodząc w ślepe uliczki, lecz zawsze przez cały czas oferując komfortową podróż. Nie należy zapominać o zdjęciach Rogera Deakinsa. Postapokaliptyczne Las Vegas przypominające bardziej starożytne ruiny niż stolicę hazardu i mająca w nim miejsce niezapomniana scena z udziałem samego Elvisa Presley’a, jak i wiele innych sprawiają, że pamięć o tym filmie nie zniknie jak łzy na deszczu.

Blade Runner 2049 Pod Ostrzałem 4

Karol Riebandt – Stały współpracownik

Ocenia na: 90/100

Blade Runner 2049 to jeden z tych filmów, o których wiedziałem tyle, co nic. Teraz widzę, jaki to był wstyd – przejść prawie obojętnie obok czegoś tak dobrego. Pierwszy raz jestem w takiej pozycji, że nie wiem od czego zacząć opisywanie filmu, który dla mnie jest prawie idealny. W całej produkcji najbardziej zaczarował mnie wszechobecny futuryzm, hologramy i w ogóle egzystencja replikantów. Już od pierwszych chwil filmu byłem kupiony, bo świat, który przedstawiał reżyser, wydawał się tak futurystyczny, ale i jednocześnie nie tak odległy, że człowiek siedział na sali kinowej z wielkimi oczyma. Nie spotkałem za wiele produkcji, które wywołałyby coś takiego. Jedynym jego grzechem był fakt, że momentami się dłużył, ale wszystko inne jest najzwyczajniej w świecie idealne. Ten film powinien zobaczyć każdy, bo Dennis Villeneuve naprawdę przygotował arcydzieło, które – kto wie – może przyczyni się do rozwoju ludzkości na przestrzeni nadchodzących lat. Dla mnie jest to produkcja godna statuetki Oscara z marszu.  

Dagmara Trembicka – Stały współpracownik

Ocenia na: 90/100

Jak można podsumować tę produkcję w kilku zdaniach? Będzie ciężko. Na pewno najbardziej w pamięć zapadają przepiękne zdjęcia – kompozycja, światło i praca kamery od pierwszych scen wbijają w fotel. Niemal każdy szerszy kadr to obrazek godny oprawienia w ramki. Dalej jednak mamy muzykę – doskonale klimatyczną, nawiązująca do ścieżki z pierwszej części. Już tylko z przyczyn estetycznych Blade Runner 2049 zasłużył na wysokie noty. Gra aktorska? Świetna. Tak naprawdę, najbardziej blado wypadł Jared Leto, grający demonicznego szalonego milionera z manią wielkości. O odjęciu od oceny 10 punktów zadecydowała… fabuła. Nie zrozumcie mnie źle – to bardzo dobrze napisany scenariusz, jednak autorzy nieco za często mrugają do widza, podsuwając nawiązania do Blade Runnera z 1982 roku, a momentami można odnieść wrażenie, że rozwiązania prezentowanych dylematów podają nam wprost na tacy – a przynajmniej mocno je sugerują. Ostatecznie jednak dawno nie widziałam filmu, który byłby tak dopiętym na ostatni guzik, przemyślanym dziełem, przykuwającym do fotela na – bagatela – 2 i pół godziny.

Blade Runner 2049 Pod Ostrzałem 8

Szymon Góraj – Redaktor działu publicystyka

Ocenia na: 88/100

Pośród moich ukochanych rejonów ogólnie pojętej fantastyki cyberpunk niemal od zawsze zajmował jedno z honorowych miejsc. Dlatego też na seans czekałem z zapartym tchem i, mimo wszystko, względnym spokojem – wszak od pewnego czasu jestem wielkim fanem twórczości Villeneuve’a. I choć fabuła mogłaby być sporo lepsza (nie oszukujmy się, znajdzie się trochę uproszczeń i niedociągnięć), w pełni wynagradza nam to genialnie ukazany rozwój tego uniwersum, który sprawia, że to nie jest sequel zrobiony na siłę. Maestria, z jaką Villeneuve poprowadził narrację i nakreślił na nowo znany nam już świat, wsparta jest świetnymi zdjęciami Deakinsa i bardzo dobrą, dynamiczną ścieżką dźwiękową (na szczęście tym razem Zimmerowi się chciało). Postacie może nie dorównują tym z pierwowzoru, ale jak najbardziej kupuję sprawnie wykreowanego przez Goslinga oficera K, powracającego Deckarda czy tajemniczą pracownicę Wallace’a. Szkoda tylko, że sam wspomniany czarny charakter był dość sztampowy, a Leto udowadnia mi po raz kolejny, że oprócz paru zaledwie wyjątków nie jest zdolny nakreślić ludzkiego charakteru, męcząc manieryzmami. Ocenę zapewne lekko naciągam, ale warto, bo to jeden z lepszych i sensowniejszych sequeli dawnych hitów (jeżeli nie numer jeden) i jeden z lepszych filmów tego roku.

Tomasz Małecki – redaktor współprowadzący działu publicystyka

Ocenia na: 80/100


Jestem wielce rad, że ostrzał ten pojawia się tydzień od premiery Blade Runnera 2049. Jestem rad, albowiem przez ten tydzień moja ocena filmu Villeneuve’a zdążyła przejść przez wszystkie stadia pokemonowej ewolucji. Pierwsze wrażenie zostało mocno wypaczone przez narracyjne uproszczenia, które Villeneuve ewidentnie przytaszczył z planu Nowego początku. Potem jednak doszła świadomość niesamowitej roboty wykonanej na poziomie realizacyjnym, gdzie Roger Deakins pokazał wszystko, z czego dał się poznać przez lata swojej kariery. Na koniec natomiast dotarłem do kompozycyjnych i lirycznych zapożyczeń twórców z Tarkowskiego i Kubricka, po czym nie miałem już wątpliwości, że takiego filmu w Hollywood dawno nie widzieliśmy i prawdopodobnie nigdy już nie ujrzymy. Dlatego niech Blade Runner 2049 zostanie przynajmniej filmem roku na Movies Room.

Blade Runner 2049 Pod Ostrzałem 9

Tobiasz Dunin – Stały współpracownik

Ocenia na: 80/100

Przyznam szczerze, że nie jestem fanem pierwszej części, ale mimo to na sequel czekałem z niecierpliwością. Blade Runner 2049 to popis zarówno reżysera, Dennisa Villenueve, jak i operatora kamery – Rogera Deakinsa. Nie mógłbym pominąć też Hansa Zimmera, który kolejny już raz potwierdza swój kompozytorski kunszt. Film jest audiowizualnym arcydziełem, retrofuturystyczna atmosfera aż wylewa się z ekranu, a spokojne, powolne tempo pozwala w pełni wczuć się w klimat pokazanego świata. Obraz nie jest jednak idealny. Chwilami się dłużył, w kilku momentach muzyka była zbyt dosadna, a antagonistom poświęcono zbyt mało czasu. Niemniej jednak, jest to jeden z najlepszych filmów, jakie było mi dane obejrzeć w tym roku.

Błażej Siemieniak – stały współpracownik

Ocenia na: 80/100

Blade Runner 2049 to film, na którego premierę oczekiwałem najbardziej. Dlaczego? Z dwóch powodów – jest to kontynuacja Łowcy Androidów oraz za kamerą stanął Denis Villeneuve. To mi wystarczyło, aby ogłosić najnowszy film Kanadyjczyka najbardziej oczekiwanym w 2017 roku. Oczywiście Denis jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i w tym przypadku również tego nie zrobił, ale jednak czuję pewien niedosyt. Najbardziej cieszy mnie to, że najnowszy Blade Runner jest wierny wizualnie względem poprzedniej odsłony i jednocześnie nie kopiuje obrazów – jest nawet lepiej. Rozszerza ten świat i eksploruje tereny, których nie było nam dane zobaczyć w filmie Scotta. Pierwszy Łowca skupiał się na temacie człowieczeństwa, tutaj również się to pojawia, lecz ten film skupia się na temacie samotności. To kolejny plus i pokazanie, że najnowszy Blade Runner nie małpuje poprzednika. Niestety, mój niedosyt wynika z tego, iż zabrakło mi pewnego szaleństwa i mroku, jaki towarzyszył poprzednikowi. Coś jak szalona ferajna na czele z Rutgerem Hauerem oraz brak tego klimatu kina noir, z którego czerpał Ridley Scott. Ostatnio Dunkierce wróżyłem Oscara, tutaj wróżę statuetkę Rogerowi Deakinsowi za zdjęcia. 


Podsumowując! Średnia ocen naszej redakcji to dokładnie 89,5/100! To prawdopodobnie jeden z najlepiej ocenianych przez naszą redakcję filmów. A czy wy już oglądaliście film Denisa Villeneuve’a? Jeśli tak, to jak wam się podobał? Jaką ocenę byście mu wystawili? Jeśli nie, to co tu jeszcze robicie?

Tekst ten początkowo miał być kontrrecenzją, formą tak bardzo ostatnio przez nas propagowaną, próbą nabicia wyświetleń i wyrazem autorskiej pokazówki opartej o prezentowanie opinii odmiennej od opinii większości. Miał to być koncert hipsteryzmu i kolorowoskarpetkowa opera, ale będzie tylko i wyłącznie zwyczajna refleksja poseansowa. Dlaczego? Ano dlatego, że najnowszy film Dennisa Villeneuve, renowatora filmowego thrillera i mistrza głównonurtowego odłamu slow cinema, prezentuje sobą wszystko to, o co baliśmy się poprosić Hollywood, ale bardzo chcieliśmy. Niespieszne, wyważone tempo, rozwlekła acz niezwykle pieczołowicie przygotowana kompozycja kadru, olśniewające zdjęcia Rogera Deakinsa, indywidualne podejście do oryginalnych motywów powieściowych Dicka… Zalet można byłoby wymieniać bez liku, ale o nich możecie poczytać sobie w pierwszej z brzegu recenzji. A najlepiej w NASZEJ recenzji, która wszystkie te elementy w sobie zawiera i nie filozofuje na tematy okołoprodukcyjne. Tu jednak chcemy zastanowić się nad czym innym, a mianowicie nad tym, jakie przewlekłe choróbsko wciąż trawi reżysera Blade Runnera 2049. Zaraz, zaraz. Jakie choróbsko? Czy przed chwilą nie wymieniliśmy miliona zalet i nie zaprzeczyliśmy idei kontrrecenzji? Tak, lecz mimo mojej osobistej i ogromnej słabości do pięknych i mistrzowsko odmalowanych obrazków, wciąż dostrzegam pewne bolesne niuanse, uniemożliwiające zakwalifikowanie Villeneuve do panteonu legend światowej kinematografii. O co więc się rozchodzi? Co takiego sprawia, że nie mogę jak większość z nas piać z zachwytu nad długo oczekiwaną kontynuacją hitu z 1982 roku? Dlaczego mam ze sobą takie problemy?

blade runner 2049

Zobacz również: Blade Runner 2049 – ścieżka dźwiękowa [Recenzja i odsłuch]

Odpowiedź jest jednak prosta i zasadna, a nasunąć się ona powinna sama każdemu osobnikowi z filmografią kanadyjskiego reżysera zapoznanemu. Problem leży bowiem u podstaw, w panowaniu nad dynamiką akcji. Hola, hola, zostawcie te pomidory, już tłumaczę. Nie chodzi mi wszakże o tempo akcji, którego Blade Runnerowi 2049 może pozazdrościć każda współczesna produkcja. Ów mankament polega na czymś innym i nie do końca stanowi o winie Kanadyjczyka… A przynajmniej nie bezpośrednio. W wymiarze ogólnym reżyser jest poniekąd (wybaczcie mi francuscy nowofalowcy, nie miejcie mi tego stwierdzenia za złe) niewolnikiem scenariusza. Reżyser pracuje na usługach scenarzysty. To on dyktuje warunki, na podstawie których najważniejszy człowiek na planie może funkcjonować i na których może budować wizję całej produkcji filmowej. To dzięki niemu reżyser może zasiąść spokojnie na swoim stołku i nie martwić się o spójność narracyjną filmowej powieści. Jeśli dany petent odpowiada jednocześnie za reżyserię i scenariusz to nie ma problemu. Jeśli współpracuje ze znanym sobie autorem lub takim, który swoją marką może świecić i błyszczeć na salonach (przypomnijcie sobie współpracę Tonino Guerry z Michelangelo Antonionim i Theodorosem Angelopoulosem), to rysy na produkcie końcowym również nie powinny się ukazać. Jeśli jednak jest się reżyserem „mainstreamowym”, niejako zdanym na łaskę wielkiej wytwórni filmowej i zmuszonym do chodzenia z tego względu na ustępstwa kadrowe, to sprawa ta nabiera już znacznie innych kształtów.

blade runner 20491

W tym kontekście szczególnie istotnie wydają się być znowuż dwie ostatnie, najambitniejsze pod względem merytorycznym i realizacyjnym, produkcje autorstwa Villeneuve, czyli Blade Runner 2049 właśnie i Nowy początek. Specjalnie na potrzeby tego artykułu odszukałem, wygooglowałem i przeanalizowałem przeszłość scenarzystów oddelegowanych do pomocy Kanadyjczykowi. Co się okazuje to fakt, że w obu tych przypadkach mieliśmy do czynienia z etatowymi hollywoodzkimi wyrobnikami. Są to rzecz jasna ludzie z fachem w ręku, wykształceni, po dobrych studiach, ale raczej pozbawieni finezji i wrodzonego talentu. Coś jak Antonio Salieri zestawiony z Mozartem. W ubiegłorocznym hicie sci-fi tą pomocną dłonią i piórem był bowiem Eric Heisserer, który doświadczenie praktyczne zbierał skrobiąc skrypty do m.in. Oszukać przeznaczenie 5, Coś, Koszmar z ulicy Wiązów. Natomiast przy nowym Łowcy androidów scenariusz spreparował Michael Green, czyli stały „pisarz” serialowy, który do swojego CV dopisuje m.in. Seks w wielkim mieście oraz Tajemnice Smallville. Co każdemu powinno się w tym momencie rzucić w oczy to kontrast, jaki występuje w zestawieniu wymienionych produkcji ze skalą i złożonością projektów Villeneuve. Widzicie to? Przy produkcji o silnym podłożu filozoficznym (Blade Runner 2049) oraz symboliczno-materialistycznym (Nowy początek) pracowali ludzie kompletnie nie przygotowani do udźwignięcia ciężaru artystycznego niniejszych dzieł. I to widać. Przypomnijcie sobie przeskok, jaki nastąpił w dość zgrabnie i przemyślanie prowadzonej narracji Nowego początku. Przez mniej więcej 3/4 czasu trwania produkcji twórcy oferują nam ciekawe spojrzenie na zawiłości i poziom skomplikowania relacji międzyludzkich opartych o komunikację za pośrednictwem języka. W pewnym momencie jednak (wtedy, gdy Amy Adams musiała skontaktować się z Obcymi na pełnej… prędkości, bo rakiety) w tę harmonię wbito klin, akcja nabrała zawrotnego tempa, a nasza bohaterka ni stąd ni zowąd otrzymała perfekcyjną zdolność rozumienia abstrakcyjnego sposobu porozumiewania się przybyszy z kosmosu. Wszystko po to, aby poprowadzić nas za rękę ku szczęśliwemu finałowi, jednocześnie odsyłając w niebyt intrygujące rozważania minionych 70 minut projekcji.

arrival villeneuve1

W Blade Runnerze 2049 sprawa nie nabiera tak radykalnego obrotu, lecz rozkłada te – kolokwialnie mówiąc – „popychacze” i kliny fabularne w czasie. I to w dość długim, bo składającym się z niemal 180 minut. Nie chcę przytaczać każdego z możliwych przykładów, ale szczególnie jeden zdaje się być tu reprezentatywny. A mianowicie moment, gdy zdruzgotany porażką z siepaczami Wallace Industries Ryan Gosling, zostaje zmotywowany do działania i ratowania Hana Solo przez (cytując Luisa Bunuela) „Rewolucyjną Armię Dzieciątka Jezus”, za którą w Blade Runnerze robią niezależni replikanci. Rozumiem, że w tym wypadku scena powoływania się na sumienie oficera K posiada wymiar symboliczny i metaforyczny. Jednakże w filmie, który pomimo obfitowania w bogatą treść metatekstu, stąpa twardo po ziemi i oferuje komplementarne spojrzenie na świat przedstawiony, wrzucenie takiej wyrwanej z kontekstu pokazówki nie służy spójności fabularnej, a co więcej, tę spójność skutecznie wytrąca z równowagi. Bo co by było, gdyby ci replikanci nie pojawili się w kasynie Deckarda i łopatologicznie nie wyłożyli Goslingowi planu działania? Film by się skończył, opowieść sięgnęłaby finiszu, a Villeneuve nie miałby jak z tego zaułka wybrnąć. Michael Green zaoferował więc mu coś, co na pierwszy rzut oka wydaje się słusznym rozwiązaniem tej sprawy, ale w rzeczywistości jest wolnym atomem wrzuconym do zastanych i skonsolidowanych związków chemicznych. A to dla tego atomu nie mogło się skończyć dobrze.

blade runner 2049 ryan gosling ana de armas

Zobacz również: Dunkierka – kontrrecenzja, czyli Nolan nadal błądzi we mgle

Ok, ale powiedzieliśmy sobie tu o wpadkach scenarzystów. A gdzie wina Villeneuve? A no właśnie, wina jego polega na tym, że jako ta najważniejsza osoba na planie filmowym, wciąż nie panuje (jeszcze) nad wszystkimi aspektami własnego dzieła. A przynajmniej dzieła, które wymaga od każdego współtwórcy wzniesienia się na wyżyny posiadanych umiejętności. Bo to właśnie od reżysera zależy, jak i czy w ogóle wizja przez scenarzystów zaprezentowana ziści się w ostatecznej wersji filmowego projektu. To on musi zobaczyć materiał, zrozumieć materiał, spojrzeć na niego z różnorakiej perspektywy, tak jak Picasso patrzył na gitarę w swoich obrazach. Reżyser musi umieć dostrzegać zalety i wady posiadanego scenariusza, musi umieć korzystać z tych pierwszych i neutralizować bądź eliminować te drugie. Zauważcie, że w prenowopoczątkowych produkcjach ów problem właściwie nie występował. Pogorzelisko, Wróg, Labirynt, a nawet Sicario na pewno nie były powieściami łatwymi i jednowymiarowymi, lecz ich konstrukcja nie wymagała tak wielkich pokładów wszechstronności jak przy Nowym początku i Blade Runnerze 2049. Kiedy jednak przyszło Kanadyjczykowi dywagować nad wieloaspektową analizą rzeczywistości, to poległ. Bo choć z technicznego punktu widzenia w Hollywood nie ma człowieka mogącego podjąć z nim równą walkę, to do pełnej spójności prezentowanej historii wciąż brakuje mu kilku kroków.

maxresdefault

Powiecie zaraz: „Ale hej, przecież to Hollywood, tu nie liczy się artyzm, a pełna skarbonka”. I będziecie mieli oczywiście rację. Fabryka Snów z utęsknieniem spogląda w przeszłość. Rozgląda się za swoimi złotymi dekadami. Za latami 30. i 40., kiedy to jedynym autorem dzieła filmowego był producent, a jedyną przesłanką do jego powstania możliwości jego spieniężenia. Dziś w Hollywood – bardziej niż kiedykolwiek wcześniej – rządzi zimna, lodowata wręcz kalkulacja, a w takich warunkach zaistnienie sukcesu artystycznego graniczy z cudem. Tym sukcesem nie mógł być więc w pełni również Blade Runner 2049. Problem Villeneuve nie polega wszakże na jakichś osobistych ubytkach, indywidualnych ograniczeniach, lecz na wtłoczeniu własnej kreatywności w dyby systemu produkcyjnego kalifornijskich molochów. Reżyser z własnej woli podjął się trudnej sztuki przywrócenia Łowcy androidów (a wcześniej ambitnego kina sci-fi) na wielkie ekrany i chwała mu za to, ale jednocześnie i niejako „z urzędu” oddał swą duszę diabłu. Czy może ją odzyskać? A i owszem. Z jednej strony może pójść ścieżką wytyczoną przez Paula Thomasa Andersona, który udowodnił, że da się tworzyć hollywoodzkie produkcje przy minimalnym wsparciu Hollywood. Może też obrać kurs Darrena Aronofsky’ego, złotego chłopca Warner Bros. i ulubieńca elit, który wykształcił sobie specyficzną swobodę artystyczną. W ostateczności może też czekać aż przemysł tasiemcowy Fabryki Snów ponownie zostanie zdziesiątkowany przez kryzys, nastanie nowa epoka kontestacji, a sam wybije się na niej tak, jak przed laty zrobił Stanley Kubrick. A może też Blade Runner 2049 jest tym, do czego Villeneuve dążył przez całe życie i powyższe rozważania nie mają jakiegokolwiek sensu ani podstaw empirycznych? Biorę pod uwagę również i takie rozwiązanie…

Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Blade Runner 2049 trafił do tureckich kin w wersji ocenzurowanej przez samo Sony Pictures. Decyzja ta oburzyła miejscowych krytyków filmowych, którzy wystosowali do amerykańskiego studia list wyrażający dezaprobatę dla tego typu zachowań.

Całą sprawę na Twitterze podniósł krytyk filmowy Burak Göral, który zauważył, że w tureckiej wersji Blade Runner 2049 całkowicie została usunięta nagość i zobrazował to przykładami ze zwiastunu filmu Dennisa Villeneuvea. Tureccy widzowie mieli zostać pozbawieni możliwości obejrzenia m.in. tych, w których widzimy „narodziny” replikanta oraz tej z udziałem Ryana Goslinga i Sylvii Hoeks, w której schodzą po schodach i mijają po obu stronach galerię ciał. Największe oburzenie wywołało jednak tłumaczenie się hollywoodzkiego studia.



Otóż Sony Picture miało przyznać się tureckiemu dziennikarzowi, iż do niektórych krajów trafiły delikatnie zmienione wersje filmu, gdyż chciano w ten sposób uszanować lokalne kultury. Informacja o tym, że Turcy mają być niezwykle wrażliwi na ekranową nagość oburzyła do tego stopnia Tureckie Stowarzyszenie Krytyków Filmowych, że to wystosowało do Sony Pictures nieprzebierający w słowach list, w którym taką próbę cenzury uznała za skandaliczną. W treści przeczytać można, że jest to obraza tureckich widzów, szokująca próba legitymizacji cenzury, a ustawianie się w pozycji autorytetu decydującego, co jest odpowiednie, a co nie dla kultury danego kraju jest wyłącznie oznaką braku szacunku. Stowarzyszenie żąda w związku z tym przeprosin oraz sprostowania sytuacji. Z pełnym tekstem listu możecie zapoznać się TUTAJ.

Zobacz również: Dennis Villeneuve komentuje słabe wyniki finansowe Blade Runner 2049

Wchodząc w myśli pracowników Sony Pictures trzeba przyznać, że mieli oni dobre chęci i zgodnie z popularną w Ameryce dokrytną politycznej poprawności chcieli dostarczyć produkt, który nie wywoła żadnych zbędnych kontrowersji. Zapomnieli jednak, że cały świat nie myśli tak jak Ameryka i paradoksalnie podjęta przez nich prewencyjna decyzja przyniosła efekt odwrotny.

Blade Runner 2049 to film z gatunku science-fiction oraz sequel Łowcy Androidów Ridleya Scotta. Reżyserem kontynuacji jest Dennis Villeneuve, a jej gwiazdami Ryan Gosling, Harrison Ford i Jared Leto. Film trafił do kin na początku października.

Źródło: indiewire.com / ilustracja wprowadzenia: kadr ze zwiastuna Blade Runner 2049/Sony Pictures

Wypłynęły interesujące informacje związane z zakończeniem jednego z nagorętszych filmów tego roku. Otóż okazuje się, że odpowiadający za scenariusz Michael Green oraz Hampton Fancher z początku planowali zwieńczyć widowisko Villeneuve’a zdecydowanie mniej optymistycznie od tego, co ostatecznie zobaczyliśmy w kinie.

Poniżej znajdują się poważne spoilery z filmu Blade Runner 2049!

Jak pamiętamy, pod sam koniec widowiska oficer K (Ryan Gosling) prawdopodobnie zmarł wskutek odniesionych wcześniej ran, z kolei Deckard (Harrison Ford) odnalazł córkę, którą w przeszłości był zmuszony porzucić. Podczas rozmowy z The Los Angeles Times Fancher zdradził, że jego wersja zakończenia oznaczałaby śmierć dla postaci Deckarda:

W moim scenariuszu Deckard ginie na końcu, jednak Green wolał utrzymać go przy życiu. Gdy ja i Ridley [Scott] po raz pierwszy rozważaliśmy nakręcenie sequela Łowcy Androidów – czyli gdzieś w okolicach 1986 roku – wpadłem na pomysł kolejnej pracy Deckarda. Muszę przyznać, że to, co wydarzyło się w mojej fantazji, było przerażające. Teraz, gdy Deckard ocalał, pomysł ten mam nadal gdzieś w głowie. Nie mam oczywiście zamiaru nikomu mówić, o co chodziło.

Zobacz również: Blade Runner 2049 zawiódł box offisowe oczekiwania?

To dość oczywiste, że twórcy nie chcą wyjawiać tej idei, zwłaszcza biorąc pod uwagę potencjalnej kontynuacji (w końcu sama historia daleka jest od zakończenia), przez co to wszystko może zostać jeszcze wykorzystane w nieokreślonej przyszłości. 

Blade Runner 2049 rozgrywa się trzydzieści lat po wydarzeniach z pierwszego filmu. Nowy łowca androidów, Oficer K (Ryan Gosling), członek LAPD, odkrywa tajemnicę, która może pogrążyć ludzkość w chaosie. Odkrycie K rozpoczyna misję, jaką jest odnalezienie Ricka Deckarda (Harrison Ford), pierwszego łowcy, który zaginął trzydzieści lat temu. W filmie wystąpią Ryan Gosling, Harrison Ford, Robin Wright, Dave Bautista, Ana de Armas, MacKenzie Davis, Carla Juri, Sylvia Hoeks, Jared Leto. Za reżyserię odpowiada Denis Villeneuve (Labirynt, Sicario, Nowy początek). Film trafił do polskich kin 6 paźdzerinika.

Źródło: heroichollywood.com / Ilustracja wprowadzenia: materiały prasowe

Blade Runner 2049 to prawdopodobnie jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów ostatnich lat. Co za tym idzie – wymagania, jakie postawili przed sobą twórcy oraz przede wszystkim widzowie, prawdopodobnie przechodzą ludzkie pojęcie. Zmierzenie się z legendą filmu Sir Ridleya Scotta ciężko porównać do jakiejkolwiek innej sytuacji ze świata filmu. Śmiem twierdzić, że ani George Miller (Mad Max: Na drodze gniewu), ani J.J. Abrams (Gwiezdne Wojny: Przebudzenie mocy) nie stanęli przed tak trudnym zadaniem stworzenia godnego kontynuatora danej serii. O tym, czy Denisowi Villeneuve się udało, przeczytacie w naszej bezspoilerowej recenzji. Natomiast w tym tekście postaram się wziąć na tapet jeden z ważniejszych elementów Blade Runnera 2049, a mianowicie ścieżkę dźwiękową.

Hans Zimmer to kompozytor z niebywałym stażem, który jednak w ostatnich latach zbyt często potrafił rozmieniać się na drobne. Tym większa była moja obawa o to, że muzyka skomponowana do sequela Łowcy androidów nie będzie stała na odpowiednio wysokim poziomie. Na domiar złego, kilka tygodni przed premierą, ze stanowiska współtwórcy soundtracku zrezygnował Jóhann Jóhannsson, który tworzył muzykę dotychczas do trzech filmów Denisa Villeneuve. I za każdym razem było to coś naprawdę bardzo dobrego.

Z jednej strony, wśród 24 utworów skomponowanych przez Hansa Zimmera i jego kompana, Benjamina Wallfischa, słychać ewidentne inspirowanie się genialnym soundtrackiem Vangelisa. Z drugiej jednak, nie jest to w żadnym wypadku jakaś perfidna zrzyna, a raczej zaczerpnięcie kilku linijek melodii tak, by widz poczuł się na seansie nowego Łowcy, jak w domu.

Już pierwszy utwór pt. 2049 jest zwiastunem tego, czego możemy spodziewać się od reszty skomponowanych kawałków. Mamy tu mieszankę spokojnych i stonowanych utworów, z nieco mocniejszymi dźwiękami, opartymi na elektronicznych, ambientowych samplach. Utwór pt. Wallace, jak się zapewne dobrze domyślacie, bezpośrednio nawiązuje do postaci odgrywanej przez Jareda Leto. I tak jak ona, jest on przepełniony tajemniczością, a na pierwszy plan wysuwają się wywołujące ciarki na plecach odgłosy przypominające mowę szamana gibającego się przy ognisku gdzieś pośrodku Amazonii.

Muzyka w Blade Runner 2049 po prostu płynie. Nie próbuje wybijać się na pierwszy plan. Jest tłem dla opowieści. Momentami usypia czujność widza, aby za chwilę przywalić mu prawym sierpowym, jak np. w utworze pt. Mesa czy Pilot. Znajdą się tu też potężniejsze momenty, jak chociażby świetne Hijack, czy po prostu perfekcyjne, ponad 9-minutowe Sea Wall. Z kolei Tears in the Rain jest po prostu hołdem dla pierwowzoru stworzonego przez Sir Ridleya Scotta.

Dodatkowo zamieszczenie na ścieżce dźwiękowej utworów takich artystów jak Elvis Presley czy Frank Sinatra zdaje się być pięknym hołdem dla świata, jaki przeminął, ale pozostał w pamięci ludzi.

Zimmer i Wallfish bawią się dźwiękami, dając nam przeróżnej maści kombinacje elektronicznych sampli, często okraszonych intrygującymi, mrożącymi krew w żyłach wstawkami. Zdecydowanie jest to jeden z najlepszych soundtracków roku, który liczę, że powalczy o złotą statuetkę. Sprawdza się bowiem doskonale jako integralna część arcydzieła, jakim jest film Denisa Villeneuve’a, jak również jako odrębny twór. Dowodem na to może być fakt, iż od dnia premiery praktycznie codziennie w moich głośnikach/słuchawkach lecą utwory skomponowane właśnie na potrzeby tego filmu. W Sea Wall jestem wręcz zakochany, a wy musicie uwierzyć mi na słowo!

Ocena: 95/100